|
|
Rzeczpospolita Mórz Południowych, królewski kaprys Władysława IV
|
|
|
|
Wciąż jest sprzeczność: jeśli próba założenia kolonii ma być nieudana - w tym sensie, że nie uda się stworzyć prawno - ekonomicznych przesłanek jej rozwoju w związku z RON - to jak utrzymać ten związek?
Kettler zrezygnował z Tobago gdy stało się jasne, że nie zdoła sprzedać produkowanego tam cukru czy tytoniu i cała ta przygoda nie ma ekonomicznego sensu. Sorry, ale w boom na yerba mate trudno mi uwierzyć: kto to pija, poza Wojciechem Cejrowskim? Cukier, owszem - to by się sprzedawało. Ale bez ceł na granicy RON, Holendrzy swój cukier sprzedadzą taniej - więc kto kupi urugwajski?
Pobieranie cła od jezuitów żeglujących La Platą to żaden pomysł. Po pierwsze - jezuici pojawili się tam gdzieś w drugiej połowie XVII wieku, o ile dobrze pamiętam, a do tego czasu kolonia zdąży 10 razy zbankrutować. Po drugie: nic jezuitów nie zmusza, żeby tworzyli "redukcje" dla Guarani. Zrobili to, bo mogli. Jak zablokujemy żeglugę - po prostu tego nie zrobią. Mówi się trudno. Mało to dzikich do nawracania?
Reasumując: jeśli nie zdobędziemy się na rozwój kolonii (co implikuje daleko idące zmiany w domu), to nawet utrzymanie okazjonalnej łączności i nominalnego zwierzchnictwa jest wątpliwe. Albo kolonia upadnie - albo suwerenność nad nią przejmie kto inny.
Co prowadzi nas do mojego pomysłu na "Gburów". Do zastosowania w dowolnej lokalizacji. Taka polskojęzyczna społeczność najszybciej mogła powstać w Ameryce Północnej, pod zwierzchnictwem angielskim (w Jamestown byli przecież polscy smolarze - czemu nie miałoby być więcej Polaków?) lub francuskim.
Może też być Argentyna albo Wenezuela. Z Australią jest kłopot. W sumie - doczekała nawet tej konfederacji barskiej wolna. Ale, jak mi ktoś napisał gdy przed laty założyłem wątek o zsyłaniu tam konfederatów: dużo taniej byłoby ich potopić jeszcze w Zatoce Gdańskiej.
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Pobieranie cła od jezuitów żeglujących La Platą to żaden pomysł. Po pierwsze - jezuici pojawili się tam gdzieś w drugiej połowie XVII wieku, o ile dobrze pamiętam, a do tego czasu kolonia zdąży 10 razy zbankrutować. Po drugie: nic jezuitów nie zmusza, żeby tworzyli "redukcje" dla Guarani. Zrobili to, bo mogli. Jak zablokujemy żeglugę - po prostu tego nie zrobią. Mówi się trudno. Mało to dzikich do nawracania? Jezuici pojawili się tam w 1609 roku.
CODE Kettler zrezygnował z Tobago gdy stało się jasne, że nie zdoła sprzedać produkowanego tam cukru czy tytoniu i cała ta przygoda nie ma ekonomicznego sensu. Kurlandczycy męczyli się z Tobago aż 50 lat, więc trochę czasu im to czasu zajęło zanim się dowiedzieli o tym, że kolonia nie ma ekonomicznego sensu. Nam też to powinno gdzieś tyle zająć.
Patrząc na chronologię to wychodzi mi takie coś - 1560 otrzymujemy La Plate, zanim zbudujemy flotę żeby tam wyruszyć w 1563 wybucha wojna o Inflanty i trwa do 1570 roku, wtedy dopiero możemy dokonać kolonizacji i założyć jakiś tam fort, później znowu jest wojna z Iwanem Groźnym i znowu jakiś czas brak zainteresowania kolonią. Dopiero może pod koniec życia Batorego zaczniemy się znowu tym terenem interesować i po jakimś czasie wyjdzie, że cukier stamtąd jest nieopłacalny (Kurlandczycy męczyli się z Tobago aż 50 lat!). W 1609 jezuici stworzą redukcje misyjne na terenie Hiszpańskiego Paragwaju. W latach 1600-1611 mamy wojnę ze Szwecją. Po tej wojnie Zygmunt III Waza powinien zaproponować jezuitom to samo co Hiszpanie, albo nawet więcej i oddać cały teren La Platy pod zarząd zakonu pod warunkiem jakiś co rocznych opłat. W taki sposób my nie będziemy mieli żadnego wpływu na kolonie, aż do drugiej połowy XVIII wieku (nie licząc naszych rodzimych jezuitów, którzy będą się wyprawiać na misję). Albo można uznać, że dostajemy kolonię w 1575 czyli wtedy gdy Anna Jagiellonka uzyskała część kwoty.
CODE Reasumując: jeśli nie zdobędziemy się na rozwój kolonii (co implikuje daleko idące zmiany w domu), to nawet utrzymanie okazjonalnej łączności i nominalnego zwierzchnictwa jest wątpliwe. Albo kolonia upadnie - albo suwerenność nad nią przejmie kto inny. Tylko zdobycie się na porządny rozwój kolonii jest niemożliwe (przynajmniej nie w tym dziale) nie da się od tak zmieni mentalności całej szlachty.
CODE Co prowadzi nas do mojego pomysłu na "Gburów". Do zastosowania w dowolnej lokalizacji. Taka polskojęzyczna społeczność najszybciej mogła powstać w Ameryce Północnej, pod zwierzchnictwem angielskim (w Jamestown byli przecież polscy smolarze - czemu nie miałoby być więcej Polaków?) lub francuskim. No spoko, tylko problem jest z tym, że w przypadku Ameryki po jakimś czasie anglojęzyczni kolonizatorzy zakryją nas czapkami i co najwyżej dzisiaj w amerykańskim angielskim będzie parę polskich słów. A w przypadku RPA Brytyjczycy nam nie odpuszczą i żadnej ziemi obiecanej dla polskich patriotów po 1795 nie będzie. Dlatego też upierałem się z tą Tasmanią czy Argentyną bo te tereny nikogo nie interesują.
CODE Może też być Argentyna albo Wenezuela. Z Australią jest kłopot. W sumie - doczekała nawet tej konfederacji barskiej wolna. Ale, jak mi ktoś napisał gdy przed laty założyłem wątek o zsyłaniu tam konfederatów: dużo taniej byłoby ich potopić jeszcze w Zatoce Gdańskiej. Tylko chyba brać szlachecka nie zgodziłaby się na takie postępowanie z ludźmi bądź co bądź tego samego stanu. Mógłby kolega zalinkować ten temat?
Ten post był edytowany przez Ribenotow: 27/04/2018, 12:02
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|