QUOTE(maciur @ 24/05/2011, 21:30)
Jak wiadomo król Anglii Jerzy V, cesarz Niemiec Wilhelm II i car Rosji Mikołaj II byli kuzynami. Czy ich życie prywatne, rodzinne konflikty i sympatie mogły w jakiś sposób mieć wpływ na wybuch I wojny światowej?
Jakie są Wasze opinie na ten temat?
wbrew obiegowym opiniom, które szczególnie wytykają palcem Wlhelma II to możesz mi wierzyć oboje tej wojny nie chcieli a Mikołaja "ogłupili" Suchomlinow i Januszkiewicz,
Arthur Rosenberg, niemiecki Żyd-marksista (trudno go podejrzewać o sympatie dla monarchii) pisał po wojnie: Niemcy w ogóle tej wojny nie chciały. Była ona tragiczną pomyłką. Po zamachu w Sarajewie monarchia naddunajska wystosowała do Belgradu listę żądań - Belgrad zgodził się spełnić wszystkie po za jednym, ale najważniejszym - nie pozwolono śledczym z Austro-Węgier na udział w śledztwie*. To stało się podstawą do wkroczenia wojsk austriackich (zresztą przy zgodzie zachodu). Rosja, zgodnie z prawem międzynarodowym, miała prawo przegrupować siły zbrojne przy granicy z szykującym się do akcji militarnej sąsiadem (na wypadek gdyby sąsiad planował atak - takie zabezpieczenie, które każdy stosował i nie miało ono większego znaczenia). Z tymże Rosjanie przegrupowali siły na całej granicy! Na niemieckiej również! Wilhelm II zatelegrafował więc do cara Mikołaja by dowiedzieć się co się dzieje. Car wezwał ministra wojny Suchomlinowa i szefa sztabu generalnego Januszkiewicza, by zapytać ich czy prawdą jest że wojska rosyjskie grupują się na granicy z Niemcami. Ci potwierdzili, więc car kazał im je natychmiast wycofać. Ci tego nie uczynili. Wilhelm znów telegrafuje do Mikołaja, Mikołaj znów wzywa Suchomlinowa i Januszkiewicza, ci okłamują go, że wojska zostały wycofane, car więc telegrafuje do Wilhelma, że wojsk nie ma na granicy. Wilhelm widzi na granicy wojska, więc dochodzi do wniosku że car kłamie i pragnie go najechać. Wypowiada więc wojnę. Suchomlinow i Januszkiewicz po wojnie byli za to sądzeni i przyznali się, że okłamali cara. Ta wojna była jednym wielkim nieporozumieniem, ale machina ruszyła i nikt już jej nie potrafił zatrzymać.*
jeśli głowa państwa ginie na terenie drugiego państwa, to o ile nie została zlikwidowana na zlecenie rządu tego państwa nie widzę powodu (Mercykiller) by nie pozwolić przeprowadzić śledztwa służbom kraju, którego przywódca ginie. W końcu nie mam nic do ukrycia. Natomiast odmowa tego typu pozwoleniu jest dla mnie równoznaczna z przyznaniem się do winy.Nie może być mowy o tym, że Wilhelm II lub Bethmann-Hollweg zmierzali do wojny światowej. Gdyby Wilhelm II pragnął wojny, by zdobyć panowanie w Europie, zaatakowałby w czasie wojny rosyjsko-japońskiej lub pierwszej rosyjskiej rewolucji. Rosja była wówczas militarnie bezsilna i Niemcy prawdopodobnie wygrałyby z pozostającą w izolacji Francją. Pokojowa postawa niemieckiego rządu około 1905 r. jest w zasadzie wystarczającą odpowiedzią na temat winy za wybuch wojny.
Pomijając wszystkie inne argumenty, Wilhelm II był stanowczo zbyt nerwowy i niepewny, aby wziąć na siebie straszliwy ciężar militarnej i politycznej odpowiedzialności za doprowadzenie do wojny światowej. Również Bethmann-Hollweg, dręczony nieustannymi troskami i poczuciem odpowiedzialności, nie był człowiekiem, który pragnąłby wojny. Von Jagow, którego w lipcu 1914 r. powołano na stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, od pierwszego dnia wojny życzył sobie jej jak najrychlejszego zakończenia. Nie można też udowodnić, iż na dworze Wilhelma II działało jakieś żądne wojny stronnictwo. Von Moltke, szef sztabu generalnego, był ciężko chory i nie czuł się na siłach przejąć obowiązki dowódcy armii. Jak zatem mógł przeć do wojny? Minister wojny von Falkenhaym był wojskowym działającym w granicach resortu, który nie miał ambicji ingerowania w kwestie polityczne. W decydujących dniach lipca 1914 r. sekretarz Urzędu Marynarki von Tirpitz przebywał poza Berlinem i ostro krytykował sposób, w jaki wypowiedziano wojnę. Von Lyncker, von Valentini i von Mueller, wpływowi szefowie cesarskich kancelarii: wojskowej, cywilnej i marynarki, byli ogólnie uznawani za defetystów, dlatego podczas działań wojennych byli bezlitośnie zwalczani przez najwyższe dowództwo, zwolenników nieograniczonej wojny podwodnej i następcę tronu.
Za: Arthur Rosenber, Die Entstehung der deutschen Republik, Rowohlt, Berlin 1930, s. 66-67, [w:] Erik von Kuehnelt-Leddihn Ślepy Tor: Ideologia i polityka lewicy 1789-1984, Wektory, Kąty Wrocławskie 2007, s.255-256[/I]
źródło:http://histmag.org/forum/index.php?topic=10414.msg222627;topicseen#msg222627