Pomoc - Szukaj - Lista Użytkowników - Kalendarz
Pełna wersja: Psychologia postaci historycznych
historycy.org > Forum > Metodologia Historii i Historia Historiografii > Filozofia i Historia
piotpal
Jedne z ciekawszych książek historycznych to biografie. Każdy chyba lubi czytać o niezłykłych ludziach i ich czynach. Niestety często się zdarza, że fakty i zdarzenia przedstawiane w biografiach są nierzetelne ponieważ autor najczęściej w jakiś sposób odnosi się do opisywanej postaci. W dwóch skrajnych przypadkach mamy do czynienia, albo z gloryfikowaniem postaci (najczęściej popełniany błąd) albo z umiejszaniem roli danej osoby. Często też historycy i osoby spoza grona naukowego wypowiadają się na temat osób historycznych tak jak by je znały. Jak uważacie, czy można mówić o kimś kto żył np. 100, 200, 500, 1000 lat temu, że był głupi, mądry, przewidywalny, leniwy, wyniosły itd. Uważacie, że stan źródeł pozwala nam na takie rzeczy, czy raczej takie dywagacje nie należą do prawdziwej historii, lecz są tylko wymysłem Nas samych?
oakmeke
To zalezy. Napewno nigdy nie bedziemy dokladnie znac danej postaci historycznej. Ale wiele wnioskow na ich temat mozemy wyciagac na podstawie ich czynow - tego co zrobili, tego czego nie zrobili, a winni byli dokonac, ich "zlotych mysli" etc.
Uwazam np ze wcale nie trzeba czytac biografii Zygmunta III by ocenic go jako krola Polski, wystarczy przeanalizowac rozmaite zdarzenia historyczne jakie mialy miejsce za jego panowania...
Ciunek
QUOTE
To zalezy. Napewno nigdy nie bedziemy dokladnie znac danej postaci historycznej. Ale wiele wnioskow na ich temat mozemy wyciagac na podstawie ich czynow - tego co zrobili, tego czego nie zrobili, a winni byli dokonac, ich "zlotych mysli" etc.
Uwazam np ze wcale nie trzeba czytac biografii Zygmunta III by ocenic go jako krola Polski, wystarczy przeanalizowac rozmaite zdarzenia historyczne jakie mialy miejsce za jego panowania...

Z jednej strony zgadzam się z Tobą, bo nie znając danej osoby, możemy go znać tylko z opowieści bądź źródła pisanego, przekazywanego przez np. 500 lat. Te źródła mogłybyć np. do pewnego czasu dobrze i godnie przekazywane, a w pewnym momencie jakiś dowcipniś mógł puścić plotkę lub zmienić treść ( specjalnie bądź nie ), więc całkowitej pewności nie mamy. Według mnie po prostu trzeba wierzyć źródłu pisanemu. Najgorsze jest właśnie to, że jesteśmy skazani na zdanie pisarzy książek, którzy mogli pisać według własnych przekonań i np. jedna postać miała zupełnie inny charakter w rzeczywistości, a będziemy postrzegać ją inaczej z powodu tego, że nabywamy wiedzę, ze źródeł, które są aktualnie. No chyba że się coś zachowa od tamtego czasu, bo wtedy to nie ma wątpliwości. wink.gif
Victor
Wydaje mi się, że każdy historyk (amator czy zawodowiec) powinien unikać oceniania postaci historycznych. Jest tak z prostej przyczyny - każda taka ocena jest subiektywna. Oceniać mozna skutki i konsekwencje działań konkretnej postaci ale nie ją samą. Tak więc mozna poznawać i analizować dana postać ale historyk bedzie miał prawo do jej oceniania dopiero w chwili, gdy będzie znal wszystkie czynniki determinujące działanie tej postaci a to jest poprostu niewykonalne.
Filip II
Jesli ktos pisze o jakiejs postaci historycznej bez oceniania, wyglada to najczesciej jak notatka w encyklopedi, a tego historyk powinien unikać. Jeśli ktoś potrafi pisać ciekawie i nie oceniać np charakteru danej postaci chwała mu za to - niech tak robi.
Ale czy historyk moze sie bez tego obejsc ? Musi oceniac decyzje rozmaitych postaci historycznych, czasami nawet ich zycie prywatne. Czyz nie na tym polega jego zawód ?
Victor
Nie zrozumielismy się, oceniać poszczególne wydarzenia historyk nawet musi. Nie powinien jednak wygłaszać sądów generalizujących o postaciach historycznych (np. jakaś decyzja postaci mogła byc niedobra ale o samej postaci nie powinniśmy mówić że była głupia)
Filip II
Oczywiscie. Ale czy uwazasz,ze historyk nie ma prawa nazwac tak okrutnych dyktatorów ?
Victor
Mówiąc szczerze nigdy nie słyszałem by któryś z historyków mówił o Stalinie czy Hitlerze per głupek. Wogóle bardzo nie niewielu historyków decyduje się uzywać słów nacechowanych emocjonalnie (głupi, śmieszny etc.).
piotpal
QUOTE
Mówiąc szczerze nigdy nie słyszałem by któryś z historyków mówił o Stalinie czy Hitlerze per głupek.

No tak, ale czy historycy mają prawo do tego, aby oceniać właśnie takie kontrowersyjne postacie jak Stalin czy Hitler. Przecież, gdy potępiamy nazizm, to także kładzie się to cieniem na Adolfie Hitlerze. No właśnie, jeżeli potępiamy takiego kogoś jak Stalin, to czemu mielibyśmy robić wyjątek dla innych osób?
Marcin
Odpowiem teraz na pytanie zawarte w temacie.
Tak. Jak najbardziej ma prawo. Jednak trzeba pamiętać o "jakości" źródeł. Mianowicie tekst spisany przez kronikarza krótko po np. bitwie pod Grunwaldem, będzie z pewnością doskonałe cechy Jagiełły, jego doskonałą taktykę, a na dodatek na pewno doda jakieś niecne podstępy krzyżaków, pomijając niecne podstępy Władysława. Taki tekst z pewnością nie będzie obiektywnym przedstawieniem sytuacji. Im dalej chcemy sięgnąć w historię tym z mniejszą ilością źródeł musimy się liczyć. Jeśli mamy jedynie jeden opis przedstawiający jakiegoś władcę trudno jest na podstawie niego określić, jaki ten władca był. Każdy trochę "ubarwia" tekst na własną korzyść. Najlepiej jak mamy dwa teksty z dwóch przeciwnych sobie źródeł, gdyż wtedy jesteśmy w stanie sprawdzić powtarzające się elementy, a w razie dwóch kompletnie sprzecznych opisów możemy spróbować "wyciągnąć średnią". Najgorzej, jeśli mamy dwa teksty z podobnych do siebie źródeł, ponieważ nie mamy nikłe możliwości odsiania kłamstw, czy jak kto woli pomyłek. Tak, więc moim zdaniem można robić opisy postaci historycznych, ale przy każdej powinno być określone na ile prawdopodobna jest ta wersja charakteru władcy.
Dimitri
Ponury Zniwiarzu!

Gratuluję Ci tego, ze wreszcie na tym forum powiedziałeś o czym wiele jego uczstników zapomniało, włącznie z moderatorami. Tak, dwa zródła to minimum dla wyrażenia swej opnii na dany temat. Dla mnie osobiście to nawet za mało. Co uważam za najgorszy przykład złego użycia zródeł to opieranie się tylko na tzw. zródłach narracyjnych twierdząc, że są one najelpszym w danym temacie. Fakt, że czasami są one jedynymi, wcale nie upoważnia nas do wyrażania opinii ex cathedra. Nasza wiedza na temat np. średniowiecza w wiekszości przypadków oparta jest na zapisach kleryków, których uprzedzenie do pewnych aspektów ludzkiego charakteru oddaliło nas od prawdy historycznej!

Pozdrawiam!!!
Victor
QUOTE
Tak, dwa zródła to minimum dla wyrażenia swej opnii na dany temat. Dla mnie osobiście to nawet za mało.


Najwazniejszym problemem jest wiarygodność źródeł. Jeżeli będziemy odrzucać wszystkie przekazy historyczne tylko dlatego, że informacje przekazywane przez nie nie są potwierdzone w 2 kolejnych źródłach - okaże się że nasza wiedza o wielu wydarzeniach powinna zostać zakwestionowana. Wystarczy przyjżeć się źródlom mówiącym o początkach państwa Polskiego - wile informacji zawartych w dokumentach z tego okresu nie znajduje potwierdzenia w innych źródłach. Czy to jest wystarczający powód by je od tak, bez głębszego przemyslenia, odrzucić??
Dimitri
Ustalenie zrodel za wiarygodne rzeczywiscie jest problemem, a reputacja historyka w duzej mierze opiera sie na precyzji z jaka posluguje sie on swymi narzedziami. Bledy moga przydarzyc sie nawet najwiekszym. Swietnym przykledem beda tutaj losy niezwykle wszechstronnego historyka angielskiego, Hugh Trevor Roper’a, ktorego zbyt pochopna akceptacja pamietnika Hitlera za autentyczny, zdyskredytowala go w wsrod specjalistow tego tematu.

Prawda jest, iz wiarygodnosc zrodel jest fundamentem historii, na ktorym spoczywa nasza wiedza. Co jest rowniez prwada to to, ze kazda nowa generacja historykow probujac poszerzyc nasza wiedze, a to prawie zawsze czynione jest poprzez analize wlasnie tych zrodel, ktorymi zajmowali sie ich poprzednicy. Posiadanie jednego zrodla dla danego okresu, wydarzenia czy postaci rozpoczyna process pisania historii. Pomimo tego jednak, bez poparcia, jedno zrodlo, zwlaszcza narracyjne tworzy monument subiektywnosci, gdyz stanowi wlasna zamknieta historie, zyje wlasnym zyciem, bedac odmladzanym tylko przez wzbogacona swiadomosc badaczy. Innymi slowy, postep osiagniety przez burzenie barier intelektualnych.

Brak poparcia dowodowego w archeologii, dokumentach prawnych, DNA bez watpienia krepuje prace historyka. W zadnym wypadku nie wolno tego zrodla odrzucic, jednak nigdy nie mozna rowniez pozostawic czytelnika w niepewnosci co do innych mozliwosci interpretacyjnych. Ilosc proponowanych mozliwosci maleje wraz ze wzrostem liczby zrodel, gdyz historyk moze zawezyc debate I rozpoczac zmudny process stwierdzenia faktow. Stwierdzenia na podstawie jednego zrodla potwierdza istnienia danego fenomenu, jednak watpliwym jest czy wyciagniete wnioski zawsze zgodne beda z prawda historyczna. Upieranie sie przy jednym zrodle daleko odbiega od zadania przed jakim stoi historyk, ktory jest zobowiazany ostrzec czytelnika np mowiac, ze jego interpretacja musi byc widziana w swietle istniejacych dowodow i ze moze ulec zmianie wraz z nadejsciem nowych.

Pozdrawiam.
piotpal
Ponury Żniwiarzu generalnie dobrze ująłeś tematykę, tyle tylko, że sytuacje te są podręcznikowe i tak naprawdę rzadko zdarzają się w rzeczywistości.
Dimitri napisał do Ponurowego Żniwiarza:
QUOTE
Gratuluję Ci tego, ze wreszcie na tym forum powiedziałeś o czym wiele jego uczstników zapomniało, włącznie z moderatorami.

Moderator nie zapomniał, tylko nie chciał od razu poruszać tak trudnego tematu smile.gif
QUOTE
Co jest rowniez prwada to to, ze kazda nowa generacja historykow probujac poszerzyc nasza wiedze, a to prawie zawsze czynione jest poprzez analize wlasnie tych zrodel, ktorymi zajmowali sie ich poprzednicy.

Masz rację, było tak przez prawie cały XX wiek, ale ostatnio zauważamy w historii sięganie także do innych źródeł. Kiedyś źródło historyczne utożsamiano ze źródłem drukowanym, jednakże historycy w czasach obecnych próbują wyjść poza druki i dokumenty. Duże grono historyków, także w Polsce zajmuje się badaniem artefaktów, budowli inżynieryjnych itd.
QUOTE
Ilosc proponowanych mozliwosci maleje wraz ze wzrostem liczby zrodel, gdyz historyk moze zawezyc debate I rozpoczac zmudny process stwierdzenia faktow.

Rzeczywistość jest taka, że jest zupełnie odwrotnie. Im większa liczba źródeł tym większa liczba hipotez. Pamiętajmy, że źródła rzadko się pokrywają i jeżeli opisują dane wydarzenie to zawsze brzmią zupełnie inaczej. Często jest też tak, że jeden, dwa dokumenty zupełnie przeczą innym, ponieważ w dawnych czasach też robiono falsyfikaty i to z całkiem dobrym skutkiem. Zupełnie inną sprawą jest określenie czy dane źródła mają coś ze sobą wspólnego, może przecież okazać się, że jedno zostałe spisane z drugiego, a wtedy nie możemy mówić o dwóch niezależnych dokumentach.

Poza tym mam jeszcze jedną uwagę, czy nie uważacie że także Wasze zapatrywania na świat także wpływają na to co piszecie. Podam może przykład: mamy historyka, który powiedzmy że w latach młodości należał do jakiejś organizacji neonazistowskiej, potem jednak wydoroślał i został kimś. Uważacie, że kompetentnie i bez żadnych uprzedzeń przystapi do pisania biografii Winstona Churchilla, Adolfa Hitlera itd.
Dimitri
1. Wspominając o tym, ze moderatorzy zapomnieli, ze większa ilość źródeł powiększa stopień pewności, nie myślałem o moderatorze obecnego tematu. Przepraszam, wynikło to z braku precyzji w mojej wypowiedzi.

2. Poważny historyk ma o wiele większa szanse zbliżyć się do prawdy historycznej mając więcej niż jedno źródło. Są przykłady, kiedy jedno źródło dało prawie tyle samo możliwości interpretacji, co trzy lub więcej.

3. Rzeczywiście włączenie archeologii do dyskusji przyniosło rewolucję w zakresie analizy historycznej, spychając np.: analizę lingwistyczna na dalsze miejsca. Również pomocną okazała się fotografia robiona z powietrza.

4. Stwierdzenie fenomenu takiego jak odbyta bitwa czy faktu wybudowania nieistniejącego już zamku, może czasami być poparte wykopaliskami archeologicznymi. Bardziej problematycznym są osobiste uwagi autorów źródeł, mówiących np.: o cechach charakteru postaci historycznych.

5. Prawda jest, ze wiele historyków nie może pozbyć się uprzedzeń zbudowanych na wcześniejszych doświadczeniach takich jak udział w wojnie, pobyt na emigracji, czy przynależność do związków zawodowych. Pomimo tego, należy tez wspomnieć, że doświadczenia życiowe mogą mieć pozytywny wpływ na budowę historycznej świadomości.

Dziękuję za komentarz!
Ciunek
Moim zdaniem każdy historyk na podstawie tego co się dowiedział( z dobrych i wiarygodnych źródeł ), powinien oceniać daną postać osobiście. Wtedy dopiero tworzą się spory i sens dyskutowania na forum. Ja staram się patrzeć z dystansu na każdą postać. Np. taki Hitler, każdy kto go nie znał, od razu twierdzi że jest to postać negatywna i w ogóle wstrętna. Myślę że tak jest, ale aby oceniać dana osoba powinna się więcej dowiedzieć niż to że prowadził działania antysemickie i faszystowskie. On to wszystko robił dążąc do dyktatury. Wykorzystywał to w celach politycznych. Proszę o rozwagę. pozdrawiam
piotpal
QUOTE
Moim zdaniem każdy historyk na podstawie tego co się dowiedział( z dobrych i wiarygodnych źródeł ), powinien oceniać daną postać osobiście.

No tak, ale najczęściej jest tak, że nie mamy na 100% źródeł mówiących obiektywnie o charakterze danej postaci. Weźmy chociażby jako przykład wymienionego przez Ciebie Adolfa Hitlera. Co do jego osoby mamy dwa rodzaje źródeł, tworzonych przez osoby narodowości: niemieckiej (czyli nazistowskie, często chwalące wodza III Rzeszy) i "alianckiej" (które nie mogły być przecież obiektywne). Co wtedy powinien zrobić historyk? Przyznać po prostu, że nie mamy obiektywnych źródeł, czy raczej drążyć temat dalej, co przecież doprowadzić do nieprawdy historycznej.
fiaa
O ile w odniesieniu do postaci sprzed kilkuset lat trudno jest wyrobić sobie jednoznaczny pogląd na możliwości intelektualne i stany psychiczne bohaterów, to w odniesieniu do czasów najnowszych dostępne źródła często pozwalają na jednoznaczne oceny. Przykładami mogą być niewątpliwie przywódcy partii komunistycznych - w dużej części osobniki ograniczone intelektualnie. Przykłady "butnego" przemówienia Chruszczowa w ONZ, albo jego obsesja na punkcie kukurydzy mówią same za siebie.
Folkatka

Witam,
ja swego czasu zauważyłam, ze wgłębianie się w psychologie postaci to domena kobiet - historyków. Analizowanie rzeczy typu, czy księżniczka X była szczęśliwa wychodząc za księcia Y i tak dalej.Ja myślę - i wypowiadam sie tu jako totalny amator - że możemy spróbować odtworzyć psychologię postaci, bo w sumie, historia opiera sie na odtwarzaniu, po za tym jest nauką HUMANISTYCZNĄ (prosze zagłębić się w źródłosłów tego pojęcia). a postacie zyskują wymiar ludzki. Bo w koncu byli tacy jak każdy z nas.Myślę że takie dywagacje są uprawnione.Nie można rzecz jasna stwierdzić że X był głupi - ale to, ze był dobrym czy złym człowiekiem, miał słaby lub mocny charakter - to juz można, wyłącznie na podstawie analizy jego postępowania. Ja np. uważam że Łokietek musiał byc bardzo twardym i nieustepliwym człowiekiem - wystaczy sobie uswiadomic, jakie zyciowe trudności potrafił przezwyciężyć.
MOze napisałam w tym momencie bzdury - ale jak już napisałam wczesniej - jestem amatorem.
PwG
historia - to ludzie, to oni ją tworzą. To jaki obraz jej zostaje nam przekazany zalezy od nich. Zarówno od tych którzy ją tworzą jak i od tych którzy ją opisują - czynnik ludzki jest tu bardzo ważny.
Folkatka

I na tym właśnie polega urok dyscyplin humanistycznych. Chociaż ktoś inny rzec by mógł, że to przekleństwo. Wystarczy sobie uświadomić, jak bardzo historia zależna jest od aktualnej mody, koniunktury...Ci co pamiętają tak jak ja szkołę PRLu i to co sie wtedy mówiło - wiedzą co mam na myśli.
piotpal
QUOTE
Myślę że takie dywagacje są uprawnione.Nie można rzecz jasna stwierdzić że X był głupi - ale to, ze był dobrym czy złym człowiekiem, miał słaby lub mocny charakter - to juz można, wyłącznie na podstawie analizy jego postępowania.

Ok, ale czy takie uogólnianie nie prowadzi potem do spaczania obrazu postaci? Historia, jak każda nauka idzie do przodu, zawsze odnajdujemy coś nowego, czy takie zaszufladkowanie postaci nie powoduje, że późniejsze odkrycia innych faktów nic już nie znaczą? Poza tym najczęściej mamy do dyspozycji tylko skutki działań danej postaci, to także może być mylące.
QUOTE
MOze napisałam w tym momencie bzdury - ale jak już napisałam wczesniej - jestem amatorem.

Chyba z 80% forum to amatorzy więc trochę więcej wiary w siebie. smile.gif
Folkatka

Ok, ale czy takie uogólnianie nie prowadzi potem do spaczania obrazu postaci? Historia, jak każda nauka idzie do przodu, zawsze odnajdujemy coś nowego, czy takie zaszufladkowanie postaci nie powoduje, że późniejsze odkrycia innych faktów nic już nie znaczą?
To nie jest uogólnianie. To jest uprawniona ocena postaci, której tak łatwo się nie zmieni. Nawet jakbym się dowiedziała, że Torquemada w wolnych chwilach przeprowadzał staruszki przez ulicę - to i tak pozostanie on dla mnie wyjątkowym bydlakiem.

Poza tym najczęściej mamy do dyspozycji tylko skutki działań danej postaci, to także może być mylące.

Moge sie z Toba zgodzić, ale tylko w połowie - wszak skutki mogą też w większości przypadków powiedzieć nam o intencjach. Są wyjątki - np.celem mordu politycznego nie było zabójstwo samo w sobie, ale np. usunięcie konkurenta do tronu.

Martucha
Każdy dobry historyk tak powinien przedstawić postać aby sam odbiorca ocenił postać.Ale to tyczy się przecież tylko współczesnych historyków.Dawniejsze źrodła tego nie mają np.kroniki Długosza czy Gla Anonima których celem było przedstawienie władcy w jak najlepszym świetle.

Miałam tą przyjemność pisania prac na temat postaci np.Kleona(co należy do moich ulubionych tematów do pisania) nie tylko historycznych.Jest niezła i niełatwa zabawa aby pokazać postać w dwuch barwach:czarnej i białej.

piotpal
QUOTE
To nie jest uogólnianie. To jest uprawniona ocena postaci, której tak łatwo się nie zmieni. Nawet jakbym się dowiedziała, że Torquemada w wolnych chwilach przeprowadzał staruszki przez ulicę - to i tak pozostanie on dla mnie wyjątkowym bydlakiem.

Ok, ale czy historyk ma prawo oceniać postać tylko na podstawie politycznych działań jednostki (przecież wielu dyktatorów było też kochającymi mężami)? Poza tym czy można wystawić ocenę człowiekowi za całokształt życia? Przecież często ludzie się zmieniają. Na uboczu pozostaje sprawa otoczenia, niektóre rzeczy są robione właśnie pod jego wpływem. I jeszcze jedna kwestia: co z wychowaniem? Przecież rodzice też w jakiś nieodwracalny sposób kształtują swoje dzieci.
Bartek@Szutnik
polecam prace Macieja Dymkowskiego => Wprowadzenie do psychologii historycznej. => tam sa odpowiedzi i narzedzia do tego typy pytań i zagadnień.
Marzenna
[ rolleyes.gif By ocenić jedno z zachowań człowieka trzeba mieć ogromnie dużo informacji, niemalże "w nim siedzieć", co dopiero oceniać postać jej życie.....To bardzo trudne i chyba nikt dokonując oceny tak do końca nie jest o niej przekonany. No chyba , że chodzi o takie postacie jak Hitler ....Generalnie rzecz biorąc wydaje mi się ,że historyk powinien przekazywać informacje ,a ocenę pozostawić tym których informuje:)))))Pozdrawiam wink.gif
piotpal
QUOTE
By ocenić jedno z zachowań człowieka trzeba mieć ogromnie dużo informacji, niemalże "w nim siedzieć", co dopiero oceniać postać jej życie.....To bardzo trudne i chyba nikt dokonując oceny tak do końca nie jest o niej przekonany. No chyba , że chodzi o takie postacie jak Hitler

No właśnie, uważamy, że jedne postacie należy oceniać (jak chociażby Adolf Hitler i Jan Paweł II), a inne nie (tych jest więcej). Nie uważacie, że to sprawa upływu czasu, to jest, łatwiej przychodzi Nam ocenianie osób bliższych Naszym czasom? Przecież nawet starożytność miała swoich Adolfów i Papieży. To chyba raczej niesprawiedliwe.
QUOTE
Generalnie rzecz biorąc wydaje mi się ,że historyk powinien przekazywać informacje ,a ocenę pozostawić tym których informuje

To jest ideał, ale już samo wybieranie wydarzeń, które przedstawia historyk jest oceną. Weźmy na przykład historyka, który chce napisać biografię Napoleona. Przecież nie umieści w swoim dziele wszystkich wydarzeń i faktów związanych z człowiekiem z Korsyki. Musi wybrać te najważniejsze, jego zdaniem, i tym samym już w jakiś sposób wyrokuje.
Mała Marika
QUOTE
Np. taki Hitler, każdy kto go nie znał, od razu twierdzi że jest to postać negatywna i w ogóle wstrętna.

Oczywiście. I denerwuje mnie niesamowicie takie podejście. Przecież ten człowiek też miał jakieś motywacje, wizje...żeby obiektywnie oceniać historię, najpierw musimy zacząć oceniać obiektywnie jej postacie.
Pozdrawiam.
mapano
QUOTE
Oczywiście. I denerwuje mnie niesamowicie takie podejście. Przecież ten człowiek też miał jakieś motywacje, wizje...żeby obiektywnie oceniać historię


Mało tego, kiedyś widziałem taki wywiad ze współpracownicami Hitlera. Twierdziły, że był to przesympatyczny pan - miły uśmiechnięty, pamiętający o urodzinach swoich podwładnych. Normalinie szef idealny...
Z drugiej strony jego "prywatne" kobiety ( że użyję takiego szowinistycznego określenia )
Nie miały podobno tak lekko....
RybaLiw
QUOTE(Marzenna @ 8/11/2005, 19:37)
[ rolleyes.gif By ocenić jedno z zachowań człowieka trzeba mieć ogromnie dużo informacji, niemalże "w nim siedzieć", co dopiero oceniać postać jej życie.....To bardzo trudne i chyba nikt dokonując oceny tak do końca nie jest  o niej przekonany. No chyba , że chodzi o takie postacie jak Hitler ....Generalnie rzecz biorąc  wydaje mi się ,że historyk powinien przekazywać informacje ,a ocenę pozostawić tym których informuje:)))))Pozdrawiam wink.gif
*


Słusznie prawisz smile.gif
Dość ciężko jest wyciągnąć obiektywne wnioski, należy się bardzo zagłębić w dany temat, aby móc stwierdzic o czymś, co jest bardzo bliskie prawdy.
Jednak pamiętajmy, że jeśli nie chcemy aby suche fakty nie ciążyły na kartkach książek dydaktycznych w szkołach średnich i na studiach, to czasami warto naprowadzić kogoś na "dobry" tok myslenia i wypowiedzieć się, delikatnie i błyskotliwie, na dany temat.
Pozdrawiam
tuxman
QUOTE(piotpal @ 1/10/2005, 20:13)
Poza tym czy można wystawić ocenę człowiekowi za całokształt życia? Przecież często ludzie się zmieniają. Na uboczu pozostaje sprawa otoczenia, niektóre rzeczy są robione właśnie pod jego wpływem.


Wielcy ludzie raczej wplywaja na otoczenie niz odwrotnie. Czesto bywa tez tak ze zyja w "wirtualnej rzeczywistosci" i niedocieraja do nich fakty z zycia codziennego ludzi tam na dole...
Co do zmieniania sie ludzi... Charakter kazdego z nas ksztaltuje sie do 6-go, 7-go roku zycia?
Wiec ludzie sie juz NIE ZMIENIAJA. Moga co najwyzej lgac w oczy, ze SIE ZMIENILI, badz zmienily sie im poglady (baaaardzo czesty przypadek przy transformacji PRL w III RP chociazby).

Moim zdaniem wlasnie za caloksztalt dany czlowiek, polityk, wladca powininen byc oceniany - za czyny, postawe a nie za slowa, ktore maja za zadanie zamaskowac to co sie dzieje lub dzialo naprawde... smile.gif
Mała Marika
QUOTE
Twierdziły, że był to przesympatyczny pan - miły uśmiechnięty, pamiętający o urodzinach swoich podwładnych.

To prawda, też to czytałam. Zresztą film "Upadek" również potwierdza "ludzkość" i dobroduszność pana Adolfa...
Pozdrawiam.
piotpal
QUOTE
Wielcy ludzie raczej wplywaja na otoczenie niz odwrotnie. Czesto bywa tez tak ze zyja w "wirtualnej rzeczywistosci" i niedocieraja do nich fakty z zycia codziennego ludzi tam na dole...
Co do zmieniania sie ludzi... Charakter kazdego z nas ksztaltuje sie do 6-go, 7-go roku zycia?
Wiec ludzie sie juz NIE ZMIENIAJA. Moga co najwyzej lgac w oczy, ze SIE ZMIENILI, badz zmienily sie im poglady

Z tym kształtowaniem się charakteru to nie wiem, czy masz rację. W końcu wydarzenia, które mają miejsce w Naszym życiu też jakoś wpływają na Nasze zachowanie. Weźmy chociażby Napoleona, moim zdaniem bardzo się zmienił od czasów Korsyki, a skończywszy na Moskwie. Innym przykładem może być Adolf Hitler, ten także zmienił się od czasów I wojny światowej do pobytu w bunkrze.
tuxman
QUOTE(piotpal @ 10/11/2005, 21:09)
Z tym kształtowaniem się charakteru to nie wiem, czy masz rację.

Wiesz to nie ja mam racje - tylko powtarzam to co wyczytalem z madrych ksiazek uczonych psychologow (rozwoj dziecka jestem na biezaco - mam corke w tym wieku wink.gif )
QUOTE
W końcu wydarzenia, które mają miejsce w Naszym życiu też jakoś wpływają na Nasze zachowanie.

Jak najbardziej, ale nie az tak zebysmy sie diametralnie zmienili... Byc moze zmuszeni zostaniemy do krotkotrwalych dzialan, ktore nam nazbyt nie odpowiadaja... Ale jak czynnik/bodziedz zaniknie - wracamy do starych przyzwyczajen...
QUOTE
Weźmy chociażby Napoleona, moim zdaniem bardzo się zmienił od czasów Korsyki, a skończywszy na Moskwie. Innym przykładem może być Adolf Hitler, ten także zmienił się od czasów I wojny światowej do pobytu w bunkrze.

Co do Napoleona - nie wypowiadam sie bo nie jestem specem w jego biografii. Pewnie masz racje...
Ale co do Hitlera? Z tego co wiem nienawisci do zydow nabawil sie wlasnie w dzicinstwie... pozniej dziwnym trafem na prawie kazdym kroku utwierdzal sie w przekonaniu, ze zydzi sa winni wszystkiemu i wszystkim... confused1.gif
Nie powiesz mi ze pod koniec zycia kochal zydow i cierpial strasznie z powodu swoich dokonan bo sie zmienil...
piotpal
QUOTE
QUOTE
(piotpal @ 10/11/2005, 21:09)
Z tym kształtowaniem się charakteru to nie wiem, czy masz rację.

Wiesz to nie ja mam racje - tylko powtarzam to co wyczytalem z madrych ksiazek uczonych psychologow (rozwoj dziecka jestem na biezaco - mam corke w tym wieku wink.gif )

Ok, wierzę Ci na słowo. Przyjmuję, że charakter zyskujemy do siódmego roku życia.
QUOTE
QUOTE

W końcu wydarzenia, które mają miejsce w Naszym życiu też jakoś wpływają na Nasze zachowanie.

Jak najbardziej, ale nie az tak zebysmy sie diametralnie zmienili... Byc moze zmuszeni zostaniemy do krotkotrwalych dzialan, ktore nam nazbyt nie odpowiadaja... Ale jak czynnik/bodziedz zaniknie - wracamy do starych przyzwyczajen...

Pytanie czy takie działania podejmujemy tylko krótkotrwale czy raczej też przez dłuższy czas? Sądzę, że kiedy czynnik/bodziec trwa dłużej to także nasze działania mogą być dłuższe. Jako przykład wystarczy podać chociażby chodzenie do szkoły. Dzieci wcale nie chcą uczęszczać do niej, ale niestety rodzice zmuszają ich do tego, czyli inaczej są rodzajem bodźca. Widać na tym przykładzie, że takie działanie trwa nieco dłużej.
Inną sprawą są uczucia. Dana jednostka może przecież być pod czyimś wpływem i wtedy także może robić rzeczy, które nie są wcale zgodne z ich charakterem.
Należałoby też poruszyć kwestię chorób psychicznych.
Podsumowując, moim zdaniem nie tylko charakter jest przyczyną postępowania danych osób.
QUOTE
Ale co do Hitlera? Z tego co wiem nienawisci do zydow nabawil sie wlasnie w dzicinstwie... pozniej dziwnym trafem na prawie kazdym kroku utwierdzal sie w przekonaniu, ze zydzi sa winni wszystkiemu i wszystkim... confused1.gif
Nie powiesz mi ze pod koniec zycia kochal zydow i cierpial strasznie z powodu swoich dokonan bo sie zmienil...

Nie o to mi chodziło. Czemu każdy widzi w Hitlerze tylko i wyłącznie nienawiść do Żydów? Nie chodzi mi tutaj o jakiekolwiek wybielanie tej postaci, ale można podać sto innych cech tego człowieka. Weźmy na przykład przebiegłość w polityce, innymi słowy zdolność trzeźwego myślenia. Sądzę, że pod tym względem zmienił się nie do poznania.
porze
W temacie dyskusji tkwi poważny błąd. Kategoria oceniania oznacza nabranie jakiegoś subiektywnego stosunku do osoby - od skrajnie pozytywnego (np. gloryfikacja) po skrajnie negatywny (np. pogarda). Są postacie historyczne ocenione już jednoznacznie i oby na wieki (np. niejaki Hitler) a są postacie "dwulegendowe" (niejaki Buonaparte ma swoją legendę "czarną" i "białą" w zależności od nacji, która tę legendę podtrzymuje). Najtrudniej jest o jednoznaczną ocenę pozytywną, bo zawsze znajdzie się grono chętnych do oplucia postaci (nawet JP II, a już niejakiego Wałęsy w szczególności). Tak więc ocenianie osoby to sprawa trudna, subiektywna, wymagająca bardzo rozległwej wiedzy o samej osobie i okolicznościach, które towarzyszyły podejmowaniu przez tę osobę decyzji.

Zupełnie inną sprawą jest wnioskowanie na temat cech psychicznych danej osoby, w oparciu o pewne wypracowane w psychologii pojęcia obiektywne. Osoba może być cholerykiem albo flegmatykiem, może być ponadprzeciętnie inteligentna lub funkcjonować poniżej dolnej graniczy normy, mieć fantastyczną pamięć lub jawną "sklerozę", może mieć skłonności sado-masochistyczne albo inne dewiacje,może być odmiennej orientacji seksualnej, albo nie realizować się w aktywność erotyczną wcale, może też zwyczajnie chorować psychicznie, lub mieć takie czy inne chwilowe zaburzenia. Krótko mówiąc postać historyczna ma jakieś nasilenie parametrów psychologicznych, które przekłada się na jej zachowania (także werbalne - czyli wypowiedzi) i niemal obowiązkiem historyka jest dociekanie które z tych parametrów zadecydowały o takim a nie innym przebiegu jej życia a posrednio wpłynęły na proces dziejowy.

Niejaki Józef Wissarionowicz Dżugaszwili nazywany Stalinem był paranoiczny, czyli wszędzie wietrzył spiski, z którymi sie potem krwawo rozprawiał. W zasadzie był w tych rozprawach makiaweliczny, bo nie oszczędzał nikogo, nawet starych przyjaciół i rodziny. Dla odmiany niejaki Adolf Hitler był euforyczny, rzucał sie z motyką na slońce z wcale wyraźnymi sukcesami, oczywiście jak to zwykle bywa, do czasu. Obaaj byli zwykłymi populistami, w przeciwieństwie do niejakich Aleksandra Macedońskiego, Juliusza Cezara i napoleona Buonaparte, których praktyki przywództwa do dziś wykłada się na uczelniach wojskowych i wydziałach politologicznych. Oczywiście osobom ocenianym negatywnie chętnie przypisuje się parametry postrzegane jako dyskredytujące - taki Hitler miał mieć zmiany psychiczne na podłożu kiły. Choroby somatyczne wpływające na stan psychiki to zupełnie odrębny rozdział tego zagadnienia, ale gdyby w Jałcie to Stalin był schorowanym starcem, albo przynajmniej "zaliczał" jakiś zawał serca, zapewne historia potoczyłaby sie inaczej.

Taka wiedza ma ogromne znaczenie, ponieważ nasi obecni "wielcy" także charakteryzują się jakimiś parametrami i te parametry przekładają sie na ich decyzje, a to przecież my w akcie wyborczym czynimy tych ludzi "wielkimi" lub spychamy na margines życia społecznego, więc lepiej wiedzieć, czego sie można spodziewać po człowieku, przy ktorego nazwisku strawiamy krzyżyk na karcie wyborczej.
Gabrielle deMornay
Imho najlepszą sytuacją, zezwalającą na trafne bądź najbardziej zbliżone do prawdy obiektywnej ocenienie psychiki danej postaci historycznej byłoby porównanie ocen kilku ludzi, np. historyków na jej temat i wyciągniecie z nich wspólnego mianownika.
Trzeba przy tym wziąć poprawkę na subiektywizm ocen każdego z historyków. Byc może z tego wyszłaby w miarę spójna całość? Nigdy raczej nie uda się w całości i we wszystkich aspektach ocenić psychiki danej osoby, sami psycholodzy w swych naukowych rozważaniach podają różne przyczyny i diagnozy danego 'schorzenia psychologicznego', ale myślę, że można starać się zrobić to jak najpełniej.

QUOTE
W
QUOTE
końcu wydarzenia, które mają miejsce w Naszym życiu też jakoś wpływają na Nasze zachowanie.

Jak najbardziej, ale nie az tak żebyśmy sie diametralnie zmienili... Byc moze zmuszeni zostaniemy do krótkotrwałych działań, które nam nazbyt nie odpowiadają... Ale jak czynnik/bodziec zaniknie - wracamy do starych przyzwyczajeń...


Pytanie czy takie działania podejmujemy tylko krótkotrwale czy raczej też przez dłuższy czas? Sądzę, że kiedy czynnik/bodziec trwa dłużej to także nasze działania mogą być dłuższe. Jako przykład wystarczy podać chociażby chodzenie do szkoły. Dzieci wcale nie chcą uczęszczać do niej, ale niestety rodzice zmuszają ich do tego, czyli inaczej są rodzajem bodźca. Widać na tym przykładzie, że takie działanie trwa nieco dłużej.
Inną sprawą są uczucia. Dana jednostka może przecież być pod czyimś wpływem i wtedy także może robić rzeczy, które nie są wcale zgodne z ich charakterem.
Należałoby też poruszyć kwestię chorób psychicznych.
Podsumowując, moim zdaniem nie tylko charakter jest przyczyną postępowania danych osób.


Owszem, wydarzenia, otoczenie mają niestety duży wpływ na człowieka i jego działania. Najgorsza jest ambiwalentność ludzkiego charakteru, która mnie, przyznam, przeraża: w "normalnej" sytuacji uważamy, że nigdy nie zrobilibyśmy danego czynu, ale nie można przewidzieć jak się zachowamy w sytuacji "kryzysowej". To jest bolesne, ludzie o wyrobionych poglądach moralnych, mogą sie tak zmienić. Poświadcza to np. rezultat słynnego doświadczenia prof. Philipa Zimbardo z l. 70 ubiegłego wieku. Zebrał on grupę najlepszych, jak to określił "normalnych amerykańskich chłopaków", studentów, o wyrobionym światopoglądzie, a spośród nich losowo wybrał osoby mające udawać więźniów oraz oprawców w zainscenizowanym więzieniu. Już po tygodniu musiał przerwać eksperyment (wg założeń miał trwać 2 tygodnie), gdyż "strażnicy" zaczęli się znęcać fizycznie i psychicznie nad swymi 'podopiecznymi". Ci normalni, mądrzy chłopcy, których nikt by o to nie podejrzewał.
Sytuacja, presja wywarła na nich taki zły wpływ. Niestety.
Oczywiście zawsze znajdą sie też ludzie, którzy się nie złamią, zachowają swój "czysty" charakter, mimo niesprzyjającej sytuacji, a nawet zostaną bohaterami - to jest pocieszające. Także i to dowodzi różnorodności i niejednoznaczności ludzkich charakterów.
To jest wersja bez grafik. Aby przejść do pełnej wersji forum kliknij tutaj.
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.
Copyright © 2003 - 2005 Historycy.org
Kontakt: historycy@historycy.org