Pomoc - Szukaj - Lista Użytkowników - Kalendarz
Pełna wersja: Belizariusz
historycy.org > Historia powszechna > ŚREDNIOWIECZE > Bizancjum
Belizariusz_Scypion
Poniższy tekst jest próbą napisania króciutkiej biografii ostaniego wybitnego rzymskiego wodza, Belizariusza w oparciu o obecnie dostępną literature historyczną w języku polskim na ten temat. Jest to moje własne dzieło, nie spisane od nikogo a tylko oparte o wszelkie mi dostepne, fragmenty dotyczace tej postaci.
Belizariusz urodził się ok. 505 roku na pograniczu Tracji i Illyricum- w miejscowości Germania identyfikowanej z Saparevską Banją w Bułgarii. Imię jego było prawdopodobnie imieniem trackim. Przypuszczalnie należał do zromanizowanej i zamożnej trackiej rodziny a jego ojciec mógł być miejscowym ziemianinem. To tłumaczy dlaczego od razu rozpoczynał swoja służbę wojskową jako oficer gwardii przybocznej Justyniana. Niestety nic nie wiadomo o jego rodzinie. Po odniesieniu sukcesu i zrobieniu kariery nie sprowadził do stolicy żadnych swoich krewnych. Źródła podają, że był wysokim, przystojnym i ognistym młodzieńcem, wręcz idealnym obrazem młodego oficera kawalerii. W Konstantynopolu roiło się wówczas od takich młodych, zdolnych oficerów, ale Belizariusz wykazywał zalety , które wyróżniały go spośród innych i sprawiły, że znalazł się w sztabie naczelnego wówczas wodza sił zbrojnych- Justyniana.
W 526 roku młody Belizariusz wraz z innym, świetnie się zapowiadającym młodym oficerem – Sittasem, zostaje dowódcą armii ( dux Mesopotamiae ) mającej najechać region imperium Sassanidów zwany Persarmenią. Do momentu konfrontacji z liczniejszą armią perską, wszystko szło dobrze i udało im się zebrać pokaźne łupy, ale Persom w polu nie sprostali. Pomimo tego niepowodzenia, Justynian był zadowolony ze swoich oficerów. Prawdopodobnie wyprawa ta miała na celu zademonstrowanie potencjału rzymskiego na pograniczu, a nie wszczynanie poważniejszej wojny.
W roku 528 Belizariusz otrzymał zadanie zbudowania fortu w Mindous nieopodal Nisibis. Jednak wobec zdecydowanej reakcji wroga nie udało się mu utrzymać Mindous. Chociaż obie pierwsze operacje Belizariusza zakończyły się niepowodzeniem, jego kompetencja i lojalność sprawiły, że Justynian, który po śmierci swojego wuja Justyna w 527 roku został jedynym cesarzem z czasem mianował go na coraz wyższe stanowiska . W 530 roku Belizariusz został dowódcą jednej z pięciu istniejących wówczas armii z tytułem- Magister Militium per Orientem ( ,, Mistrz Żołnierzy Wschodu”). Szefem sztabu młodego wodza był Hermogenes, starszy wiekiem oficer mający wspierać swą radą Belizariusza. W otoczeniu wodza znajdował się również, historyk Prokopiusz z Cezarei autor m.in. Historii sekretnej ,O wojnach. Pełniąc to stanowisko Belizariusz odniósł swój największy sukces na polu bitwy, mianowicie pokonał o wiele liczniejszą i lepszą armie perską w pobliżu fortecy Dara.
Rok 529 upłynął na negocjacjach, ale Justynian pomimo tego równocześnie przygotowywał się do wojny. To sprawiło, że Belizariusz miał armie liczącą 25 000 ludzi, co na owe czasy stanowiło ogromną siłę. Wartość bojowa piechoty była niska, ze względu na teren sprzyjający działaniom kawalerii. Piechurzy ci dotychczas byli używani głównie do akcji policyjnych niż do prawdziwych działań wojennych. O wiele lepsza była rzymska kawaleria, złożona z 1200 Hunów, 300 Herulów oraz ok. 1000 bucelarii. Buceralii żyli na koszt dowódcy i dlatego ich nazwa pochodziła od wojskowych sucharów z grubo mielonej mąki, ale składali przysięgę na wierność cesarzowi. Była to ciężka kawaleria ; jeźdźcy nosili pancerze i byli wyposażeni we włócznie lub dwuręczne lanc oraz kompozytowe łuki. Bucelarii Belizariusza byli wyszkoleni wyjątkowo dobrze, nawet jak na standardy doborowych oddziałów.
Do bitwy pod Dara doszło w czerwcu 530 roku. Armia perska liczyła około 40 000 żołnierzy pod dowództwem Peroza, należącego do arystokratycznego rodu Mihrab. Peroz przed bitwą otrzymał znaczne posiłki w liczbie 10 000 żołnierzy z garnizonu w Nisbis. Persowie mieli głównie ciężką jazdę, złożoną z noszących pancerze i dosiadających opancerzonych wierzchowców katafraktów. Byli oni uzbrojeni w łuki przez co woleli walczyć na dystans, lecz w razie konieczności przechodzili również do bezpośredniego starcia. Ponadto perski dowódca dysponował elitarną rezerwą w postaci 10 000 Nieśmiertelnych- wzorowanych na dawnej gwardii przybocznej Achemenidzkich władców z czasów, zanim Aleksander Wielki zniszczył imperium perskie.
Prokopiusz opisuje, że Persowie byli wyjątkowo pewni siebie i rozbili obóz zaledwie kilka kilometrów od rzymskich pozycji. Doszło nawet do tego, że dumny perski wódz wysłał do Belizariusz posłańca z prośbą, aby przygotowano dla niego w Dara łaźnię na wieczór. W rzeczywistości jednak on jego żołnierze byli poruszeni widokiem rzymskiej armii, ponieważ Belizariusz świetnie przygotował się do tej bitwy. Wybrał pozycję odległą zaledwie o kilkaset metrów od głównej bramy fortu. Mając z lewej strony wzgórze, Rzymianie umocnili swoją pozycję fosą. Pośrodku wykopali rów, który z obu stron zakręcał do tyłu pod katem 90 stopni i kończył się prostymi odcinkami biegnącymi równolegle do środkowego. Za rowem Belizariusz sformował linię złożoną z całej piechoty i prawdopodobnie niewielkiej części jazdy. W odwodzie miał wyłącznie kawalerię. Przed rowem, w narożnikach utworzonych przez prostopadłe odcinki, stanęły dwa oddziały liczące po 600 Hunów. Lewym dowodzili Sunikas i Ajgan, prawym zaś Simmas i Askan. Resztę rzymskiej jazdy podzielono na dwa skrzydła. Na czele lewego stali Bouzes i Faras, dowodzący Herulami. Kawaleria na prawym skrzydle miała, aż pięciu dowódców; Jana, syna Niketasa, Cyryla, Marcellusa, Germanusa i Doroteusza.
Rzymska ramia zajmowała świetną pozycję obronną. Belizariusz stosując starą rzymską zasadę sztuki wojennej otoczył swoją armię, ziemnymi wałami i fosą. Jednak w porównaniu z Cezarem i Sullą stosującymi podobne metody osiągnął perfekcje, obmyślając układ fosy chroniącej niemal cały front swoich wojsk. Prawdopodobnie w normalnych warunkach Peroz nie przyjął by bitwy mając przeciwnika na tak korzystnych pozycjach. Jednak król perski Kavadh ( 488-531) kazał mu zdobyć Dara za wszelką cenę i dlatego, przeznaczył do tego celu połowę swoich wojsk przygotowanych na wojnę z Rzymianami. Tak więc Peroz musiał atakować.
Pierwszego dnia nie zaryzykował ataku i obie armie przez długie godziny stały naprzeciwko siebie, nie wykonując żadnego manewru. Kolejny dzień upłynął na wymianie posłańców; Rzymianie próbowali skłonić Persów do ustąpienia i zostali oskarżeni o brak wiary przez Peroza, który kazał przybić ich listy do drzewca swojego sztandaru. Właśnie tego dnia otrzymał wsparcie w sile 10 000 ludzi z Nisbis. Następnego ranka obaj dowódcy zaczęli formować swoje armie do bitwy. Persowie ustawili się w dwóch liniach, z piechotą pośrodku i jazdą na skrzydłach. Peroz trzymał Nieśmiertelnych w odwodzie, przykazawszy im, aby nie ruszali naprzód dopóki nie dostaną wyraźnego sygnału. Sam zajął miejsce przy piechocie, której zadaniem było unieruchomienie rzymskiej piechoty samą swoją obecnością i zapewnienie osłony, za którą mogłaby się schronić jazda. Lewym skrzydłem, na którym znajdował się silny kontyngent dzikich Kadisenów, dowodził Pityaxes, prawym zaś Barasmanas. Po zajęciu pozycji Persowie czekali wiele godzin, stojąc w miejscu. Prokopiusz wyjaśnia, że Rzymianie zwykli jadać w południe, a Persowie dopiero pod koniec dnia, więc Peroz miał nadzieję, że stanie w palącym czerwcowym słońcu osłabi przeciwnika bardziej niż jego ludzi. Tymczasem Rzymianie postanowili zmienić nieco formację, za sprawą pomysłu Farasa, który zaproponował, że ze swoimi Herulami skryje się za wzgórzem na lewym skrzydle i gdy Persowie rozpoczną atak uderzy znienacka, ostrzeliwując ich i zada im poważne straty.
Bitwa zaczęła się po południu, gdy perska jazda zaatakowała na obu skrzydłach. Obie armie zasypały się nawzajem gradem strzał, ale Persowie strzelali pod wiatr, co zmniejszało ich siłę rażenia. Gdy perskim oddziałom jazdy z pierwszej linii zabrakło amunicji, zastąpili je konni z drugiej linii, aby utrzymać siłę naporu na przeciwnika. Jednak kiedy i im skończyła się amunicja, rozpoczęli szarżę. Zaciekły atak Kadisenów przełamał rzymskie lewe skrzydło. Widząc, że kawaleria wroga osiąga przewagę, Sunikas i Ajgan poprowadzili swoich Hunów do kontrataku. Nim doszło do starcia, Faras zdążył wyprowadzić Herulów zza zwgórza i zaatakować wroga od tyłu. Perskie prawe skrzydło ogarnęła panika.
Gdy prawe skrzydło jego armii rzuciło się do ucieczki, Peroz przeniósł ciężar ataku na lewe, wzmocnione Nieśmiertelnymi. Widząc ten manewr, Belizariusz rozkazał Sunikasowi i Ajganowi wspomóc swoje prawe skrzydło. Reszta kawalerii z odwodów została wysłana za Hunów, aby uderzyć z flanki na każdą jednostkę wroga, która próbowałaby zaatakować rzymskie prawe skrzydło. Ludzie Barsamasa, których natarcie odzyskało impet dzięki wsparciu Nieśmiertelnych, zmusili do odwrotu znajdującą się naprzeciw nich rzymską kawalerię i ruszyli za nią w pościg. Wtedy Hunowie zaatakowali odsłoniętą flankę Persów, przebijając się przez masę konnych i odcinając ich od reszty armii. Wówczas perscy jeźdźcy zaprzestali pościgu i rozpaczliwie próbowali przedrzeć się do własnych linii.
W tym samym czasie atakowani równocześnie z kilku stron żołnierze Barsamasa przez rzymską jazdę nie mieli miejsca na wykonywanie manewrów i nie mogli przejść do szarży, nie odsłaniając własnej flanki lub tyłów. Wówczas Sunikas zabił perskiego generała, a śmierć Barsamasa pozbawiła jego ludzi resztek pewności siebie. Ci, którzy mogli rzucili się do ucieczki , a ich przerażenie udzieliło się piechurom, którzy porzucili broń i tarcze i przyłączyli się do nich. Belizariusz i jego oficerowie powstrzymali ludzi od dalszego pościgu, zdając sobie sprawę, że rozproszeni i na zmęczonych koniach stanowiliby łatwy cel kontrataku dla nawet niewielkiego oddziału wroga. Trzon armii Kavadha został pokonany w tej bitwie a jej dowódca Peroz, został pozbawiony zdobnej złotem i perłami przepaski symbolizującej jego rangę. Bitwa ta była największym zwycięstwem w polu Belizariusza, w całej jego karierze oraz postawiła go w gronie najlepszych rzymskich dowódców w historii.
W następnym roku 15 000 Persów, prowadzonych przez arabskich sojuszników, zaatakowało w niespodziewanym dla rzymskiego dowództwa miejscu nad Eufratem, daleko na południe od dotychczasowego teatru działań wojennych. Atak ten zaskoczył Belizariusza i zmusił go do przesunięcia armii w pobliże Kallinikum przez co stracił dużo cennego czasu. Planował demonstrację siły, która skłoniła by Persów do szybkiego odwrotu. Nie dążył do kolejnego walnego starcia, gdyż dysponował około 20 000 ludzi w tym znaczną ilością świeżych rekrutów, którzy nie przedstawiali wysokiej wartości bojowej. Persowie widząc zbliżającą się armię rzymską zarządzili odwrót, nie przejawiając większej ochoty do walki. Belizariusz postanowił iść za nimi w pewnej odległości. Decyzja ta nie spodobała się jego oficerom i żołnierzom. W Wielki Piątek 18 kwietnia 531 roku Persowie dotarli do Kallinikum i znaleźli się na skraju jałowych i rzadko zaludnionych terenów, na których nie możliwością było znalezienie żywności dla większej liczby żołnierzy.
Świadomość , że mają do wyboru wkroczyć na ten teren lub pozwolić Persom uciec , w końcu sprowokowała rzymskich żołnierzy do otwartego sprzeciwu. Wojsko chciało bitwy wbrew swojemu wodzowi. Belizariusz prosił i błagał żołnierzy, przekonując ich, że w obecnej sytuacji bitwa nie ma sensu kiedy przeciwnik już się prawie wycofał z ich terenów. Jednak to nie pomogło, żołnierze nie dali się przekonać. Zaczęli ubliżać wodzowi, chcąc go skłonić, by przyznał, że tylko poddawał próbie ich odwagę sprzeciwiając się walce i że zamierza pojąć walkę. Odmowna odpowiedź Belizariusza postawiła go w takiej sytuacji w jakiej znalazł się Julian Apostata pod Argentoratum ( 357 r. n.e) kiedy, został zmuszony przez własną armię do walki na warunkach, które uważał za niesprzyjające. Niestety w tym przypadku jego ocena okazała się słuszna, gdyż bitwa zakończyła się porażką. Nie mając jak pod Dara, starannie przygotowanych pozycji, armia rzymska nie sprawdziła się w walce konnej i straciła 800 żołnierzy oraz większość swoich sprzymierzeńców. Belizariusz uciekł jako jeden z ostatnich walcząc pieszo ze swoim sztabem i ze swoimi bucelarii osłaniając bezwładny odwrót swojej pokonanej armii.
Wprawdzie porażka była znaczna jednak, nie pozbawiła Rzymian tego co osiągnęli pod Dara. Śmierć Kavadha jesienią 531 roku odebrała impet perskiemu wysiłkowi wojennemu i wkrótce rozpoczęto negocjacje pokojowe z Chosroesem( 531-579), które zakończyły się podpisaniem ,,pokoju wieczystego”.
Na przełomie 531/532 roku Belizariusz został odwołany do Konstantynopola. Nie była to jednak kara za klęskę. Justynian zamierzał powierzyć młodemu wodzowi dowództwo nad wyprawą do Afryki. Pobyt wodza w stolicy niespodziewanie uratował życie cesarza. Belizariusz stanął bowiem u jego boku w czasie powstania Nika. Jednak zanim doszło do powyższego wydarzenia Belizariusz poślubił Antoninę. Była ona od niego znacznie starsza i była bliską przyjaciółką Teodory i, podobnie jak cesarzowa, występowała kiedyś jako aktorka. W odróżnieniu od Belizariusza, który był jej nadzwyczaj wierny zdradzała go przez cały okres ich małżeństwa najpierw po kryjomu a potem otwarcie w sposób bezwstydny. Jeden z jej romansów przyczynił się nawet do porażki, jednej z prowadzonych przez jej męża kampanii. Jednak wbrew temu co pisał o niej Prokopiusz, była kobietą obdarzoną wielkimi zaletami ducha i umysłu. Towarzyszyła mężowi prawie we wszystkich jego kampaniach. Podobno miała liczne potomstwo, jednak do teraz zachowały się tylko wzmianki o Focjuszu i córce Joaninie, którą miała z Belizariuszem a która poślubiła wnuka Teodory- Anastazjusza. Z tego co wiadomo, Belizariusz prawdopodobnie ulegał każdej zachciance żony. Może nawet pomimo tylu zdrad o których musiał wiedzieć, jej bliskość sprawiała mu przyjemność. Najprawdopodobniej popadł wcześnie w uczuciową zależność od niej co umożliwiało zerwanie. Dlatego należy włożyć między bajki twierdzenie Prokopiusza jakoby omotała go, różnymi czarnoksięskimi sztuczkami.
Rebelia, która zagroziła cesarzowi i uczyniła z Belizariusza podporę władzy, zaczęła się od walk między stronnictwami cyrkowymi- Zielonych i Błękitnych. Prefekt miasta polecił aresztować i stracić prowodyrów zajść. 13 stycznia 532 roku w hipodromie oba stronnictwa zjednoczyły się i z okrzykiem Nika! ( Zwyciężaj!) opanowały pałac prefekta. Zbuntowany tłum domagał się dymisji prefekta miasta Eudajmona oraz ministrów cesarskich Jana z Kapadocji oraz Tryboniana odpowiedzialnych według nich za wszelkie ich nieszczęścia. Cesarz chcąc opanować sytuacje poszedł na ustępstwa i zdymisjonował nie popularnych ministrów. Jednak tłumowi, który zakosztował władzy tego było mało. 18 stycznia tłum pochwycił starego wodza Hypatiosa- siostrzeńca cesarza Anastazjusza- i proklamował go cesarzem. Nieszczęsny wódz został osadzony w cesarskiej loży w hipodromie. Belizariusz na czele swoich herulskich najemników bezskutecznie usiłował zdobyć lożę i pojmać Hypatiosa. Szturm nie powiódł się, a część gwardii odmówiła posłuszeństwa. Upadek Justyniana wydawał się przesądzony. Cesarz chciał uciekać z miasta. Uratowała go zdecydowana postawa żony Teodory, która oświadczyła, że purpura cesarska jest najwspanialszym całunem i nie zamierza z niego rezygnować. Zawstydzeni taka postawą cesarzowej zwolennicy Justyniana- Belizariusz, Mundus i Narses, podjęli jeszcze jedną próbę. Belizariusz i Mundus uderzyli na skotłowany tłum, siekąc go bezlitośnie natomiast Narses odciął drogę odwrotu uciekającym i dopełnił dzieła zniszczenia. Wojsko urządziło wielką rzeź- zginęło około 30 000 ludzi. Inni wodzowie pojmali Hypatiosa, który został stracony dzień później. Justynian pozostał na tronie, a Belizariusz wszedł do kręgu najbliższych współpracowników cesarza.
W czerwcu 533 roku Justynian powierzył Belizariuszowi dowództwo wyprawy przeciw państwu Wandalów w Afryce. Miał on do dyspozycji 500 okrętów( w tym około 90 galer wojennych), na których znajdowało się- ok. 16 000 żołnierzy. Oprócz regularnych oddziałów rzymskiej armii, byli tam foederati- najemni barbarzyńcy spoza cesarstwa- oraz liczny oddział bucelarii na prywatnym utrzymaniu Belizariusza. Wodzowi zostali przydzieleni oficerowie- Doroteusz, Ajgan i eunuch Salomon. Wykorzystując zaangażowanie króla Wandalów- Gelimera( 530-534), który zajęty był tłumieniem buntu na Sardynii i kampanią przeciw zbuntowanym plemionom mauretańskim. Przed lądowaniem na wybrzeżu afrykańskim Rzymianie zatrzymali się na krótko na Sycylii, aby odnowić zapas słodkiej wody i zaopatrzyć się w świeżą żywność. Ostatecznie flota rzymska wylądowała na wysokości przylądka Caput Vada. W czasie kiedy armia rzymska posuwała się naprzód, Gelimer obmyślił pułapkę strategiczną, która miała mu zapewnić szybkie zwycięstwo, mianowicie przygotował plan zamknięcia Rzymian w kleszczach pomiędzy trzema armiami wandalskimi. Tak doszło do bitwy, stoczonej 13 września 533, koło dziesiątego kamienia milowego( dlatego bitwa jest zwana Ad Decimum) na drodze prowadzącej z Kartaginy na południe, wzdłuż Zatoki Tunezyjskiej. Do bitwy doszło w momencie gdy, jedna z armii Wandalów pod dowództwem Ammatasa ( brata Gelimera), przybyła za wcześnie i została rozbita przez straż przednią Rzymian. Następna armia Wandalów została rozbita przez szarże Hunów. Natomiast główne siły pod wodzą samego Gelimera po dotarciu na pole bitwy, zaczęły zdobywać przewagę nad wojskami Belizariusza. Jednak nie potrafił on wykorzystać zamieszania w rzymskiej jeździe. Widząc martwe ciało swego brata, upadł na duchu i pozwolił na przejęcie inicjatywy przez Belizariusza. Zdążył on przywrócić ład w swoich zmieszanych szykach kawalerii i przeprowadził szarże, przeciwko znacznie liczniejszym siłom wroga, którego szyk bitewny był rozwinięty zaledwie w połowie. Belizariuszowi udało się przełamać wandalskie szeregi i odnieść zwycięstwo. Bitwa ta potwierdziła przewagę rzymskiego wodza nad wandalskimi dowódcami.
Dwa dni później- 15 września- armia rzymska wkroczyła do Kartaginy, witana przez wiwatujący lud. Belizariusz trzymał wojsko w ryzach żelaznej dyscypliny, dbając szczególnie o życzliwość mieszkańców. Dochodziło nawet do sytuacji, kiedy żołnierze płacili w sklepach za potrzebne im rzeczy. Pokonany Gelimer natomiast, widząc słabość liczebną wojsk rzymskich zamkniętych w wielkim mieście, którym była Kartagina, wymyślił nowy plan pokonania rzymskiego najeźdźcy. Liczył on na to, że w trakcie nadchodzącej zimy, armie rzymską wykończą działania partyzanckie Wandalów, dezercja i demoralizacja. Z zagrożeń tych zdawał sobie sprawę również Belizariusz, który nie mógł dopuścić do klęski. Dlatego postanowił narzucić przeciwnikowi regularną bitwę. Jego żołnierze byli lepiej wyszkoleni, a poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że jest lepszym dowódcą od Gelimera. W połowie grudnia wyprowadził z miasta swą jazdę i zagrażając obozującemu pod Kartaginą Gelimerowi, zmusił go do przyjęcia bitwy. Stoczono ją pod Tricamarum, około 50 kilometrów na zachód od Kartaginy. Już na początku lepsze jakościowo oddziały rzymskie osiągnęły przewagę. Decydującym momentem bitwy była wściekła szarża Hunów, która ostatecznie rozgromiła wroga. Po bitwie rozpoczął się świetny marsz po państwie Wandalów w trakcie, którego Rzymianie zdobywali bez większych problemów- Hipponę( gdzie zdobyli skarbiec królewski), Sardynię, Korsykę, Baleary, Cezareę mauretańską i twierdze Septem. Pod koniec marca w ręce Belizariusza wpadł sam wandalski król, ukrywający się wśród berberyjskich plemion. Państwo Wandalów przestało istnieć. Dokonał tego rzymski wódz Belizariusz w przeciągu zaledwie kliku miesięcy i po raz kolejny udowodnił Justynianowi, że należy mu się palma pierwszeństwa wśród cesarskich dowódców. Jednak los sprawił, że Belizariusz znalazł się jeszcze raz na krótko w Afryce w czasie pierwszej kampanii italskiej ( 535-538), aby stłumić bunt swoich dawnych żołnierzy.
Latem 534 roku zwycięski wódz powrócił nad Bosfor. Belizariusz został powitany przez Justyniana z wielką pompą i obsypany deszczem zaszczytów. Cesarz wskrzesił specjalnie dla niego, dawną tradycje odbywania tryumfalnych wjazdów do stolicy zwycięskich wodzów. Był to pierwszy od ponad 500 lat triumf człowieka nie należącego do rodziny cesarskiej. Belizariusz odbył swój tryumf idąc pieszo przez cały Konstantynopol. Wśród łupów niesionych podczas procesji były kosztowności zdobyte przez Tytusa w Jerozolimie, później wywiezione z Rzymu przez Wandalów w 455 roku. W pochodzie zwycięskiego wodza brali udział pokonany król Gelimer oraz postępujący za nim, najroślejsi i najpiękniejsi z Wandalów. Po dojściu do hipodromu Gelimer został zmuszony do upadnięcia na twarz przed parą cesarską, natomiast zwycięski wódz- bohater uroczystości- oddał Justynianowi według panującego na wschodzie zwyczaju- proskynesis, upadając tak nisko, ze czołem dotknął czubka cesarskiego trzewika. Kolejnym zaszczytem dla Belizariusza było minowanie go konsulem na następny rok. W dniu 1 stycznia 535 roku w dzień objęcia przez siebie konsulatu, jego pochód inauguracyjny stał się powtórzeniem niedawnego tryumfu. Tego samego dnia przyjął tytuł patrycjusza. Natomiast Justynian rzucił mu nowe wyzwanie- miał odzyskać dla cesarstwa utraconą na rzecz Ostrogotów Italię.
W 535 roku rozpoczęła się długa wojna o przywrócenie panowania rzymskiego w Italii. Wojna zaczęła się od lądowania Belizariusza z 7500 żołnierzami na Sycylii. Dzięki przychylnej postawie miejscowej ludności Sycylia została opanowania bez bitwy. Właśnie w czasie swojej bytności na Sycylii, Belizariusz został zmuszony do interwencji w Kartaginie, aby zażegnać niebezpieczeństwo grożące miastu ze strony Maurów i rebeliantów oraz stłumić bunt tamtejszych żołnierzy rzymskich. Przez to dopiero w lecie armia rzymska mogła wylądować w południowej Italii. Kampania zaczęła się od długiego i ciężkiego oblężenia Neapolu, który zdobyto w momencie gdy Rzymianie odkryli zapomniany tunel starego akweduktu, który prowadził do miasta. W grudniu dzięki pomocy mieszkańców i papieża Sylweriusza, Rzym został zdobyty bez walki. Jednak nie dane było Rzymianom zaznać smaku zwycięstwa, gdyż bardzo szybko zostali oblężeni przez silną armię gocką Witigesa ( 536-540). Oblężenie trwało rok i dziewięć dni. Oddziały dokonujące wypadów za mury stoczyły 69 potyczek z Gotami. Sam Belizariusz był praktycznie wszędzie obecny: bronił murów, wyprowadzał za miasto zbrojne podjazdy, organizował z cywilnej ludności oddziały robocze, uprzedzał zamiary nieprzyjaciela i przykładem własnego męstwa dodawał ducha żołnierzom. Dopiero na rozpaczliwe prośby oblężonego wodza, Justynian przysłał posiłki złożone przeważnie z bitnych i wyszkolonych na modłę rzymską Słowian Bułgarów. Ich przybycie odmieniło stosunek sił. Witiges poniósł kilka porażek taktycznych, a jego straty zaczęły wzrastać. Jednak nie przerwało to oblężenia. W trakcie toczących się walk cesarzowa Teodora wplątała Belizariusza w swoje intrygi i wciągnęła w sprawę papieża Sylweriusza.
W listopadzie 537 przybyły długo wyczekiwane przez Rzymian znaczne posiłki- około 5000 ludzi. Na początku 538 roku Belizariuszowi udało się zdobyć Ariminium , leżące na tyłach gockiej armii i tym samym przeciął linię komunikacyjne przeciwnika. W marcu tego roku Witiges odstąpił od oblężenia. Resztki wycofującej się, niegdyś ogromnej gockiej armii były nieustannie nękane przez rzymskich żołnierzy. Obrona Rzymu była największym obok bitwy pod Dara i kampanii afrykańskiej wyczynem wojennym Belizariusza.
Znając możliwości regeneracyjne gockiego przeciwnika wódz rzymski, posuwał się powoli naprzód, zdobywając jedna po drugiej wrogie twierdze. Po zdobyciu w marcu Ankony doszło do niebezpiecznej sytuacji. Zajmujący pod Ariminium wysuniętą pozycję Jan jeden z rzymskich dowódców podległych Belizariuszowi, postanowił złamać dany rozkaz i pozostać na stanowisku. Prawdopodobnie ambitny dowódca grał pod siebie, starając się wykorzystać niezgodę panującą w gockiej rodzinie panującej. Ambicja Jana o mało nie przyczyniła się do katastrofy. Zapobiegło jej pojawienie się na italskiej scenie wojennej nowego gracza- eunucha Narsesa, który przybył wraz z 9000 żołnierzy z Konstantynopola i namówił Belizariusza do przeprowadzenia wspaniałego manewru, który ocalił będącego w oblężeniu wiarołomnego dowódcę. Od tego momentu można datować początek zaciekłego konfliktu między Narsesem i Belizariuszem, który wykorzystywali podlegli im oficerowi rozpalając nienawiść między dwoma wodzami. Do poważnego skandalu doszło w momencie, kiedy Belizariusz chciał zastosować podobny jak pod Ariminium manewr przy oblężeniu Mediolanu. Sprzeciwił się temu Narses. Działania wojenne raz rozpoczynano a raz zawieszano. W sztabie rzymskim na porządku dziennym, były oszczerstwa i intrygi. Ostatecznie Mediolan wzięto głodem w marcu 539 roku.
Po ostrożnym zdobywaniu kolejnych twierdz, Gotom w środkowej Italii pozostało tylko Auximum. Belizariusz skoncentrował tutaj cała swą siłę uderzeniową i rozpoczął oblężenie zakończone sukcesem. W końcu na jesieni 539 roku armia rzymska stanęła pod murami gockiej stolicy- Rawenny. Miasto zostało otoczone ścisłą blokadą, zarówno od lądu jak i morza. Kwestią czasu była kapitulacja garnizonu. Wówczas to chwytający się ostatniej szansy na przetrwanie przedstawiciele gockiej starszyzny, zaproponowali poddanie miasta tylko wtedy kiedy Belizariusz zgodzi się zostać ich cesarzem zachodnim. Ten udał, że się zgadza widząc szanse na bezkrwawe zdobycie miasta. W maju 540 roku, po udzieleniu sobie obustronnych tajnych zapewnień wojska rzymskie wkroczyły do miasta. Jakież musiało być zdziwienie Gotów, gdy usłyszeli, że Belizariusz zajmuje ich stolicę w imieniu… Justyniana.
Jednak nie dane było Belizariuszowi długo się cieszyć z odniesionego sukcesu. W związku z atakiem Chosroesa na wschodzie został odwołany do Konstantynopola. Jednak w stolicy nie czekał na niego tryumf do odbycia i wiwatujące tłumy. Jego sukcesy przeszły tutaj bez echa. Przyczyną tego było, zdobycie i straszliwe złupienie Antiochii przez wojska perskie. Świeżo przybyły wódz miał zmazać upokorzenie, jakiego doznało Cesarstwo i odnieść przekonujące zwycięstwo.
Wiosną 541 roku Belizariusz rozpoczął kampanię, która przyniosła mu najmniej chluby ze wszystkich prowadzonych w całym swoim życiu. Prowadząc silną armię złożoną, częściowo z żołnierzy z Italii i Ostrogotów, zajął twierdze Sisaurana, położoną między Nisbis a Tygrysem. Nie ryzykował zdobywania silnie obsadzonego przez Persów Nisbis. Kiedy udało mu się odnieść kilka zwycięstw w niewielkich potyczkach z wrogiem, zarządził nagle odwrót. Na pewno ważną przyczyną tego odwrotu, była zaraza, która wybuchła w jego wojsku. Jednak po poddaniu krytycznej analizie twierdzeń Prokopiusza, nie można zrezygnować też ze stwierdzenia, że do decyzji wodza przyczyniły się sprawy osobiste.
Przyczyną jego problemów, była żona Antonina. Po ślubie z Belizariuszem Antonina zapałała namiętnością do jego adoptowanego syna Teodozjusza. Uczestnicząc w wyprawie do Afryki, niemal jawnie zdradzała męża. W Kartaginie Belizariusz przyłapał nawet zdradziecką parę w piwnicy, ale uwierzył w pokrętne tłumaczenia żony, zaprzeczającą temu co widział. W czasie podboju Sycylii w 535 roku, jedna z niewolnic- Macedonia opowiedziała mu o poczynaniach żony, a jako świadków podała dwóch chłopców usługujących w sypialni. Wówczas Belizariusz kazał stracić niewiernego syna, jednak ten w porę ostrzeżony uciekł do Efezu. Natomiast Antonina używając swojego wielkiego wpływu jaki miała na męża, wmówiła mu, że są to zwykłe oszczerstwa i wymogła na nim wydanie oskarżycieli. Teodozjusz został z powrotem wezwany i przyjęty na nowo do rodziny, zaś niewolnica i dwaj chłopcy zostali okrutnie zabici przez mściwą Antoninę. Belizariusz nie zrobił nic, aby ich ocalić.
Para kochanków nie przejęła się zagrożeniem całkowitego zdemaskowania i romans ich kwitł nadal, podczas pierwszej wojny w Italii. Po powrocie Teodozjusza, Antonina zmusiła do ucieczki do Konstantynopola swojego syna- Focjusza grożąc mu nawet śmiercią a to dlatego, że przeszkadzał jej w romansie. Gdy w 540 roku Belizariusz wraz z całą rodziną powrócił do stolicy, Teodozjusza ruszyło sumienie. Uciekł on do Efezu i wstąpił do klasztoru. Zrozpaczona Antonina urządzała publiczne sceny żałoby i błagała cesarzową, żeby ta zmusiła młodzieńca do powrotu do niej. Początkowo Teodozjusz nie chciał opuścić Efezu, jednak wiosną 541 roku, gdy jego przybrany ojciec wyruszył na wschód, powrócił do stolicy. Jednym zagrożeniem dla nich pozostawał nadal Focjusz. Szkalowany przez matkę i jej kochanka w obawie o własne życie wyznał wszystko Belizariuszowi. Wódz był wstrząśnięty i postanowił się zemścić. Tylko jedynym problemem pozostawała kampania, którą właśnie prowadził przeciw Persom. Jednak wieść o wybuchu zarazy i wiadomość, że żona jedzie do niego skłoniły go do odwrotu.
Belizariusz starał się działać szybko. Wysłał Focjusza do Efezu, aby pojmał Teodozjusza, sam zaś uwięził Antoninę. Podobno parokrotnie próbował zabić niewierną żonę, lecz czy to ślepa miłość czy przebiegłość Antoniny, uniemożliwiały mu to. Tymczasem Focjusz dotarł do Efezu. Przerażony Teodozjusz schronił się w kościele Jana Apostoła, jednak biskup Andrzej z Efezu dał się przekupić i wydał uciekiniera. Wówczas w całe to zamieszanie wplątała się cesarzowa Teodora, protektorka i opiekunka Antoniny. Sprawowała ona wówczas najwyższą władze w państwie, zastępując ciężko chorego Justyniana. Wezwała Belizariusza do stolicy i zmusiła go do pogodzenia się z żoną. Bez wątpienia było to bardzo upokarzające dla niego, ale w obawie o życie i lękając się panicznie Teodory pogodził się z żoną. Wtedy to został pojmany niedawno przybyły do stolicy Focjusz. Wraz z kilkoma przyjaciółmi z otoczenia swego dowódcy, został poddany wymyślnym torturom cesarzowej. Pomimo tego nie załamał się i wierny przysiędze jaką złożył Belizariuszowi, nie wydał miejsca uwięzienia Teodozjusza. Jednak w końcu agenci cesarzowej znaleźli Teodozjusza i cesarzowa wydała go Antoninie. Nie nacieszyła się nim ona zbyt długo, ponieważ wkrótce zmarł on na dyzenterię. Natomiast Focjusz został wtrącony do więzienia. Uciekał z niego dwukrotnie, szukając azylu w kościołach w stolicy. Za każdym razem jednak wywlekano go z nich siłą ku powszechnemu oburzeniu ludności miasta. W końcu za trzecim razem udało się mu zbiec do Jerozolimy, gdzie został mnichem. Przez cały czas jego pobytu w więzieniu, Belizariusz nie zrobił zupełnie nic, żeby mu pomóc.
Ponowny atak Chosroesa w 542 roku na Syrię spowodował, że Belizariusz znów został wysłany na front, aby powstrzymać perski atak. Po serii skomplikowanych rozmów dyplomatycznych i kilku zbrojnych utarczkach Persowie wycofali się przed końcem roku. Do zawarcia rozejmu, przyczyniła się epidemia morowej zarazy szalejąca zarówno w Bizancjum jak i w Persji.
W czasie swojego pobytu na wschodzie Belizariusz odbył poufne rozmowy ze swoim , podkomendnym Bouzesem na temat kwestii następstwa tronu w cesarstwie. Sprawa ta była wówczas powszechnie omawiana ze względu, na przedłużającą się chorobę cesarza. Obaj dowódcy stwierdzili w czasie swoich rozmów, że nie poprą żadnego następcy wyznaczonego przez Konstantynopol ( czyli Teodorę). Wieści o tym doszły do cesarzowej, która uznała to za osobistą obrazę. Wezwała obu dowódców do stolicy i oskarżyła o udział w spisku. Bouzes spędził przez to dwa lata w więzieniu. Natomiast Belizariuszowi cesarzowa skonfiskowała część majątku i pozbawiła go gwardii przybocznej rozwiązując jego bucellarii. Przez kilka miesięcy zasłużony wódz, musiał żyć w strachu o własne życie i w pewnej izolacji towarzyskiej, ponieważ jego znajomi odwrócili się od niego gdy popadł w niełaskę. Dopiero powrót cesarza, który przezwyciężył chorobę oraz złe wieści z Italii, gdzie nowy gocki król Totila ( 541-552) odnosił same sukcesy, ocaliły Belizariusza.
W 544 roku Belizariusz powrócił do Italii, aby zmierzyć się z Totilą i odzyskać utracone ziemie. Jednak mała ilość pieniędzy i wojska uniemożliwiały mu podjęcie większej ofensywy. 17 grudnia 546 roku Rzym został zdobyty przez gocką armię. Belizariusz starał się jak mógł przyjść miastu na pomoc i uniemożliwić jego zdobycie przez wroga, jednak niezdyscyplinowanie jego oficerów uniemożliwiło mu skuteczną akcję. Sam pomimo nielicznych sił odniósł szereg taktycznych sukcesów nad Gotami, lecz błędy oficerów samodzielnie dowodzących na innych odcinkach ( Izaaka i Bessasa ), zniweczyły jego starania i spowodowały upadek Rzymu.
Jednak Belizariusz mimo początkowych porażek nie poddawał się i dokonywał cudów, mając do dyspozycji garstkę żołnierzy. Dzięki kombinacji bluffu i szybkiego manewrowania taktycznego zdołał odbić Rzym. Wprawdzie Totila odgrażał się, że zniszczy mury obronne miasta lecz twierdzenie rzymskiego wodza, jakoby przez ten czyn imię gockiego władcy stałoby się odrażające dla każdego cywilizowanego człowieka, miało podziałać na Gota jak twierdzi Prokopiusz . Nie wiadomo czy ten argument rzeczywiście podziałał na gockiego władcę, faktem jednak jest, że wstrzymał on rozbiórkę murów i wyruszył aby odbić te kilka miast, które udało się rzymskiej armii odzyskać. Dzięki temu, Belizariuszowi udało się odbudować mury obronne i przygotować miasto do obrony. Kiedy Totila zrozumiał swój błąd było już , jednak za późno. Bezskuteczne próby zdobycia miasta szturmem, armia gocka okupiła znacznymi stratami. Tak samo nie udał się Gotom atak na Perugię. Wkrótce król musiał przemierzać Italię wzdłuż i wszerz, aby odpierać ataki Rzymian. Pomimo niedostatku pieniędzy i wojska, Belizariusz odniósł klika sukcesów.
Nawet pomoc ze stolicy w postaci kliku oddziałów, nie zmieniła trudnej sytuacji armii. Belizariusz mógł sobie już tylko pozwalać na przemieszczanie się morzem między odzyskanymi miastami i prowadzenie niewielkich wypadów na gockie terytoria. Wkrótce został zmuszony do obrony Rzymu przed własnymi żołnierzami, którzy zabili swego komendanta i grozili zdradą, jeśli nie otrzymają zaległego żołdu i amnestii za swój czyn. Belizariusz osobiście zajął się miastem, zorganizował sprawny i nieprzekupny aparat zaopatrzenia w żywność. Natomiast załogę miasta skompletował nową z żołnierzy z Sycylii, starając się pozbyć tylu ile się dało żołnierzy wcześniej się buntujących. Jednak ciągły brak pieniędzy i wojska, problemy z aprowizacją armii oraz pewna ignorancja cesarza wobec problemów swego podkomendnego, zmusiły Belizariusza do zrobienia zaskakującego ruchu. Mianowicie postanowił poprosić o pomoc cesarzowa Teodorę tę samą przez, którą znalazł się przed paru laty w niełasce i której tak bardzo się obawiał. Z misją do cesarzowej wysłał swą żonę Antoninę, która jak nikt inny nadawała się do tego zadania. Jednak zamiast posiłków dotarła do niego wieść o śmierci Teodory oraz dymisja i rozkaz powrotu do stolicy. Tak więc pod koniec roku 548 Belizariusz opuścił po raz ostatni Italię, nie podbijając jej tak jak sobie tego życzył Justynian.
Po powrocie do stolicy Belizariusz nie miał już wielu okazji do wykazania się w czynnej służbie. Choć prowadzone przez niego kampanie przyniosły mu sławę i uznanie Justyniana, nie mógł już zbytnio liczyć na jakieś poważniejsze zadanie. Cesarz Justynian choć dostatecznie pewny swej pozycji, by powierzać innym komendę nad armią, nie pozbył się do końca wszelkich podejrzeń, że wodzowie mogą się zwrócić przeciwko niemu. Tym należałoby tłumaczyć przymusową bezczynność sławnego wodza. Choć bezczynny w służbie wojskowej pomagał cesarzowi w czasie jego konfliktu z papieżem Wigiliuszem (537-555) i pośredniczył dwukrotnie między dwoma adwersarzami- w grudniu 551 i w czerwcu 553 roku. Nie wiele wiadomo co Belizariusz robił w trakcie tych paru lat przymuszonej bezczynności. Na pewno często przebywał na dworze i towarzyszył Justynianowi w różnych ważnych ceremoniach. Resztę czasu prawdopodobnie spędzał w swojej podmiejskiej rezydencji.
Ostatni raz Belizariusz wyruszył w pole w 559 roku. Wówczas to hordy Hunów najechały cesarstwo i dotarły na odległość około 50 kilometrów od Konstantynopola. Dla stawienia czoła najeźdźcy, cesarz odwołał ze stanu spoczynku swego najlepszego wodza. Wódz był już wtedy stary, schorowany i otyły, był cieniem dawnego młodzieńca, który gromił Persów i Wandalów. Jednak wiek i bezczynność nie stępiły jego świetnych zdolności taktycznych. W największym pośpiechu zorganizował on oddziały milicji obywatelskiej. Z tą garstką słabo wyszkolonych żołnierzy, używając swoich świetnych taktycznych manewrów, pozorował ruchy wielkiej armii i zdołał narzucić Hunom przekonanie, że dysponuje znacznie większymi siłami niż w rzeczywistości. Wyprowadzeni w pole i zdemoralizowani Hunowie zaczęli ponosić porażki w drobnych potyczkach. Wówczas to Justynian, zazdrosny o rozbłysłą na nowo sławę Belizariusza, odwołał starego wodza i sam wyruszył w pole, pierwszy raz opuszczając Konstantynopol odkąd objął władzę. Po raz pierwszy też i ostatni dowodził w polu, mając już 77 lat. Do bitwy nie doszło. Hunowie obładowani rzymskimi pieniędzmi za jeńców opuścili Bizancjum. Natomiast cesarz po tym osobliwym zwycięstwie odbył tryumfalny wjazd do stolicy 11 sierpnia 559 roku. Nie trzeba wspominać jak rozgoryczony był wówczas Belizariusz.
Po raz ostatni nazwisko świetnego wodza, ukazało się publicznie w związku ze spiskiem na życie Justyniana w 562 roku. Trzej członkowie sztabu starego wodza wplątani w ten spisek w czasie przesłuchania, wymienili samego Belizariusza jako tego, który o wszystkim wiedział. Prawdopodobnie cesarz nie wierzył w te rewelacje na temat Belizariusza, ale pewności nie mógł mieć. Był oburzony, że Belizariusz nie śledził czujnie poczynań swoich podwładnych. Na radzie w obecności wszystkich ważniejszych dygnitarzy państwowych kazał odczytać zeznania, łącznie z tymi, które obciążały starego wodza. Belizariusz był wstrząśnięty i boleśnie zraniony publicznym oszkalowaniem jego wierności. Jeszcze boleśniej odczuł pozbawienie go większości osób z najbliższego otoczenia i zamknięcie w areszcie domowym. W końcu nie dowiedziono mu niczego, a po sześciu miesiącach wrócił do łask cesarza oraz do wszystkich swych godności i przywilejów. Jednak resztę swego życia spędził on w swojej posiadłości, nie biorąc udziału w życiu publicznym. Zmarł w marcu 565 roku. Cesarz Justynian przeżył go zaledwie o osiem miesięcy i zmarł 14 listopada tego samego roku.
Belizariusz_Scypion
Piszcie swoje opinie na temat mojego malego powyższego wypracowabnka wink.gif a właśnie kim dla Was był Belizariusz- ostanim wybitnym wodzem rzymskim czy pierwszym wybitnym wodzem bizantyjskim?
mieszkoch
Ładne. Proponuję, żebyś zrobił z tego artykuł na polskiej Wikipedii, bo brak rzetelnego opracowania.
Dla mnie Belizariusz to ofiara chorych ambicji Justyniana. Mam skłonności do idealizowania pierwszego kosztem drugiego, (przez tendencyjną powieść Gravesa) ale chyba nic nie wytłumaczy Justyniana z tego, jak potraktował tego wielkiego wodza.
Czy znasz wiersz Brodskiego "na pogrzeb Żukowa" gdzie Żukow jest przyrównany do Belizariusza?
"Wojownik, który mury obalał
Choć miecz miał bardziej od wrogów tępy
Taktyki blaskiem cień Hannibala
W rosyjskie przywołując stepy
jak Belizariusz - urósł i zmalał
W niełasce dożył swych dni, niestety'
Alcarcalimo
witam,
miałem właśnie zakładać wątek o Belizariuszu ale widze że ktoś tu zrobił świetna robotę, gratuluję respekt.gif


mam jednak pytanie. Dotyczy ono życia prywatnego generała. Jak to możliwe, że taki wyśmienity taktyk i dyplomata nie potrafił poradzić sobie z żoną i życiem rodzinnym. Strasznie mi to się kłóci. Czy aby na pewno te informacje sa prawdziwe? Nie ma w tym kłamstw rozsiewanych przez zazdrosnych konkurentów?
mieszkoch
Ma foi! - jestem pewien że Prokopiusz połowę wyssał z palca. Ale niestety, trudno go złapać na kłamstwie, bo w wielu kwestiach to nasze jedyne źrodło.
rozan
ohhh Prokopiusza łatwo przyłapać na kłamstwie no chyba że faktycznie zakładamy że Teodora piła krew i latała zaraz pod sufitem (to z Historii sekretnej) smile.gif
Amingus
QUOTE
Jak to możliwe, że taki wyśmienity taktyk i dyplomata nie potrafił poradzić sobie z żoną i życiem rodzinnym. Strasznie mi to się kłóci. Czy aby na pewno te informacje sa prawdziwe? Nie ma w tym kłamstw rozsiewanych przez zazdrosnych konkurentów?


To, że ktoś doskonale radzi sobie na jednym polu (w przypadku Belizariusza - na polach bitew), nie wyklucza nieudolności na innym. Belizariusz niewątpliwie był wielkim wodzem, ale w życiu osobistym szło mu nieszczególnie. Chyba rzeczywiście był beznadziejnie zakochany w Antoninie - a to zła kobieta była wink.gif . Nie był też lwem salonowym i chyba niespecjalnie dobrze czuł się w gąszczu dworskich intryg, toteż parę razy został upokorzony.

kondzislaw
nieźle! kurczę! tak mnie to trochę zainteresowało... Belizariusza można skojarzyć, jakby żył w podobnych czasach co Juliusz Cezar, a 500 lat później dawno Bizancjum było zaaklimatyzowane z średniowieczem.
Antoniuss
A z jakich źródeł korzystałeś? Może z pocztu cesarzy bizantyjskich?
rozan
QUOTE
A z jakich źródeł korzystałeś? Może z pocztu cesarzy bizantyjskich?


Kiedy ostatni raz sprawdzałem Poczet cesarzy bizantyńskich nie był źródłem a opracowaniem, coś się od tego czasu zmieniło?
Antoniuss
Nie, nic chociaż autor podchodzi do sprawy nieco stronniczo, zwłaszcza bardzo krytycznie oceniając cesarza Justyniana.
KLAssurbanipal
Swietny tekst. Brawo. smile.gif
To jest wersja bez grafik. Aby przejść do pełnej wersji forum kliknij tutaj.
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.
Copyright © 2003 - 2005 Historycy.org
Kontakt: historycy@historycy.org