Może to myśl niezbyt "techniczna", ale nie zapomnę papierosów "Extra Mocne". W dobie kryzysu lat 80-tych dodawano do nich (tak dla wzmocnienia wrażeń smakowych
) suszonych liści buraczanych. Płuca dosłownie urywało
Nie zapomnę też wszelkiego rodzaju zabawek z tłoczonej blachy stalowej (np. słynny pistolet "Precyzja", czerwony wóz strażacki, etc.), którymi przy odrobinie szczęścia dziecko mogło się najnormalniej w świecie zarżnąć
Świetne były też zimowe buty "Relax" przypominające walonki, tyle że wykonane z jakiegoś srebrnego kosmicznego materiału. Po kilku dniach używania pękały w nich podeszwy i to właśnie na zimowym mrozie
Innym zgadnieniem była jakość materiałów, z których wykonywano "cuda" ludowej techniki. Pamiętam mój pierwszy "dorosły" rower, tzw. "składak" marki "Wigry 2". Dostałem go oczywiście na komunię. Gwoli ścisłości I komunię miałem w 1975r. a upragniony przeze mnie rower rodzicom udało się kupić
już na wiosnę 1976r. w odległej o 100km Wawie
Moja radość nie trwała długo, bo po kilku dniach intensywnej jazdy wyrobiły się wszelkie kliny i suporty kierownicy i pedałów, puściły spawy i szlag trafił to czerwone cudo. Dobrze, że ojciec pracował jako frezer, znał więc różnych gości od obróbki metalu i własnym sumptem podorabiał mi z ich pomocą niezbędne części. Po tych "korektach technicznych" rower służył długie lata
Co by tu jeszcze...? Acha... Słynna "gruźlicznka", czyli woda (zwykła kranówa ale gazowana) z sokiem (najczęściej malinowym) sprzedawana na miejskich deptakach w okresie letnim. Wszyscy pili praktycznie z jednej szklanki opłukiwanej dla pozoru kilku wątłymi strumykami wody. To było coś. A jaki cudowny był smak i zapach soku
Jak jednak widzicie żyję - nie odpadły mi płuca, nie zarżnąłem się zabawkami, nie zabiłem na rowerze, nie złapałem tuberkulozy, nie odmroziłem kulasów, etc. To były czasy
Oczywiście wspominam je z sentymentem tylko i wyłącznie dlatego, że były to czasy mej wczesnej młodości - teraz też jestem młody ale już nie "wcześnie"
Poza tym to było cholerne dziadostwo i badziewie. Ot co!