QUOTE
Faktycznie bohater chętnie widziany przez spore grono tutaj. Za ukrywanie wroga - gdzie, w koszarach?, dezercję. z tm tchórzostwem to przesadzili, ja bym powiedział raczej głupotę, to może być tylko jedna kara. Jeszcze jedno. Najpierw ich zastrzelili a potem dopiero wybrali pluton egzekucyjny? Czyli odmowy wykonania rozkazu nie było, czyli tylko dezercja a to wystarczało w zupełności.
Jednego nie zauważyłeś, może nie chciałeś:
Według jednej z wersjiJeśli ta wersja jest prawdziwa to również mnie nie dziwi rozstrzelanie go. Co nie zmienia faktu że przecież nie za to jest uznawany przez niektórych tutaj (w tym ja) i ogół za bohatera.
Oddział niemiecki, w którym był Otto, miał za zadanie wyeliminować powstańców. W wypełnianiu tej misji Niemcy odznaczali się wielkim okrucieństwem, zwłaszcza wobec cywili.
W czasie dwóch lat służby wojskowej Otto tylko raz miał możliwość spotkać się z mamą. Opowiedział jej wtedy o okrucieństwie hitlerowców i zapewnił, że on nigdy nie strzeli do niewinnych cywili. To samo powiedział później znajomemu polskiemu wieśniakowi z okolic Tarnowa, Janowi Niszczakowi. Inny Polak, znający Otta, mówił, że często go widział w Kościele, klęczącego w wolnych chwilach przed obrazem Matki Bożej.
Pewnego dnia, Niemcy oskarżyli mieszkańców polskiej wioski o wspieranie partyzantów. Zatrzymali wielu spośród nich, również kobiety i dzieci, przeznaczając ich na śmierć dla przykładu innym wioskom. Otto został zmuszony to przyłączenia się do plutonu egzekucyjnego. Wtedy oficjalnie zadeklarował, że całe działanie Niemców jest przeciwne prawom człowieka i że on nie weźmie w tym udziału. Natychmiast został aresztowany i po kilku tygodniach postawiono go przed trybunałem wojskowym, który 28 października 1944 r. skazał go na śmierć za niewypełnienie rozkazu.
Kilka dni przed śmiercią wysłał list pożegnalny do rodziny, skierowany do brata do Wiednia. Pisał w nim m. in.: Wkrótce pójdę do Boga do Nieba, gdzie czeka na mnie tata. Mam też pewność, że pewnego dnia wszyscy się tam spotkamy. Szczególnie czekam na spotkanie w Niebie z moją kochaną mamą, której dziękuję za zaszczepienie w mym sercu świętej wiary katolickiej, w której żyłem i w której chcę teraz umrzeć spokojnie z pewnością, że potem zacznie się prawdziwe Życie. Pisał to młody, dziewiętnastoletni żołnierz. Bóg dał mu łaskę obecności kapelana wojskowego w chwili egzekucji, która nastąpiła 14 listopada 1944 r.Swoją drogą o jaki rzekomo prawach człowieka mówił skoro prawnie wprowadzono je dopiero po wojnie.
Jeszcze z Wikipedii:
Według siostry Schimka w czasie swojej służby na Bałkanach i później w Polsce dawał on wielokrotnie przykłady swojego humanitaryzmu, wyniesionego z przekonań katolickich, gdy wielokrotnie odmawiał uczestniczenia w mordowaniu ludności cywilnej.Także jest przeze mnie uznawany za bohatera jak i przez innych (zapewne) za postawę honorową i humanitarną w stosunku do niewinnej ludności cywilnej, co jak widać rzadko się zdarzało, za to zbrodni wojennych mnożyło się w tamtych czasach.
QUOTE
Odmowa udziału w egzekucji została uznana za przejaw demoralizacji, dezercję i okazywanie tchórzostwa w obliczu wroga. Jak dla mnie to na jedno wychodzi - pierwotną przyczyną skazania Schimka była odmowa udziału w egzekucji. Nawet jeżeli prawdziwe są inne wersje, wg których Schimek został skazany za swą przejawianą niejednokrotnie humanitarną postawę wobec jeńców, partyzantów, etc., to i tak nie rozumiem prób umniejszania jego odwagi. Być może kole w oczy fakt, że jego postawa w dużej mierze wynikała z katolickiego wychowania, a to w dzisiejszych czasach jest tak niepopularne... Może gdyby był zdeklarowanym ateistą albo przynajmniej antyklerykałem nie byłoby dyskusji, czy okazał się bohaterem, czy też zwykłym dezerterem
Ogólnie też mnie dziwi aby za odmowę strzelania do cywili miał zostać rozstrzelany skoro wcześniej (także tu wymienione) zdarzały się przypadki rozstrzeliwania i odmowy za które nie karano.
Także i ja zauważam katolicką (czy ogólnie chrześcijańską) postawę Shimeka a także wielu innych wymienionych w tym temacie, choćby: Sophie Scholl, Hosenfeld, Gerstein, Moltke. Jestem agnostykiem, ale zauważam że wiara chrześcijańska w czasach wojny pomogła wielu przetrwać, a także zachować człowieczeństwo, i zachować się bohatersko (na myśl mi tu przyszedł też Witold Pilecki).
QUOTE
ze rozmawialiśmy uprzednio o tzn. "dobrych Niemcach " żołnierzach i dowódcach wermachtu w latach wojny
Sophie Scholl to nie Wermacht, a Gerstein to SS
.
O Blaskowitzu myślę nie podejmę dyskusji, bo nie znam jego biografii od a do z, a co najważniejszej szczegółów kampanii wrześniowej w jego wykonaniu. Jednak faktem jest że jako chyba jedyny niemiecki dowódca zaprotestował przeciwko zachowaniu okupantów, wg. wikipedii nawet stawiał pod sąd SS-manów. W "Wojna i ludobójstwo" jest opisane jego memorandum do Hitlera:
Podał w nim konkretne przykłady przestępstw Niemców wobec ludności cywilnej. Opisał choćby, jak pijany niemiecki policjant pobił Polaka na śmierć i zmusił kobietę, która prawdopodobnie była jego żoną, aby pochowała ciało. Obserwowały to dziesiątki Niemców i Polaków. Blaskowitz poinformował również że niemieccy żołnierze zgwałcili nastoletnią Żydówkę na cmentarzu. Jego relacja zawiera opis wielu innych okrucieństw, jakich dopuszczały się niemiecka policja i esesmani.O Rommlu, to jednak chętnie dowiem się czemu rzekomo to zbrodniarz.
QUOTE
co więcej userze Rommel , pisząc o Rommlu Służył przywódcy swojego narodu, w obronie, na służbie, ku chwale (do wyboru) swojej Ojczyzny.
IMHO jesteście do wyboru - niedoinformowani , nieoczytani , lub niekojarzący prawidłowo faktów - do twojego Rommel wyboru - obiektywnego , bo chłopie nie podajesz imienia i nazwiska tego przywódcy z przyczyn zapewne obiektywnych
Widzisz nie próbował zataić nazwiska przywódcy, licząc na Twoją wiedzę.
Czy A.Hitler miał napisane na twarzy "gazujemy właśnie w Brzezince i paru innych miejscach miliony ludzi"?
Czy nie wiesz że to akcja podobnie jak T-4 była utajniona? Opisywany tu jeden z "bohaterów" Gerstein, esesman, dowiedział się dopiero na miejscu po co im cyklon-B, a potem jak dzielił się tą informacją, nikt nie mógł uwierzyć.
Nawet żona jednego esesmana nie wiedziała (Teresa Stangl) o zbrodniach których dokonywał jej mąż, a gdy się dowiedziała, ten i tak zaprzeczył.
Rommel był żołnierzem już przed I wojną światową, zawodowym żołnierzem. Naród wybrał Hitlera, i co z tego? Co to miało znaczyć dla Rommla (głosował na partię centrowe), zawodowego żołnierza? Nic. Kolejne agresję Hitlera były przedstawiane mniej lub bardziej słusznie (3 września Francja i Wielka Brytania wypowiadają wojnę Niemców, więc przeciętny Niemiec nie musiał słuchać propagandy by uwierzyć że jego kraj broni się) jako w rzeczywistości wojny obronnej. Rommel nie dokonywał zbrodni wojenny, o żadną nie jest oskarżony (z poglądem Travisa pierwszy raz się spotykam, ale to i tak chodzi o świadomość nie o zbrodnie). Mało tego jego działania wojenne w Afryce charakteryzowały się postępowaniem honorowym, co zauważały obie strony konfliktu. Rommel stronił od towarzystwa SS, gdy jego syn w 1944 stwierdził że chcę wstąpić do SS ten go zrugał. O świadomości Rommla jakichkolwiek zbrodnii wojennych można mówić dopiero w 1943 roku odnośnie wojny na wschodzie, co ponoć miał potępić (nieoficjalnie rzecz jasna). Ostatecznie został zmuszony do samobójstwa jak wiemy, gdyż mógł mieć współudział w spisku na życie Hitlera.
Jak można nazywać go zbrodniarze?
No i celne pytanie Glasischa
Benedykt XVI, papież Niemiec, to też okaz zbrodniarza, za służbę w pomocniczej służbie Luftwaffe (Luftwaffenhelfer).Lancaster, jak będzie z naszym papieżem, zbrodniarz?
QUOTE
Ja w to wierze, i to slepo. To ze jakis niemiec nie mordowal gazem w Treblince a "tylko" dowodzil plutonem mozdzierzy lub dywizjami pancernymi w Afryce, lub cos w tym rodzaju, wcale nie czyni go "dobrym". Ot, po prostu byl trybikiem ktorego dzialalnosc mniej rzucala sie w oczy. Dzieki "rycerskim" generalom cala Rzesza krecila sie na calego. Dzieki nim byly mozliwe obozy zaglady i Holocaust. W Rzeszy kazdy mial swoja dzialke do odrobienia, czy na froncie czy na tylach. Dzieki takim ludziom jak Rommel byly mozliwe wszystkie inne zbrodnie.
Nie czarujmy sie, "dobry" niemiec II WS to po prostu ktos kto jest w MNIEJSZYM stopniu odpowiedzialny za wszystko co sie stalo po wrzesniu 1939 roku. SS-man w obozie wykonywal rozkazy, tak samo kucharz kuchni polowej, czy gen. W. Keitel. Wszyscy wykonywali rozkazy, tylko na inna skale. Niektorzy przejawiali wyjatkowa nadgorliwosc i inicjatywe, inni tylo robili co im kazano. I ci drudzy to pewnie ci "dobrzy " niemcy
Tak to można oceniać z punktu Hitlera, dla którego aby całość miała sens jeden musiał być dobrym oprawcą, a drugim żołnierzem.
Jednak oceniając z punktu widzenia Rommla, przeciętnego Niemca, bez świadomości ogromu holocaustu inaczej to wygląda.