Hannibalu zwykle piszesz sensownie, np. w ostatnim poście. Ale czasami mam wrażenie, że Twoje wypowiedzi są strasznie "krwiożercze" - wybacz za określenie.
Proponuję trochę więcej "rezerwy" w podejściu do różnych spraw. Nie czytałem "Kujawskich Termopil", ale na podstawie tego co o tej książce piszesz (już któryś raz z kolei), stwierdziłem, że chyba nie ma większej wartości naukowej a raczej jest beletrystyką w stylu serii "Żółte Tygryski".
Apropos tzw. "bitwy pod Szczytnem":
Faktycznie Niemcy ponieśli w tym rejonie duże straty we wspomnianym okresie - w bazie danych Volksbundu jest wiele wpisów poległych, zwłaszcza w gminie Choceń, powiat włocławski (a z tego co przed chwilą sprawdziłem, Szczytno o którym mowa leży właśnie w gminie Choceń).
QUOTE
A zacytowałem ten fragment dla zastanowienia. Czy faktycznie Niemcy posuwali się, do takich sztuczek? Czy ktoś spotkał się w innej literaturze z tego typu przypadkami? Czy był to jednak tragiczny objaw szpiegomanii i histerii?
Dzięki jednemu spośród zachowanych do naszych czasów dokumentów Abwehry (z tego co pamiętam z 31 lipca 1939 roku) wiadomo, że istniało coś takiego co nazywało się Organizacja Pułkowa (Regiments-Organisation) - jedna z wielu organizacji sabotażowo-dywersyjnych kierowanych przez Abwehrę. Członkowie tej organizacji mieli za zadanie przenikać w struktury Wojska Polskiego najlepiej jako dowódcy pododdziałów. Rekrutowano ich głównie spośród mniejszości niemieckiej w Polsce bo oni podlegali - jako obywatele - obowiązkowi służby wojskowej. Nie ma zbyt wielu informacji o tej organizacji, ale wiadomo na pewno, że miała swoich agentów w wielu polskich oddziałach (np. spośród dywizji piechoty Armii "Kraków" byli w 6, 21, 23 i 55 DP).
Jednym z sukcesów działalności tej organizacji było osiągnięcie miejscowego Niemca z Rybnika (syna młynarza, absolwenta prawa na UJ_ - podporucznika rezerwy Waltera Wollnego, członka R-Organisation - który w sierpniu został powołany do ON i został dowódcą plutonu ckm kompanii ON "Rybnik". Udało mu się przeciągnąć na stronę niemiecką swój własny pluton z tej kompanii oraz prawdopodobnie jeszcze dwa plutony strzeleckie. Zdrajcy pod dowództwem ppor. Wollnego "rozstrzelali" saperów mających wysadzić wiadukt kolejowy, po którym czołgi 5. Dywizji Pancernej wjechały do Rybnika.
Z całej kompanii z Rybnika wyszedł tylko pluton odwodowy pod dowództwem dowódcy kompanii kpt. Kwaśniewskiego. Wszystko to wiadomo ze źródeł niemieckich (materiałów Abwehry z Freiburga). Do tej pory w polskiej literaturze panowało przekonanie, że kompania ON "Rybnik" (poza resztkami, które uszły z miasta po bitwie) została zniszczona w walkach - tymczasem Rybnik wzięto zdradą.
To chyba jedna z bardziej spektakularnych akcji tzw. (potocznie) "V Kolumny", o której są szczegółowe informacje. Niemcy nawet przesadzili i stwierdzili (stwierdził to w swoim sprawozdaniu Kurt Unger, dowódca Kampf-Organisation odcinka Rybnik-Pszczyna), że na ich stronę przeszła cała kompania:
Fragmenty z "Bitwy pszczyńskiej 1939" Janusza Ryta:
QUOTE
(...) Abwehra miała również agentów w Wojsku Polskim. Były to tzw. Regiments-Organisationen. W 6. DP istniały takie w 20., 12. pp i 6. pal-u. Istniały również w pułkach 21. DPG, 23. DP i 55. DP. [przypis 204]
(...)
[204] W tej ostatniej organizacja ta osiągnęła największy sukces, przejmując dowodzenie nad kompanią ON "Rybnik". Podane przez Szefera sprawozdanie z działalności dowódcy K-Organisation odcinka Rybnik-Pszczyna Kurta Ungera opisuje to następująco:
Als Beispiel für die Unterhohlung der polnischen Wehrmacht führen wir noch an, dass Reserveoffizier Walter Wollny aus Rybnik als Führer einer ganzen Kompanie mit 3 MG, 3 Munitionwagen und seiner Kompanie sich gegen den polnischen Feind wandte und sich dann dem Deutschen Militär stellte. Zu unsere grossen Freude war es uns vergönnt mit den deutschen Truppen mit einzumarschieren.
Jednym z "przekabaconych" na stronę niemiecką plutonów mógł być pluton ppor. Freita (swoją drogą "Frei" to po niemiecku "Wolny") - pisze o tym Jan Przemsza-Zieliński:
QUOTE
(...) Punktem kulminacyjnym prowokacji hitlerowskich w tym rejonie był napad w nocy z 30 na 31 sierpnia na placówkę Straży Granicznej w Chwałęcicach. Po dłuższej walce dywersanci podpalili budynek placówki Straży Granicznej w Wilczej. Na prośbę o interwencję mjr Mażewski wysłał wczesnym rankiem na pogranicze pluton pod dowództwem ppor. Freita, aby umocnic placówkę. Od tej chwili ślad po plutonie zaginął i nikt z tego plutonu nie powrócił. Prawdopodobnie wpadł on w nieprzyjacielską zasadzkę i został zniszczony. (...)
Tutaj dwa ciekawe artykuły o wydarzeniach z Rybnika i roli dywersji niemieckiej:
http://zapomniany.rybnik.pl/content/blogsection/10/48/QUOTE
Opisując obronę Rybnika, trzeba przedstawić nowe materiały, które zostały niedawno wydobyte z zasobów Federalnego Archiwum Wojskowego we Freiburgu. Dotyczą one niemieckiej dywersji podczas walk w Rybniku i okolicach w 1939 roku. W planie obrony Śląska przed hitlerowskimi Niemcami, pojawiła się idea tworzenia formacji obrony terytorialnej, która to miała pomóc wzmocnić obronę oddziałom regularnym WP. Była to Górnośląska Brygada Obrony Narodowej w ramach której zorganizowano batalion ON „Rybnik”. Składał się on z trzech kompanii, „Rybnik”, „Żory” i „Pszczyna”. Żołnierze tych jednostek trzymali umundurowanie w domach, natomiast broń w najbliższej jednostce wojskowej. Do formacji tej, przyjmowano głównie ochotników, co zostało wykorzystane przez Niemców, a przeoczone przez polski kontrwywiad. Młodzi przedstawiciele mniejszości niemieckiej również zgłaszali się do ON - u, celem zdobycia przeszkolenia wojskowego i nie tylko...
Jeszcze jeden:
http://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,kultur...-3267-8623.htmlPrawdopodobnie agent Regiments-Organisation znajdował się też w obsadzie polskiej składnicy tranzytowej na Westerplatte (to rzekomo on miał po kapitulacji nie wykonać rozkazu Sucharskiego i nie zniszczyć dokumentów placówki, w wyniku czego wpadły w ręce Niemców).
Mało znanym faktem jest "Tajna Operacja Wicher" ("Geheimoperation Wicher") - akcja Abwehry, która polegała na nadaniu mjr Sucharskiemu 2 września rozkazu do poddania Westerplatte, co było możliwe dzięki zdobyciu przez wywiad niemiecki szyfrów polskiej Marynarki Wojennej tuż przed wybuchem wojny. O "Geheimoperation Wicher" chyba nawet wydano po niemiecku książkę (wyd. Karl Müller Verlag, napisał Władysław Kozaczuk).
=======================================================
Ten sam Janusz Ryt pisze również, że oddziały niemieckie wkraczające na terytorium Polski (akurat Janusz Ryt odnosi się konkretnie przypadku 5. Dywizji Pancernej, ale podejrzewam, że podobne zjawisko mogło występować też w innych WJ) miały ze sobą "przewodników", rekrutowanych głównie spośród górnośląskich Niemców, znających dobrze teren i polskie linie obronne, dezerterów z WP, którzy zbiegli za niemiecką stronę granicy w okresie poprzedzającym wybuch wojny. Zdaniem Janusza Ryta, początkowo tych "przewodników" poszukiwano pośród legalnych emigrantów, jednak było ich zbyt mało; później zaczęto rekrutować ich wśród rezerwistów WP, wkrótce jednak rozpoczęły się również ucieczki żołnierzy służby czynnej WP narodowości niemieckiej.
Janusz Ryt wspomina również w swojej książce relację jednego z powojennych członków lokalnego ZBOWID-u (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację), którego relacja opisująca walki Polaków z elementami 5. Dywizji Pancernej we wsi Jankowice (1 września 1939 roku) jest pisana z perpektywy... nacierającego czołgisty!!!
Czyli był albo "przewodnikiem", dywersantem albo żołnierzem Wehrmachtu.
Tutaj więcej informacji o stosunku mniejszości niemieckiej do Wojska Polskiego:
http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=5&t=125448QUOTE
Według [danych] Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do 16 sierpnia 1939 r. władze wojewódzkie wystąpiły o pozbawienie obywatelstwa polskiego 6375 osób uchylających się od obowiązku służby w WP. Z woj. poznańskiego zbiegło [do Niemiec] w okresie styczeń-czerwiec 1939 r. - 2628 osób, z woj. śląskiego w okresie maj-lipiec 1939 r. - 5506 osób.
http://polska-zbrojna.pl/index.php?option=...lski&Itemid=143QUOTE
Otóż III Rzesza w dwojaki sposób odnosiła się do służby Niemców w Wojsku Polskim. Początkowo zachęcała ich, by nie unikali poboru, gdyż dzięki niemu mogą zdobyć przeszkolenie wojskowe za polskie pieniądze. Z obecności rodaków w Wojsku Polskim zadowolona była również Abwehra. W 1939 roku organizacje niemieckie w Polsce zaczęły jednak wzywać do dezercji. Wielu z tych, którzy posłuchali, było później przewodnikami i doradcami w niemieckich jednostkach liniowych, atakujących Rzeczpospolitą. „To właśnie oni byli w grupie dywersyjnej, która sfingowała polski napad na niemiecką radiostację w Gliwicach”, twierdzi profesor Rezmer.