Najstarsza bajka przodków Polaków - kliknij, aby przejść na forum
historycy.org > Historia Polski > CZASY PRZODKÓW > Czasy przodków ogólnie
Domen
Royal Society opublikowało artykuł na temat najstarszych indoeuropejskich opowieści ludowych, sięgających korzeniami aż do epoki miedzi. Okazuje się, że polska "Bajka o Kowalu i Diable" ma swój odpowiednik u ludów indoeuropejskich od Indii aż po Skandynawię, i sięga korzeniami epoki miedzi lub wczesnej epoki brązu - zdaniem autorów, ta opowieść była przekazywana ustnie aż od czasów istnienia społeczności mówiącej językiem PIE:

"Comparative phylogenetic analyses uncover the ancient roots of Indo-European folktales":

http://rsos.royalsocietypublishing.org/content/3/1/150645

QUOTE
Ancient population expansions and dispersals often leave enduring signatures in the cultural traditions of their descendants, as well as in their genes and languages. The international folktale record has long been regarded as a rich context in which to explore these legacies. To date, investigations in this area have been complicated by a lack of historical data and the impact of more recent waves of diffusion. In this study, we introduce new methods for tackling these problems by applying comparative phylogenetic methods and autologistic modelling to analyse the relationships between folktales, population histories and geographical distances in Indo-European-speaking societies. We find strong correlations between the distributions of a number of folktales and phylogenetic, but not spatial, associations among populations that are consistent with vertical processes of cultural inheritance. Moreover, we show that these oral traditions probably originated long before the emergence of the literary record, and find evidence that one tale (‘The Smith and the Devil’) can be traced back to the Bronze Age. On a broader level, the kinds of stories told in ancestral societies can provide important insights into their culture, furnishing new perspectives on linguistic, genetic and archaeological reconstructions of human prehistory (...) In some cases, it may also be possible to evaluate inferences about ancestral tale corpora in relation to other sources of information about past societies, such as historical, archaeological, linguistic and genetic data. Our findings regarding the origins of ATU 330 ‘The Smith and the Devil’ are a case in point. The basic plot of this tale—which is stable throughout the Indo-European speaking world, from India to Scandinavia—concerns a blacksmith who strikes a deal with a malevolent supernatural being (e.g. the Devil, Death, a jinn, etc.). The smith exchanges his soul for the power to weld any materials together, which he then uses to stick the villain to an immovable object (e.g. a tree) to renege on his side of the bargain. The likely presence of this tale in the last common ancestor of Indo-European-speaking cultures resonates strongly with wider debates in Indo-European prehistory, since it implies the existence of metallurgy in Proto-Indo-European society. (...)


Z czystym sumieniem możemy stwierdzić, że to najstarsza polska (a proto-indoeuropejska zarazem!) bajka:

https://www.youtube.com/watch?v=QBIYAAY7yrM

Wiek tej bajki jest szacowany na +/- 6000 lat (czyli ok. roku 4000 p.n.e.):

http://www.bbc.com/news/uk-35358487

QUOTE
And a folk tale called The Smith And The Devil, about a blacksmith selling his soul in a pact with the Devil in order to gain supernatural abilities, was estimated to go back 6,000 years to the Bronze Age.


Ta opowieść jest wzmiankowana również w tej książce:

user posted image
lukaszrzepinski
tu jest ksiazka smile.gif
https://smerdaleos.files.wordpress.com/2014...vin-watkins.pdf

na ktorej stronie?

A sprawa bardzo ciekawa
Domen
QUOTE
na ktorej stronie?


Hmmm, chyba jednak akurat konkretnie o tej opowieści tam nic nie ma.

To jest jakaś inna opowieść z motywem kowala.
cafelatte
Ta ciekawostka z kowalem i diabłem to rzeczywiście zabawne. Jednak może bardziej pouczające byłoby porównanie systemów mitologizacji przestrzeni życiowej u ludów indoeuropejskich. Od czego by tu zacząć!? - Cała nasza cywilizacja zaczęła się chyba od fascynacji ogniem. Potem nastąpiło odkrywanie pożytków płynących z jego obłaskawienia. Baśń o kowalu i diable wpisuje się w tą tradycję.

Może jednak zacznijmy od tego, że określenie "diabeł" naładowane negatywną treścią to czysta kompromitacja, gdyż oznaczało pierwotnie tylko jakieś "bóstwo"(dewa) będące częścią Natury wokół określonej społeczności. Przy odpowiednim podejściu można było mieć w nim dobrotliwego opiekuna. O dziwo: gdy ktoś pilnie studiował zapisy dawnych etnografów, może czasami odnaleźć diabła w pobliżu kościoła na jego progu lub nawet w zakrystii.

Świadczyłoby to chyba o głębokim odczuwaniu jego "boskości" w lokalnej tradycji ludowej. Ten sam diabeł o innych porach może się pojawiać gdzieś w okolicznym lesie czy na pustkowiach. Równie dobrze może jednak maszerować drogą na jarmark zadając pytania sędziemu, na którego skarżą się ludzie. Ta ostrzegawcza opowieść kończy się zwykle "i poleciał z nim przez powietrze". O północy diabeł często jednak wraca do sakralnego centrum lokalnej społeczności. Kto o tym wie, może tam wtedy uzyskać od niego "talar powrotny" wzamian za kota w worku.

Opowieść o sprzedawaniu duszy diabłu w zamian za pomyślność życiową wydaje się być wynikiem zazdrości sąsiadów. Odpór tej zjadliwej propagandzie mogły dawać relacje o oszukaniu diabła. Mnie zafascynował kiedyś następujący szeroko znany temat :

"Jeden parobek wracał o zmierzchu przez ciemny las - no wiecie; tam wedle młyna. Nagle widzi światło w głębi lasu. Podkrada się bliżej i co widzi? - Diabeł czyści złoto.Z opowieści starszych od niego wiedział, co ma robić. Wyciągnął nóż ze swej torby i cisnął go w sam środek ogniska. - Zasyczało i zgasło; ciemno choć oko wykol, więc dopiero rano poszedł po swój noż. Koło niego znalazł kupkę świecących talarów, które wziął do domu. Ale potem zostało z nich tylko trochę zeschłych liści."

W tej opowieści mamy wiązkę tematów, które prowadzą w różne strony, np. wstecz do wedyjskiego dewy Agniego. Mnie zastanowiła rola żelaznego noża w rozwiązaniu może potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. Ale to obszerny temat, więc narazie na tym zakończę.
cafelatte
Było trochę o ogniu i żelazie, to teraz o wodzie. Jak wzmiankowałem we wpisach nt. Grecji, oryginalne stare mity trzeba odczytywać biorąc pod uwagę model świata oczywisty dla ich twórców. Była to Ziemia płaska jak bęben szamana - pływająca po wodzie. W tej podziemnej wodzie kryły się zarodki życia ujawniające się na wiosnę jako lokalny niepowstrzymany "potop" życia. Dla niewtajemniczonego oka był to poprostu burzliwy wypływ wody z miejscowych źródeł i wywierzysk.

W tym mitycznym krajobrazie uwagę przyciągały byty jakby półludzkie zwane m.in. syrenami lub pannami wodnymi (mermaid). Opowieści o istotach w potwornych maskach (np. gorgony), które miały odstraszać od miejsc tajemnych ceremonii, - ustąpiły stopniowo relacjom o małżeństwach z łagodnymi pannami wodnymi, które miały przynosić np. powodzenie w połowach ryb i innych przedsięwzięciach związanych z wodą.

Mam na półce książkę "The Hidden World: Survival of Pagan Shamanic Themes in European Fairytales" - Carl A.P.Ruck, et al., Carolina Academic Press, 2007. Na 70 stronach m. in. omawia się w niej przypadek Meluzyny z Plaincourault (tekst z 1394 r.), na szerokim tle mitycznych powiązań w całej Europie. Prostsze opowieści pochodzą ze zbiorów etnograficznych takich krajów jak Irlandia, Wk.Brytania czy kraje skandynawskie.

Typowa akcja tych opowieści zaczyna się od przywłaszczenia stroju kąpiącej się nimfy wodnej przez rybaka i zamknięciu go w skrzyni. Panna rodzi mu dzieci posiadające zdolność komunikowania się z nadnaturalnymi bytami wodnymi, po czym zdobywa z powrotem swoj strój i znika. Wydaje mi się, że to macierzyste stowarzyszenie kultowe wyznaczyło jej zadanie podtrzymywania cielesno-duchowej wspólnoty pomiędzy dwoma odrębnymi społecznościami złączonymi użytkowaniem tych samych przestrzeni wodnych...
cafelatte
A jak z opowieściami o Potopie? Chyba są bardzo stare, jeśli weźmiemy pod uwagę postacie herosa Gilgamesza i Utnapisztima - sumeryjskiego Noego, którego bogowie obdarzyli nieśmiertelnością. Twierdzi się nawet, że grecka opowieść o Potopie Deukaliona została zapożyczona z tego samego mezopotamskiego żródła.

W Atenach większość turystów biegnie na Akropol i stamtąd rozgląda się po okolicy. Aha; to teraz lecimy na Agorę i podziwiamy Tezeion - na ten sam bilet!! Oczywiście, można nawet przysiąść tam na chwilę i zjeść kanapkę w miejscu ostatniego posiłku Sokratesa przed jego egzekucją przez wypicie trującej cykuty.

Lecz po przeciwnej stronie Akropolu wznoszą się kolumny olbrzymiej świątyni Zeusa Olimpijskiego a obok... skromna dziura w ziemi. Pauzaniasz pisze o niej w ten sposób: -"Ateńczycy twierdzą, że przez ten otwór spłynęły wody Potopu Deukaliona... Żyją w nim węże, którym składa się ofiary z placków z miodem..." (NB Węże to zwykle duchy przodków)No niech mu będzie. Jednak oficjalna grecka wersja mitu o potopie umieszcza przygodę Deukaliona i jego żony Pyrrhy w okolicach szczytu Parnasu, koło Delf.

Coś tu się nie zgadza. Jednak, gdy będziemy szukać podobnych opowieści o potopie w małej skali to wylądujemy na Niżu Europejskim, zalewanym przez kolejne fale Indoeuropejczyków. Tam "potop" to coroczne wydarzenie rozgrywające się w Nowy Rok (Noruz Kurdów i Irańczyków), który obecnie znamy jako wiosenne zrównanie dnia z nocą!!

Typowa opowieść o potopie zapisana na Pomorzu Zachodnim łączyła następujące elementy: - niepowstrzymany wypływ wody ze świętego źródła; próby jego zatamowania poprzez wrzucanie do niego różnych obiektów a to starego łóżka a to starej kobiety; pojawianie się jakichś obiektów np. gęsi, na powierzchni strumienia. Stare łóżko mogło się chyba przydać przodkom w Podziemnej Krainie, żeby wreszcie przestali wytwarzać ten potop "zarodków życia" i poszli spać. Stara szamanka mogła najlepiej się z nimi dogadać. A gęś to chyba symbol obfitości?

Jeśli kogo interesuje skąd ten nagły wiejski potop oto początek sagi: - "W podziemnym mieście mieli właśnie konia podkuwać a leżał tam wielki kamień. Koń rozbił go uderzeniem kopyta i spod niego wytrysnął strumień wody nie do zatamowania..." no i tak dalej.
Może nie trzeba dodawać, że ten Koń to jeden z wariantów Posejdona - Pana Wód...Podziemnych?
cafelatte
W naszych czasach nie budzi zdziwienia twierdzenie, że jakieś zwidy, czy duchy lub poprostu zakłócenia dobrego samopoczucia, - mają swoje źródła w "nieregularnych" polach elektromagnetycznych wokół nas. Gdy pojawiły się poraz pierwszy ŻELAZNE przedmioty w powszechnym użyciu szybko odkryto, że można je wykorzystywać do kontroli tych pól. Stąd rola żelaznego noża w opowieści o diable czyszczącym złoto - patrz wyżej.

Żelazne noże zakopywano pod progami domostw i pomieszczeń dla zwierząt, aby rozpraszały szkodliwe promieniowania EM na osi wejść do budynków. No dobrze, a jak wyglądała ta ochrona wcześniej? Na to pytanie najwcześniejszą odpowiedź widzimy w postaci dziur wierconych w "świętych" kamieniach. Pył z nich dodawano do napojów i wody dla bydła a resztę zakopywano pod progiem. Jeszcze w kamiennych ścianach średniowiecznych kościołów widuje się otwory stanowiące przeżytek po tym ochronnym obyczaju. Trwał on w nowej postaci, gdy zapanował np. na Śląsku czy na Pomorzu protestantyzm. Rozbierano czasem stare porzucone kaplice, by wykorzystać cegły z nich w budownictwie wiejskim dla ochrony przed złymi duchami.

Ale co właściwie robi ten diabeł i skąd to złoto w jakimś dziwnym miejscu? Otóż; złoto stanowi esencję pomyśłności, równoważną naprzykład "czerwonym krowom" o których "uwolnienie ze skał" proszą Agniego i Somę szamani naszych przodków w hymnach Rygwedy.Poczynania okolicznych dewów oraz ludzi są jednak właściwie rozbieżne. Ludziom chodzi o skupienie duchowego "podkładu" pomyślności w sferze ich działania. Jednak dewy muszą brać pod uwagę byt wszystkich stworzeń na terenie ich działania.

Ludzie dążyli zawsze do PRZYWŁASZCZANIA POMYŚLNOŚCI przeznaczonej dla ogółu bytów różnymi metodami. To było stosowanie pyłu ze świętych kamieni w gospodarstwie domowym, pobieranego nawet z fundamentów kościołów a nawet zeskrobywanie śniedzi z dzwonów, jeśli się to tylko potajemnie udało.Opowieść o rozpraszaniu "energii" pomyślności po okolicy przy pomocy żelaznego noża lub pręta miała kiedyś inicjować głębszą dyskusję na temat sprzężenia zwrotnego ludzi z Naturą, wśród słuchaczy.
cafelatte
Nie dziwcie się, gdy w tego typu opowieściach ("sagi ludowe" w krajach germańskich) występują sprzeczności typu rozpraszanie - skupianie energii. Są one obliczone na to, by słuchacze nauczyli się wyróżniać te abstrakcyjne procesy w różnych zjawiskach Natury.

Oto przykład. Czy to ten sam Podziemny Koń? - mógłby ktoś zapytać. Poprzednio w podziemno-podwodnym mieście rozszalały ogier rozbił kopytem jakiś kamień inicjując "potop" zarodków życia wypływających ze świętego żródła. Później - na jesieni, starsi proszą młodzież, by zakończyła kąpiele w miejscowej rzeczce, gdyż może stamtąd porwać je Koń o dowolnie wydłużanym grzbiecie, do Krainy Śmierci.

Pękający Kamień odpowiada funkcjom greckich omfalosów zaś wydłużany grzbiet Konia przywodzi na myśl pseudo greckiego Władcy Podziemi - "Goszczący Wielu". Ale w ludowych sagach czy (po polsku) podaniach mamy do czynienia z jeszcze jednym koniem. Jeździ na nim przewodnik dusz (psychopompos) zwany w krajach germańskich Odynem lub Wotanem a w romańskich Harlequinem. Również Kaszubi mają swoją Dziką Jachtę (niem. Wilde Jagd) więc nie jest to specjalność germańska.

Odyn polujący na czarownice przynależy prawdopodobnie do przedwiośnia. Zanim pojawią się zarodki nowego życia należy zlikwidować blokady, jakie wytworzyły czcicielki Staruchy. Wszystkie te mityczne wydarzenia były dokładnie zlokalizowane w siatce "małych ojczyzn" i przekazywane jako podstawowa wiedza życiowa z pokolenia na pokolenie.
cafelatte
Na tym kończę mój subiektywny szkic funkcji idei świata równoległego w życiu dawnych społeczeństw europejskich. Zamiast tego przydługiego opisu może wystarczyłoby stwierdzić, co następuje. W miarę kompletny katalog bytów nadnaturalnych i ich funkcji - wraz z topografią ich rozmieszczenia na określonym terytorium, decyduje o przydatności wykorzystywanych źródeł.

Moje powyższe wypowiedzi mogą stanowić więc raczej odstraszający przykład, jak tych wiadomości nie należy prezentować. Jednak w świecie zdominowanym przez religie monoteistyczne i autorytarne reżimy jesteśmy tak daleko odsunięci od "świata równoległego", że nie jest już możliwe proste i logiczne przedstawianie poglądów naszych przodków na więź człowieka z "Nadnaturą".

Każdy z zainteresowanych tymi ideami zdany jest wyłącznie na własne siły, gdy chce odnaleźć pradawne korzenie, od których zostaliśmy brutalnie odcięci z nastaniem dymiących kominów i pośpiechu tłumów. Jeśli jest to epoka postindustrialna, to chyba nastał czas po temu, by do tych korzeni powrócić. Dziękuję za cierpliwość i uwagę.
cafelatte
BTW Może jeszcze parę odpowiedzi na pytania, ktore dotarły do mnie innymi kanałami. Nie jestem rodzimowiercą. W czasie wędrówek po Grecji i innych krajach poprostu konfrontowałem miejscową tradycję z moimi umiejętnościami radiestety i próbowałem wyciągać z tych porównań moje własne wnioski.

W Europie jedynie Islandia kontynuuje oficjalnie uznaną "radiestezję szamańską" - nazwijmy to tak w braku lepszego terminu. (Nie chcę używać określenia "seidr" bo na necie znajdziecie w większości zjadliwe uwagi na ten temat) Planowanie budowy dróg wymaga na Islandii konsultacji ze specjalistą - szamanem. Ma to faktycznie wartość praktyczną gdyż redukuje ilość wypadków drogowych.

O dziwo, Irlandia ze swoją bogatą tradycją sag celtyckich, zaniedbuje coraz bardziej uwzględnianie jej np. w planowaniu krajobrazu. Koronnym przykładem są walki "nowoczesnych druidów" o zachowanie nietkniętego krajobrazu Tary - dawnej siedziby świętych królów. Niestety osoby trzymające władzę są tam chyba zdecydowane na ostateczne wyplenienie "przeżytków pogaństwa", jak to się określa.

Gdy porównamy z tym rewerencję dla dorobku przodków trwajacą (z przerwami)nadal w Chinach, to określanie nas jako "długonosych barbarzyńców" trzeba chyba przyjąć z pokorą. Przykładowo, TCM (Traditional Chinese Medicine) powoływać się może czasami na sposoby kuracji z zachowanych ksiąg sprzed paru tysięcy lat, co oczywiście przyjmujemy z niedowierzaniem lub nawet szyderstwem.

Leżąc ostatnio w szpitalu zapytałem praktykantkę z Chin, czemu nie nauczy swoich kolegów bezbolesnego dawania zastrzyków. Oczywiście byłem tego samego zdania co ona, że edukację medyczną należy zaczynać od czytania aury ludzkiej, co jest niemożliwe przy zredukowanym kontakcie Europejczyka z własną psyche.

Mówicie - "a co smoki!?". OK. Poszukajcie na necie zdjęcia "cup-marks" z północy GB. Są tam wersje wierconych otworów otoczone nawet potrójnymi pierścieniami. To są te smoki zazdrośnie strzegące energii życia w tej misie pośrodku. Aby spowodować na wiosnę usunięcie blokady wycinano rynnę poprzez te trzy pierścienie i składano płynną ofiarę w środku. Wypływ cieczy (energii życia) miał być naśladowany w większej skali w przestrzeni symbolicznej otaczającej lokalne sanktuarium z epoki kamiennej.
Eamr
QUOTE(cafelatte @ 19/03/2016, 18:39)
W tym mitycznym krajobrazie uwagę przyciągały byty jakby półludzkie zwane m.in. syrenami lub pannami wodnymi (mermaid). Opowieści o istotach w potwornych maskach (np. gorgony), które miały odstraszać od miejsc tajemnych ceremonii, - ustąpiły stopniowo relacjom o małżeństwach z łagodnymi pannami wodnymi, które miały przynosić np. powodzenie w połowach ryb i innych przedsięwzięciach związanych z wodą.

Mam na półce książkę "The Hidden World: Survival of Pagan Shamanic Themes in European Fairytales" - Carl A.P.Ruck, et al., Carolina Academic Press, 2007. Na 70 stronach m. in. omawia się w niej przypadek Meluzyny z Plaincourault (tekst z 1394 r.), na szerokim tle mitycznych powiązań w całej Europie. Prostsze opowieści pochodzą ze zbiorów etnograficznych takich krajów jak Irlandia, Wk.Brytania czy kraje skandynawskie.
*


Bóstwo lub istota nadludzka w postaci półkobiety-półryby lub gada może mieć też powiązania ze starożytnymi kultami trackimi czy scytyjskimi. O ile dobrze pamiętam bóstwo zwane Jeźdźcem Trackim miało jakąś przygodę z takim stworem boskim czy demonicznym. Stąd mógł się wziąć motyw św. Jerzego walczącego ze smokiem.
cafelatte
Czołem, Eamr. A to ciekawe z tym śladem trackim i scytyjskim. Czy możesz przybliżyć - szczególnie ten ostatni?

W Szwecji jest mnóstwo opowieści o duchach opiekuńczych obszarów Natury, które ludzie zamierzają eksploatować. Wymagana była wpierw zgoda odpowiedniej "nimfy" zarządzającej obszarem lasu czy akwenem wodnym. Ich nazwy były raczej ogólne - "skogsra" lub "sjora". (Uwaga: - końcowe "a" ma mieć kółko u góry zaś "o" w drugiej nazwie ma dwie kropki u góry) Ostrzega się przed małżeństwem z nimfą leśną. Od tyłu widać, że jest zrobiona z drewna i wyżłobiona.W sumie chodzi o jakąś halucynację; może po spożyciu grzybów?

W Grecji przed I Wojną Światową był wśród pasterzy zwyczaj zawierania potajemnych małżeństw z nimfami wodnymi, dla dobra pogłowia owiec. Wśród wielkiej rozmaitości starożytnych nimf ocalały jedynie właśnie "neraidai", uwazane przez ogół za istoty w rodzaju złych czarownic. Zetknąłem się z tym folklorem w Loutraki (przedmieście Koryntu), słynącego z wielkiej ilości strumieni i źródeł wody mineralnej-stąd nazwa.

Nimfy wodne -niekoniecznie w postaci półryby, są rozpowszechnione szeroko w Europie, zazwyczaj w roli dysponentek zasobów naturalnych.
Eamr
QUOTE(cafelatte @ 23/03/2016, 22:03)
Czołem, Eamr. A to ciekawe z tym śladem trackim i scytyjskim. Czy możesz przybliżyć - szczególnie ten ostatni?
*


Chwilowo nie mogę przybliżyć z powodu znacznego oddalenia od swojej biblioteki smile.gif Znaczy stosowna książka w Warszawie, a ja w Holandii. Pamiętam jednak ten motyw z opracowania na temat kultów z tamtego terenu i czasu.

A nie spotkałeś się przypadkiem z motywem potwora w rodzaju arabskiego ghula we wierzeniach europejskich? Zwłaszcza chodzi mi o tereny północnej Europy, Skandynawii, oraz wschodniej Europy też.
cafelatte
To uważaj tam na the ghule z ISIS. Myślę, że może ta Smoczyca Scytyjska skojarzyła Ci się z jakąś syreną.
http://www.theoi.com/Ther/DrakainaSkythia.html

O wodzie to tam niewiele w jej historii, chyba że Herodot ma więcej. Zaraz do niego zajrzę. Druga różnica, że to nie jest Szafarka Pomyślności, bo iaczej przyczyniłaby krów Heraklesowi. Dochodzi zatrzymanie go na zimę... To wszystko oraz określenie jako Echidny klasyfikuje ją chyba do roli Bogini-Staruchy ergo Pożeraczki. (Por. tebański Sfinks wg "Prolegomena..." Jane Ellen Harrison)

Przejrzałem temat "ghul" na wiki ale nie kojarzy mi się z żadną mityczną postacią z zakresu kultury indoeuropejskiej. Czasami w tą stronę oczywiście zmierzają oskarżenia pod adresem czarownic w późnym średniowieczu.
Eamr
Nie wiem jaka była natura tego stwora z którą miał nieprzyjemność Jeździec Tracki, zapamiętałam tylko jej skomplikowaną fizyczność. Ale raczej nie była to istota przyjazna.

Co do ghuli tutejszych smile.gif, to jestem tu sto razy bezpieczniejsza niż w Polsce. Ponieważ statystycznie łatwiej wywalić się niebezpiecznie na dziurawym chodniku (polska specjalność) lub zostać rozjechanym jak żaba na przejściu dla pieszych (następna polska specjalność) niż zginąć w ataku terrorystycznym smile.gif Ale nie idźmy w off-top.


cafelatte
Na samotność chyba najlepsza Irish Coffee?... Miałem jeszcze z czasów PRL tlumaczenie z bułgarskiego "Trakowie" ale chyba wyrzuciłem robiąc miejsce na różne nowe greckie i celtyckie pozycje. Ale ponieważ Bułgar to napisał w okresie pogardy dla religii, to tam wiele nie było o Jeźdźcu - założę się.

Na wiki jest tylko, że był władcą Podziemi. Pamiętam Go jednak jako szalonego jeźdźca, który wypada z jaskini i przemierza wszystkie stoki i doliny wokół. To tak musiało być co roku na wiosnę. Założę się, że wydawało się biedakowi, że pozbył się Starej (nasza Marzanna) i rozglądał się za swoją Oblubienicą (nasza Dziewanna).

Może nie wiedział, że to ta sama Matka Ziemia, która regeneruje się co roku np. jak Hera, która zamienia się w młodą Hebe po kąpieli w źródle Kanathos ponad Navplion. Faktycznie, forma Staruchy ma wiele odrażających wcieleń, więc nie dziwię się szalonej ucieczce.

Bis dann
Eamr
Na jaką samotność…? biggrin.gif Musiałabym mieć 3 żywoty równoległe, aby poczuć że może mam odrobinkę zbyt dużo czasu smile.gif Zero tęsknoty za tzw. Ojczyzną smile.gif

A co do meritum: chyba nadinterpretujesz. Przede wszystkim nie bardzo wiadomo, kim w rzeczywistości był Jeździec. Tzn. jest problem z genezą kultu, i tzw. całą resztą.

A może by tak właściwy miejscowo Moderator wyciął nas (tzn. Jeźdźca i jego babę) do osobnego wątku??? Bo się robi OT.
cafelatte
Są różne wzmianki nt. Jeźdźca, jak zwykle najbogatsza jest angielska wiki. No więc może to być Sabazjos, który wtargnął na Bałkany z nomadami stepów nadczarnomorskich i był wspólnym dziedzictwem Traków i Frygów. No i dalej utożsamia się Sabazjosa (ale chyba już bez konia) jako greckiego Dionizosa. To byłby ten Dionizos, który pochodził z Tracji a nie z Krety.

Mit Jeźdźca Trackiego byłby więc pochodzenia indoeuropejskiego. Tutaj przychodzi mi od razu na myśl ludowa wersja Odyna (Wotana) jako Dzikiego Jeźdźca(Myśliwca) pojawiającego się cztery razy do roku w podaniach z celtycko-germańskiej Europy. Dlaczego jednak ten Wilde Jaeger jest słabo reprezentowany w Skandynawii?

Myślę, że to o czym mówimy, mieści się jeszcze w temacie "Najstarsza bajka przodków Polaków", ponieważ mamy do wyboru 12 różnych etnicznie źródeł. RON zwany
był przecież "Rzeczpospolitą 12 narodów". Ja naprzykład mam m.in. korzenie wołoskie i lipko-tatarskie oprócz małopolskich. Pozatem; wedlug teorii Vladimira Proppa,- baśń magiczna wyprzedza mit, więc możemy swobodnie omawiać oba gatunki jednocześnie.

A jeszcze nasze obecne Ziemie Zachodnie wniosły posag pradawnych podań zarejestrowanych przez nauczycieli szkółek wiejskich w okresie romantyzmu. Wraz z krwią Słowińców i Kaszubów oraz różnych mischlingów z zaboru pruskiego weszły do spadku pokoleń "przodków Polaków". Całkiem formalnie, niemieckojęzyczna ludność wschodniej części Nowej Marchii, wraz z wiodącym tam rodem "E.Wedel", była reprezentowana w sejmie przedrozbiorowym.
Eamr
Jak zwykle najbogatsza jest literatura fachowa, Wiki można się najwyżej podeprzeć, o ile ktoś ma wystarczającą wiedzę, by sprawdzić dany artykuł na Wiki.
cafelatte
Mam trochę tego. Oprócz wymienionej księgi z Meluzyną wielce sobie cenię dorobek Carlo Ginzburga: -"The Night Battles"(o europejskich kultach rolnych późnego średniowiecza) oraz jego sztandarową pozycję " Ecstasies: Deciphering the Witches`Sabbath". Onże poprowadził studium tych tradycji przy Uniwersytecie Centralnej Europy w Budapeszcie ale chyba ta "kasza" już wystygła.

Jakoś nie mogę znaleźć w katalogu CEU tych trzech roczników z artykułami badaczy z Europy Środkowej, które Ginzburg zainicjował. Jak zwykle, pełzająca cenzura kościelna, niechęć szefów uczelnianych, wykańcza takie inicjatywy w ciągu kilku lat.

"Ziemia obdarta z ducha" - tak można chyba określić wiele terenów Europy pozbawionych ciągłości kulturowej do dawnej ludności rolniczej. W Polsce są to oczywiście Ziemie Zachodnie. Posiadam trochę tomików z zapisami podań z Pomorza Zachodniego, począwszy od pomnikowego - Ulrich Jahn, "Volksagen aus Pommern und Ruegen" poprzez zbiory Otto Knoopa i innych - wszystkie jeszcze z drugiej połowy XIX wieku, wznowione obecnie.
cafelatte
Gdyby ktoś chciał zagłębiać się w średniowieczne tradycje NW lub centralnej Europy, to gorąco polecam opowieści nt. wytwarzania dzwonów i późniejszego ich użytkowania, względnie może raczej ich "zachowania się". To już nie są stare bajki przodków Polaków tylko chyba przekazy dotyczące "uduchowienia" dzieł rąk ludzkich.

Przeglądałem kiedyś źrodła w bibliotece centralnej w Göttingen dotyczące sag grzbietu pojezierzy pomorskich i wtedy często wpadały mi pod rękę również takie, które dotyczyły magicznej strony odlewania dzwonów, tj. ludwisarstwa. Gotowe dzwony, po różnych zabiegach w czasie formowania - zachowują się często jak żywe istoty o własnej woli a to już niestety wykracza poza jakąkolwiek naukę.

Dziwne jest szerokie rozprzestrzenienie niektórych z tych opowieści. Sagę o sfrunięciu dzwonów z wieży kościelnej do pobliskiego stawu jako "właściwego" lub "prawdziwego" sanktuarium spotkałem od Szkocji i Skandynawii aż do północnych Włoch. Jeszcze dziś w Wielki Czwartek (Kärringsdag - Dzień Czarownic) w Szwecji dziewczynki malują sobie twarze w kropki i usiłują zakraść się na wieże kościelne, aby zeskrobać z dzwonów trochę śniedzi. BTW Ciekawe, że sagi pomorskie zawierają często dobrą radę, by nie wydalać się ze wsi w czwartki, bo inaczej zostaniesz poczytana za czarownicę... Oups; zagadałem się.
cafelatte
Spróbuję trzymać się w ramach tematu "Najstarsza bajka". Wpierw jedno absurdalne pytanie - "Czy kobiety też sa naszymi przodkami?" Jeśli tak, to czemu kojarzą nam się w polskich bajkach przede wszystkim z Babą Jagą z zakrzywionym nosem, która robi krzywdę dzieciom? Drugie pytanie - "Po co Syrenie warszawskiej ogon jak u wielkiego stwora morskiego?... Chociaż na początku była chyba stworem bardziej podobnym do kury? A na końcu - "Jak to możliwe, że dzwony czują sie lepiej w wybranym przez siebie akwenie niż na wieży kościelnej?"

W Polsce spotyka się baśnie o "ucieczce dzwonów", które mają taki schemat: - "Obce wojsko chciało przetopić nasze dzwony na armaty i wiozło je zimą przez zamarznięte jezioro za wsią. Na środku konie nie mogły jakoś dalej ciągnąć sań. W tej szamotaninie lod przerwał się i dlatego nasze pierwsze dzwony spoczywają teraz w jeziorze."

W bardziej kompletnym formacie, taka baśń powinna zawierać jeszcze też informacje o Podwodnym Świecie, gdzie zatopione dzwony wiszą na wieży. Niektórzy ludzie, przechodząc na Wielkanoc (w oryginale: Nowy Rok, czyli przesilenie wiosenne) koło jeziora, mogą posłyszeć jak te dzwony biją... Tak, oczywiście, jest też dalszy ciąg ale stanowi zapomnianą tajemnicę dawnych żeńskich stowarzyszeń kultowych.

Na tym kończę i życzę wszystkim obfitych i wesołych Świąt Wielkanocnych... z towarzyszeniem mowy dzwonów.



To jest wersja pozbawiona grafik. Jeżeli chcesz przejść do głównego forum kliknij tutaj.