Na łamach gazety „Nowe Siemianowice” ukazał się artykuł mojego autorstwa „Śląska tożsamość”:
http://www.nowe.siemianowice.pl/archiwum/2010_12_15.pdf
ŚLĄSKA TOŻSAMOŚĆ
Pogmatwane były dzieje Śląska. Los sprawił, że na początku XIV wieku toczyły się one innym torem aniżeli innych części polskiej ziemi. Przez setki lat na Śląsk przybywali osadnicy z różnych części Niemiec, którzy mieszali się z miejscową ludnością. Swoje uczyniła też polityka germanizacyjna, przez co wśród mieszkających na Śląsku Niemców wielu było takich, co to nosiło typowo polskie (śląskie) nazwiska. Z drugiej jednak strony nierzadkie były przypadki, że potomkowie osadników niemieckich, przebywając wśród śląskich Polaków, ulegali polonizacji. W rezultacie pośród tych, którzy przelewali krew za polskość Górnego Śląska odnajdujemy też osoby z typowo niemieckimi nazwiskami, jak Scholz, Schmidt czy Müller. Skomplikowana więc była śląska rzeczywistość i osobom przybywającym z innych stron Polski często trudno było ją zrozumieć...
Plebiscyt i Powstania
Kiedy w marcu 1921 roku doszło do plebiscytu, który miał rozstrzygnąć o przyszłej przynależności państwowej śląskiej ziemi, okazało się, że prawie 60% głosujących opowiedziało się za Niemcami, a przeszło 40% za Polską. Jeśli odejmiemy głosy tzw. emigrantów, przybyłych na głosowanie z głębi Niemiec, to okazuje się, że społeczeństwo górnośląskie podzieliło się niemal po połowie; z niewielkim wskazaniem na rzecz Niemiec.
Polacy przegrali plebiscyt w powiatach wysuniętych najdalej ku zachodowi (kluczborskim, lublinieckim, opolskim, oleskim, raciborskim i głubczyckim). Przegrali też, aczkolwiek minimalnie, w Okręgu Przemysłowym (gdyby nie głosy "emigrantów", wynik byłby odwrotny). Za Polską natomiast opowiedziały się położone dalej na zachód względem Okręgu Przemysłowego powiaty toszecko - gliwicki oraz strzelecki, a także powiaty południowe (rybnicki i pszczyński) oraz leżący na północ od Okręgu Przemysłowego powiat tarnogórski.
Szczególnie skomplikowana sytuacja wytworzyła się w Okręgu Przemysłowym. Tam, gdzie dominowała ludność zasiedziała od pokoleń, zdecydowanie przeważały głosy za Polską, w nowych osiedlach przeważnie większość głosujących opowiedziała się za Niemcami. Oczywiście, nie jest tak, że powstające w XIX wieku osiedla zasiedlała w wyłącznie ludność przybywająca z głębi Niemiec. W jakiejś części tak, ale przecież w sporej części zasiedlali je mieszkańcy okolicznych wiosek, szukający szczęścia w mieście oraz pracy w przemyśle. Niemała część spośród nich, oderwana od swojego dotychczasowego środowiska, przebywając w otoczeniu Niemców, mających wyższy status społeczny i przez to mogących niektórym imponować, uległa germanizacji, inni trwali w swej polskości.
Niebywale twardy orzech mieli więc do zgryzienia przedstawiciele Komisji Międzysojuszniczej, którym przyszło rozstrzygać o podziale Górnego Śląska. Jak sprawić, aby wilk był syty i owca cała? Zdawało się to być zadaniem z gruntu niemożliwym do wykonania.
Ślązacy raz jeszcze chwycili za broń - Trzecie Powstanie Śląskie miało być rozstrzygającym. I takim było. W przeddzień wybuchu powstania w szeregach Polskiej Organizacji Wojskowej zrzeszonych było przeszło 40 tysięcy Ślązaków. Stawiennictwo na zbiórce było niemal stuprocentowe, a w ciągu kolejnych kilku dni szeregi powstańcze, wskutek napływu ochotników, rozrosły się do 65 tysięcy ludzi (w czym było ok. 5 tysięcy ochotników spoza Górnego Śląska).
Nie było w dziejach Polski drugiego takiego powstania, które przybrałoby tak masowy charakter. Dla porównania w przeddzień wybuchu Powstania Styczniowego do walki sposobiło się 20 tysięcy sprzysiężonych, ale tylko 6 tysięcy z nich wzięło udział w pierwszym uderzeniu. W żadnym też momencie liczebność wojsk powstańczych nie przekroczyła 30 tysięcy ludzi.
Z drugiej jednak strony ... niemiecki odpowiednik POW - Kampforganisation Oberschlesien, znany jako Selbstchutz - skupiał ok. 35 tysięcy ludzi, też mieszkańców Górnego Śląska. W sumie w walkach z powstańcami wzięło udział ok. 50 tysięcy śląskich Niemców.
W okresie międzywojennym
Organizacje kombatanckie zrzeszające byłych powstańców śląskich i żołnierzy Wojska Polskiego, Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Strzelecki, Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół", Oddziały Młodzieży Polskiej - liczba osób zaangażowanych w działalność patriotyczną była imponująca. Niezwykła też była ich aktywność.
Ale nie mniejszą aktywność przejawiały działające na Górnym Śląsku organizacje skupiające mniejszość niemiecką, wśród których na pierwszy plan z czasem wysunęły się Deutscher Volksbund für Polnisch Schlesien, Deutsche Partei, a także Jungdeutsche Partei. Podziały były bardzo ostre i bynajmniej nie zawsze kończyło się na potyczkach słownych. Siemianowicki harcerz Józef Schwestka opowiadał:
"Jako członkowie drużyny harcerskiej bardzo często przeprowadzaliśmy zbiórki i zajęcia terenowe w różnych dzielnicach miasta. Przy tej okazji dochodziło do zderzeń dwóch wrogich grup młodzieżowych, prowokowanych zawsze przez Niemców."
Nie inaczej rzecz się miała po niemieckiej stronie granicy... Związek Polaków w Niemczech, pomimo represji jakim poddawani byli jego członkowie, działał niezwykle aktywnie. Z drugiej jednak strony w niejednym śląskim domu, i to na długo przed wybuchem wojny, można było na ścianie ujrzeć portret Adolfa Hitlera...
Gdy wybuchła wojna
Śląskiej ziemi, obok regularnych formacji Wojska Polskiego, broniły jednostki ochotnicze, złożone z byłych powstańców śląskich, harcerzy, członków OMP i "Sokoła". Kilkadziesiąt tysięcy Ślązaków, nie licząc tych, którzy podlegali obowiązkowej służbie wojskowej i w związku z tym zmobilizowani zostali do wojska, wzięło udział w odpieraniu hitlerowskiej agresji. Kopalnia "Michał" w Michałkowicach była jednym z wielu takich miejsc, w których do walki stanęli ochotnicy.
A kim byli ci, którzy walczyli po drugiej stronie, w szeregach Freikorpsu? Otóż ci, którzy walczyli o kopalnię "Michał", podkomendni Wilhelma Pisarskiego, w większości byli mieszkańcami... Siemianowic i Michałkowic, a także dzisiejszych Katowic, Chorzowa i Piekar Śląskich. Na kilka miesięcy przed wybuchem wojny opuścili oni swe domy, przedostali się do Niemiec, gdzie zostali zorganizowani w oddziały, dostali broń, po czym... wrócili - z opaskami ze swastyką na ramieniu.
Bodaj nigdzie w Polsce hitlerowcy nie spotkali się z tak zaciętym oporem mieszkańców, zrzeszonych w formacjach ochotniczych, jak właśnie na Górnym Śląsku. Ale nigdzie też wkraczającego Wehrmachtu nie witało tak wiele hitlerowskich flag...
W ślad za formacjami Wehrmachtu do śląskich miast i wsi wkraczały oddziały podległe Einsatzgruppe zur besonderen Verwendung. Wyposażone one były w listy osób przeznaczonych do aresztowania i rozstrzelania. Listy te przygotowali sąsiedzi tych, którzy się na nich znaleźli - członkowie organizacji skupiających mniejszość niemiecką. Tylko do końca września 1939 roku Niemcy zamordowali przeszło 2,5 tysiąca cywilnych mieszkańców Górnego Śląska...
Ruch oporu
Okręg Śląski Związku Walki Zbrojnej / Armii Krajowej należał do najliczniejszych w kraju. Konspiracja na Górnym Śląsku przybrała charakter naprawdę masowy. Poniosła też ona tu niewyobrażalne straty, które można by porównać jedynie z Warszawą. Ale tam śmiertelne żniwo to przede wszystkim rezultat Powstania Warszawskiego. Na Śląsku tymczasem większość śmiertelnych ofiar to ofiary egzekucji.
Mamy w Bytkowie pomnik, który stanął w miejscu, w którym Niemcy powiesili Pawła Wójcika i Józefa Skrzeka. Podobne pomniki czy tablice pamiątkowe spotkać można niemal w każdym śląskim mieście, niemal w każdej śląskiej wsi...
Co piąty Polak, który poniósł śmierć w obozie koncentracyjnym "Auschwitz", pochodził z Rejencji Katowickiej. Ślązacy ginęli w Dachau, Buchenwaldzie, Mauthausen, Stutthofie, na Majdanku... Ścinano im głowy na gilotynie w więzieniu w Katowicach i w Berlinie.
A gdzie mieszkali ci, którzy ich do tych więzień i obozów wsadzali? Skąd byli ci, którzy skazywali ludzi na śmierć w procesach trwających jedną minutę? Kim byli autorzy donosów? Kim byli konfidenci gestapo, którzy infiltrowali organizacje konspiracyjne? A wszak to dzięki nim gestapo potrafiło co jakiś czas zadawać im celne ciosy...
Prezydent Siemianowic Śląskich Jacek Guzy wielokrotnie opowiadał o tym, że kiedy gestapo aresztowało jego dziadka, Alojzego Szczyrbę, nie brakowało wśród mieszkańców Grodu Siemiona takich, którzy nie kryli satysfakcji z tego powodu, którzy wręcz demonstrowali swą radość i szydzili z jego najbliższych. Ale nie brakowało i takich, którzy z narażeniem życia nieśli im pomoc w tych trudnych dla nich chwilach.
Większość aresztowań to skutek donosów, których autorami byli sąsiedzi bądź "koledzy" z pracy aresztowanych. Takich donosów na Śląsku było więcej, aniżeli w jakiejkolwiek innej części Polski.
Niezwykle trudno było zorientować się, kto jest kim - wszyscy bowiem mówili tym samym językiem, mieszkali obok siebie, pracowali w tych samych zakładach pracy, chodzili do tego samego kościoła i nawet nazwisko o niczym nie świadczyło. Tym, bardziej trudno było w tym wszystkim połapać się osobom spoza Śląska. Stąd liczne stereotypy i błędne oceny, które pokutują do dziś.
A umiłowanie do Polski w wielu śląskich rodzinach przekazywane jest z pokolenia na pokolenia. Ale takoż w wielu śląskich rodzinach z pokolenia na pokolenie przekazywana jest niechęć do wszystkiego co polskie... Nie istnieje więc jedna, wspólna dla wszystkich, śląska tożsamość, choć nie brakuje uzurpatorów, którzy pragnęli w przeszłości i pragną dziś wypowiadać się w imieniu wszystkich.
Wojciech Kempa