No proszę, I znów krytyka!
Skąd się biorą Ci wszyscy maruderzy? Dlaczego oceniacie z góry coś,
czego jeszcze nie ma? Przecież to smieszne...
Jestem muzykiem, studiuję altówkę, myslałem nawet o kompozycji. Uważam,
że piosenka jest piękna, a przede wszystkim przebojowa. Gdyby powstał
teledysk, czyli reklama filmu, na pawno ta piosenka stałaby się przebojem.
Oczywiście, tak jak w przypadku powieści, może się komuś nie podobać.
Ale jakim cudem można na podstawie jednego utworu i dwóch wariacji na jego
temat, oceniać cała muzykę do filmu?
SHEPHARD - na jakiej podstawie uważasz, że kompozytor nie ma zamiaru
wykorzystać chóru, że muzyka nie będzie tajemnicza, że nie będzie pasowała?
Przecież jej nie słyszałeś. Może będzie wlaśnie taka, o jakiej marzysz. Nie znasz twórczości tego kompozytora, nigdzie też nie pisał,że muzyka w filmie będzie cała brzmieć tak, jak utwory, które ilustrują stronę. Tak, jak napisała Faddo, tytuły wskazują,
że to utwory milosne. A przecież wątek milosny w filmie też ma być.
Dostaliśmy też tu informację, że te utwory to zaawansowany szkic,
wykorzystany tylko do celów ilustracyjnych, może nawet nie będzie tego w filmie?
Myślę, że producent może na tym filmie zarobić krocie, ale tak samo krocie
stracić, jeżeli zatrudni nieodpowiednich ludzi.
Nie sądzę, że poprosił o napisanie muzyki Pana Papaja na podstawie
usłyszanej jednej piosenki. Tak samo nie prosiłby Pana Harasimowicza o napisane
scenariusza, gdyby nie znał jego wspaniałej twórczości. Na pewno wszyscy twórcy filmu są sprawdzeni i z najwyższej półki.
Zwiastun dokumentu o Kulczyckim, jak podaje strona, ma się ukazać we
wrzesniu. To znaczy, że film musi już być nakręcony, czyli pewnie jeszcze w
tym roku go zobaczymy. I usłyszymy muzykę Pana Papaja. Może wtedy ta
dyskusja będzie miała sens? Nie sądzicie, że nie da się krytykować, czegoś,
czego się nie słyszał/widziało/czytało?
W ogóle niektórzy tutaj krytykują całe przedsięwzięcie, zanim jeszcze
cokolwiek się rozpoczęło. Dlaczego? Skąd w Polakach takie zrezygnowanie i
stawianie kazdego, kto chce działać, na straconej pozycji? Ja się
cieszę, że to takie ogromne przedsięwzięcie, mam ogromną nadzieję, że film
będzie piękny i muzyka będzie wspaniała. Jako muzyk (i - może - przyszły
kompozytor
) jestem skłonny z miejsca w to drugie uwierzyć. Słyszę po
instrumentacji, że jest w tym człowieku ogromny talent i bezsprzeczne
osłuchanie w muzyce filmowej.
CARANTUHILL - dlaczego uważasz, że Lorenc musiałby ratowac "Victorię"?
Czyżbyś też z góry zakładał, że sam film będzie szmirą?... Przecież
go nie widziałeś...
Swoją drogą, nie uważam, że Lorenc uratowal "Bandytę". Muzyka jest
genialna, tak samo jak mądry i wzruszający jest sam obraz.
Nie rozumiem, skąd w Was ludzie, tyle zrezygnowania i zwątpienia w coś,
co nie zaczęło być jeszcze realizowane.
Nie bałbym się skrytykować np. "Titanica". Komuś może się podobać,
dla mnie to kicha. Oprócz efektów i tego, że był świetnie rozreklamowany,
nic w nim ciekawego nie było. A i tak genialny kompozytor, jak Horner,
zaliczył, moim zdaniem porażkę. Ale ja to wszystko widziałem i słyszałem.
Przestańcie krytykować Harasimowicza, Papaja i producenta (nie pamiętam
nazwiska), Gibsona, który się jeszcze nawet nie zgodził...
Co do piosenki, a właściwie tekatu - podoba mi się, pasuje do slodkiego
głosu spiewającej dziewczyny. Jednak, gdyby piosenka miała reklamować i
zapowiadać film, osobiście (i nie patriotycznie
) wolałbym słuchać jej po
angielsku. Po polsku może się trochę rzeczywiście kojarzyć z "Dumką",
chociaż jest to utwór symfoniczny, poważny, a nie zwykła piosenka. Lepiej
by brzmiała jednak po angielsku, tak bardziej filmowo...
Mam lekkie obawy, jak Faddo, że wyraziwszy jedną z niewielu pochlebnych
opinii nt. całej "Victorii" zostanę posądzony o koneksje z producentem albo
twórcami. Dlatego uważam, że powinno powstać oddzielne forum na stronie
"Victorii", bo tutaj "nowi" mogą poczuć się w najlepszym razie jak goście,
a może i intruzi.
Pozdrawiam wszystkich, nie zywcie urazy, po prostu denerwuje mnie wątpienie
w coś, czego świat jeszcze nie widział i nie słyszał.