Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

historycy.org _ Narodziny i ekspansja USA _ Powieści o Dzikim Zachodzie

Napisany przez: bachmat66 3/10/2013, 8:08

Salve,
zapraszam do dyskusji czy tez tylko wzmiankowania o ksiazkach z gatunku literatury pieknej dotyczacych tzw amerykańskiego (w tym kanadyjskiego) Dzikiego Zachody - czyli powiedzmy okres od wyprawy Louis'a & Clark'a do poczatku XX wieku.
Z polskich od razu na pierwszy ogień rzucić należy 'Trylogie Gór Czarnych' Alfreda Szklarskiego https://pl.wikipedia.org/wiki/Z%C5%82oto_G%C3%B3r_Czarnych http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=1481

książki Karola Maya - Winnetou i Old Shatterhand, eh, to byly czasy smile.gif https://pl.wikipedia.org/wiki/Karl_May co prawda wikipedia nazywa go Karl'em, ale spolszczony Karol jest OK smile.gif

Szczerze polecam ksiazki James Curwood https://pl.wikipedia.org/wiki/James_Oliver_Curwood
mozna poczytac w orginale na archive.org http://archive.org/search.php?query=creator%3A%22Curwood%2C+James+Oliver%2C+1879-1927%22

I polecam takze amerykanska powiesc 'Blood Meridian' Cormack'a Mccarthy'ego https://en.wikipedia.org/wiki/Blood_Meridian

Napisany przez: teemem 3/10/2013, 9:38

QUOTE(bachmat66 @ 3/10/2013, 9:08)
tylko wzmiankowania

"Dyliżansem przez prerię - opowiadania z dzikiego zachodu" praca zbiorowa.
Świetnie się czytało (w wieku wczesnonastoletnim).
M.in. opowiadanie "Dyliżans do Lordsburga", na podstawie którego nakręcono słynny "Dyliżans", a później remake "Dyliżans do Lordsburga".
Nie potrafię powiedzieć które z opowiadań najbardziej mi się podobało. Wszystkie.

Napisany przez: Lwowiak 3/10/2013, 12:31

teemem:

QUOTE
"Dyliżansem przez prerię - opowiadania z dzikiego zachodu"

"Osioł Tappana" - wzruszające ;tym razem pewien człowiek okazał serce zwierzęciu,swojemu kumplowi.
"Dyszle na północ" - jak praktycznie określano kierunek północny .
Klasyczny jest jeszcze przecież J.F. Cooper przynajmniej znany pięcioksiąg :m.in. Ostatni Mohikanin,Pionierowie,Tropiciel śladów.
No i London.
Był też ciekawy zbiorek Washingtona Irwinga :Rip van Winkle i Legenda o Sennej Kotlinie m.in.
A jak chodzi o Kanadę to Grey Owl :Sajo i jej Bobry jak i następne z miłością do przyrody napisane.
Myślę ,że do XX w. to okres za długi. Wojna i likwidacja Stanów Skonfederowanych zmieniła stosunki tamtejsze w stopniu zasadniczym.
Tak więc powiedzmy Winnetou ,a Przemunęło z wiatrem to zupełnie co innego.

Napisany przez: iru3 7/12/2013, 7:10

"Dyliżansem przez prerię - opowiadania z dzikiego zachodu" praca zbiorowa.
Świetnie się czytało (w wieku wczesnonastoletnim).

Na podstawie twojej recenzji zakupiłem na Alledrogo za 2,00 zł. Bardzo fajna książka.

Napisany przez: lancelot 7/12/2013, 12:45

Centennial tam chyba mozna zobaczyć prawdziwy obraz "dzikiego zachodu" Polecam!

Napisany przez: emigrant 7/12/2013, 14:44

Cała seria Wiesława Wernica z Karolem Gordonem i jego przyjacielem doktorem z Milwaukee (nie pamietam czy choć raz jest tam wspomniane jego nazwisko- jest narratorem wszystkich książek serii):
https://www.google.ie/search?q=wies%C5%82aw+wernic&oq=wies%C5%82aw+wernic&aqs=chrome..69i57j0l5.4613j0j4&sourceid=chrome&espv=210&es_sm=93&ie=UTF-8
Jest też (unikalna jak na tego pisarza) pozycja Adama Bahdaja "Czarne Sombrero" ale to lektura typowo młodzieżowa i bardzo politycznie poprawna.
Arkady Fiedler napisał też indiański western: "Mały Bizon". Akcja rozgrywa się wśród plemienia Czarnych Stóp.
Są też książki Sat Okha (Stanisława Supłatowicza). Szczególnie polecam "Ziemię słonych skał" gdzie m.in. jest przedstawiona szkoła wychowania dzieciaka na indiańskiego wojownika. Bardzo dobrze się to czyta a i jest tam też watek polski.
Z tego, co wiem wydano także w Polsce dwie książki Jacka Schaefera: "Jeździec znikąd" (Shane. Świetna ekranizacja i niezapomniana rola Jacka Pallance'a jako Wilsona) i "Pierwszą krew". Ta druga jest bardzo wychowawcza i opowiada o trudnym przejściu z okresu dziecięctwa w okres męski.

Tu natomiast perełka, unikalny wywiad z Wiesławem Wernicem:
http://www.youtube.com/watch?v=wNf0Mhb3GEU

Napisany przez: Aquarius 7/12/2013, 18:36

QUOTE(emigrant @ 7/12/2013, 14:44)
jest tam też watek polski.
*



Tylko można ten wątek dostrzec dopiero po zapoznaniu się z biografią autora. (Prawdziwą lub nie, są różne głosy.)

Są jeszcze książki J. L. Okonia, jeszcze tu nie wspomniane, o Tecumsehu i "Płonąca preria". Czy coś więcej napisał, nie wiem.

Napisany przez: iru3 7/12/2013, 18:56

[quote=emigrant,7/12/2013, 14:44]
Cała seria Wiesława Wernica z Karolem Gordonem i jego przyjacielem doktorem z Milwaukee (nie pamietam czy choć raz jest tam wspomniane jego nazwisko- jest narratorem wszystkich książek serii):

To moja ulubiona seria... Czytam to od ponad 20 lat, praktycznie co 2 lata (w sumie zimy), jeszcze te ilustracje Stanisława Rozwadowskiego:
user posted image

Napisany przez: emigrant 7/12/2013, 18:59

QUOTE(iru3 @ 7/12/2013, 18:56)
Czytam to od ponad 20 lat, praktycznie co 2 lata (w sumie zimy), jeszcze te ilustracje Stanisława Rozwadowskiego:
user posted image
*


Tak, zapomniałem o tym wspomnieć- ilustracje pana Rozwadowskiego są ozdobą serii.
Przy czym chodzi mi o tę serię:
http://www.google.ie/imgres?imgurl=http://p.alejka.pl/i2/p_new/03/04/szeryf-z-fort-benton_0_b.jpg&imgrefurl=http://alejka.pl/szeryf-z-fort-benton.html&h=400&w=256&sz=43&tbnid=T454B3LRqKrs8M:&tbnh=91&tbnw=58&zoom=1&usg=__E_7KjWOjwHraqPWO16LmiMCfJeo=&docid=oSRBcMUr6n7OAM&sa=X&ei=2GGjUoL5O_OA7Qaq2IHICA&ved=0CEMQ9QEwBQ
Nie wiem jakie ilustrację są w innych...

Napisany przez: teemem 7/12/2013, 19:09

QUOTE(iru3 @ 7/12/2013, 8:10)
zakupiłem na Alledrogo za 2,00 zł. Bardzo fajna książka.
*


Miło mi.
Masz jeszcze lekturę za 2,50: "Opowieści z dalekich krajów".
Fragment akcji jednego z opowiadań "Przez śniegi północy" toczy się wśród kanadyjskich Indian.
Uprzedzam: ohydna stalinowska propaganda.
http://exlibris.chamera.eu/opisy/b001004

Napisany przez: iru3 7/12/2013, 19:18

Tak, zapomniałem o tym wspomnieć- ilustracje pana Rozwadowskiego są ozdobą serii.
Przy czym chodzi mi o tę serię:
Nie wiem jakie ilustrację są w innych...

*

[/quote]
Mi też chodzi o tę serię. A pan Rozwadowski zilustrował kilkaset książek , więc za przykład podałem inną.

Napisany przez: emigrant 7/12/2013, 21:52

QUOTE(bachmat66 @ 3/10/2013, 8:08)
I polecam takze amerykanska powiesc 'Blood Meridian' Cormack'a Mccarthy'ego https://en.wikipedia.org/wiki/Blood_Meridian
*


Nie przemawia do mnie ten rodzaj pisarstwa, a szczerze próbowałem się doń przekonać...
Natomiast jak najbardziej cenię książki Larry'ego McMurtry, zwłaszcza niezapomniane "Na południe od Brazos", jej dwa prequele: Dead Man's Walk i Comanche Moon oraz sequel: Ulice Laredo.
Wydano u nas Pięcioksiąg Sokolego Oka J.F. Coopera: Pogromca zwierząt, Ostatni Mohikanin, Tropiciel śladów, Pionierowie i Preria oraz klasyka "Wirgińczyk" Owena Winstera.

Napisany przez: Lwowiak 8/12/2013, 11:45

Emigrancie, widzę ,że pomijasz tu co cenniejsze wpisy i nie zauważasz,że w #3 napisałem na temat Sokolego Oka !
Jest jeszcze Mayne Reid :Jeździec bez głowy,Biały wódz Indian czy Łowcy skalpów.
Była wtedy ładna seria Wydawnictwa Lódzkiego zawierająca także tytuł :Dolina Gniewnego Potoku, B. Voelkera. Widzę,że Allegro ma ją za 6 zł.

Napisany przez: swatek 8/12/2013, 15:58

Nie wiem czy Jack London z opowieściami z dalekiej Północy (Zew krwi, Biały Kieł) załapie się na ten wątek. wink.gif

Napisany przez: iru3 8/12/2013, 16:29

Piszcie, piszcie, ja już z waszą pomocą sporo wyszukałem sobie do zakupu.

Napisany przez: lancelot 9/12/2013, 15:14

Dorzucił bym "Złoto gór czarnych" Alfreda i Krystyny Szklarskich.

Napisany przez: emigrant 9/12/2013, 15:46

QUOTE(lancelot @ 9/12/2013, 15:14)
Dorzucił bym "Złoto gór czarnych"  Alfreda i Krystyny Szklarskich.
*


Było.
QUOTE(Lwowiak)
Emigrancie, widzę ,że pomijasz tu co cenniejsze wpisy i nie zauważasz,że w #3 napisałem na temat Sokolego Oka !
Faktycznie- Curwooda zauważyłem, a tego nie. Z przeprosinami...
QUOTE(iru3)
Piszcie, piszcie, ja już z waszą pomocą sporo wyszukałem sobie do zakupu.
A, tak z ciekawości- co wybrałeś?

Napisany przez: iru3 9/12/2013, 16:10

jak już wspominałem - mam już "Dyliżansem przez prerię" (nawet już przeczytałem),zamówiłem "Na południe od Brazos"."Wirgińczyk" i "Przez prerię pędzi koń". "Wernice" prawie znam na pamięć, w Curwoodzie coś mi nie pasuje.
Ogólnie mam sporo książek na te tematy ale dalej ich poszukuję i zbieram.
Ostatnio przeczytałem
user posted image
Polecam!

Napisany przez: teemem 9/12/2013, 19:04

QUOTE(iru3 @ 9/12/2013, 17:10)
dalej ich poszukuję

Onegdaj w trójce nadawali w odcinkach powieść "Tańczący z wilkami" Michaela Blake'a, bodajże zanim słynny film wszedł na ekrany. Wysłuchałem większość, podobała mi się. Na allegro widziałem za 3 zł.

Napisany przez: lancelot 9/12/2013, 19:07

A "Mały wielki człowiek" już się pojawił?

Napisany przez: Pietrow 9/12/2013, 19:44

Mamy jeszcze świetne opowiadanie Sienkiewicza "Sachem" (kiedyś lektura), wątki północnoamerykańskie u Verne`a ("W 80 dni dookoła świata", "W krainie białych niedźwiedzi"...).

Napisany przez: widiowy7 9/12/2013, 19:59

Alfred Szklarski, powieść dla młodzieży "Tomek na wojennej ścieżce".
W sumie też można podciągnąć pod literaturę westernową.
"Podróże Jaimiego McPheetersa"

Autor- Robert Lewis Taylor - czytając to jako nastolatek, po prostu podobało mi się.

Napisany przez: widiowy7 9/12/2013, 20:00

Alfred Szklarski, powieść dla młodzieży "Tomek na wojennej ścieżce".
W sumie też można podciągnąć pod literaturę westernową.
"Podróże Jaimiego McPheetersa"

Autor- Robert Lewis Taylor - czytając to jako nastolatek, po prostu podobało mi się.

Napisany przez: mobydick1z 9/12/2013, 21:11

Mnie właściwie przychodzi do głowy tylko Karol May. Autor tematu w prawdzie go wymienił, ale ja ze swojej strony dodał bym jeszcze powieści pt. "Old Surehand".

Napisany przez: iru3 10/12/2013, 7:24

"Tańczący z wilkami" - czytałem 3 krotnie
"Sachem" - czytałem
Vernea - czytałem
Alfred Szklarski - czytałem
Karol May - zaczytywałem się w młodości - teraz spróbowałem - nie da rady tego czytać...
"Podróże Jaimiego McPheetersa" - poszukam.

Ogólnie nie interesuje mnie to jako typowe westerny, pojedynki na colty, pościgi tylko życie zwykłych ludzi w tamtych latach, osadnictwo pionierów itp.

Napisany przez: teemem 10/12/2013, 10:56

Tak się jakoś złożyło, że najbardziej dzikozachodniego dzieła Marka Twaina "Pod gołym niebem" nie czytałem. Natomiast w wielu jego opowiadaniach tego rodzaju klimaty znalazłem, np. w zbiorku "33 opowieści" "Jak redagowałem dziennik w Tennessee" http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=4713&s=1http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=4713&s=1
oraz "Sprawa wielkiego kontraktu mięsnego" http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=4728&s=1
W "Przygodach Hucka" też coś jest.

Napisany przez: emigrant 10/12/2013, 14:00

QUOTE(lancelot @ 9/12/2013, 19:07)
A "Mały wielki człowiek" już się pojawił?
*


Chyba nie. Dobrze, że to wspomniałeś. Jedna z najlepszych prób pokazania jak różne były (i często są) mentalności Indian i białych. Watek ten został całkowicie pominięty w ekranizacji, z której dzięki temu wyszła już tylko polit-poprawna ramota.
QUOTE(iru3)
zamówiłem "Na południe od Brazos".
No, tu masz satysfakcję gwarantowaną. Dobry wybór, świetna lektura. Wesołej zabawy przy czytaniu wątku o złośliwym byku i jego walce z grizzlim.
Okazuje się także, że wydawano u nas książki sztandarowych pisarzy amerykańskich westernów Zane Greya:
http://allegro.pl/listing/listing.php?string=zane+grey&search_scope=category-7
i Louisa Lamoura:
http://allegro.pl/listing/listing.php?string=louis++lamour&search_scope=category-7

Napisany przez: Galus Anonimus 6/08/2015, 9:46

Z książek, których akcja toczy się na amerykańskim pograniczu ( a więc zarówno tym USA-ańskim, jak i kanadyjskim), to wymieniłbym:

1. Larry McMurtry "Na południe od Brazos"

Cudowna powieść; dla mnie chyba najlepszy literacki western. Świetna jest też ekranizacja, ale wersja książkowa jest naprawdę boska. Fajnie oddaje mentalność tamtych ludzi, ich charaktery, słabości,podejście do życia. Akcja toczy się coś koło roku 1876 i opowiada historię przepędu bydła z południowego Teksasu, aż do Montany. Są tu kowboje, łowcy bizonów, Indianie, bandyci, ciekawe postacie kobiet. Myślę, że to prawdziwie dojrzała opowieść o Dzikim Zachodzie. Jest tu smutek, nostalgia za legendą Starego Zachodu.

2. Larry McMurtry "Wszystko dla Billy'ego"

To z kolei coś dla ludzi, którzy lubią patrzeć na Zachód bardziej pod kątem pewnej groteski, czy przejaskrawień. Opowieść o Billy Kidzie, ale to raczej tylko nawiązanie do tej postaci, bo jednak realny Kid miał inny życiorys. Książka bardziej opowiada o tym, jak powstała legenda Dzikiego Zachodu, wszak jej narratorem jest twórca tzw. groszowych powieści, a więc ówczesnej literatury popularnej. Bardzo fajnie i przyjemnie się czyta. Kilka fajnych postaci, jak radykalna Katie Garza, czy lady Snow, albo Apacz Krwawe Pióro. Powieść zupełnie inaczej napisana niż większość westernów. Coś jak obyczajowy komediodramat przeniesiony na Daleki Zachód. Super!

3. Yackta-Oya (Sławomir Bral) "Patrol NWMP zaginął"

Pozycja dla kogoś, kto lubi tematykę kanadyjskiej policji konnej. Fajna, nieco duszna atmosfera. Autor świetnie trzyma napięcie. Połączenie westernu i powieści kryminalnej. Karol May nie ma nawet do tego przystartu.

Napisany przez: Galus Anonimus 6/08/2015, 9:56

4. Yackta-Oya (Sławomir Bral) "Złoty potok"

Kolejna powieść tego autora, również trzyma poziom. Kapitalne przygody, ciekawe wątki (np. nawiązanie do legendy Wielkiej Stopy), świetne napięcie. W powieści występuję kilka autentycznych postaci z historii Kolumbii Brytyjskiej, bo akcja toczy się właśnie tam w roku 1858, w czasie gorączki złota. Nawiązanie do wielu autentycznych postaci i wydarzeń. Jeśli chodzi o osadzenie w historycznych realiach Yackta-Oya bije na głowę tych wszystkich Karolów Mayów. Podobnie jak w "Patrol NWMP zaginął" kapitalne stopniowanie napięcia. Niby to powieść dla młodzieży, ale polecam tym nieco starszym. Twórczość Yackta-Oya to doskonały dowód na to, że literatura przygodowa, to nie tylko pościgi i strzelaniny. Jeśli czytaliście Maya, Wernica, Curwooda - to Oya bije ich na głowę. Jedynie skrewiona została kwestia broni palnej. W 1858 nie było Colta Peacemakera, zaś karabiny Henry, Spencer i Winchester miały dopiero się pojawić. Jest też tam epizod oddania strzału z ciężkiego Colta Walkera. To też chyba fantazja. Rzadko kto nosił te armaty przy pasie, a już szybkie wyciągnięcie jej z kabury raczej nie wchodziło w grę (Zapraszam do tematu "Broń palna na Dzikim Zachodzie"). Mimo tych uwag, to powieść kapitalna.

Napisany przez: Galus Anonimus 6/08/2015, 10:03

5. Krystyna/Alfred Szklarscy trylogia "Złoto Gór Czarnych"

Rozpisywał się nie będę, bo to już absolutna klasyka. W każdym razie kopalnia wiedzy o Indianach równin i ich dramatycznej historii kontaktów, a potem walk z białymi.

Napiszę, jak jeszcze coś sobie przypomnę.

Napisany przez: Chris_w 6/08/2015, 10:09

Jest jeszcze George Owen Baxter.
"Głos krwi", "Biały Brat"
Raczej w stylu przygodowym.

Edit:


http://ponderosa.cba.pl/showthread.php?tid=67

Max Brand, prawdziwe imię i nazwisko to: Frederick Schiller Faust. Autor ten wydawał swoje powieści również pod pseudonimami: George Owen Baxter, George Evans, David Manning, John Frederick, Peter Morland, George Challis, Evan Evans oraz Frederick Frost.
Urodził się 29 maja 1892 w Seattle, zginął 12 maja 1944 we Włoszech) amerykański pisarz i dziennikarz, twórca powieściowych westernów. W okresie drugiej wojny światowej był korespondentem wojennym we Włoszech. Tam zginął.
Jako Evan Evans wydał cykl "Montana" na który składały się dwie powieści
1) Montana
2) Znów Montana
opowiadający o przygodach dzielnego "Młokosa" Montany.

Jako Max Brand wydał cykl "Gwiżdżący Dan"
Są to cztery powieści:
1) Nieposkromieni
2) Nocny jeździec
3) Siódmy człowiek
4) Córka Dana

Używał pseudonimu Max Brand również jako autor książek:
Biały wilk
Dolina szczęścia
Jeździec śmierci
Ludzie bez trwogi
Pogromca
Tajemnicze ranczo
Tajemniczy szept
Tajemniczy znak

Jako George Owen Baxter napisał:
Biały brat
Czerwony szatan
Daleka droga
Drewniana broń
Droga do San Triste
Głos krwi
Pościg
Przestępcy

Napisany przez: emigrant 6/08/2015, 12:32

Jest jeszcze, jeśli chodzi o powieści dla młodzieży, wydana w ramach kiedyś bardzo popularnej i raczej udanej serii młodzieżowej "Biblioteka Młodych" książka Bolesława Mrówczyńskiego "Cień Montezumy" ( http://allegro.pl/cien-montezumy-mrowczynski-i5122280566.html ). Opowiada o losach kilku powstańców styczniowych, którzy przez francuską armię dostali sie w tryby wojny meksykańskiej i oczywiście przeszli na "właściwą" stronę. Czytało się to z wypiekami na twarzy, choć rzecz jasna sprawa jest malowana czarno biało, a Juarez przedstawiony jak święty. Książka miała kilka wydań w PRLu.

Napisany przez: Galus Anonimus 19/08/2015, 9:47

Skończyłem czytać powieść "Krwawy południk" i prawdę powiedziawszy, mam po jej lekturze, dość mieszane uczucia. Na pewno nie jest to najlepsza powieść o amerykańskim Zachodzie ("Na południe od Brazos" Larry'ego McMurtry jest, co by tu nie ukrywać dużo lepsze; w ogóle McMurtry jest dla mnie lepszym pisarzem, ale to moje subiektywne zdanie), jest to książka dobra, może nawet bardzo dobra, ale pisanie o niej jako o wybitnej, jest co by tu nie ukrywać, mocno przesadzone.
W jednej z recenzji przeczytałem, że ta powieść to antywestern, w innej, że nie można jej nazwać antywesternem ani westernem, bo nie ma tu pozytywnych bohaterów. Widzimy tu, jaką wodę z mózgu zrobiłą ludziom tzw. "złota era westernu" i panowie Ford, Sturges i Hawks. Faktycznie, takie zbiorowiska psychopatycznych morderców, jak mamy w "Krwawym południku", nie ma ma w kilku, kilkunastu innych westernach razem wziętych, tym nie mniej, nie znaczy to, że to nie jest western. Zachodnie obszary USA w XIX wieku, to jednak była pewna historyczna rzeczywistość, i nie ma co temu nadawać konwencji w stylu fantasy. Wiele powieści awanturniczo-przygodowych i filmów, toczących się na USA-ńskim pograniczu to tak naprawdę fantasy na Dzikim Zachodzie (dla mnie trafiają tu tak różne dzieła jak "Winnetou" Maya, jak i większość tzw. spaghetti westernów). "Krwawy południk" to raczej nie jest fantasy na Dzikim Zachodzie. Znakomita część akcji toczy się pod koniec lat .40 XIX wieku i to widać. Bohaterowie strzelają z jednostrzałowych karabinów, rewolwery mają kapiszonowe; nie żadne tam winchestery i peacemakery i to jest już ogromny plus. Polowanie na indiańskie skalpy w północnym Meksyku, to też fakt; żadna fantazja. Meksykańska administracja nie potrafiła chronić własnych obywateli przed zagrożeniem ze strony Apaczów i Komanczów (to, co wyprawiali ci Indianie w pierwszej połowie XIX wieku w Meksyku to była momentami totalna demolka), więc używała najróżniejszych metod. W każdym razie pogranicze USA-Meksyk, tuż po zakończonej wojnie między tymi krajami, przedstawione jest jako to miejsce na Ziemi, o którym zapomniał Bóg. Oczywiście jeśli McCarthy zrobił bohaterami łowców skalpów (w realu skalpowali oni niemal wszystkich; zarówno pokojowo nastawionych Indian, jak i meksykańskich wieśniaków, których włosy były odpowiednio ciemne), to mógł dla równowagi, pokazać chociaż jakąś jedną szlachetną duszyczkę, ale na ten krok sobie nie pozwolił. Czy takie okrucieństwo rzeczywiście miało miejsce? Cóż, każdy kto zna historię Europy (choćby tej z pierwszej połowy XX wieku), wie dobrze, że jeśli dać komuś glejt bezkarności i dobrą broń, to będzie wyprawiał rzeczy, o których się filozofom nie śniło. Nie będę pisał o szczegółach, bo te pozna każdy, kto po książkę sięgnie.
Książkę przeczytać warto, ale jeszcze raz zaznaczam, to na pewno nie jest najlepsza powieść o amerykańskim pograniczu, ale za to, chyba najbardziej wstrząsająca.

Napisany przez: Galus Anonimus 19/08/2015, 14:18

Jako dodatkowy smaczek trzeba dodać, że postać przywódcy łowców skalpów, Glantona, wzorowana jest na jak najbardziej autentycznej postaci. Glanton w realu służył m.in. w Texas Rangers, tak jak bohaterowie "Na południe od Brazos". Jeśli poczyta się trochę autentycznych historii o pograniczu USA i Meksyku w latach .30/.40/.50 XIX wieku, to naprawdę działy się tam rzeczy straszne. Ludzkie życie naprawdę było mało warte. Aby być sprawiedliwym, to proceder stosowany przez meksykańskie władzę, niewątpliwie barbarzyński, miał też swoje odpowiedniki na ziemiach Ameryki Północnej kolonizowanych przez Anglo-Sasów. Więc niech nikt nie myśli, że było to typowe dla południowców "iberyjskie okrucieństwo". Zresztą by było jasne, Apacze i Komancze, przez wiele lat najeżdżali ziemię północnego Meksyku, zabijając, torturując i skalpując peonów, porywając kobiety i dzieci. Czy w tym świecie mogło się znaleźć miejsce dla szlachetnego Winnetou? Odpowiedź pozostawić trzeba Czytelnikom.

Napisany przez: emigrant 19/08/2015, 14:20

QUOTE(Galus Anonimus @ 19/08/2015, 14:18)
Aby być sprawiedliwym, to proceder stosowany przez meksykańskie władzę, niewątpliwie barbarzyński, miał też swoje odpowiedniki na ziemiach Ameryki Północnej kolonizowanych przez Anglo-Sasów. Więc niech nikt nie myśli, że było to typowe dla południowców "iberyjskie okrucieństwo".

No tu się prosi jakieś historyczne podparcie zarówno dla Meksyku jak i USA.

Napisany przez: Galus Anonimus 19/08/2015, 15:00

QUOTE(emigrant @ 19/08/2015, 15:20)
QUOTE(Galus Anonimus @ 19/08/2015, 14:18)
Aby być sprawiedliwym, to proceder stosowany przez meksykańskie władzę, niewątpliwie barbarzyński, miał też swoje odpowiedniki na ziemiach Ameryki Północnej kolonizowanych przez Anglo-Sasów. Więc niech nikt nie myśli, że było to typowe dla południowców "iberyjskie okrucieństwo".

No tu się prosi jakieś historyczne podparcie zarówno dla Meksyku jak i USA.
*



No dobra, odpowiem, chociaż uważam, że to już post na inny temat.
Na stronie http://alicja.id.uw.edu.pl/indianie/skalpy.htm jej Autorka piszę o przypadku z kanadyjskiej Nowej Szkocji; odpowiedni przepis dotyczący polowania na skalpy powstał tam w 1756 roku. Warto odwiedzić tę stronę, bo jestem tam wspomniane wiele faktów, dotyczących tego procederu w północnym Meksyku. Nie będę sypał cytatami, bo uważam, że jeżeli jest taka strona, to można sobie to na niej poczytać; ja nie zamierzam kraść czyjegoś wysiłku, przez zrzynanie jego tekstów.
Również na stronie http://indianistyka.x10host.com/_INDIANIE_KOMANCZE_1.htm, można wiele przeczytać o okrucieństwie Indian i o "pomysłach" meksykańskich władz. Są tu podane daty, liczby, ceny... Np. w roku 1835, gubernator Chihuahua, niejaki Monterde płacił 100 dolarów za skalp wojownika, 50 za skalp kobiety, 25 za skalp dziecka... Oczywiście były też grupy Indian, które zajmowały się tym procederem. Jeśli Indianin skalpował dla zysku Indianina, to pewnie tacy Jankesi skalpowali też Meksykanów, bo mieli czarne włosy.
W każdym razie rzeczywistość z "Krwawego południka" jest mało romantyczna.

Napisany przez: kolasek 3/09/2015, 0:30

Cześć,
Kilkanaście już lat temu z zapartym tchem czytałem książki o dzikim zachodzie, wypożyczone z lokalnej biblioteki. W pamięć zapadła mi jedna, opowiadająca o losach kowboja, sławnego zarówno wśród indian jak i 'bladych twarzy', słynącego z posiadania strzelby o złotej lufie. Kowboj ten nie dbał o prezencję, sprawiał wrażenie biedaka i obdartusa, a więc jak był w jakichś barach to często chciano go wyrzucić, jakież było potem zaskoczenie barmanów gdy płacił im złotem zeskrobanym z lufy. Czy znajdzie się tu ktoś kto będzie w stanie przytoczyć tytuł tej książki?
Z góry dzięki! smile.gif

Napisany przez: iru3 3/09/2015, 9:56

QUOTE(kolasek @ 3/09/2015, 0:30)
więc jak był w jakichś barach to często chciano go wyrzucić, jakież było potem zaskoczenie barmanów gdy płacił im złotem zeskrobanym z lufy.
*


Pewnie po kilku latach nie miał już z czego strzelać bo zeskrobał całą lufę...
W sumie też mnie zaciekawił opis tej książki. Sporo tego przeczytałem ale o tym słyszę pierwszy raz.

Napisany przez: Hogar 3/09/2015, 11:42

Ja dorzucę mało znaną "lekka" lekturę :

"Przełęcz złamanego serca" Alistair MacLean

Akcja książki osadzona jest w roku 1873, więc mieści się w ramach Dzikiego Zachodu - tu jestem kompletnym laikiem. Napisałem lekką bo jak dla mnie to coś w stylu agenta 007 na dzikim zachodzie, tym niemniej przyjemnie się to czyta.

Szczegóły:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29392/przelecz-zlamanego-serca-pocket

PS. Gwiżdżący Dan świetnie oddaje klimat westernowy

Napisany przez: emigrant 3/09/2015, 13:00

QUOTE(kolasek @ 3/09/2015, 0:30)
Kowboj ten nie dbał o prezencję, sprawiał wrażenie biedaka i obdartusa, a więc jak był w jakichś barach to często chciano go wyrzucić, jakież było potem zaskoczenie barmanów gdy płacił im złotem zeskrobanym z lufy.

Mam nadzieję, że nie z jej wnętrza... tongue.gif


By się trzymać westernów dla młodzieży, to Adam Bahdaj napisał kiedyś coś z tego gatunku. Książka ma tytuł "Czarne sombrero" i czytało się ją kiedyś z wypiekami na twarzy rolleyes.gif :

https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarne_sombrero

Napisany przez: Galus Anonimus 3/09/2015, 14:17

QUOTE(kolasek @ 3/09/2015, 1:30)
Cześć,
Kilkanaście już lat temu z zapartym tchem czytałem książki o dzikim zachodzie, wypożyczone z lokalnej biblioteki. W pamięć zapadła mi jedna, opowiadająca o losach kowboja, sławnego zarówno wśród indian jak i 'bladych twarzy', słynącego z posiadania strzelby o złotej lufie. Kowboj ten nie dbał o prezencję, sprawiał wrażenie biedaka i obdartusa, a więc jak był w jakichś barach to często chciano go wyrzucić, jakież było potem zaskoczenie barmanów gdy płacił im złotem zeskrobanym z lufy. Czy znajdzie się tu ktoś kto będzie w stanie przytoczyć tytuł tej książki?
Z góry dzięki! smile.gif
*



Pytanie za sto punktów: jak lufa wykonana ze złota wytrzymywała strzelanie z tej broni?
A tak na poważnie. W swoim czasie, to było dawno temu, czytałem "Ród Rodrigandów" autorstwa Karola Maya.To było stare wydanie, w ramach Biblioteki Przygód, Podróży i Sensacji (chyba tak to się nazywało). W jednej z części, pojawił się westman znany jako Czarny Gerard. Wyglądał jak obdartus, ale za to kolba jego strzelby była ozłocona, czy też wykonana ze złota. Lufę miał chyba jednak normalną. Nic innego mi nie przychodzi do głowy.

Napisany przez: emigrant 3/09/2015, 14:44

QUOTE(Galus Anonimus @ 3/09/2015, 14:17)
Pytanie za sto punktów: jak lufa wykonana ze złota wytrzymywała strzelanie z tej broni?

A poważnie traktując sprawę- czemu by stalowa lufa nie mogła być oblana złotem? Czyli znajdować się w większej tulei ze złota właśnie? Czy to niemożliwe od strony fizycznej? (właściwości materiałów, technik obróbki metali, itd.)

Napisany przez: Galus Anonimus 3/09/2015, 19:39


Czy ja wiem, nie jestem metalurgiem; pewnie jest to możliwe sad.gif A strzelał z niej pociskami odlewanymi ze srebra wink.gif
No literatura przygodowa lubi swoich bohaterów wyposażać w takie artefakty.
Ja chciałbym wspomnieć jeszcze o nieoficjalnej kontynuacji przygód doktora Jana i Karola Gordona (bohaterowie cyklu Wiesława Wernica). Napisał ją p. Wojciech Wójcik, a jej tytuł to "Czarna Gwiazda". Przeczytałem ją tak z ciekawości i w sumie całkiem niezłe. Akcja toczy się w drugiej połowie lat .90 XIX wieku w Kolumbii Brytyjskiej. Zaś główni bohaterowie tropią tajemniczą sektę. Fajnie się to czytało. Można to znaleźć w necie i samemu się przekonać.

Napisany przez: kolasek 4/09/2015, 3:22

@Galus Anonimus - tak to chyba o tą książkę mi chodziło, jeszcze przeczytam ją żeby się upewnić. Co do lufy to pewnie pomieszałem coś, jak tą książkę czytałem to mogłem nawet jeszcze nie wiedzieć co to kolba, a co lufa a jedyne co wiedziałem to że to część broni tongue.gif srebrne pociski brzmią ciekawie, mógłby od razu polować na różnej maści ostatnio popularne w filmach wampiry biggrin.gif Dzięki Galus!

Napisany przez: iru3 4/09/2015, 6:27

QUOTE(Galus Anonimus @ 3/09/2015, 19:39)
Ja chciałbym wspomnieć jeszcze o nieoficjalnej kontynuacji przygód doktora Jana i Karola Gordona (bohaterowie cyklu Wiesława Wernica).
*


Wiesław Wernic pisał jeszcze jedną cześć przygód Karola i Jana.
Nazywało się to "Chata Starego Niedźwiedzia". Niestety - w trakcie pisania zmarł. Cały rękopis ( w sumie to połowę) posiada jego syn mieszkający od lat w Ameryce. Wiem , że zastanawiał się aby powieść dokończyć lub wydać taką jaka jest - niedokończoną przez ojca.
Ale chyba w końcu z planów zrezygnował. Szkoda.

Napisany przez: emigrant 4/09/2015, 12:06

QUOTE(iru3 @ 4/09/2015, 6:27)

Nazywało się to "Chata Starego Niedźwiedzia". Niestety - w trakcie pisania zmarł. Cały rękopis ( w sumie to połowę) posiada jego syn mieszkający od lat w Ameryce. Wiem , że zastanawiał się aby powieść dokończyć lub wydać taką jaka jest - niedokończoną przez ojca.
Ale chyba w końcu z planów zrezygnował. Szkoda.
*


Skąd wiesz, jeśli można spytać? Masz namiary na jakąś jego wypowiedź, np. wywiad? Chętnie bym poczytał...

Znalazłem, że syn nazywa się Dominik i mieszka w Kanadzie.

Tutaj natomiast historia rodziny Werniców:
http://www.polacyzwyboru.pl/bohaterowie/rody/wernic
Jak widać rodzina ma korzenie niemieckie i przybyła do Polski jeszcze za czasó RONu. Ale potomkowie Johanna (on to przybył z Berlina) byli już karani przez zaborców za popieranie Powstania Styczniowego, walczyli z Ukraińcami o Galicję wschodnią i łomotali Bolszewików w 1920 roku, a Wiesław był w AK i walczył w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie całe pokolenia polskich dzieciaków (i nie tylko polskich, bo książki WIesława Wernica miały wiele przekładów) zaczytywały się jego westernami. Piękna karta rodzinna, piękna historia...

Napisany przez: iru3 4/09/2015, 13:52

Ja z nim kilka lat temu mailowałem. Mam chyba gdzieś skan jednej strony tej powieści.

Napisany przez: pejotlbis 6/09/2015, 15:51

QUOTE(bachmat66 @ 3/10/2013, 9:08)
Salve,
zapraszam do dyskusji czy tez tylko wzmiankowania o ksiazkach z gatunku literatury pieknej dotyczacych tzw amerykańskiego (w tym kanadyjskiego) Dzikiego Zachody - czyli powiedzmy okres od wyprawy Louis'a & Clark'a do poczatku XX wieku.
Z polskich od razu na pierwszy ogień rzucić należy 'Trylogie Gór Czarnych' Alfreda Szklarskiego https://pl.wikipedia.org/wiki/Z%C5%82oto_G%C3%B3r_Czarnych  http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=1481

książki Karola Maya - Winnetou i Old Shatterhand, eh, to byly czasy smile.gif https://pl.wikipedia.org/wiki/Karl_May  co prawda wikipedia nazywa go Karl'em, ale spolszczony Karol jest OK smile.gif

Szczerze polecam ksiazki James Curwood https://pl.wikipedia.org/wiki/James_Oliver_Curwood
mozna poczytac w orginale na archive.org http://archive.org/search.php?query=creator%3A%22Curwood%2C+James+Oliver%2C+1879-1927%22

I polecam takze amerykanska powiesc 'Blood Meridian' Cormack'a Mccarthy'ego https://en.wikipedia.org/wiki/Blood_Meridian
*


Wczoraj t.j. 5 wrzesnia minęła 168 rocznica urodzin Jesse Woodson Jamesa znanego pózniej jako Jesse James,żołnierz w Wojnie Secesyjnej wraz ze swoim bratem Frankiem po stronie Konfederacji.
Podczas wojny słuzyli jako swojego rodzaju dywersanci wykonując różne zadania na tyłach wojsk Unii, najprawdopodobniej te doświadczenia przyczyniły się do wyboru przez braci póżniejszej drogi życiowej.
Stworzony przez nich gang do 1882 odpowiedzialny był za około 20 napadów na banki i pociągi, mniej znanym faktem jest to że atakowali głównie "północne" przedsiębiorstwa, co czyniło z nich szczególnie w rodzinnym Missouri swoistych "żołnierzy wyklętych" walczących przeciw Unii do ostatka. Legenda o Jesse Jamesie -Robin Hoodzie Dzikiego Zachodu najprawdopodobniej powstała jak pijany Jesse dał wdowie parę dolarów.Poza tym Jesse miał być przykładnym mężem i ojcem.
Z biegiem czasu gang uległ rozproszeniu i bracia zmuszeni byli wziąść do spóły , do następnego napadu ,obcych a obcy zdradzili.
Zwabiony nagrodą ufundowaną przez gubernatora Missouri / gdzie już zdążono Jessego i Franka znienawidzieć za morderstwo/ wspólnik Bob Ford strzelił Jessemu w tył głowy. Był 3 kwiecień 1882
Jego brat Frank wydał się póżniej w ręce sprawiedliwości, ale został uniewinionny z powodu braku dowodów i sporządniał.

Napisany przez: Galus Anonimus 11/09/2015, 12:57

Twórczość Wiesława Wernica jest bardzo fajna, choć osobiście wyżej cenię powieści Yackta-Oyi (Sławomir Bral), ale o tym pisałem we wcześniejszym poście, więc nie ma sensu się powtarzać. A to mój subiektywny ranking "siedem wspaniałych" powieści z "Sagi traperskiej":

1. "Przez góry Montany"

Moim zdaniem najbardziej dojrzała pod względem pisarskim powieść Wernica. Mało jest tu schematycznych scen, w stylu strzelanin, pościgów itp rzeczy charakterystycznych dla westernów. To raczej taka "robinsonada", choć główny bohater, eksplorer Piotr Carr, bynajmniej nie znajduje się na wyspie bezludnej. Jest rok 1879 i jesteśmy w Montanie. Choć mamy tu kilka westernowych "rekwizytów" jak: agent Pinkertona, spotkanie z grizzly, niewola u Indian, to całość robi zupełnie inne wrażenie, niż podobne tego typu powieści. Nie ma brawurowo szybkiej akcji; wszystko jest za to bardziej wysmakowane i subtelne.

2. "Wędrowny handlarz"

Akcja toczy się w roku 1887, gdzieś nad Canadianem, być może częściowo północnym Teksasie i Nowym Meksyku. Doktor Jan oraz jego towarzysze trafiają na niedzielną wyprawę myśliwską zorganizowaną przez syna przemysłowca ze Wschodu. Na pierwszy rzut oka przypomina to western "Shalako", ale tam byli europejscy dyplomaci. Podobnie jak w "Przez góry Montany" nie ma tu śpiesznej akcji, sztubackich strzelanin i porwań, co powoduje, że czyta się to bardzo fajnie. Co najważniejsze, Czytelnik, ma nieodparte wrażenie, że taka historia mogła mieć miejsce.

3. "Znikające stado"

A tu mamy rok 1890 i jesteśmy w południowo-zachodniej Kanadzie. Tym razem rozwiązujemy tajemnicę kradzieży bydła na ranczu Jonathana Caldwella. Jeśli ktoś liczy, że będą tu pościgi, strzelaniny i masa trupów, to może być zawiedziony. Najbardziej krwawo jest w momencie, w którym wspomniane jest powstanie Metysów pod przywództwem Louisa Riela, które miało miejsce w roku 1885; swoją drogą szkoda, że Wernic albo Yackta-Oya nie napisali książki, której akcja toczyłaby się w czasie tej rebelii. To kolejna inteligentnie napisana powieść w odcieniach klasycznego kryminału, zaś jej pierwszy rozdział (zatytułowany "Czego lęka się Ben Halley"), to mój ulubiony pierwszy rozdział z całej sagi traperskiej.

4. "Gwiazda trapera"

Każda saga ma swój początek - znacie to hasło? Jest rok 1874, w Górach Czarnych wybucha gorączka złota, zaś Karol Gordon rusza na Zachód. Czego chcieć więcej?

5. "Old Gray"

Czemu akurat "Old Gray"? Nie wiem. Ranking jest subiektywny; ktoś powie, że lepsze jest "Słońce Arizony" albo "Colorado". Ja osobiście wolę opowieść o Siwowłosym. Być może dlatego, że nie ma w niej nic nadzwyczajnego; może dlatego, że czytałem ją jako ostatnią? Pojęcia nie mam... Ma jakiś, taki klimat, który mi szalenie odpowiada.Jest rok 1889, jesteśmy gdzieś na pograniczu zachodniej Kanady i USA (dokładniej Montana) -jakoś mi to pasuje.

6. "Wołanie dalekich wzgórz"

Trochę podobna sytuacja, jak z Siwowłosym. Historia wyprawy żaglówką, gdzieś w okolicach Yellowstone, i spotkanie z tajemniczym plemieniem Indian. Nie wiem, na ile to realistyczne, lecz czyta się bardzo przyjemnie.

7. "Tropy wiodą przez prerię"

Pierwsza przygoda doktora Jana miała miejsce w roku 1881 w południowo-zachodniej Kanadzie. Są lepsze powieści, ale tam jakiś taki czar. Mamy morderstwo, skarb... mamy żółtodzioba na prerii, Indian, kanadyjską konną policję. Polecam!


To koniec rankingu, który jest subiektywny, więc każdy może mieć swoje uwagi. Ktoś zapyta czemu "Znikające stado" a nie oferujące brawurową akcję "Słońce Arizony", czemu "Old Gray" a nie "Colorado"? Myślę, że po prostu każdy lubi coś innego. Ja wolę bardziej "nieśpieszne" tempo akcji, dlatego obecność w rankingu "Wędrownego handlarza" a brak "Na południe od Rio Grande", czy "Szeryfa z Fort Benton". Przy okazji chciałbym raz jeszcze zareklamować powieść p. Wojciecha Wójcika pt. "Czarna Gwiazda".

Napisany przez: emigrant 11/09/2015, 13:10

Zgodzę się, że "Przez góry Montany" to najlepsza powieść Wernica- opis burzy śnieżnej może iść w zawody z najlepszymi kawałkami prozy Curwooda czy Coopera. A scena z zastrzeleniem konia zapada w pamięć na długo...
Ale co do reszty, to powiedziałbym, że trzymają równy bardzo dobry poziom: przygody fascynujące, choć utrzymane w twardych realich epoki i geografii, dobrze zarysowana fabuła (ma ręce i nogi i duże prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzeń), postacie bardzo ciekawe i różnorodne w całym cyklu, jednym słowem- nie podjąłbym się takiego rankingu, dla mnie to ten sam poziom raczej... Ale, jak pisałeś, to subiektywna sprawa odbioru książki.

Napisany przez: Galus Anonimus 11/09/2015, 14:05

Proponuje przeczytać "Patrol NWMP zaginął" Yackta-Oyi, kiedy główny bohater podróżuje saniami przez śnieżną pustynię, albo "Złoty Potok" tegoż autora; zwłaszcza, gdy główna bohaterka zostaje porwana przez bandytów, którzy uciekają przez górskie pustkowia Kolumbii Brytyjskiej na północ. Tam dopiero fajnie oddana jest taka "wrogość przyrody" wobec człowieka; nawet może nie wrogość, ale takie nieustanne poczucie zagrożenia. Tak się składa, że łatwiej opisać napad Indian niż burzę śnieżną, czy inne groźne zjawiska przyrody. Warto tu wspomnieć o czymś, co Emigrant nazwał "dużym prawdopodobieństwem wystąpienia zdarzeń". To w powieściach awanturniczo-przygodowych należy cenić najbardziej. Uważam, że trudniej jest stworzyć sensacyjną fabułę, ale mimo wszystko trzymać się pewnych obiektywnych realiów, zaś wielu pisarzy puszcza tu strasznie wodze fantazji. Wychodzi z tego straszne "odrealnienie"; takie "Mission Imposible" na Dzikim Zachodzie.

Napisany przez: emigrant 11/09/2015, 14:13

To "duże prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzeń" jest związane z uprzednio wspomnianym "utrzymaniu w twardych realich epoki i geografii".
Wzięło sie to stąd, że pan Wiesław bardzo poważnie podchodził do tych rzeczy- studiował sprawy związane z historią i geografią Dzikiego Zachodu, nawet odwiedzał te miejsca, by wiedzieć o czym pisze- stara szkoła szacunku w podejściu do czytelnika.

Napisany przez: iru3 12/09/2015, 4:15

Ja jestem Wernicem zafascynowany. Od kilkunastu lat. Napisał chyba 20 książek. 3 ech mi brakuje do pełnej serii.

Napisany przez: Galus Anonimus 21/09/2015, 10:56

Nigdy nie czytałem powieści, której akcja toczyłaby się w Oregonie lub Waszyngtonie, czyli na Północnym Zachodzie USA; bądź, co bądź to też tzw. Dziki Zachód. Co prawda plemiona indiańskie zamieszkujące Płaskowyż, nie były tak wojownicze jak te z Wielkich Równin, ale wszak nie samymi Indianami western stoi. Zna ktoś może książkę (może filmy), której akcja toczyłaby się właśnie na terenach dzisiejszych stanów Oregon lub Waszyngton?

Napisany przez: Justyna Szwed 21/09/2015, 14:48

Co do książek:
Powieść Alfreda Bertrama Guthriego, jr. uhonorowana w 1950 roku Pulitzerem, wpisuje się w nurt westernu "osadniczego"; najmniej zmitologizowanego, i - co charakterystyczne - niezbyt obfitującego w arcydzieła. Z dorobku filmowego zapamiętany został bodaj tylko western-kolos "Jak zdobywano Dziki Zachód" (1962). W nurcie tym brak typowego westernowego konfliktu, a ważniejsze jest pokonywanie kolejnych trudów wędrówki i ewolucja postaci w jej trakcie (w tym ujęciu western "osadniczy" jest w pewnym sensie prekursorem, tak bardzo amerykańskich z ducha, "filmów drogi").

Tak też jest w "Drodze na Zachód", której autor przedstawia modelową historię wyprawy grupy osadników z Missouri do dopiero zasiedlanego wówczas, czyli w l. 40 XIX wieku, Oregonu. Przebieg powieściowej wyprawy to wierne odtworzenie rzeczywistych warunków życia na tzw. Szlaku Oregońskim (bagatela - 3000 km!), którym całe rodziny przemierzały kontynent amerykański.

http://bibliomisiek.blogspot.com/2015/02/jada-wozy-b-guthrie-droga-na-zachod.html
Fajna książka, żonaty osadnik uwodzi nastolatkę, córkę innego osadnika, która zachodzi w ciążę, namówiony przez starego trapera, żeni się z nią młody chłopiec. Trochę obyczajówki, trochę akcji, duży realizm, styl przypomina mi trochę, Krzyżowców Kossak. Ja mam wydanie z 1968, chyba jedyne polskie.
Co do filmów:
Wagons West (1952)-http://www.imdb.com/title/tt0045306/
Zasadzka nad rzeka (1952)- http://www.imdb.com/title/tt0044413/
The Oregon Trail (1959)- http://www.imdb.com/title/tt0053145/

A tutaj mamy zapowiedź, nowiutkiego westernu z DiCaprio ( który już grał w Szybkich i martwych i Django) The Revenant https://www.youtube.com/watch?v=QRfj1VCg16Y

Napisany przez: iru3 22/09/2015, 14:24

Może być dobre...
"Django" bardzo mi się podobał.

Napisany przez: Galus Anonimus 23/09/2015, 12:50

Z fajnych książek na temat północnoamerykańskiego pogranicza:

Grzegorz Swoboda - "Little Big Horn 1876"

To pozycja z cyklu "Historyczne Bitwy". Dobrze sprawnie napisana; nie jest to oczywiście beletrystyka, choć fragmenty robią wrażenie fabularyzowanego dokumentu. Autor przedstawia kwestię wojen z Indianami patrząc od strony białych osadników. Powiedziałbym, że to inna wizja niż ta przedstawiona w trylogii "Złoto Gór Czarnych". Z wieloma tezami autora można się nie zgadzać, z wieloma można dyskutować, tym nie mniej to naprawdę świetna napisana książka. Myślę, że mamy tu do czynienia z bardziej "twardym" podejściem do tematu, bez bawienia w przesadny sentymentalizm. Autor świetnie przedstawił kwestię specyficznego "zderzenia cywilizacji", które miało miejsce na północnoamerykańskich preriach.

Grzegorz Swoboda - "Batoche 1885"

Podobna sytuacja jak powyżej. Tematyka rebelii kanadyjskich Metysów jest niezwykle interesująca, ale rzadko podejmowana przez pisarzy. Chyba już napomknąłem, że szkoda iż Wiesław Wernic albo Yackta Oya, nie napisali powieści, której akcja toczyłaby się właśnie w trakcie tych wydarzeń. Świetnie łączy się z "Little Big Horn 1876", zwłaszcza w kwestii ucieczki Siuksów Siedzącego Byka do południowej Kanady. Książka bardzo ciekawa, bo podejmowane są w niej kwestie dotyczące całościowej historii Kanady, która u nas chyba nie jest zbyt dobrze znana. W każdym razie obie książki do przeczytania i do przemyślenia.

Napisany przez: Galus Anonimus 26/09/2015, 17:30

A przypomniałem sobie, o czymś jeszcze:

Thomas Mayne Reid - "Jeździec bez głowy"

Właściwie to nie wiem, czy o tej książce wspominać, ale bądź, co bądź to dla mnie przykład typowego, klasycznego "amerykańskiego westernu". Akcja powieści toczy się gdzieś między wojną meksykańsko-amerykańską a wojną secesyjną; w każdym razie, jakoś w latach .50 XIX wieku, w południowym Teksasie. Chyba w okolicach rzeki Neuces, bo dość często jest on chyba wspominana w powieści. Główny bohater to łowca mustangów, Maurycy Gerald. Jak to zwykle w tego typu powieściach bywa (ogólnie w literaturze awanturniczo-przygodowej), protagonista powieści, mimo że jest zdaje się być zwykłym mieszkańcem prerii, wcale takim do końca nie jest, ale o tym wszystkim dowiadujemy się w miarę rozwoju fabuły. Zostaje on oskarżony o zamordowanie brata pięknej Luizy, córki wielkiego posiadacza ziemskiego Woodleya Pointdextera. Oczywiście, że było ciekawiej Gerald i Luiza mają się ku sobie, zaś o wszystko zazdrosny jest kuzyn dziewczyny, niejaki Kasjusz Calahoun. Na dodatek po równinie zaczyna krążyć zagadkowy "jeździec bez głowy". Oczywiście nie muszę dodawać, że główny bohater będzie musiał oczyścić się z zarzutów, jakie się mu stawia... W sumie nic oryginalnego, ale... Książkę czytałem jakieś czternaście lat temu; no cóż latka lecą. Jeśli o niej piszę, to ze względu na sposób, jakim językiem cała historia została opowiedziana. To przykład typowej powieści dla młodzieży, napisanej w starym stylu. Nie ma tu więc epatowania okrucieństwem, historia uczucia między parą głównych bohaterów została opowiedziana bardzo nazwijmy to "delikatnie", nikt tu nie używa brzydkich słów. Dialogi są chwilami bardzo "arystokratyczne". Mayne Reid wydał tę powieść w roku 1866; można więc powiedzieć, że posłużył się być może "językiem epoki". Czy aby na pewno? To już chyba temat dla znawców literatury. W każdym razie to "omijanie" okrucieństwa, delikatny opis relacji damsko-męskich, wyraźne zarysowanie głównego bohatera, jako postaci na wskroś szlachetnej i pozytywnej - to chyba właśnie cechy typowego "amerykańskiego westernu", tego spod znaku Johna Wayne i Gary Coopera itd. Czytałem, że klasyczny literacki western zapoczątkował Owen Wister i jego "Wirgińczyk" (nie znam, nie czytałem), no ale chyba jednak "Jeździec bez głowy" był wcześniej.

Adam Bahdaj - "Czarne sombrero"

Ta powieść był już wspominana, na tym forum. To też w sumie klasyczny western - bardziej nawet klasyczny niż powieści Wiesława Wernica.Czytelnik ma tu cały westernowy sztafaż: jeździec znikąd, skorumpowany szeryf, tajemniczy bandyta terroryzujący okolicę, indiański skarb, mieszkający w górskich pustkowiach traper, rywalizacja między ranczerami... Warto o niej wspomnieć, że ma klasyczną cechę "eurowesternu", czyli pozytywne przestawienie Indian, w tym przypadku Czejenów. O ile jednak w utworach Maya (Apacze) i Wernica (Czarne Stopy, Nawahowie) mamy pewnego rodzaju sielankę, o tyle tu już nie jest tak wesoło. Czejeni mieszkają i głodują w rezerwatach. To pewnego rodzaju odmiana. Bahdaj napisał jeszcze powieść pt "Dan Drewer i Indianie". Niestety czytałem ją w tak zamierzchłych czasach, że nie odważę się o niej pisać.

Napisany przez: iru3 30/11/2015, 7:51

To mój nowy zakup:
user posted image

Szczerze polecam.
A tutaj zwiastun filmu , który powstał na podstawie tej książki:
https://www.youtube.com/watch?v=7usbQ-VaQKk

Napisany przez: Roch 30/11/2015, 12:04

Tylko wstawka: podziwiam filmowców amerykańskich. Z niepiśmiennych pastuchów bydła zrobić bohaterów narodowych. I zarobić na tym wątpliwie artystycznym temacie morze kasy...
To tak, jakby nasi filmowcy nakręcili 800 filmów z chłopami pańszczyźnianymi w roli głównej (nikogo nie obrażając).

Napisany przez: iru3 30/11/2015, 13:55

A skąd wiesz , że w tym filmie zrobiono z niego bohatera narodowego?
Bo w książce tego nie ma. Mocno film odbiega od książki?

Napisany przez: emigrant 30/11/2015, 14:22

QUOTE(Roch @ 30/11/2015, 12:04)
Tylko wstawka: podziwiam filmowców amerykańskich. Z niepiśmiennych pastuchów bydła zrobić bohaterów narodowych. I zarobić na tym wątpliwie artystycznym temacie morze kasy...
To tak, jakby nasi filmowcy nakręcili 800 filmów z chłopami pańszczyźnianymi w roli głównej (nikogo nie obrażając).
*


Raczej z flisaków, powiedzmy, nie chłopów pańszczyźnianych. Po prostu styl pracy i otoczenie (jak u flisaków u nas, nie przymierzając) wyjatkowo nadawał sie do tworzenia mitu. Często romantycznego. Nie ma w tym nic dziwnego. I jeszcze jedno: western (czyli ów mit), to przecież nie tylko kowboje, także pionierzy, osadnicy, żołnierze (patrz Trylogia z Wayne'em z końca lat 40-tych), traperzy i inni "westmani", czy wreszcie zwykli ludzie, których okoliczności postawiły w niezwykłych sytuacjach (zemsta, obrona prawa, poszukiwianie sprawiedliwości...- ludzie tęsknią za takimi rzeczami.)

Napisany przez: Roch 9/12/2015, 13:10

QUOTE
QUOTE(emigrant @ 30/11/2015, 15:22)

QUOTE(Roch @ 30/11/2015, 12:04)
Tylko wstawka: podziwiam filmowców amerykańskich. Z niepiśmiennych pastuchów bydła zrobić bohaterów narodowych. I zarobić na tym wątpliwie artystycznym temacie morze kasy...
To tak, jakby nasi filmowcy nakręcili 800 filmów z chłopami pańszczyźnianymi w roli głównej (nikogo nie obrażając).
*


Raczej z flisaków, powiedzmy, nie chłopów pańszczyźnianych. Po prostu styl pracy i otoczenie (jak u flisaków u nas, nie przymierzając) wyjatkowo nadawał sie do tworzenia mitu. Często romantycznego. Nie ma w tym nic dziwnego. I jeszcze jedno: western (czyli ów mit), to przecież nie tylko kowboje, także pionierzy, osadnicy, żołnierze (patrz Trylogia z Wayne'em z końca lat 40-tych), traperzy i inni "westmani", czy wreszcie zwykli ludzie, których okoliczności postawiły w niezwykłych sytuacjach (zemsta, obrona prawa, poszukiwianie sprawiedliwości...- ludzie tęsknią za takimi rzeczami.)
*




Jest jednak coś w tej tęsknocie za tym "pionierstwem". W ZSRR nie wyświetlano westernów. Ale ich polskie odpowiedniki tak, np. "Łuny w Bieszczadach". Główny bohater potem wspominał, że nie mógł przejść ulicą w Moskwie otoczony przez wielbicielki.

Napisany przez: wysoki 9/12/2015, 13:24

QUOTE(emigrant @ 30/11/2015, 15:22)
QUOTE(Roch @ 30/11/2015, 12:04)
Tylko wstawka: podziwiam filmowców amerykańskich. Z niepiśmiennych pastuchów bydła zrobić bohaterów narodowych. I zarobić na tym wątpliwie artystycznym temacie morze kasy...
To tak, jakby nasi filmowcy nakręcili 800 filmów z chłopami pańszczyźnianymi w roli głównej (nikogo nie obrażając).
*


Raczej z flisaków, powiedzmy, nie chłopów pańszczyźnianych. Po prostu styl pracy i otoczenie (jak u flisaków u nas, nie przymierzając) wyjatkowo nadawał sie do tworzenia mitu. Często romantycznego. Nie ma w tym nic dziwnego. I jeszcze jedno: western (czyli ów mit), to przecież nie tylko kowboje, także pionierzy, osadnicy, żołnierze (patrz Trylogia z Wayne'em z końca lat 40-tych), traperzy i inni "westmani", czy wreszcie zwykli ludzie, których okoliczności postawiły w niezwykłych sytuacjach (zemsta, obrona prawa, poszukiwianie sprawiedliwości...- ludzie tęsknią za takimi rzeczami.)
*


Nawet bym zaryzykował, że bardziej o jakichś wypasających owce góralach w połączeniu ze zbójnikami i przemytnikami.
Był o tym nawet taki serial, całkiem do dziś popularny wink.gif.

Albo o mieszkańcach Ukrainy, gdzie i Tatar może wpaść w odwiedziny, i sąsiad z zajazdem...
Nawet były ocierające się o to poczytne w Polsce książki, taki Sienkiewicz coś skrobnął, filmy potem robili - ludzie chodzili i oglądali.

A to u nas, na Ukrainie tacy chłopscy bohaterowie są pewnie jeszcze popularniejsi.

Napisany przez: Justyna Szwed 20/02/2016, 13:34

Ostatnio w USA pewne ożywienie w westernach:
FORSAKEN - https://www.youtube.com/watch?v=pC3UD5KVVBo
JANE GOT A GUN - https://www.youtube.com/watch?v=64nyd2wfrsM
Slow West - https://www.youtube.com/watch?v=pFfsTsdJfF8

Napisany przez: Galus Anonimus 5/02/2017, 7:38

Bardzo polecam książkę S. C. Gwynne'a pt. Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów. Kim są główni bohaterowie dzieła, chyba nie ma co tłumaczyć; tytuł mówi sam za siebie.
Całość napisana jest w formie reportażu, czy też długiego eseju, nie jest to typowa pozycja historyczna. Są momenty, kiedy autor, który zresztą jest dziennikarzem, bardziej pokazuje się jako zręczny twórca literatury popularnej, niż jako historyk. W każdym razie warto przeczytać. Mi momentami stylem pisania przypominało to nieco "Polskę Piastów" Jasienicy. Podobna lekkość stylu, barwny opis. Człowiek się nie nudzi, kiedy to czyta.
W książce przedstawiony są losy autentycznych postaci, które na stałe wryły się w dzieje Amerykańskiego Zachodu, a przed wszystkim Teksasu. Dość dobrze przedstawione są tu los chyba najbardziej znanej "białej żony" Indianina, czyli Cynthii Anna Parker. Na jej przykładzie autor doskonale pokazuje, jak blisko a jednocześnie daleko były "dwa światy": Komanczów i białych osadników. Co ciekawe, Gwynne, podchodzi do sprawy od strony, nazwałbym to, cywilizacyjnej, można określić obiektywnej. Nie rysuje więc stereotypowych obrazów "szlachetnych dzikusów" i "zachłannych bladych twarzy", ani też w drugą stronę: "krwiożerczych czerwonych diabłów" i "dobrodusznych osadników", lecz stara się raczej racjonalnie wytłumaczyć taki a nie inny stan rzeczy. Coś takiego próbował zrobić Grzegorz Swoboda w "Little Big Horn 1876", chyba jednak nie do końca mu to wyszło. Komancze Gwynne'a to więc naród wojowników i doskonałych kawalerzystów, wojna jest ich naturalnym żywiołem, tak jak woda dla ryby, i pod tym względem autor nie ukrywa tego stałej rysy charakteru swych bohaterów. Mam tu więc opisy wszelkich możliwych okrucieństw, gwałtów, aktów bestialstwa, jakie musiały się stać udziałem ofiar indiańskich wojowników. Z drugiej strony są biali, dla których ziemia zamieszkana przez Indian, musi stać się ich własnością, zaś zabicie Indianina nie jest bynajmniej traktowane jak zabicie istoty ludzkiej. Mamy więc dwie strony, nieprzejednane w swej wrogości do siebie. Kiedy się to czyta, to każdy, kto choć pobieżnie interesuje się historią, zada sobie pytanie, czy konflikt białych z Indianami, który nieraz traktuje się w sposób dziwnie wyjątkowy, nie był po prostu kolejnym ciągiem wojen, jakie można było obserwować w różnych częściach świata i różnych epokach. Wojny Komanczów z Teksańczykami, są więc tu kolejnym aktem trwałego konfliktu zamieszkującego równiny narodu nomadów z osiadłymi rolnikami i farmerami, którzy dopiero co opuścili gęste lasy Wschodu USA i trafili na rozległy, trawiasty step. Gwynne dokłada jeszcze ciekaw określenie, że przecież wszystko, to działo się jakby w "zakrzywionej czasoprzestrzeni", wszak biali, byli już dziećmi "wieku pary i żelaza" (przy wszystkich nieścisłościach tego określenia), zaś Indianie byli łowcami z odległej, prehistorycznej epoki.
W każdym razie książkę jak najbardziej warto przeczytać. Moja ocena to 8.5 / 10.

Napisany przez: Woronicz 7/06/2022, 2:48

Dość głośna ostatnio książka "Bracia Sisters" Patricka deWitta. Dość oryginalna fabuła, dużo czarnego humoru. Nawet film zrobiono z Joaquinem Phoenixem i Johnem Reilly.

Napisany przez: MaG11 7/06/2022, 10:25

QUOTE
Arkady Fiedler napisał też indiański western: "Mały Bizon". Akcja rozgrywa się wśród plemienia Czarnych Stóp.


Zrzynka z fałszywych wspomnień tego pana : https://en.wikipedia.org/wiki/Chief_Buffalo_Child_Long_Lance#:~:text=Chief%20Buffalo%20Child%20Long%20Lance%20%28born%20Sylvester%20Clark,experience%20as%20the%20son%20of%20a%20Blackfoot%20chief.

Napisany przez: Kiszuriwalilibori 6/02/2023, 19:03

Jan Szczepański: "Czarne wampumy głoszą wojnę". O powstaniu Pontiaca. Dobrze się czyta, dużo faktów.

Napisany przez: carantuhill 7/02/2023, 9:38

QUOTE(MaG11 @ 7/06/2022, 11:25)
QUOTE
Arkady Fiedler napisał też indiański western: "Mały Bizon". Akcja rozgrywa się wśród plemienia Czarnych Stóp.


Zrzynka z fałszywych wspomnień tego pana : https://en.wikipedia.org/wiki/Chief_Buffalo_Child_Long_Lance#:~:text=Chief%20Buffalo%20Child%20Long%20Lance%20%28born%20Sylvester%20Clark,experience%20as%20the%20son%20of%20a%20Blackfoot%20chief.
*



Przy czym Fiedler napisał to chyba na odczep się. W tym czasie miał zakaz wyjazdu i ograniczenia w publikacji. Korzystał z książek i pozycji, jeszcze z czasów przedwojennych. Mały Bizon, jak i np trylogia o Boberze to dla mnie pewien spoób odreagowania sytuacji, w której wtedy był - stalinizm, zamknięcie na świat, ograniczenia w podróżowaniu. Zresztą taki charakter miała całą polska literatura indianistyczna.

Napisany przez: Baszybuzuk 7/02/2023, 10:38

Przy czym literatura awanturniczo-przygodowa była w Polsce popularna już wcześniej.

To raczej wczesne skręcenie w stronę powieści o Indianach jest specyficzne - częściowo to chyba jakaś wyprzedzająca studia postkolonialne identyfikowanie się z "szlachetnym dzikusem" (tak jak nas widział Fryderyk Wielki). W jeszcze większym stopniu zaś wykorzystanie cech nowego ustroju, który imperialistycznych historyjek nie lubił - chyba że dotyczyły klas uciskanych, tym lepiej jeśli uciskał Amerykanin.

Napisany przez: carantuhill 7/02/2023, 11:04

QUOTE(Baszybuzuk @ 7/02/2023, 11:38)
Przy czym literatura awanturniczo-przygodowa była w Polsce popularna już wcześniej.

To raczej wczesne skręcenie w stronę powieści o Indianach jest specyficzne - częściowo to chyba jakaś wyprzedzająca studia postkolonialne identyfikowanie się z "szlachetnym dzikusem" (tak jak nas widział Fryderyk Wielki). W jeszcze większym stopniu zaś wykorzystanie cech nowego ustroju, który imperialistycznych historyjek nie lubił - chyba że dotyczyły klas uciskanych, tym lepiej jeśli uciskał Amerykanin.
*




Eugenia - mama rodzonego w Suchej Samuela Wildera nie bez przyczyny nazywała jednego syna Billy a drugiego Willie. Miała fioła na punkcie Ameryki i dzikiego zachodu. Pociągała egzotyka, której nad Wisłą brakowało. W Międzywojniu rozchodziła się szeroko i goniła Dołęga literatura podróżnicza.

Napisany przez: Baszybuzuk 7/02/2023, 13:02

Tak, ale pre-PRLowska powieść awanturnicza miała jeszcze w sobie dużo "misji białego człowieka", oraz kalizmów i piętaszkizmów. Indianie północnoamerykańscy zaś stali się u nas dzięki PRL czymś, co sami Jankesi podchwycili na dobre dopiero gdzieś kilka dekad później - duchem wolności i natury.

Bycie podbitym jako dominujący wątek tam nie wystepuje (USA funduje sobie to wyłącznie w formie SF), ale w Polsce na pewno miało konkretne skojarzenia.

Napisany przez: rasterus 7/02/2023, 17:43

QUOTE(Baszybuzuk @ 7/02/2023, 13:02)
Tak, ale pre-PRLowska powieść awanturnicza miała jeszcze w sobie dużo "misji białego człowieka", oraz kalizmów i piętaszkizmów. Indianie północnoamerykańscy zaś stali się u nas dzięki PRL czymś, co sami Jankesi podchwycili na dobre dopiero gdzieś kilka dekad później - duchem wolności i natury.

Bycie podbitym jako dominujący wątek tam nie wystepuje (USA funduje sobie to wyłącznie w formie SF), ale w Polsce na pewno miało konkretne skojarzenia.
*


Misja białego czlowieka byla mocno wpisana w kulturę europejską. U nas dwa klasyczne dzieła W pustyni i puszczy oraz Krół Maciuś I powielaly te stereotypy.
Co do powieści indianskich... Byly sluszne ideologicznie. Podstępni amerykańscy, biali imperialiści walczyli ze szlachetnymi CZERWONYMI smile.gif
Byla też ciekawa seria napisana przez Jana Longina Okonia o Tecunsehu. To byla chyba trylogia. Akcja dziala się w realiach wojny amerykańsko-brytyjskiej.

Napisany przez: Maglor 10/02/2023, 18:21

QUOTE(rasterus @ 7/02/2023, 17:43)

Co do powieści indianskich... Byly sluszne ideologicznie. Podstępni amerykańscy, biali imperialiści walczyli ze szlachetnymi CZERWONYMI smile.gif
Byla też ciekawa seria napisana przez Jana Longina Okonia o Tecunsehu. To byla chyba trylogia. Akcja dziala się w realiach wojny amerykańsko-brytyjskiej.
*


Pamiętam ją dobrze. Jest jeszcze czwarta część "Płonąca preria" z akcją chyba w latach 30tych XIX wieku, jest tam wódz Czarny Jastrząb i młody Lincoln jako oficer milicji Illinois. Generalnie książki o Tecunsehu były zbyt proindiańskie, takie łopatologiczne, biali - źli, indianie - dobrzy. W sumie to tak jak teraz w USA się przedstawia, PRL trendsetterem narodów rolleyes.gif
Dużo lepiej wspominam "Złoto Gór Czarnych", bardziej wyważona i pierwsze dwie części to chyba prawie wcale białych nie mają, o ile pamięć mnie nie myli. Też fajnie pokazane indiańskie życie przed białymi.

Napisany przez: carantuhill 15/02/2023, 10:08

QUOTE(Maglor @ 10/02/2023, 19:21)
QUOTE(rasterus @ 7/02/2023, 17:43)

Co do powieści indianskich... Byly sluszne ideologicznie. Podstępni amerykańscy, biali imperialiści walczyli ze szlachetnymi CZERWONYMI smile.gif
Byla też ciekawa seria napisana przez Jana Longina Okonia o Tecunsehu. To byla chyba trylogia. Akcja dziala się w realiach wojny amerykańsko-brytyjskiej.
*


Pamiętam ją dobrze. Jest jeszcze czwarta część "Płonąca preria" z akcją chyba w latach 30tych XIX wieku, jest tam wódz Czarny Jastrząb i młody Lincoln jako oficer milicji Illinois. Generalnie książki o Tecunsehu były zbyt proindiańskie, takie łopatologiczne, biali - źli, indianie - dobrzy. W sumie to tak jak teraz w USA się przedstawia, PRL trendsetterem narodów rolleyes.gif
Dużo lepiej wspominam "Złoto Gór Czarnych", bardziej wyważona i pierwsze dwie części to chyba prawie wcale białych nie mają, o ile pamięć mnie nie myli. Też fajnie pokazane indiańskie życie przed białymi.
*




Są. Epizodycznie, ale są. W końcu przecież główny bohater ginie w starciu, ratując Czarnego Jastrzębia. Trochę wbrew faktom, bo przecież Siuksowie walnie przyczynili się do dobijania niedobitków Sauków i Foxów.
Inna sprawa, że wzajemna układanka sympatii była bardziej skomplikowana. Amerykanie - wiadomo źli. Ale już Brytyjczycy ewoluują, stając się tymi trochę lepszymi, a już tymi dobrymi Francuzi (czy nawet Hiszpanie w Trylogii).




© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)