Generał Rozwadowski napisał:
QUOTE
Wiesz natomiast jaka perspektywa czego go po konserwatorium. Z pełnym etatem w szkole i filharmonii zarabia 3000 zł. brutto.
Ktoś go zmuszał do pójścia do konserwatorium czy zrobił to z własnej i nieprzymuszonej woli? A może obiecali mu tam złote góry, a potem oszukali oferując marne 3 tysiące?
Taki skrzypek stoi przed alternatywą:tworzyć kulturę przez duże "K" w filharmonii za 3 tysiące lub chałturzyć na wiejskich weselach za 6 tysięcy. Jego wybór czy chce grać Haydna w filharmonii czy śpiewać "Jesteś szalona" w wiejskiej remizie strażackiej.
Poza tym taki skrzypek poniżej 3 tysięcy zarobi w filharmonii grając minimalną liczbę koncertów. Jeśli gra więcej niż minimum to zarobi też więcej. A jak jeszcze ma etat w szkole to ma dochód znacznie wyższy niż podane przez Ciebie 3 tysiące. A weż jeszcze pod uwagę, że ten skrzypek wykonując 10 minutowe "Ave Maria" na ślubie w kościele może skasować dodatkowo nawet kilkaset złotych.
I tak jest pewnie z każdą grupą zawodową. Weżmy nauczycieli. Przecież pisanie, że oni zarabiają 1500 złotych jest sporą manipulacją. Owszem nauczyciel na stażu może tyle zarabiać. Ale ile takich jest? 10 procent? 20 procent? A nauczyciele mianowani czy kwalifikowani i to jeszcze z odpowiednim stażem pracy mają ze 3 razy tyle.
QUOTE
Nie mówię o kompletnym ujednoliceniu, ale o ujednoliceniu zarobków w jednym resorcie ( przykład pielęgniarek (które często dziś kończą studia, kursy) względem lekarzy)) oraz ujednoliceniu ze względu na wykształcenie, w którym to dysproporcje wykazałem powyżej.
Jak Ty sobie to wyobrażasz? Weżmy tą Twoją fiharmonię. W mieście A są duże tradycje muzyczne, wyrobiona i wierna publiczność która zapełnia salę na każdym koncercie, dobrzy muzycy, a dyrektorem jest osoba przedsiębiorcza, obrotna, umiejąca zorganizować wiele rzeczy, ściągnąć sponsorów itp. W mieście B nie ma takich tradycji, filharmonia tam powstała bo tak zdecydował urzędnik w Ministerstwie Kultury, na koncertach są pustki, muzycy są tacy sobie, a dyrektor jest zainteresowany tylko tym żeby co miesiąc odpowiednia sumka wpłynęła na jego konto. I w obu miastach zarobki w filharmonii mają być takie same? To po co się starać? Przecież po równo nie znaczy sprawiedliwie.