hej
QUOTE(Kurokow @ 16/08/2011, 10:29)
Witam
Zdobyłem sobie taki króciutki tekst o Wojnie Pozycyjnej i na koniec w podsumowaniu pada takie zdanie:
Niemcy natomiast wypracowali taktykę zwalczania czołgów nową artylerią przeciwpancernąKtoś jest w stanie podać przykład armat przeciwpancernych z IWŚ?
EDYCJA
Temat w ogóle można by rozszerzyć do broni przeciwpancernych Wielkiej Wojny.
W zasadzie armaty ppanc. robili głównie Niemcy. I żadnej z nich nie wyprodukowali praktycznie w dużej ilości.
Pierwsza z nich 3,7 cm TAK (Tankabwehrkanone) konstrukcji por. Fischera, z warsztatów artyleryjskich w Monachium. Gość wykorzystał lufę 37 mm "armaty rewolwerowej" Kruppa (czyli 5-lufowego gatlinga stosowanego w fortyfikacjach i na okrętach wojennych i właśnie wycofywanego z użycia) i oryginalny mechanizm z pływającym odrzutem (wyrzutem lufy): sekwencja strzału zaczynała się z tylnego położenia zespołu odrzutowego, który pod działaniem sprężyny powrotnej zaczynał przemieszczać się do przodu. Strzał padał, gdy lufa zbliżała się do skrajnego przedniego położenia i wciąż jeszcze poruszała się. Energia odrzutu musiała więc najpierw wyhamować ruch zespołu odrzutowego do przodu a następnie cofnąć go z powrotem w tylne położenie. Ponadto armata była półautomatem (energia odrzutu powodowała otwarcie zamka i wyrzucenie łuski). Wskutek tego energia ta była bardzo efektywnie pochłaniana na te wszystkie czynności. Dzięki temu 37 mm broń na wcale nie tak słabe naboje (pocisk o wadze 465 g i Vo=506 m/s) ważyła zaledwie 78 kg i strzelała z podstawy trójnożnej od karabinu maszynowego (do transportu mocowano do niej koła). Niemniej była to chyba za skomplikowana rzecz jak na ówczesne warunki. Na początku 1918 warsztaty w Monachium wykonały partię 16 szt., w maju wojsko się przecknęło i zamówiło od razu 2000, a co, ale chyba nie zrobiono w ogóle nic.
Nic, albowiem latem 1918 rozpisano oficjalnie konkurs na armatę ppanc. i wystartowali w nim przemysłowi giganci, a nie jakiś tam frajerzyna z Monachium
. Od nowej armaty wymagano niskoprofilowego łoża z kołami, balistykę 37-ki uznano jednak za wystarczającą. Krupp zrobił swoją armatę z takiej samej rewolwerowej lufy jak herr Fischer, jednak z klasycznym mechanizmem oporopowrotnym i prostym zamkiem śrubowym od jakiejś armaty okopowej. Wykorzystywała ona łoże zaadaptowane z lekkiego moździerza piechoty z dużymi kołami ułatwiającymi przetaczanie w terenie. Była jednak trochę przyciężka (300 kg, sporo jak na tak słabą broń) i nadal za skomplikowana. Próbną partię 12 szt. dostarczono we wrześniu 1918, zaraz też złożono zamówienie na dalsze 250, jednak wobec lepszych wyników konkurencji anulowano je i przeniesiono na tejże konkurencji wyrób.
A konkurencją był nie byle kto, tylko koncern Rheinmetall, do dziś wymyślający i produkujący broń niezwykle wyrafinowana, awangardową i nowoczesną. Wówczas też jakoś tam sobie nie najgorzej radzili i przedstawili aż trzy prototypy: armaty podobnej do Kruppa, na łożu lekkiego moździerza ale tak zakręcili kolesie że ważyła 146 kg, dwa razy mniej od kruppowej; armaty na podobnym łożu, ale strzelającej z ziemi po odłączeniu kół co było niezbyt praktyczne; i armaty na prostym skrzynkowym łożu, pozbawionej oporopowrotnika, z lufą zamocowaną na sztywno (odrzut pochłaniany był przez masę samej armaty, zwiększoną dodatkowo przez masę ładowniczego którego siedzisko znajdowało się w połowie łoża oraz masę mocowanej do łoża skrzynki z amunicją, ponadto przenoszony był na podłoże przez stosunkowo duży lemiesz). Ta armata spodobała się najbardziej, gdyż była ekstremalnie prosta i tania. Oprócz konkursowej partii 12 szt. we wrześniu 1918 zaraz zamówiono 300, potem jeszcze 250 z przeniesionego zamówienia z Kruppa, potem kolejne kilkaset. Ostatecznie do końca wojny zamówiono 1020 szt. z czego ponoć dostarczono wojskom aż 600.
W październiku 1918 rozpisano kolejny konkurs na armatę ppanc. 37 mm o zwiększonych osiągach, w przewidywaniu, że czołgi staną się wkrótce lepiej opancerzone i naboje armaty rewolwerowej, nawet wzmocnione przestaną się wyrabiać. Prototypy przedstawiły Rheinmetall, Krupp i Henschel, Rheinmetall chyba by wygrał, ale się wojna skończyła. W tym samym okresie, przewidując że opancerzenie czołgów wzrośnie wkrótce do ok. 50 mm i 37-ki, nawet wzmocnione, przestaną się wyrabiać, Krupp rozpoczął prace nad armatą ppanc. 52 mm. Ale i z tego nic nie wyszło.
Niemcy przymierzyli się także do samobieżnej armaty ppanc., zamontowanej na samochodzie ciężarowym na postawie cokołowej, zapewniającej ostrzał w zakresie 360 st. w poziomie. Początkowo eksperymentowali z armatą polową 77 mm Krupp-Erhardt na samochodzie 4-tonowym; odrzut okazał się jednak za duży, strzelanie pod dużym kątem w bok groziło wręcz wywrotką. Zamiast tego zastosowali więc inne działo, zdobyczną belgijską 57 mm armatę forteczną na tym samym podwoziu. To już działało ok, tyle że ani zapasy tych armat nie były zbyt duże ani możliwości przemysłu nadzwyczajne, ostatecznie zbudowano ich prawdopodobne tylko ok. 20.