Pomoc - Szukaj - Lista Użytkowników - Kalendarz
Pełna wersja: Obleganie
historycy.org > Historia powszechna > NOWOŻYTNOŚĆ > Wojny nowożytne
konto usunięte
Jak w Europie Zachodniej oblegano, a jak robiło się szturm. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić muszkieterów i pikinierów atakujących twierdzę na broń białą.
Proszę o pomoc.
lancelot
Sypano szańce, kopano miny, ostrzeliwano z dział a w końcowym efekcie, jeśli zawiodły inne metody, szturmowano.
Barg
A najpierw ładnie proszono o poddanie się. Czasem wystarczyło też iż dane miasto płaciło okup i oblegający odstępowali.
Kadrinazi
A czasem trzeba było kilka lat oblegać - vide Ostenda smile.gif
kundel1
QUOTE(aleksandersewerynkochan @ 30/11/2012, 18:57)
Jak w Europie Zachodniej oblegano, a jak robiło się szturm. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić muszkieterów i pikinierów atakujących twierdzę na broń białą.
Proszę o pomoc.
*



Ogólną zasadą było właśnie to, żeby uniknąć bezpośredniego szturmu.
Przednie oddziały (najczęściej kawaleria) blokowały drogi dojazdowe do miasta/twierdzy, aby uniemożliwić przysłanie posiłków bądź zaopatrzenia i przerwać kontakt obleganych ze światem. W przypadku miast nadmorskich z tych samych powodów starano się zablokować port.
Następnie główne siły armii oblężniczej zaczynały wykonywać okopy poza zasięgiem dział twierdzy. Okopy rozbudowywano ciągnąc je zygzakami w stronę murów, w wybranych miejscach usypując i budując z koszy wiklinowych wypełnionych ziemią baterie dla dział, które miały nie tyle burzyć mury, co przede wszystkim osłaniać kopaczy ryjących okopy już w zasięgu ostrzału z twierdzy. Kiedy już opleciono twierdzę siecią okopów i baterii, zależnie od okoliczności (proporcja między siłami własnymi a oblężonych, stan zaopatrzenia obu stron, stan zdrowotny armii, pora roku, możliwość odsieczy) można było podjąć następujące działania:
- ostrzał nękający i odpieranie ewentualnych wycieczek, bez poważniejszych działań, licząc na zagłodzenie obleganych
- ostrzał punktowy z ciężkich dział w celu uczynienia wyrwy w murach
- podkop minerski w celu jak wyżej
- skoncentrowanie całego wysiłku na jednym, najbardziej odizolowanym fragmencie obleganego miasta, w nadziei, że jego zdobycie, a więc naruszenie linii obrony wymusi poddanie całości - jest to zresztą z oczywistych powodów metoda stosowane we wszystkich epokach dużo częściej niż walny szturm.

Bezpośrednie szturmy wykonywano poza nadzwyczajnymi przypadkami dopiero po zawaleniu odcinka murów/wałów wskutek ostrzału ciężkich dział i/lub wybuchu miny, aby atakująca piechota (wsparta ewentualnie spieszoną jazdą) nie musiała się wspinać na całą wysokość murów.

Od starożytności po okres napoleoński po zawaleniu murów, tuż przed walnym szturmem, oblegający zwykle wzywali oblężonych do kapitulacji. Powszechny zwyczaj uznawał, że poprzez odmowę, oblężeni zwalniają obleganych z odpowiedzialności za wszelki zbrodnie i ekscesy, jakich ci dokonają po zdobyciu miasta. Z tego też powodu dość często faktycznie w tym momencie następowała kapitulacja.
Ramond
Pierwszym zadaniem artylerii oblegających (głównie długich dział w typie kolubryny) było "przyduszenie" artylerii obleganych. To pozwalało podsuwać się z aproszami coraz bliżej, aż w końcu można było blisko murów ulokować baterię do wykonania wyłomu w murze - zwykle z dział w typie kartauny.
lancelot
Dodajmy, że oblegani w miarę możliwości dokonywali wycieczek celem zniszczenia umocnień i konstrukcji oblężniczych przeciwnika a oblegający strali się je zwalczać.
RA.PA.AN
QUOTE(Kadrinazi @ 1/12/2012, 10:04)
A czasem trzeba było kilka lat oblegać - vide Ostenda smile.gif
*



Jeszcze lepszy przykład to Kandia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Siege_of_Candia
Oblegano ją 21 lat!
Pietrek33
QUOTE(RA.PA.AN @ 2/12/2012, 22:17)
QUOTE(Kadrinazi @ 1/12/2012, 10:04)
A czasem trzeba było kilka lat oblegać - vide Ostenda smile.gif
*



Jeszcze lepszy przykład to Kandia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Siege_of_Candia
Oblegano ją 21 lat!
*



Formalnie tak. Ale faktycznie ta twierdza była zaopatrywana od morza.
wysoki
QUOTE
Formalnie tak. Ale faktycznie ta twierdza była zaopatrywana od morza.

Tak jak i wspomniana wyżej Ostenda.
Szogunos
Podobno większe twierdze w Anatolii broniły się po kilkanaście, a czasem nawet dwadzieścia parę lat przed tureckimi koczownikami. Standard. Olbrzymie cysterny z zapasami wody, magazyny z jedzeniem itp - mogli sobie na to pozwolić. Jednak tam gdzie czytałem o tym (niejaki A. Michałek wink.gif no wiecie) nie było do tego przypisu.

BTW Kandię to omawialiśmy na bloku z wojskowości u prof. Baczkowskiego. Pamiętam jeszcze smile.gif
wysoki
QUOTE
Podobno większe twierdze w Anatolii broniły się po kilkanaście, a czasem nawet dwadzieścia parę lat przed tureckimi koczownikami. Standard. Olbrzymie cysterny z zapasami wody, magazyny z jedzeniem itp - mogli sobie na to pozwolić. Jednak tam gdzie czytałem o tym (niejaki A. Michałek wink.gif no wiecie) nie było do tego przypisu.

He, no tak, Michałek wink.gif.
No to niestety wiarygodność żadna, trudno sobie wyobrazić aby tureccy koczownicy oblegali jedną twierdzę kilkanaście lat bez przerwy. Tu raczej chodzi o opanowanie terenu wokół i sporadyczne ataki od czasu do czasu. Coś w formie raz dalszej, raz bliższej blokady. Nikt przecież nie jest w stanie zgromadzić ani zapasu wody (ta pochodzi najczęściej ze studni, rzek i z nieba) ani jedzenia na 20 lat...

No ale to temat poza okresem w którym się znajdujemy.
Ramond
QUOTE
Nikt przecież nie jest w stanie zgromadzić ani zapasu wody (ta pochodzi najczęściej ze studni, rzek i z nieba) ani jedzenia na 20 lat...

Nie mówiąc już o tym, że ani ta woda ani to jedzenie po 20 latach przechowywania nie nadawałyby się do niczego.
katrinehistoryczka
Chyba żeby epidemia wybuchła .
Napoleon7
CODE
Pierwszym zadaniem artylerii oblegających (głównie długich dział w typie kolubryny) było "przyduszenie" artylerii obleganych. To pozwalało podsuwać się z aproszami coraz bliżej, aż w końcu można było blisko murów ulokować baterię do wykonania wyłomu w murze - zwykle z dział w typie kartauny.

Tak gwoli uzupełniania - przy zastosowaniu czarnego prochu jako ładunku miotającego długość lufy nie ma większego wpływu na zasięg. Może mieć na celność, ale też nieznaczny. Największy zasięg paradoksalnie miały działa o najkrótszych lufach - moździerze. Tyle, że były mało celne - razić można było całe miasto (cel powierzchniowy), punkt nie za bardzo (choć oczywiście można było mieć szczęście). Wyłom oczywiście dokonywały armaty, ale tu zasada była prosta - jak największe i możliwie jak najbliżej.
Ramond
QUOTE
Tak gwoli uzupełniania - przy zastosowaniu czarnego prochu jako ładunku miotającego długość lufy nie ma większego wpływu na zasięg. Może mieć na celność, ale też nieznaczny.

Na zasięg - nie, ale na celność - zdecydowanie tak. A przy "przyduszaniu" wrogiej artylerii punktowa celność była najważniejsza.
czarny piotruś
QUOTE(Napoleon7 @ 21/09/2014, 18:23)
CODE
Pierwszym zadaniem artylerii oblegających (głównie długich dział w typie kolubryny) było "przyduszenie" artylerii obleganych. To pozwalało podsuwać się z aproszami coraz bliżej, aż w końcu można było blisko murów ulokować baterię do wykonania wyłomu w murze - zwykle z dział w typie kartauny.

Tak gwoli uzupełniania - przy zastosowaniu czarnego prochu jako ładunku miotającego długość lufy nie ma większego wpływu na zasięg. Może mieć na celność, ale też nieznaczny. Największy zasięg paradoksalnie miały działa o najkrótszych lufach - moździerze. Tyle, że były mało celne - razić można było całe miasto (cel powierzchniowy), punkt nie za bardzo (choć oczywiście można było mieć szczęście). Wyłom oczywiście dokonywały armaty, ale tu zasada była prosta - jak największe i możliwie jak najbliżej.
*


Długość lufy armaty jak najbardziej ma wpływ na donośność(bo nie zasięg) , oczywiście istnieje granica powyżej, której ta donośność nie będzie rosła ze względu na właściwości balistyczne czarnego prochu. Empirycznie ustalona granica to w zależności od konstrukcji samej armaty to L 18-20(choć zdarzały się dłuższe). Ta spora donośność moździerzy(choć wcale nie największa) wynikała z kąta podniesienia (ok. 45 stopni) i dużego kalibru a co za tym idzie pędu pocisku a nie długości lufy.
Z artyleryjskim pozdrowieniem wink.gif Piotr
Napoleon7
QUOTE
A przy "przyduszaniu" wrogiej artylerii punktowa celność była najważniejsza.

Tak, to by teoretycznie miało sens. Z tym, że celność ówczesnych armat i tak nie była zbyt duża. Więc generalnie nie spotkałem się z przypadkami takie "podziału zadań" o których wspominałeś.

Czarny piotruś - dokładnie jak piszesz.

CODE
Ta spora donośność moździerzy(choć wcale nie największa)...

Zakładam, że nie chodzi ci o ustawienie normalnej armaty pod kątem 45 stopni? To przyznam, że nie wpada mi do głowy żaden rodzaj broni palnej, która mogłaby mieć donośność większą?
czarny piotruś
Muszę poszukać danych dla okresu , którego dotyczy wątek. Dla okresu póżniejszego dane mam ale nie będą całkowicie miarodajne. Ciężkie armaty okrętowe montowane na pokładzie( np. brytyjska "obrotowa" 68-funtówka )strzelające pod kątem 15-20 stopni miały donośność dużo większą od 10 czy 12 calowych moździerzy. Pamiętać należy bowiem także o prędkości wylotowej, która dla armaty jest zawsze większa od krótkolufowego moździerza.
Napoleon7
Na pewno nie znajdziesz.
13 calowy moździerz z końca epoki napoleońskiej przy ładunku 20 funtów prochu miał zasięg 4200 yardów a 10 calowy, przy ładunku o połowę mniejszym, 4000 yardów. Ciężar ładunku stanowił 1/12 ciężaru pocisku. Mógł być większy, ale osiągi specjalnie nie rosły.
Natomiast 32 funtowa armata przy kącie podniesienia 7 stopni i ładunku równym 1/4 ciężarowi pocisku, osiągała co najwyżej 2000-2150 yardów. Zasięg 68 funtówki był niewiele większy. Nie przypominam też sobie sytuacji by kąt podniesienia lufy na armatach "pivotalnych" (ostatnio modne określenie wink.gif ) był większy niż te plus-minus 10 stopni - więcej i tak nie miałoby sensu.
feldwebel Krzysztof
QUOTE(Napoleon7 @ 21/09/2014, 18:23)
Tak gwoli uzupełniania - przy zastosowaniu czarnego prochu jako ładunku miotającego długość lufy nie ma większego wpływu na zasięg.

Gdyby tak było, nie budowano by armat o różnej długości lufy. Tymczasem w armii pruskiej poł. XVIII w. lekkie armaty polowe (3- i 6-funtówki) miały lufę o długości od 16 do 20 kalibrów, zależnie od wzoru, natomiast ciężkie armaty oblężnicze i wałowe lufy długości 25 kalibrów, np. dwunastofuntowe Brummery, a nawet dłuższe.

Tak w ogóle do porównywania zasięgu należałoby nie tylko uwzględniać wagomiar, ale i specyfikę samej konstrukcji. Jak np. porównać miarodajnie zasięg batalionowej trzyfuntówki Holtzmanna M1738 o lufie długości 16 kalibrów z batalionową trzyfuntówką Beauvrye M1746 z lufą długości 20 kalibrów, skoro pierwsza strzelała ładunkiem o masie 1 funta prochu, a druga ładunkiem półtorafuntowym?
Napoleon7
To, że odlewano armaty o długich lufach nie musi znaczyć, że celem było zwiększenie zasięgu, tudzież że to miało sens. Właściwości balistyczne prochu czarnego są takie jakie są i nadmierne wydłużanie lufy po prostu nie ma za bardzo sensu. Czy lufa będzie miała długość powiedzmy 22 kalibry czy 30, zasięg będzie, przy zastosowaniu podobnego prochu, bardzo zbliżony. No i pozostaje kwestia skuteczności. Co z tego, że zasięg wynosi powiedzmy 2 km, skoro skuteczny ogień można prowadzić z dystansu co najwyżej 500-600 metrów?
Czy był sens wydłużania lufy (co zwiększało ciężar armaty i podrażało koszty jej produkcji!) uzyskując jedynie minimalną poprawę pewnych parametrów lub nie uzyskując tej poprawy wcale?

feldwebel Krzysztof
QUOTE(Napoleon7 @ 23/09/2014, 21:04)
To, że odlewano armaty o długich lufach nie musi znaczyć, że celem było zwiększenie zasięgu, tudzież że to miało sens. Właściwości balistyczne prochu czarnego są takie jakie są i nadmierne wydłużanie lufy po prostu nie ma za bardzo sensu. Czy lufa będzie miała długość powiedzmy 22 kalibry czy 30, zasięg będzie, przy zastosowaniu podobnego prochu, bardzo zbliżony...

Nie bardzo, skoro w czasie wojny siedmioletniej Prusacy sprowadzali do oblężeń działa o długich lufach (Austriacy zreszt też, choćby do oblężenie Świdnicy w 1757 r.). Chyba, że ówcześni artylerzyści co do jednego byli głąbami, którzy nie potrafili sobie pomierzyć zasięgu strzału.
Napoleon7
To powiedz mi jak, biorąc pod uwagę właściwości prochu czarnego, mozna zwiększyć zasięg zwiększając długośc lufy? Owszem, proch się granuluje, ale per saldo to półśrodek.
Trochę to wszystko zasięg zwiększy, ale przy takiej a nie innej celności, dodatkowo zaś przy zwiększeniu ciężaru armaty (lufy) i kosztów, to nie rekompensuje uzyskanych korzyści.

CODE
Chyba, że ówcześni artylerzyści co do jednego byli głąbami...

Ówczesna nauka była jednak jeszcze w powijakach. Ja ich o to, że "byli głąbami" nie posądzam, ale też artyleria rozwijała sie w dużej mierze metodą prób i błędów. W XVIII wieku powinni juz jednak wiedzieć, że armaty o długich lufach są, generalnie, małoefektywne (ciężar/koszty/skuteczność). Na przełomie XVI/XVII wieku co do tego była jeszcze mała róznica zdań, z tego co sie orientuję.
Konkretnych przypadków nie znam. Być może, skoro gdzieś były juz takie armaty, to był sens je wykorzystać. Ale nie sądzę by charakteryzowały sie one jakimiś specyficznymi własciwosciami niezbędnymi do prowadzenia oblężenia. Armaty o długich lufach odlewano cały czas, były to jednak armaty specyficzne, do wyjątkowych zadań i było ich naprawde bardzo niewiele.
czarny piotruś
Istnieje dość prosty wzór opracowany juz dawno temu obrazujący ową zależność. Chodzi o naważkę prochu w stosunku do długości lufy. Poniżej pewnej długości proch nie spali się całkowicie a powyżej zaś nic w sensie przyrostu prędkości pocisku już nie da. Generalnie przyjmuje się 10-11 granów (nie mylić z gramami wink.gif ) prochu na cal sześcienny lufy. Oczywiście to jest dość zgrubne ale policzyć sobie można.
feldwebel Krzysztof
QUOTE(Napoleon7 @ 24/09/2014, 9:49)
To powiedz mi jak, biorąc pod uwagę właściwości prochu czarnego, mozna zwiększyć zasięg zwiększając długośc lufy?

W sposób bardzo prosty - poprzez zwiększenie ilości ładunku miotającego. Dłuższy przewód lufy to dłuższy czas spalania i zwiększenie przez to enegrii miotającej. Podałem wyżej przykład dwóch typów pruskich dział batalionowych - w czasie wojny siedmioletniej zdecydowanie najlżejsze ze wszystkich batalionóek Holtzmanny zostały wycofane z użycia ze względu na zbyt mały zasięg. W pełni zastąpiły je starsze modele M1717 oraz nowsze Beauvrye i zdobyczne austriackie Liechtensteiny.

Takie samo zjawisko zachodzi z prochem bezdymnym. Karabiny snajperskie mają dłuższe lufy, niż zwykłe karabinki bojowe - a przez to, że mają dłuższe lufy, można zastosować większy nabój i osiągnąć większą energię wylotową. Podobnie w artylerii okrętowej - nie bez powodu w XX w. lufy artylerii głównej na pancernikach wydłużano nawet do 55 kalibrów.
Napoleon7
QUOTE
Takie samo zjawisko zachodzi z prochem bezdymnym.

Wybacz, ale właściwosci prochu bezdymnego są KOMPLETNIE inne niż dymnego (prochu czarnego). Proch czarny, spalajac sie bardzo gwałtownie, wyrzuca pocisk jednym mocnym impulsem. Proch bezdymny spala się wolniej i wyrzuca pocisk ruchem przyśpieszonym. W tym przypadku zwiekszenie dlugości lufy ma sens. W pierwszym - tylko do pewnego momentu. Zauwaz KOMPLETNIE RÓŻNĄ budowę armat strzelających ładunkami na proch dymny i bezdymny.

QUOTE
Dłuższy przewód lufy to dłuższy czas spalania i zwiększenie przez to enegrii miotającej.

Wyjaśnij mi jak długość lufy może wpływać na czas spalania?

Czarny piotruś wyjaśnił kwestie podstawową:
QUOTE
Poniżej pewnej długości proch nie spali się całkowicie a powyżej zaś nic w sensie przyrostu prędkości pocisku już nie da.
czarny piotruś
Z tym gwałtownym spalaniem to też nie całkiem prawda. W zależności od granulacji ziaren i dodatków flegmatyzujących prędkośc spalania waha się od jakiś 360 do nawet 420 m/s. Zdawano sobie z tego sprawę i dosć wcześnie różnicowano prochy armatnie i muszkietowe. Kombinowano takze z proporcjami składników. Stąd też ciągłe eksperymenty z długościami luf ale takz e co ważniejsze z grubością ścianek luf armatnich. Tyle, że powyżej pewnej granicy zwiększanie grubości odlewanych luf raczej szkodzi niż pomaga w kwestii wytrzymałości. Ostatni przedstawiciele gatunku mieli już dość umiarkowaną długośc, wzmacniane nakładanymi skurczowo kutymi obręczami lufy , granulowany i przesiewany proch i całkiem przyzwoite parametry balistyczne( prędkosć wylotowa powyżej 400 m/s) ale doszły już do sciany.
Napoleon7
QUOTE
Z tym gwałtownym spalaniem to też nie całkiem prawda. W zależności od granulacji ziaren i dodatków flegmatyzujących...

Dlatego też o tym wspomniałem. M.in. o granulacji prochu. Proch armatni miał większą gramaturę, proch strzelecki był drobniejszy (jeszcze drobniejszy był na podsypkę). Na krótko przed pojawieniem się prochu bezdymnego, armaty osiągnęły nawet długość luf równym 30-35 kalibrom.
Natomiast co by nie mówić, właściwości balistyczne prochu czarnego były zupełnie inne niż prochu bezdymnego. I nie można mówić, że długość przewodu lufy ma wpływ na czas spalania ładunku miotającego.
feldwebel Krzysztof
QUOTE(Napoleon7 @ 24/09/2014, 13:01)
...Proch czarny, spalajac sie bardzo gwałtownie, wyrzuca pocisk jednym mocnym impulsem.

Poważnie? A rakiety Congrave,a czy Bema to czym niby napędzano?

Prochy czarne są różne - od prochów armatnich, zawierających ok. 60% saletry, po prochy górnicze, zawierające prawie 90% saletry. Mają różne prędkości spalania, różne temperatury spalania i bardzo różne objętości wytworzonych gazów. Nikt o zdrowych zmysłach nie zastosuje prochu górniczego do armaty, bo ma działanie kruszące, a nie miotające.

Jest jeszcze jeden czynnik, wpływający na szybkość spalania w lufie - a mianowicie ubicie prochu. Im bardziej ubity, tym gwałtowniej się spala. Po to m. in. przybija się pocisk w lufie, aby osiągnąć lepszy efekt. To słychać nawet na ślepakach, wystarczy porównać strzał z prochu luźnego i dobrze przybitego, a mam takich strzałów za sobą dobrych kilka tysięcy.

QUOTE(Napoleon7 @ 24/09/2014, 13:01)
...Wyjaśnij mi jak długość lufy może wpływać na czas spalania?

Bardzo prosto - dłuższa droga pocisku, więc pocisk dłużej przebywa w lufie i czas efektywnego spalania prochu jest dłuższy.
czarny piotruś
Mylisz pracę wykonywaną przez rozprężające się po spaleniu prochu gazy wybuchowe z samym spalaniem. W typowym dziale to pocisk nie zdąży przebyć nawet 1/3 długości lufy a proch będzie już całkowicie spalony.
feldwebel Krzysztof
Dlaczego w takim razie stwierdzono doświadczalnie, że powyżej pewnej ilości prochu nie ma co sypać więcej, bo część ładunku spala się za lufą?
Aquarius
QUOTE(czarny piotruś @ 24/09/2014, 19:48)
W typowym dziale to pocisk nie zdąży przebyć nawet 1/3 długości lufy a proch będzie już całkowicie spalony.
*



http://s2.flog.pl/media/foto/4312210_wystr...w-zamosciu-.jpg

Co to są te iskry spory kawałek od lufy?
Czy to nie jest przypadkiem proch dopalający się poza lufą armaty?
Napoleon7
Dyskutujemy o armatach XVII-XVIII wiecznych!!! W przypadku których jako ładunek miotający wykorzystywano proch czarny! Którego właściwości balistyczne są kompletnie różne od właściwości balistycznych prochu bezdymnego, wynalezionego dopiero w latach 80' XIX wieku. Cokolwiek byśmy z prochem czarnym robili, jak byśmy go nie granulowali, tudzież jak mocno (lub lekko) ubijali, to jego właściwości będą KOMPLETNIE inne! Czy to tak trudno zrozumieć?

Proch czarny spalać się może bardzo różnie w zależności od warunków. W przypadku wykorzystania jako ładunku miotającego jego spalanie przechodzi w detonacje - w efekcie wypycha pocisk z lufy nagłym impulsem. Co starano się ograniczać odpowiednim granulowaniem, ale czego do końca nie wyeliminowano. Jeżeli zastosujesz proch jako "paliwo" w rakiecie i pozwolisz mu się odpowiednio spalać, to oczywiście uzyskasz ciąg i rakieta poleci. Na wolnym powietrzu proch też będzie się palił szybko, ale stosunkowo spokojnie. Ale proch spalający się w komorze prochowej tak się już spalać nie będzie. Jeżeli tak ci się wydaje, to jesteś w błędzie i warto byś coś na ten temat poczytał.

QUOTE
Bardzo prosto - dłuższa droga pocisku, więc pocisk dłużej przebywa w lufie i czas efektywnego spalania prochu jest dłuższy.

A co to ma wspólnego ze spalaniem?! Tak jak Ci to napisał Czarny piotruś, mylisz podstawowe pojęcia.

Naprawdę, sugeruję jednak coś poczytać zanim zaczniesz się wypowiadać. Po to byś:
- nie mylił prochu bezdymnego i czarnego (dymnego),
- zrozumiał czym się różnią właściwości jednego i drugiego,
- zrozumiał jakie mają one wpływ na konstrukcje armat (bo maja kolosalną!).

CODE
Dlaczego w takim razie stwierdzono doświadczalnie, że powyżej pewnej ilości prochu nie ma co sypać więcej, bo część ładunku spala się za lufą?

Tego nie trzeba stwierdzać doświadczalnie, bo do tego wystarczy zdrowy rozsądek. Doświadczalnie to można stwierdzić jaka winna być ta długość lufy - w przypadku prochu czarnego zastosowanego jako ładunek miotający ustalono to na mniej więcej 20 kalibrów (choć w drugiej połowie XIX wieku ta wielkość wzrosła) w normalnych armatach.
Speedy
Hej

Napoleon7 ma rację tylko nie potrafi ładnie wytłumaczyć i mu miejscami herezyje wychodzą smile.gif

QUOTE(Napoleon7 @ 24/09/2014, 23:48)
Dyskutujemy o armatach XVII-XVIII wiecznych!!! W przypadku których jako ładunek miotający wykorzystywano proch czarny! Którego właściwości balistyczne są kompletnie różne od właściwości balistycznych prochu bezdymnego, wynalezionego dopiero w latach 80' XIX wieku. Cokolwiek byśmy z prochem czarnym robili, jak byśmy go nie granulowali, tudzież jak mocno (lub lekko) ubijali, to jego właściwości będą KOMPLETNIE inne! Czy to tak trudno zrozumieć?


Gwoli ścisłości, dobierając rozmiary i kształt ziarna, w pewnym zakresie parametrów dałbyś radę uzyskać takie same właściwości dla prochu czarnego i bezdymnego. Wszak w XIX w. konstruowano nań działa wielkiej mocy, o długich lufach.

Może wygodniej będzie tu wprowadzić pojęcie krzywej podstawowej. Krzywa podstawowa balistyki wewnętrznej opisuje zjawiska zachodzące podczas wystrzału, przedstawia ciśnienie w funkcji drogi pocisku w lufie (a może być też w funkcji czasu - ale ta pierwsza fajniej wygląda i taka jest bardziej intuicyjna). Krzywa podstawowa zaczyna się dosyć stromą górką, gdy ciśnienie rośnie aż do uzyskania maksimum. Potem krzywa opada i wypłaszcza się - ciśnienie spada gwałtownie gdy spada ilość palącego się prochu a potem wolniej, gdy w miarę ruchu pocisku w lufie powiększa się objętość komory spalania a gazu już za dużo nie przybywa bo się większość prochu spaliła. Ideałem jest wypłaszczenie krzywej przez zmniejszenie tempa spadku ciśnienia, tak by pozostało wysokie na znacznym odcinku drogi pocisku w lufie. Wtedy uzyskamy większą prędkość początkową, oczywiście wystrzelimy też trochę niespalonego prochu, no ale trudno.

Proch czarny ma bardzo dużą liniową prędkość spalania w powierzchniowej warstwie ziarna. Sięga ona 1 m/s czy nawet chyba kilka m/s może być. Dla bezdymnego prochu nitrocelulozowego są to wartości rzędu mm/s. I dla prochu czarnego i bezdymnego prędkość spalania rośnie z ciśnieniem z tym że dla bezdymnego szybciej i do większych wartości. Przez to jednak, tak jak napisał Napoleon7, proch czarny daje niezbyt korzystny kształt krzywej podstawowej. Na początku wystrzału ciśnienie gwałtownie rośnie aż do maxa: proch pali się szybko, pocisk dopiero co ruszył z miejsca i na razie objętość powiększa się powoli, ze wzrostem ciśnienia spalanie przyspiesza, wytwarza się więcej gazów w jednostce czasu, ciśnienie rośnie więc jeszcze bardziej i spalanie bardziej przyspiesza itd. Ale w końcu osiągamy ten max i zabawa się kończy. Pocisk porusza się już szybko i objętość za nim rośnie, a spalać się już za bardzo nie ma co, bo czarny proch palił się tak szybko, że większość już się dotychczas spaliła. I ciśnienie szybciutko nam spada.

Wbrew pozorom, szczególnie w przypadku starodawnej (mało dokładnie wykonanej) broni gładkolufowej to nie jest takie niekorzystne zjawisko, z uwagi na słabe uszczelnienie pocisku w lufie. Nie do końca jest sens przedłużać spalanie, bo gazy będą uciekały na potęgę między pociskiem a ściankami lufy i ciśnienie i tak poleci w dół i zysk na prędkości początkowej będzie mały. Nie znaczy to że przedłużanie lufy nic nie daje. Daje oczywiście, tylko tak jak Napoleon wyraźnie napisał, zysk, zwłaszcza przy większych kalibrach, jest niewielki w stosunku do zaangażowanych środków.

Pewnym wyjściem jest zastosowanie bardzo grubego ziarna. Znowuż, w prochu czarnym jego wytworzenie jest trochę trudne technologicznie, ale tak robiono. W ciężkich działach II połowy XIX w. stosowano proch o ziarnie w postaci kul wielkości kulki bilardowej a nawet piłki tenisowej przy szczególnie dużych kalibrach. Ta sztuczka pozwala trochę wypłaszczyć krzywą podstawową. No i w tych czasach technologia produkcji luf stała już na wysokim poziomie i można było uzyskać o wiele lepsze uszczelnienie. Bardzie się więc opłacało zakombinować coś tam.

Co się dzieje przy tych kulach: na początku wystrzału ciśnienie chce gwałtownie rosnąć; ale kule palą się z wierzchu do środka i ich powierzchnia spada, a więc spada tempo generowania gazów i przyrost ciśnienia jest mniej gwałtowny. Jednocześnie kule zaczynają się rozłazić, powstają w nich szczeliny w które wnika płomień i poszerza je. I tak nam to idzie aż do ciśnienia max. Jeśli dobrze wszystko wyliczyliśmy, to zaraz po maksimum kule masowo zaczynają się rozpadać. Ciśnienie maleje, ale zarazem rozpadając się na kawałeczki kule zwiększają swoją powierzchnię i tempo generowania gazów rośnie; więc ten spadek ciśnienia jest mniej gwałtowny i wysokie ciśnienie utrzymuje się dłużej. No i o to nam wszystkim chodzi wszak.

Ale to tylko tak na marginesie. Mowa wszak o XVII wieku kiedy wiedza z zakresu balistyki była jeszcze niezbyt wielka.

QUOTE(Napoleon7 @ 24/09/2014, 23:48)
Proch czarny spalać się może bardzo różnie w zależności od warunków. W przypadku wykorzystania jako ładunku miotającego jego spalanie przechodzi w detonacje - w efekcie wypycha pocisk z lufy nagłym impulsem.


Tu się mylisz, proch czarny nie detonuje. Choćby się człowiek ze... ze wszystkich sił starał. Głównie odpowiada za to zawarta w nim siarka, silny flegmatyzator. Prędkość dźwięku w prochu - niemetalicznym ciele stałym - jest zapewne rzędu 2000 m/s. Jaka jest szansa że prędkość reakcji spalania ją przekroczy? Jak tu już ludzie pisali, ta prędkość to maksymalnie ze 300-400 m/s, nie więcej. Gdzie jej tam do kilometrów. Więc szanse na przejście spalania w detonację są zerowe.

feldwebel Krzysztof
QUOTE(Speedy @ 25/09/2014, 9:22)
Napoleon7 ma rację tylko nie potrafi ładnie wytłumaczyć i mu miejscami herezyje wychodzą ...

Z przedstawionych przez ciebie argumentów wychodzi, że Napoleon7 nie ma racji i całkiem przejrzyście to wszystkim pokazuje. Choćby dwa:
- właściwości prochu czarnego i nitrocelulozowego
- "detonacja" prochu czarnego

Ja dodam jeszcze, że skoro w XIX w. przedłużano długość luf armat czarnoprochowych do 30 kalibrów, to musiało mieć to jakiś sens. W XVIII w. w armii pruskiej (pewnie w innych też) lufy armat polowych skracano nie dlatego, że to nie przynosiło negatywnych skutków w zakresie zasięgu, tylko dlatego, żeby obniżyć ciężar dział i zwiększyć manewrowość, co w pewnym zakresie kompensowało utratę zasięgu. W ciężkich działach wałowych i oblężniczych luf nie skracano, bo ich manewrowość nie miała znaczenia, ważniejszy był zasięg i celność.

Niestety nie mogę znaleźć tabeli z porównaniem zasięgu pruskich dwunastofuntówek - lekkich polowych i ciężkich Brummerów. Różnica była dość znaczna, o ile dobrze pamiętam, przekraczała 30%. Jako ciekawostkę podam masę luf z brązu (były jeszcze żeliwne): lekka ok. 830 kg, ciężka 1400 kg.
usunięte 231218
Vitam

Z przedstawionych przez ciebie argumentów wychodzi, że Napoleon7 nie ma racji i całkiem przejrzyście to wszystkim pokazuje. Choćby dwa:
- właściwości prochu czarnego i nitrocelulozowego (Feldfebel)


Akurat nieprawda, różnica między czarnym i bezdymnym jest przez Speedy'ego dobrze wykazana.

- "detonacja" prochu czarnego (Feldfebel)

Niefachowe użycie określenia "detonacja" jest absolutnie bez znaczenia dla całości wywodu.
Napoleon7
QUOTE
Tu się mylisz, proch czarny nie detonuje.

Przyznanję się do błędu, ale na usprawiedliwienie mam szybkość pisania i to, że z fizyki zawsze byłem słaby i nawet gdy rozumiem co i jak, mam problemy z precyzyjnym opisaniem danego zjawiska (jestem, jak by nie było, historykiem) wink.gif . Chodziło mi o podkreślenie owej szybkości spalania i tego "impulsu" wypychającego pocisk z lufy.
W każdym razie dziękuję za fachowe "przetłumaczenie" moich niezbyt składnych wywodów smile.gif

QUOTE
Ja dodam jeszcze, że skoro w XIX w. przedłużano długość luf armat czarnoprochowych do 30 kalibrów, to musiało mieć to jakiś sens.

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma (lufy bywały nawet dłuższe). Dodajmy do tego (poza granulacją) wprowadzenie nowych rodzajów ładunków (np. proch brązowy). Cały czas kręcimy się jednak w obszarze prochu dymnego, charakteryzującego się w sumie podobnymi właściwościami. KOMPLETNIE RÓŻNYMI od prochu bezdymnego!

QUOTE
Z przedstawionych przez ciebie argumentów wychodzi, że Napoleon7 nie ma racji

Feldweblu Krzysztofie - proponuję byś najpierw poczytał na ten temat, zagłębił się, zrozumiał co nieco (swego czasu też trochę musiałem o tym poczytać) i wtedy proponuję powrócić do dyskusji. W tej chwili nie ma to sensu.
To jest wersja bez grafik. Aby przejść do pełnej wersji forum kliknij tutaj.
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.
Copyright © 2003 - 2005 Historycy.org
Kontakt: historycy@historycy.org