Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony < 1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Śmierć Marcelego Nowotki - kto zabił ?
     
rower
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 711
Nr użytkownika: 40.288

Zawód: historyk
 
 
post 14/03/2008, 21:02 Quote Post

QUOTE(elkana @ 14/03/2008, 17:50)
Owszem, istnieje jakieś prawdopodobieństwo, ale moim zdaniem jest ono (jeśli już) niemal równe zeru.

PPR/GL (jak wynika choćby z ostatniego podanego przeze mnie linku) było agenturą Kominternu (Międzynarodówki Komunistycznej), a niektórzy czołowi działacze pracowali "na linii" NKWD, np. Małgorzata Fornalska, nieformalna żona Bolesława Bieruta, która wraz z Finderem i Gomułką wydali wyrok na braci Mołojców. Tak więc wiedza "Moskwy" nie mogła być teoretycznie mniejsza niż wiedza Fornalskiej i jej ludzi.

Poza tym, gdyby Sowieci wiedzieli, kto zastrzelił Nowotkę, na pewno wykorzystaliby to do wzmocnienia swojej władzy po 1945, na przykład przeciwko AK lub przeciwko jakiejś frakcji w PPR/PZRR, jeśli Nowotko lub Mołojec byli "zdrajcami".

Co myślicie wersji Baliszewskiego, że zabójcą był min. słynny "Kolumb" z AK?
*



AK jako takie nie sądze, nie mieli by w tym sensownego celu. Być może jakiś psychol z kręgów AK, ale to jak dla mnie niemożliwe.
To czy Sowieci by to wykorzystali? Cóż znając ich możliwe jest, że trzymali to na inną okazję.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 14/03/2008, 22:50 Quote Post

QUOTE(rower @ 14/03/2008, 21:02)
AK jako takie nie sądze, nie mieli by w tym sensownego celu. Być może jakiś psychol z kręgów AK, ale to jak dla mnie niemożliwe.
*



???!!! Dlaczego niemożliwe??? Polskie państwo podziemne, którego zbrojnym ramieniem była AK od początku traktowała PPR/GL jako zdrajców, przeciwników niepodległości i agenturę ZSRS. Zlikwidowanie ważnego działacza komunistycznego (może nawet wiedzieli, że najważniejszego) idealnie służyło celom AK, jakim było przygotowywanie się do powstania. Przypomnijmy, że w 1942 roku po zrzuceniu I i II grupy inicjatywnej oraz po zbudowaniu zrębów PPR i GL głównym celem Moskwy było jak najszybsze rozpoczęcie działań zbrojnych (nawet wbrew logice) i pogrążenie ziem polskich (tyły frontu) w chaosie. Stąd idiotyczne i bezsensowne akcje komunistycznego podziemia przez które Niemcy wzmagali represje. Poza tym komuniści masowo wydawali ludzi i miejsca AK-owców, a to już wystarczyło do wyroku śmierci na przywódców PPR/GL.

Myślę, że kolega Rower nieco idealizuje obie formacje oraz skomplikowane "relacje" z czasów okupacji. To nie była walka ideologiczna o przyszły ustój Polski. To był zaczątek wojny domowej, która na dobre rozgorzała w latach 1945-1947. Do takiego idealistycznego patrzenia z pewnością przyczyniło się 45 lat propagandy PRL-owskiej, która z dekady na dekadę wypaczała prawdę. O ile w filmach z końca lat 50-tych ("Popiół i diament") można dostrzec elementy prawdy historycznej o tej walce, to już w serialu "Kolumbowie" z końca lat 60-tych widzimy "ideologiczne dyskusje przy herbatce" w okupowanej Warszawie o tym, czy Polska ma być w przyszłości "londyńska", czy "postępowa", a podczas Powstania do oddziału AK Kolumba przyłacza się młody AL-owiec (GL przekształciła się w AL) grany zresztą przez TW SB p. Damięckiego, choć wbrew opinii pozostałych AK-owców. Ale już szczytem zakłamywania tamtej historii był serial Morgensterna "Polskie drogi" (ze świetną muzyką zresztą), w którym wyidealizowano działalność komunistów podczas okupacji do szczytu absurdu. Pomijając fantastyczną wersję działań konpiracyjno-partyzanckich (z pewnością w wersji "moczarowskiej") i ich zakres, to już "ideologiczne rozmowy przy herbatce", które prowadzili komunista Mrowiński (Fronczewski) i reprezentant AK nomen omen Krajewski (Zapasiewicz) przypominają przeintelektualizowane dysputy uniwersyteckie. A kończą się w ten sposób, że AK-owiec Krajewski, który wziął przypadkowo bibułę komunistyczną i wpadł z nią w ręce Gestapo, poświęca męczeńsko swoje życie byle tylko nie wydać Niemcom Mrowińskiego. Absurd!

Tymczasem w rzeczywistości obie strony wydawały na siebie wyroki "czapy" i denuncjowały się do Gestapo.
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 15/03/2008, 4:56 Quote Post

Doskonały wpis Elkany!!
Beznamiętny, i oto chyba chodzi.
Po "aferze katyńskiej" wszczętej przez Goebbelsa w kwietniu 1943 na pewno wzrosła wrogość między podziemiami: "londyńskim" - znacznie większym i znacznie bardziej szanowanym oraz komunistycznym.
Akcja Goebbelsa była skuteczna, chociaż nie aż tak jak tego oczekiwał jej autor. Jej efekty znacznie wykraczały poza ten wątek: Okupacja, ruch oporu, terror.
W gadzinówkach GG obie polskie frakcje były nazywane jako odpowiednio najemnicy: Londynu i Moskwy.
Drobna uwaga do Elkany: dlaczego nazwisko Krajewski (z AK w serialu Polskie Drogi) jest: "nomen omen"?
Chciałbym jeszcze kontynuować rozważanie skutków śmierci Nowotki.
W przeciwieństwie do niego śmierć Findera i Fornalskiej (rok później) dawała się wykorzystać propagandowo w PRLu. Nawiasem mówiąc doczekali oni wymarzonego (chyba...) PRLu właśnie, gdyż zostali rozstrzelani 26 VII 1944. Ten rok, a właściwie kolejny etap (koniec 1942-koniec 1943) bardzo wiele zmienił na korzyść podziemia PPR/GL w porównaniu z konkurencyjnym podziemiem akowskim.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 15/03/2008, 10:04 Quote Post

QUOTE(mata2010 @ 15/03/2008, 4:56)
Drobna uwaga do Elkany: dlaczego nazwisko Krajewski (z AK w serialu Polskie Drogi) jest: "nomen omen"?
*


Krajewski to chyba "delikatna" aluzja do Armii Krajowej, a nazwisko komunisty Mrowińskiego to pewnie nawiązanie do mrówek symbolizujących zdrową, pracowitą część klasy robotniczej.
Mój wpis był beznamiętny? Trudno być obiektywnym i mówić namiętnie.


Ten post był edytowany przez Net_Skater: 17/03/2008, 22:16
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
rower
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 711
Nr użytkownika: 40.288

Zawód: historyk
 
 
post 19/03/2008, 21:00 Quote Post

???!!! Dlaczego niemożliwe??? Polskie państwo podziemne, którego zbrojnym ramieniem była AK od początku traktowała PPR/GL jako zdrajców, przeciwników niepodległości i agenturę ZSRS. Zlikwidowanie ważnego działacza komunistycznego (może nawet wiedzieli, że najważniejszego) idealnie służyło celom AK, jakim było przygotowywanie się do powstania.
Nie do końca masz rację, akurat AK było bardzo wstrzemięźliwe jeśli chodzi o karanie śmiercią komunistów. Czasami zamiast AKowców wyroki wykonywali NSZowcy. większość akcji antykomunistyczncyh to byłą zwykłą prpaganda, jak choćby opisywanie w prasie podziemnej.
Przypomnijmy, że w 1942 roku po zrzuceniu I i II grupy inicjatywnej oraz po zbudowaniu zrębów PPR i GL głównym celem Moskwy było jak najszybsze rozpoczęcie działań zbrojnych (nawet wbrew logice) i pogrążenie ziem polskich (tyły frontu) w chaosie. Stąd idiotyczne i bezsensowne akcje komunistycznego podziemia przez które Niemcy wzmagali represje. Poza tym komuniści masowo wydawali ludzi i miejsca AK-owców, a to już wystarczyło do wyroku śmierci na przywódców PPR/GL.
Byłbym wdzięczny za kilka przykładów, zwłaszcza z regionu.
Myślę, że kolega Rower nieco idealizuje obie formacje oraz skomplikowane "relacje" z czasów okupacji.
Nic nie ideologizuję, nie muszę. Jeśli uważasz inaczej podaj w którym miejscu
To nie była walka ideologiczna o przyszły ustój Polski.
Poczatkowo nie potem im bliżej wejścia Sowietów I po lipcu 1944r. juz w sporej części tak.
To był zaczątek wojny domowej, która na dobre rozgorzała w latach 1945-1947.
W tym okresie nie było żadnej wojny domowej, czy trzeba to w każdym temacie tłumaczyć?
Do takiego idealistycznego patrzenia z pewnością przyczyniło się 45 lat propagandy PRL-owskiej, która z dekady na dekadę wypaczała prawdę. O ile w filmach z końca lat 50-tych ("Popiół i diament") można dostrzec elementy prawdy historycznej o tej walce, to już w serialu "Kolumbowie" z końca lat 60-tych widzimy "ideologiczne dyskusje przy herbatce" w okupowanej Warszawie o tym, czy Polska ma być w przyszłości "londyńska", czy "postępowa", a podczas Powstania do oddziału AK Kolumba przyłacza się młody AL-owiec (GL przekształciła się w AL) grany zresztą przez TW SB p. Damięckiego, choć wbrew opinii pozostałych AK-owców. Ale już szczytem zakłamywania tamtej historii był serial Morgensterna "Polskie drogi" (ze świetną muzyką zresztą), w którym wyidealizowano działalność komunistów podczas okupacji do szczytu absurdu. Pomijając fantastyczną wersję działań konpiracyjno-partyzanckich (z pewnością w wersji "moczarowskiej") i ich zakres, to już "ideologiczne rozmowy przy herbatce", które prowadzili komunista Mrowiński (Fronczewski) i reprezentant AK nomen omen Krajewski (Zapasiewicz) przypominają przeintelektualizowane dysputy uniwersyteckie. A kończą się w ten sposób, że AK-owiec Krajewski, który wziął przypadkowo bibułę komunistyczną i wpadł z nią w ręce Gestapo, poświęca męczeńsko swoje życie byle tylko nie wydać Niemcom Mrowińskiego. Absurd!

Tymczasem w rzeczywistości obie strony wydawały na siebie wyroki "czapy" i denuncjowały się do Gestapo.
*

[/quote]
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 19/03/2008, 22:36 Quote Post

Trudno mi polemizować z Twoim idealistycznym i pewnie subiektywnym patrzeniem na Armię Krajową i czasy okupacji.
Jako odpowiedź odsyłam Cię do cytowanej już pracy Gontarczyka "PPR" oraz linków, które opisywały różne możliwości wyjaśnienia śmierci Nowotki ( http://www.niniwa2.cba.pl/lipinski_osiem_s...ego_nowotki.htm ). Jak zauważyłeś różni historycy (np. Baliszewski) wcale nie wykluczają działań AK przeciw komunistom. Dlaczego miałbym im nie wierzyć?

Co do nomenklatury "wojna domowa" kontra "utrwalanie władzy ludowej" nie będę się wypowiadał, bo spór o nazwę nie ma sensu. Dla mnie (i dla wielu innych) to była wojna domowa. I już. Tym bardziej w czasie okupacji walka ta była ostra.

Według Instytutu Pamieci Narodowej:

"Jednoznaczne stanowisko co do charakteru działań wyżej wymienionych organizacji określone zostało w
oficjalnych dokumentach ówczesnych legalnych władz polskich". Tu cytuje się
stanowisko stronnictw i organizacji niepodległościowych z 3 lutego 1944 r.:
"Działająca na ziemiach naszych pod firmą PPR obca agentura komunistyczna
prowadzi swą akcję, godzącą w najżywotniejsze interesy Polski". Także
stanowisko Komendy Głównej Armii Krajowej: "PPR utworzona została na rozkaz,
za pieniądze i przez ludzi sowieckich. Kierownictwo centralne tej agentury w
Polsce zostało mianowane w Moskwie (...). PPR w kraju podkopuje jak tylko
może autorytet legalnych władz polskich (...). Wzywa do nieposłuszeństwa
wobec zarządzeń władz polskich, a przez wystąpienia prowokacyjne stara się
przekreślić polską taktykę walki z okupantem (...). PPR spełnia rolę ´piątej
kolumny´ sowieckiej".


Podaję jeszcze parę źródeł (z różnych opcji), które przedstawiają działania AK w sposób harmonizujący z teorią, że AK likwidowała apartczyków PPR.

http://www.trybuna.com.pl/n_show.php?code=2006033012
http://www.dws.xip.pl/PW/pw39.html
http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_896.html
http://lists.ceti.pl/pipermail/wiec/20071221/012636.html
http://powstanie-warszawskie-1944.ac.pl/zw_roak.htm
itd. itp.

PS. Twój post jest bardzo nieczytelny. Trudno odróżnić cytaty z mojego postu i Twoje komentarze. Czy mógłbyś używać funkcji QUOTE?
PS2. Czy umiesz odróżnić słowo "idealizuje" od "ideologizuje"? Różnica jest kolosalna.
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 21/03/2008, 13:03 Quote Post

QUOTE(rower @ 21/03/2008, 11:16)
Nie zrozumiałeś, nie chodziło mi o nie podejmowanie działań bo takie były i to nawet liczne, rozchodziło mi się tylko i wyłącznie o komórki likwidacyjne AK wobec komuny. Były to wypadki niezbyt częste. Te działania były domeną głównie endeków.


Zgadzam się, że NSZ były pod tym względem o wiele bardziej zbrodniczą organizacją niż AK. Prosiłeś jednak o przykłady z terenu, więc ci podałem w linkach. Mam nadzieję, że to cię usatysfakcjonowało. Wystarczy pomyślec logicznie: skoro PPR/GL likwidowało i denuncjowało do Gestapo AK-owców, to AK nie pozostawiała takich działąń bez kontry. Na zdrajców wydawano wyroku "w imieniu Polski Podziemnej" i na pewno je wykonywano. Nie chodziło tylko o sprawiedliwość dziejową, ale o przetrwanie AK. Zlikwidowanie Nowotki było całkowiecie na rękę AK.

Nie piszę, że AK walczyło z GL w takim stopniu co endecy. Na pewno się na tym nie koncentrowało. AK nie potrzebowało drugiego frontu, ale od początku traktowało PPR jako "piątą kolumnę", więc jako zdrajców. Na pewno w jakiś sposób starała się ograniczać ich działalność. Poza tym zarówno NSZ, jak i PPR/GL to jednak były organizacje skrajne i marginalne w porównianiu z AK.

Na pewno jednak "walka ideologiczna" pomiedzy AK, NSZ i PPR nie wyglądała tak, jak w w/w filmach.

QUOTE
O "wojnie domowej" jest dyskusja na Polsce Ludowej, tam jest też bardzo dobra definicja WD. zaprasza do tego tematu


Widziałem ten wątek. Na pewno zaczątki tamtych powojennych wydarzeń były podczas okupacji.

PS. Popracuj jeszcze nad tymi cytatami, bo naprawde miałem problem ze znalezieniem twojej odpowiedzi. Swoje posty możesz edytować do skutku.
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 21/03/2008, 15:46 Quote Post

Znalazłem artykuł Dariusza Baliszewskiego z jego punktem widzenia na zagadkę śmierci Nowotki:

Pilot był wyraźnie zaniepokojony. Prosił, by raczej zajmowali miejsca w tyle maszyny, bo samolot z przodu jest już bardzo obciążony. A do tego załadować trzeba było jeszcze kilkunastu ludzi. Mieli lecieć za linię frontu, nad Polskę. Dla sowieckiego transportowca to niby nie było specjalnie daleko, ot jakieś 40–50 minut lotu, ale w warunkach wojennych to nie było ani łatwe, ani bezpieczne. Był 26 września 1941 roku. Dla Sowietów wojna trwała już od trzech miesięcy. Tragiczna wojna. Z każdym dniem niemieckie wojska nieuchronnie zbliżały się do Moskwy. I wtedy Stalin zdecydował się podpalić Polskę. Podpalić tak, by nie mogły przejeżdżać przez nią transporty z bronią i zaopatrzeniem dla Niemców, podpalić tak, by zewsząd atakowane były oddziały idące na front wschodni. To głównie po to leciały do Polski te wszystkie tzw. grupy inicjatywne. Jeśli spróbować dzisiaj prześledzić ich skład osobowy to okaże się, że zdecydowaną większość stanowili w nich wojskowi, agenci i dywersanci: Bolesław Mołojec, dowódca z XIII Brygady Międzynarodowej w Hiszpanii, z tejże samej brygady Pinkus Kartin, z XV Brygady Międzynarodowej współpracownik sowieckiego wywiadu wojskowego Jakub Aleksandrowicz, Czesław Skonecki z NKWD, Augustyn Micał z XIV Brygady, Paweł Drążkiewicz – specjalista ds. wywiadu i dywersji, Aleksander Kowalski – specjalista od oddziałów partyzanckich, Mordechaj Hejman – przed wojną kierownik okręgowych oddziałów wojskowych KPP, legendarny Janek Krasicki – przeszkolony w dywersji specjalnej, oraz Roman Śliwa, szkolony wojskowo w ZSRR już od 1930 roku. Oczywiście lecieli także: Marceli Nowotko, Paweł Finder czy Małgorzata Fornalska – „wybitni” działacze Kominternu, którzy mieli rzekomo reaktywować w Polsce jakąś nową partię komunistyczną, choć w rzeczywistości chodziło o coś zupełnie innego.

Tymczasem samolot chwilę po starcie zwalił się na ziemię. W katastrofie śmierć poniósł Jan Turlejski, członek Rady Najwyższej ZSRR, a czterech uczestników tego tragicznego lotu zostało rannych. Wypadek, co się w tamtych czasach często zdarzało, najprawdopodobniej spowodowany został niewłaściwym rozmieszczeniem przewożonych ładunków. Wśród pasażerów wyraźnie wzbudził jednak najgorsze podejrzenia. Kiedy więc trzy miesiące później, 27 grudnia 1941 roku, Rosjanie podjęli następną próbę przerzucenia Grupy Inicjatywnej do Polski, uczestnicy lotu, ni z tego ni z owego, porwali z płyty lotniska żegnającego ich przedstawiciela Kominternu i wciągnęli go do samolotu. Dopiero teraz byli pewni, że nic im nie grozi. Wyraźnie ktoś chciał, aby ich misja się nie powiodła. To najpewniej dlatego mieli tak nieudolnie podrobione fałszywe dokumenty, że pierwsza niemiecka kontrola musiałaby ich zdekonspirować. Co więcej, wyposażono ich w banknoty, które już od dwóch lat nie były używane w Generalnej Guberni. Na dodatek, co także nie uszło ich uwagi, w prasie konspiracyjnej, w kilka tygodni po ich skoku do kraju, ukazał się komunikat donoszący o pojawieniu się komunistów z Moskwy w Warszawie. W tym komunikacie podano także precyzyjnie numery ich lotu, które znała tylko Moskwa. Nie mogli tego nie dostrzec i nie mogli tego inaczej zrozumieć niż tylko jako wyrok śmierci, który na nich ktoś wydał w Moskwie.

Gdy więc wylądowali w lasach Wiązowny pod Warszawą, natychmiast gdzieś zgubili radiostację. Według jednej wersji opadała ona na spadochronie. Pasażerowie tego niezwykłego nocnego lotu twierdzili, że nie zdołali dostrzec, gdzie maszyna wylądowała. W tę wersję nikt nie wierzył, bo małej, walizkowej radiostacji nikt i nigdy nie zrzucał na spadochronie. Noszono ją na plecach i, jak było trzeba, razem z nią skakano z samolotu. Zmieniono więc wyjaśnienia, że ukryto ją, zagrzebano wśród liści w miejscu lądowania, a następnie, mimo wielokrotnych, uporczywych poszukiwań, nie odnaleziono. To miało być przyczyną ich ponadpółrocznego milczenia i wyraźnego ukrywania się przed Moskwą. Peerelowska historiografia w tej sprawie zachowywała zawsze głębokie, dyplomatyczne milczenie. Lecz gdy rozmawiałem z Marią Rutkiewicz, uczestniczką tego lotu – radiotelegrafistką Nowotki, usłyszałem po raz pierwszy o głębokim konflikcie między tymi wysłanymi przez Komintern i tymi związanymi z NKWD.

Gdy więc wreszcie wylądowali o drugiej, w bardzo mroźną, grudniową noc, okazało się, że Nowotko złamał nogę. „Początkowo się nie przyznał – opowiadała mi w kwietniu 1987 roku Maria Rutkiewicz. – Widzimy jednak, że idzie z najwyższą trudnością… Pytamy… Mówi, zdaje się, że mam złamaną nogę. Po następnych kilkunastu metrach mówi; ja zostaję, nie mogę dalej iść. Wydaję wam rozkaz..! Wy mnie tu macie zostawić!. Wy się musicie ratować… Sięgnął gdzieś do zakamarków swojego ubrania i wyciągnął ukrytą odezwę PPR, dał nam ją, ale rewolweru nie chciał nam oddać… Ktoś powiedział: my tak ciebie nie zostawimy… I wtedy Mołojec przerwał – poczekajcie, przecież on ma rację.. Musimy go zostawić… I wtedy nagle mocno odezwał się Paweł (Finder): »Tu ja decyduję. Rozdzielimy się na dwie grupy. Ja i Marysia zajmiemy się Nowotką, a pozostali pójdą swoją drogą«… I tak myśmy wolniutko poszli do Radości, do rodziny Nowotki. Dwadzieścia kilometrów. Doszliśmy około południa. Oni – Mołojec, Skoniecki i Kartin – poszli do Kobyłki, do Rittera (Artura Jastrzębskiego), przyjaciela Skonieckiego”. Jak widać, już na wstępie całej misji naturalnie podzielili się na tych z Kominternu i tych z NKWD.

Ekspozytura sowieckiego wywiadu

W następnych dniach zaczynał swoją bohaterską historię mit założycielski Peerelu. Oto 5 stycznia w Warszawie, przy ulicy Krasińskiego 18, na tajnym spotkaniu komunistów krajowych i komunistów przybyłych z Moskwy powołana została Polska Partia Robotnicza, reaktywowana pod innym szyldem, jednak nawiązująca do zdelegalizowanej przez Komintern starej KPP. Podobno w tym spotkaniu założycielskim nie uczestniczył chory na skutek wyżej opisanego złamania nogi jej nowy przywódca, pierwszy sekretarz Marceli Nowotko. Nie uczestniczył także Bolesław Mołojec, który w Paryżu, w 1939 roku, stając na czele specjalnej grupy utworzonej przez Moskwę dla spraw polskich, próbował już odtworzyć nową, Komunistyczną Partię Polski. Właściwie każde następne zdanie opowiadające tę burzliwą historię PPR powinno zaczynać się słowem „podobno”, bo tak Bogiem a prawdą, historia niczego nie jest w tej sprawie pewna.

Oto według zupełnie innej wersji Polska Partia Robotnicza powstała nie 5, lecz 27 stycznia, i nie w Warszawie, ale w Piastowie przy ulicy Traugutta 1/2 w mieszkaniu Mieczysława Serafina. W konferencji założycielskiej wzięli udział: już zdrowy Marceli Nowotko (występujący pod pseudonimem Odważny) oraz Marian Spychalski (ps. Marek) i Jerzy Albrecht (ps. Jureczek). W materiałach, z których przytaczam te nigdy niepublikowane fakty (najpewniej kontrwywiadowcze), nie ma ani słowa o Pawle Finderze. Wymienieni są natomiast towarzysze radzieccy: płk Nikita A. Skorniakow, jako przedstawiciel naczelnego dowództwa, płk Matwiej Szatiłow, jako szef sowieckiej misji wojskowej NKWD, Aleksander T. Sergiejenko, jako delegat Prezydium Rady Najwyższej ZSRR. Dyskutowano o nazwie nowej partii. Towarzysze radzieccy głosowali za Polską Partią Ludową. Jednak głosami pozostałych zwyciężyła Polska Partia Robotnicza. Na tymże spotkaniu powołano do życia dwie nowe komórki PPR: biuro wojskowe na czele z Marianem Spychalskim (ps. Marek) oraz „biuro czwarte” zajmujące się obserwacją, inwigilacją i rejestracją polskich elementów reakcyjnych na czele z Hilarym Chełchowskim (ps. Długi Janek). Konferencję założycielską PPR protokołowała Izolda Kowalska (ps. Krystyna) vel Izolda Lerner (ps. Ziuta).

W świetle tych materiałów publikowanych we Francji, w końcu lat 50., podpisanych kryptonimem „Jan bez Ziemi”, PPR była niczym innym, tylko tworem i częścią „Marcysi” – ekspozytury głębokiego rosyjskiego wywiadu na Niemcy. Historia niewiele wie o Rosjanach w Warszawie. I tych zaprzyjaźnionych z Niemcami do czerwca 1941 roku, i tych, którzy pojawili się w Warszawie po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej. To, że aktywnie działające komórki wywiadu rosyjskiego znajdowały się w Warszawie, Krakowie (Ignacy Fik), Łodzi (Ignacy Loga Sowiński) i Łucku (Jan Burzyński), wiadomo było już dawniej, lecz o tym, że Rosjanie utrzymywali placówkę w Brukseli z Władymirem Orłowem, której zadaniem było inwigilowanie Polaków tędy zmierzających do polskiego wojska we Francji, o tym nie słyszano. W Warszawie kluczową rolę odgrywał – podobno – Marian Spychalski zwerbowany do pracy w wywiadzie sowieckim przez pułkownika Siemiona Z. Baranowskiego (polski pseudonim: Wiktor Krajewski). Podobno wszyscy ci Rosjanie działający w ramach „Marcysi” – zaczynając od szefa ekspozytury Kiriła G. Błotkina (ps. Janek Koterwa), przerzuconego przez NKWD ze Lwowa do Warszawy razem z Marianem Spychalskim - posługiwali się polskimi nazwiskami. Szef referatu wojskowego „Marcysi”, dr Mankowski, to w rzeczywistości major Anatolij M. Wakruszew z NKWD, a szef samodzielnego referatu politycznego to kapitan Borys J. Chochołow.

To najtajniejsze dane tej, wydawałoby się dotychczas, polskiej historii PPR. Najtajniejsze, gdyż jak z nich wynika, kolejni kurierzy z Moskwy skakali do Warszawy z pieniędzmi na działalność głównie wojskową. W pierwszych dniach kwietnia 1942 roku skacze do Polski ppłk Ławrientyj K. Czudnow z 400 tysiącami dolarów amerykańskich na działalność Gwardii Ludowej. Od tego czasu „Jan bez Ziemi” notuje, że PPR zawsze będzie otrzymywać fundusze poprzez „Marcysię”. Jakakolwiek próba weryfikacji przywołanych powyżej danych, jakakolwiek próba odnalezienia w dokumentach czy choćby w literaturze przedmiotu rosyjskich nazwisk bohaterów tej historii kończy się fiaskiem.

Dywersja za wszelką cenę

Działalność tych grup komunistycznych w latach wojny oparta była w ogromnej mierze na dezinformacji. Nikt się nie nazywał tak, jak podawał. Historię pisze się nie na podstawie dokumentów czy relacji, a po latach, wyłącznie pod dyktando polityczne. Nie ma więc w niej miejsca dla jakiegoś tam lejtnanta Ilji W. Fiłatowa działającego pod nazwiskiem Józefa Stasiaka, który wraz ze Marianem Spychalskim organizował w Warszawie Związek Przyjaciół ZSSR i Związek Walki Wyzwoleńczej, nie ma w niej miejsca dla prawdziwych dowódców Gwardii Ludowej w Polsce, przysłanych tu w 1943 roku z Moskwy, bo Polacy, nawet ci z PPR-u, walczyć za Stalina nie mieli zamiaru. I tak znikli z historii kpt. Grigorij M. Bogolubow (dyrektor podziemnej szkoły oficerskiej GL), kpt. Piotrowskij (Oddział im. Langiewicza), kpt. Czangieri, st. lejtnant Kaznaczejew ( Oddział im. Traugutta), st. lejtnant Kozakow, lejtnant Miłowidow (Oddział im. Głowackiego), lejtnant Korzownik. Większość z nich, rosyjskich cichociemnych, obejmowała dowództwo oddziałów GL, zwykle pod polskimi nazwiskami – pseudonimami. Wielu z nich pod tymi nazwiskami zginie. Dzisiaj nawet nie wiadomo gdzie.

Mieli podpalić Polskę. „Bezpośrednim waszym bojowym zadaniem jest niszczenie dróg i dezorganizowanie dowozu materiałów wojennych i wojska na front; niszczenie wszelkiego rodzaju obiektów wojennych i zakładów pracujących dla armii; wybijanie załóg policyjnych i mniejszych oddziałów wojskowych; rozpędzenie administracyjnych organów okupantów; niszczenie sieci łączności. W ogóle: szkodzenie okupantowi na każdym kroku, zmuszanie go do ciągłej czujności i trwogi, do zdwajania straży, do odwoływania coraz to nowych jednostek z frontu dla ochrony swego bezpieczeństwa na tyłach”… – pisano w „Gwardziście” w czerwcu 1942 roku. Miesiąc wcześniej sformowano pierwszy oddział Gwardii Ludowej im. Stefana Czarnieckiego. Pod dowództwem „Małego Franka” – Franciszka Zubrzyckiego – działał krótko w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, jednak, jak dzisiaj wykazuje historia, nie przeprowadził ani jednej akcji bojowej. W czerwcu napadli na leśniczówkę i żołnierza AK, leśniczego Jeremiego Kozłowskiego, któremu ukradli dubeltówkę i 5 tys. złotych. 11 czerwca oddział poszedł w rozsypkę, a jego dowódca „Mały Franek” 6 sierpnia został zastrzelony przez Niemców na dworcu kolejowym w Tomaszowie Mazowieckim podczas próby ucieczki przy aresztowaniu. Komunistyczna historiografia stworzyła niemającą nic wspólnego z rzeczywistością legendę „Małego Franka” i jego walki pod Polichnem, legendę bohaterstwa i bezgranicznego oddania sprawie. Podobno rannego Franka na własnych plecach miał wynieść z pola walki Bolesław Mołojec, dowódca Gwardii Ludowej. Podobno polscy komuniści byli dumni. Nowotko donosił do Moskwy: „Nasza taktyka partyzancka jest następująca: wysyłamy małe oddziały, po 8–15 ludzi. Ich zadaniem jest niesienie w masy idei walki partyzanckiej, zadawać ciosy wrogowi, głównie w transport i magazyny”.

Polowanie na PPR

Rzeczywistość była jednak inna. Nie mieli broni, nie mieli żadnego wojskowego przeszkolenia, nie mieli ludzi, którzy mogliby ich poprowadzić do walki. Co więcej, nie mieli najmniejszej ochoty do walki, która – przedwczesna – mogła spowodować nieobliczalne straty w żywej tkance narodu. Próba utworzenia przez komunistów w Polsce „frontu narodowego” wywołała kategoryczny protest i ostrzeżenie ze strony dowództwa Armii Krajowej i przywództwa Polskiego Państwa Podziemnego. Spowodowała także żywy bunt we własnych szeregach. I tak Marian Spychalski „Marek” zupełnie zlekceważył rozkaz dowództwa GL, by udał się w lasy lubelskie, by tam podpalać Polskę. Podobnie myślało więcej towarzyszy. W tej sytuacji zdarzyło się coś niepojętego. Oto Bolesław Mołojec udał się do Francji po zamieszkałych tam swoich towarzyszy z XIII Brygady Międzynarodowej. Co więcej, sprowadził ich do kraju ponad dwudziestu, a wśród nich swego brata Zygmunta. Jak to było możliwe w 1942 roku w niemieckiej Europie, nikt dotychczas nie wyjaśnił. To prawda, że Bolesław Mołojec odbył już raz tę drogę na jesieni 1936 roku, gdy zmierzał do walczącej Hiszpanii. Wówczas zajęło mu to 3 miesiące, a wszystkie granice pokonał pieszo. Teraz w czerwcu 1942 roku podobna akcja wydaje się zupełnie nieprawdopodobna. A jednak ich przyprowadził. Jak? To nie ostatnia zagadka w tej historii.

Trudno stawiać taką tezę, lecz jest znamienne, że wraz z próbą wyprowadzenia w pole oddziałów partyzanckich Gwardii Ludowej rozpoczęły się, a następnie nasiliły, niemieckie represje wobec komunistów. Rozpoczęły się w kwietniu masowymi aresztowaniami. Nasiliły się we wrześniu. Wielu z towarzyszy załamało się w śledztwie. Wielu osobiście, jak Józef Andrzejewski „Łysy”, prowadziło Gestapo pod właściwe adresy, najtajniejsze skrytki, do najważniejszych ludzi. Zdawało się, że dla partii nie ma już ratunku. Paweł Finder zamieszkał w Wesołej i poruszał się wyłącznie na rowerze, by unikać niebezpiecznej dla niego, Żyda, zbiorowej komunikacji. Marceli Nowotko zamieszkał w Milanówku i rzadko pojawiał się w Warszawie. Historia szacuje, że na ca 400 zarejestrowanych w Warszawie pepeerowców Niemcy aresztowali w ciągu kilku miesięcy ponad 200. We wrześniu 1942 roku aresztowani i zamordowani zostali rodzice braci Mołojców. 29 września aresztowana została Eufemia i Zbigniew Nowotko; żona i syn pierwszego sekretarza partii.

16 października Niemcy w 5 punktach Warszawy dokonali publicznej egzekucji 50 komunistów, w ogromnej większości członków PPR. Na partię padł prawdziwy strach. Jak wynika z relacji nielicznych, którzy przeżyli, aresztowanych wówczas pepeerowców, Niemcy nie ustawali w poszukiwaniu Marcelego Nowotki. Znali już jego policyjne nazwisko Jan Wysocki, znali adresy, pod którymi mieszkał, znali dokładny rysopis, wiedzieli, że ukrywa się pod Warszawą. Kilkakrotnie przeprowadzali obławy na podmiejskich dworcach. Przywódca polskich komunistów był poszukiwany żywy lub martwy, a jego aresztowanie czy śmierć dla Niemców stanowiłyby o sukcesie wielkiej akcji rozbicia Polskiej Partii Robotniczej. Jest to ustalenie ogromnie istotne. Trudno bowiem pojąć, dlaczego, gdy 29 listopada 1942 roku przy rogu ulic Kolejowej i Przyokopowej w Warszawie znalezione zostało ciało zastrzelonego Nowotki, z dokumentami wystawionymi na znane im nazwisko Jan Wysocki, ciało odpowiadające rysopisowi człowieka tak do niedawna bezwzględnie ściganego, Niemcy nagle tracą dla sprawy całe zainteresowanie. Nie organizują „kotła” w miejscu jego zameldowania, nie obserwują kostnicy przy ul. Oczki, dokąd policja przewozi znalezione ciało, wreszcie nie informują Berlina o zlikwidowaniu przywódcy komunistów w Polsce. Dlaczego?!

Dla dobra Polski

Przez wiele lat historia nieustępliwie podtrzymywała oficjalną partyjną wersję zdarzeń przyjmującą, że sprawcami śmierci Nowotki byli bracia Bolesław i Zygmunt Mołojcowie. Nie bacząc na dziesiątki sprzeczności zawartych w oficjalnych dokumentach tej sprawy, nie słysząc rzekomych świadków zabójstwa po latach dementujących „swoje” świadectwa, nie przyjmując wreszcie do wiadomości faktu, że Mołojec nie miał najmniejszego powodu, by usunąć człowieka, z którym łączyły go i wspólne cele, i wspólne metody walki, a wreszcie wspólne marzenie o Polskiej Republice Rad. Nikt dotychczas nie przedstawił historii żadnego przekonywającego dowodu na to, by którykolwiek z braci Mołojców spotkał się z Nowotką w dniu jego śmierci. Depesze do Dymitrowa, w których Bolesław Mołojec rzekomo przyznaje się do tego faktu, wydają się nieprawdziwe także z tego powodu, że nie mógł on sam, nie mając dostępu do radiostacji i skomplikowanego szyfru, wysyłać jakichkolwiek depesz do Moskwy. Klucz do szyfru oparty na Trylogii Sienkiewicza i codziennie zmieniany mieli jedynie Nowotko, Finder i Fornalska. Dopiero w ostatnich latach ujawnione zostały fakty, które wydają się rzucać nowe światło na tę ponurą, komunistyczną tajemnicę.

Na podstawie złożonej w telewizyjnej „Rewizji nadzwyczajnej” relacji Stanisławy Sowińskiej (ps. Barbara) – osoby bardzo bliskiej Marianowi Spychalskiemu – trzeba przyjąć, że najpewniej to on był tą osobą, którą tego dnia w godzinach przedwieczornych widziano w towarzystwie Marcelego Nowotki. Najpewniej jego rolą było przyprowadzenie pierwszego sekretarza PPR na miejsce egzekucji. Pewne jest natomiast, że to nie on strzelał. Rozkaz likwidacji Nowotki wykonali żołnierze „Kolegium A” Kedywu Warszawskiego Armii Krajowej – Krzysztof Sobieszczański (ps. Kolumb) i Jan Barszczewski „Janek” na osobisty rozkaz dowódcy okręgu warszawskiego płk. Antoniego Chruściela „Montera”. W świetle historycznej relacji jednego z dowódców Kedywu Warszawskiego kpt. Stanisława Sosabowskiego (ps. Stasinek), Nowotko zginął 28 listopada 1942 roku w alei Wojska Polskiego na Żoliborzu, u zbiegu ul. Wyspiańskiego. Zatrzymany przez obu wykonawców wyroku posługujących się niemieckimi mundurami i niemieckim samochodem. Następnie ciało zostało przewiezione na Wolę i już o zmroku podrzucone na rogu ul. Kolejowej tuż obok knajpki „U Ciotki”, gdzie leżący na ulicy człowiek nie budził najmniejszego zainteresowania mieszkańców przywykłych do takiego widoku.

Dzisiaj, patrząc z perspektywy ponad siedemdziesięciu lat dzielących nas od śmierci Nowotki, braci Mołojców, Pawła Findera czy Małgorzaty Fornalskiej, trudno zaprzeczyć, że oto w tej jednej do tej pory ukrywanej historii zginęli wszyscy zwolennicy tzw. Frontu Narodowego, wszyscy „obywatele Polskiej Republiki Rad” – ci, którzy robili wszystko, by zgodnie z rozkazem Stalina, bez względu na ogromne koszty, podpalić Polskę w tym 1942 roku. Trudno też zaprzeczyć, że władzę w Polskiej Partii Robotniczej przejęli po tym zamachu stanu zwolennicy „polskiego komunizmu” czy lepiej socjalizmu: Gomułka, Spychalski, czy Jóźwiak. Trudno też zaprzeczyć, że swój oczywisty interes mieli w tej historii także Niemcy, którzy ze śmiercią Nowotki i Mołojców już nie musieli się obawiać płonącej, partyzanckiej Polski. I może dlatego o niczym nie meldowali do Berlina. I jeśli ktoś mi dzisiaj zarzuci, że już samo podejrzenie współdziałania w tej sprawie AK, PPR i Gestapo brzmi jak bluźnierstwo, to uśmiechnę się i dodam, że nie takie spółki historia już widziała.



Tu inne artykuły Baliszewskiego, w tym ciekawy cykl o śmierci Sikorskiego: http://www.baliszewski.webpark.pl/
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
rower
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 711
Nr użytkownika: 40.288

Zawód: historyk
 
 
post 21/03/2008, 23:47 Quote Post

Uzytkownik elkana:
Zgadzam się, że NSZ były pod tym względem o wiele bardziej zbrodniczą organizacją niż AK.
UUUU poszedłeś na całej Linii, tego typu tezy to mogę czytac tylko w opracowaniach Biura C. Ciekawe co masz na poparcie tezy o zbrodniczości NSZ?

Prosiłeś jednak o przykłady z terenu, więc ci podałem w linkach. Mam nadzieję, że to cię usatysfakcjonowało. Wystarczy pomyślec logicznie: skoro PPR/GL likwidowało i denuncjowało do Gestapo AK-owców, to AK nie pozostawiała takich działąń bez kontry. Na zdrajców wydawano wyroku "w imieniu Polski Podziemnej" i na pewno je wykonywano. Nie chodziło tylko o sprawiedliwość dziejową, ale o przetrwanie AK. Zlikwidowanie Nowotki było całkowiecie na rękę AK.
Już pisałem chodziło mi o skalę tych działań. Nie zmienia jednak to faktu, że nie wierzę w 100% działanie AK w tej sprawie.

Nie piszę, że AK walczyło z GL w takim stopniu co endecy. Na pewno się na tym nie koncentrowało. AK nie potrzebowało drugiego frontu, ale od początku traktowało PPR jako "piątą kolumnę", więc jako zdrajców. Na pewno w jakiś sposób starała się ograniczać ich działalność. Poza tym zarówno NSZ, jak i PPR/GL to jednak były organizacje skrajne i marginalne w porównianiu z AK.
Stawianie obok siebie zdrajców z GL-PPR i narodowców jest nie tylko nadużyciem ale przede wszystkim fałszowaniem historii. Czy NSZ było organizacją skrajną? To kwestia podejścia do niektórych spraw. Pisanie, ze było marginalne nie pokrywa sie z faktami.


Zalecam trzymanie sie tematyki watka. Jesli mamy cos do napisania o NSZ, to w tym samym dziale znajduje sie ogromny watek o tej organizacji. Tutaj piszemy o smierci Marcelego Nowotki - i wyglada na to, ze wszystko co moglo byc napisane - zostalo napisane.

MODERATOR N_S


Ten post był edytowany przez Net_Skater: 22/03/2008, 4:20
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 22/03/2008, 12:20 Quote Post

Widzę, że moderator wyprzedził mnie w tym słusznym wniosku, niemniej na pewno nie wszystko zostało jeszcze wyjasnione. Tak naprawdę zajmowaliśmy się na razie jedynie wątkiem AK.
QUOTE(rower @ 21/03/2008, 23:47)
Nie zmienia jednak to faktu, że nie wierzę w 100% działanie AK w tej sprawie.
*


Sam przyznajesz, że odrzucenie hipotezy Baliszewskiego i innych historyków o tym, że zabójstwa Nowotki dokonało AK to w Twoim przypadku tylko kwestia wiary. Zaiste Twoja wiara w szlachetność chłopców z AK jest zadziwiająco silna. Ciekawe, czy Finder i Fornalska też kierowali się wiarą w szlachetność AK, gdy wydawali wyrok na Mołojców odrzucając ich wersję? Czy "komisja Duracza" i późniejsze komisje partyjne też kierowały się wiarą w AK? Wątpię.
QUOTE
Już pisałem chodziło mi o skalę tych działań

Skala działań AK przeciw PPR, która nas w tym wątku interesuje to (słownie) jeden człowiek - Marceli Nowotko. Nie wiem, co to za metoda dochodzenia do prawdy? Jeśli NSZ zamordowały więcej komunistów niż AK, to czy można wyciągnąć wniosek (statystyczny?), że Nowotko padł od kuli narodowca? Nonsens. Rachunek prawdopodobieństwa nie ma tu nic do rzeczy, zwłaszcza, że mowimy o końcówce 1942 roku, a nie o 1944 czy 1945.

Tak samo nie widzę związku pomiędzy udowadnianiem tezy o zbrodniczości NSZ (dotyczy to przecież późniejszego okresu) a zabójstwem na pierwszym przywódcy PPR.

Wrócę do mojego głównego argumentu: sam nazywasz PPR-GL zdrajcami. Zgadzam się z tym. Czy nie wydaje ci się naiwne, żeby AK dawało się im prowadzić na rzeź łagodnie jak baranek? Jeszcze raz powtarzam, w interesie fizycznego przetrwania AK leżało zlikwidowanie Nowotki i w ogóle sparaliżowanie dywersyjnych działań PPR-GL. Jeśli w to nie wierzysz, trudno. Ale co powiesz na relację Stasinka? Czy stary AK-owiec sobie na starość pofantazjował? Moim zdaniem fantastyczna jest Twoja teoria, że prawda spoczywa w archiwach moskiewskich. Jaki cel miała by Moskwa likwidując dwóch liderów swojej agentury?

Tak w ogóle to nie zauważyłem, żebyś wprost się ustosunkował do meritum wątku. Jeśli nie AK, to kto?
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
rower
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 711
Nr użytkownika: 40.288

Zawód: historyk
 
 
post 25/03/2008, 9:24 Quote Post

Widze, że mnie nie zrozumiałeś.
Nie uważam, że AK było szlachetne do szpiku kosci, podobnie jak kazda większa zbiorowośc ludzka. Nie wiem skąd ten wniosek.
Moje wnioski co do zabójstwa Nowotki wyciagam na podstawie informacji ogólnie dostępnych tudziez rozmów z innymi historykami.
Jak dla nie stan dzisiejszej wiedzy przekonuje mnie że była to robota wewnętrzna komuny.
AK prowadziło się na rzeź łagodnie jak baranek i nic tego nie zmieni.
nei napisałem, ze prawda lezy w archiwach lecz, że MOŻE NAM POMÓC WO DOJŚCIU DO PRAWDY. Jak dla mnie jest to różnica. Na przyszłość czytaj lepiej moje posty, tudzież zadawaj pytania będzie mniej nieporozumień.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
elkana
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 243
Nr użytkownika: 20.398

Maciek
 
 
post 27/03/2008, 21:46 Quote Post

Czytam Twoje posty bardzo dokładnie. Natomiast pytanie brzmi - "kto zabił?" i cieszę się, że w końcu odpowiedziałeś wprost.

QUOTE
Jak dla nie stan dzisiejszej wiedzy przekonuje mnie że była to robota wewnętrzna komuny.

Po co komuna miałaby to robić? I jaką wiedzę masz na myśli?
 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
rower
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 711
Nr użytkownika: 40.288

Zawód: historyk
 
 
post 28/03/2008, 14:50 Quote Post

QUOTE(elkana @ 27/03/2008, 21:46)
Czytam Twoje posty bardzo dokładnie. Natomiast pytanie brzmi - "kto zabił?" i cieszę się, że w końcu odpowiedziałeś wprost.

QUOTE
Jak dla nie stan dzisiejszej wiedzy przekonuje mnie że była to robota wewnętrzna komuny.

Po co komuna miałaby to robić? I jaką wiedzę masz na myśli?
*



Po co miała by to robić nie wiem, jak dla mnie były to porachunki czy też walka o władzę.
A stan wiedzy taki jaki był cytowany w postach w tym temacie. Taki wyciągnąłem z tego wniosek.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
Siekow
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 47
Nr użytkownika: 37.943

Lukasz Piskorz
Stopień akademicki: licencjat
Zawód: Student
 
 
post 13/04/2008, 22:29 Quote Post

Moim zdaniem była to robota Mołojców, ewentualnie Finder choć jego bym nie podejrzewał. Mieli motyw więc pozbyli się przyjaciela. Wśród komunistów zawsze była walka o władzę, a u nas ten ruch dopiero się kształtował (w sensie walki o władzę) więc chyba każdemu zależało na byciu pierwszym. Śmierć Nowotki uznałbym za element walki o władzę...
 
User is offline  PMMini Profile Post #29

     
kryst
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 108
Nr użytkownika: 43.767

Stopień akademicki: posiada
Zawód: bankowiec
 
 
post 29/12/2015, 15:35 Quote Post

Odgrzebuję ten stary temat... Tu moja teoria Marceli Nowotka (tak brzmiało nazwisko) został zastrzelony tak jak to opisano w Newsweek czyli wykonano wyrok, a później zwłoki przewieziono i podrzucono na ul.Kolejową. Wyrok wykonał Kolumb i Janek żołnierze TOW na rozkaz tu nie jestem pewien czy był rozkaz???...Kluczowa jet postać Mariana Spychalskiego, w książce Likiernika (nie był wtedy w oddziale)jest informacja, że Janek Barszczewski mieszkał w tym samym domu(ogólnie częstymi gośćmi w domu Pani Koc byli członkowie oddziału) co Marian Spychalski... czy doszło do "zdrady" z tej strony (brat Spychalskiego do dowódca obwodu AK)czy doszło do jakiegoś porozumienia czy po prostu do koleżeńskiej przysługi.... w końcu w ciągu kolejnego roku całe dowództwo podziemia komunistycznego zostało zlikwidowane... Co do techniki wykonania wyroku i podrzucenia zwłok to właściwie idealnie przypomina pierwszy wyrok wykonywany przez Stanisława Likiernika (dokładnie w tym samym zespole) ale odział już należał do Kedywu OW.
Uzupełnienia informacji Janek i Stach(Machabeusz) byli w tej samej grupie podchorążówki w 1942r, jak się wydaje przez opryskliwość tego drugiego do oddziału Kedywu dołączył dopiero we wrześniu 1943r mimo, że koleżeńskie relacje utrzymywał przynajmniej z kilkoma osobami z oddziału już ponad rok wcześniej, choć to nie jest wyróżnikiem ponieważ zajmował się innymi sprawami związanymi z konspiracją .
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

3 Strony < 1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej