Pomoc - Szukaj - Lista Użytkowników - Kalendarz
Pełna wersja: Grudzien 1970
historycy.org > Historia Polski > POLSKA LUDOWA > Rządy Władysława Gomułki 1956-1970
Pages: 1, 2
Wrobelek
w dniach od 14 do 22 grudnia 1970 roku w strajkach na Pomorzu, które wybuchly po drastycznym podniesieniu cen żywnosci na tydzien przed swietami zginely od kul milicji i wojska 44 osoby, a 1160 zostalo rannych. jak myslicie, czy starcia na ulicach gdanska, Gdyni, Szczecina i Elblaga byly nieuniknione, potrzebne, i czy rzeczywiscie dzieki tym ofiarom uniknieto walk w latach 1980 i 81?

Zapraszam do dyskusji

Kokosz
Lekko oftopikowo ale...
44 zabitych to dane oficjalne - w rzeczywistości znacznie wyższe (ale nieustalone).
Z drugiej strony zapowiedziana "regulacja cen" w czerwcu 1976 została odwołana po pierwszych większych wystapieniach m.in. w Radomiu - widać więc, że władza bała się ponownych wystąpień na skalę wczesniejszych na Pomorzu.
satyr
Oczywiście, że tragedia z grudnia 1970 roku była do uniknięcia. Główną, ale nie jedyną, winą władz było dopuszczenie do zorganizowania się kilku niezależnych od siebie ośrodków dowodzenia (wiem o co najmniej trzech: Kliszki, Kociołka i gen. Pietrzaka) z których każdy rzekomo reprezentował Gomułkę i całą partię. To stąd wziął się wieczorny, tragiczny w skutkach telewizyjny apel Kociołka (16.12) o zachowanie spokoju i powrót robotników do pracy. Nazajutrz do wysiadających na stacji kolejowej robotników otworzono ogień z karabinów maszynowych sądząc, że to próba przedarcia się tłumów do otoczonej wojskiem stoczni. Oczywiście inna sprawa, że do dziś pojawiają się hipotezy o spisku wewnątrz partyjnych koterii i o próbie (udanej) skompromitowania Gomułki i rozszerzenia konfliktu bez względu na ilośc ofiar.
ugedej
QUOTE(Wrobelek @ 19/12/2004, 15:03)
w dniach od 14 do 22 grudnia 1970 roku w strajkach na Pomorzu, które wybuchly po drastycznym podniesieniu cen żywnosci na tydzien przed swietami zginely od kul milicji i wojska 44 osoby, a 1160 zostalo rannych. jak myslicie, czy starcia na ulicach gdanska, Gdyni, Szczecina i Elblaga byly nieuniknione, potrzebne, i czy rzeczywiscie dzieki tym ofiarom uniknieto walk w latach 1980 i 81?

Zapraszam do dyskusji
*


Zapomniałeś dodać, że w połowie grudnia 1970 roku Gomułka chciał prosić o interwencję w Moskwie aby jakoś stłumić te strajki, jednak zachorował i przejął rządy Gierek. Nowy Sekretarz dużo obiecał i jakoś się uspokoiło, a tym czasem przekonsumował całą forsę, która otrzymał od Francji.
fiaa
QUOTE(satyr @ 23/02/2005, 14:50)
Oczywiście, że tragedia z grudnia 1970 roku była do uniknięcia. Główną, ale nie jedyną, winą władz było dopuszczenie do zorganizowania się kilku niezależnych od siebie ośrodków dowodzenia (wiem o co najmniej trzech: Kliszki, Kociołka i gen. Pietrzaka) z których każdy rzekomo reprezentował Gomułkę i całą partię. To stąd wziął się wieczorny, tragiczny w skutkach telewizyjny apel Kociołka (16.12) o zachowanie spokoju i powrót robotników do pracy. Nazajutrz do wysiadających na stacji kolejowej robotników otworzono ogień z karabinów maszynowych sądząc, że to próba przedarcia się tłumów do otoczonej wojskiem stoczni. Oczywiście inna sprawa, że do dziś pojawiają się hipotezy o spisku wewnątrz partyjnych koterii i o próbie (udanej) skompromitowania Gomułki i rozszerzenia konfliktu bez względu na ilośc ofiar.
*


Moim zdaniem teza o prowokacji jest dość prawdopodobna. Partyjna wierchuszka miała dość ascetycznego Gomułki, który dzielił papierosy na pół i uważał, że sok z kiszonej kapusty może zastąpić sok z cytryny. Bolszewia chciała się wreszcie legalnie nachapać, a pod okiem Gomułki było to dość utrudnione. Swego patrona znaleźli w Edwardzie Gierku - śląskim "dobrym gospodarzu" i technokracie. Do odsunięcia Gomułki wykorzystano protesty robotnicze, które wybuchły po wprowadzonej tuż przed świętami Bożego Narodzenia podwyżce cen mięsa. Gomułka stracił głowę i rozkazał stłumić "bunt" za wszelką cenę. Apel Kociołka był pewnie elementem prowokacji - miał przekonać wahających się w kierownictwie PZPR o "szaleństwie" Gomułki. Aktywny usdział w prowokacji wziął gen. Jaruzelski - z jednej strony wyprowadzil wojsko na ulice, z drugiej strony ostrzegał gomułkę o tym, że wojsko odmówi strzelania do protestujących. Wiadomo jednak, że w tym miejscu mijał się z prawdą, ponieważ sprawował całkowitą kontrolę nad LWP. Presja towarzyszy spowodowała u Gomułki atak nadciśnienia, który zawiódł go do szpitala. 20 grudnia Biuro Polityczne bez Gomułki powołało E. Gierkana stanowisko I sekretarza. Oburzony Gomułka wyrwał się ze szpitala, wpadł na posiedzenie BP i ochrzanił każdego z uczestników zebrania za "spiskowanie". Po chwili na salę wpadli lekarze i podstępem zawieźli Gomułkę do szpitala. Tam podpisał on wymuszoną rezygnację, a następnego dnia L. Breżniew namaścił jego następcę poprzez wysłanie listu gratulacyjnego.
Tak to kosztem kilkudziesięciu istnień ludzkich jeden czerwony kacyk zastąpił innego. Rodziny wielu ofiar ciągle nie wiedzą co się stało z ich bliskimi. A niektórzy wciąż starają się gloryfikować PRL
Kiełbasowicz
Grudzień '70.

Po pacyfikacji Wybrzeża w 1970 r. poddani presji bezpieki robotnicy nie mogli liczyć na niczyje wsparcie. Ich własne środowiska w zakładach pracy były od rozpracowywane i "dezintegrowane" przez SB, nie istniała zorganizowana opozycja, nikt z zewnątrz nie podjął akcji pomocy
Zobacz powiekszenie
Fot. Kuba Atys / AG
Zanim zaczniemy oceniać postępowanie Lecha Wałęsy i wielu innych robotników w kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa po grudniu 1970 r., trzeba zrozumieć, czego doświadczyli w trakcie kilku najbardziej dramatycznych dni protestu i w kolejnych miesiącach, kiedy władze wyrównywały rachunki z "prowodyrami" i rozbijały wszystkimi dostępnymi metodami środowiska, które odegrały największą rolę w trakcie strajków.

Pacyfikacja Wybrzeża była jedną z najbardziej brutalnych kart w historii PRL. Zabite zostały 44 osoby, rannych było - według oficjalnych, prawdopodobnie niepełnych danych - 1165. W samym województwie gdańskim zatrzymano 2300 osób, spośród których niemal 1700 osadzono w areszcie.

Bestialstwo milicji. Bili gdzie popadnie i jak popadnie

Regułą było bestialskie bicie i poniżanie zatrzymanych. „Szedłem aleją Czołgistów w górę, natknąłem się na odział milicyjny - wspominał Wiesław Kasprzycki, w grudniu 1970 r. 17-letni uczeń stoczniowej szkoły zawodowej. - Pierwsza rzecz: pokazać ręce. Pokazałem i pytałem, czy mogę przejść, bo chcę iść do matki. Zezwolili. Uszedłem cztery, pięć kroków - poczułem ból w karku i straciłem przytomność. Odzyskałem ją w momencie, gdy przenoszono mnie przez obrotowe drzwi prezydium [Miejskiej Rady Narodowej w Gdyni]. Znalazłem się na posadzce. Dopadło mnie trzech, zaczęli kopać ( ). Zaprowadzili nas do sali kolegium, sprawdzili stan, kazali usiąść na podłodze, ręce trzymać za sobą. Wszyscy posłusznie usiedli ( ). Wpadło dwóch - bili jak popadnie i gdzie popadnie ( ). Zaczęli nas »strzyc « takimi myśliwskimi nożami. Ja nie miałem długich włosów, to bardziej cierpiałem ( ). Zaczęli nas wzywać na przesłuchanie ( ). Duże puste biurko, czterech drabów pod ścianą i za mniejszym biurkiem jeszcze jeden drab. - Nazwisko? Ten przy biurku odszukał moje dokumenty, policzył w imieniu i nazwisku litery, ilość zapisał w kółku na kartce, ( ) momentalnie rozłożyli mnie na stole. Dostałem tyle razy, ile było liter. Miałem zdjęcie dziewczyny, dzisiejszej żony, z podpisem, że na zawsze itd. i imię na dole. Zapisał to imię, policzył litery, te draby znowu mnie rozłożyły na stole. Zerwałem się jakoś tak niezręcznie, że spadłem na podłogę i tam mnie skopali. Tak samo liczyli jeszcze lata. Potem mnie wyprowadzili. Zszedłem z półpiętra - ten, który liczył litery, zawołał mnie ( ). Rękę miał w rękawiczce, w pięści trzymał tuleję, dość dużą, mosiężną. Dostałem w twarz. Spadłem w dół na wycieraczkę. Plułem bardzo krwią ( ). Podniesiono mnie pod ręce - bo iść po takim czymś nie da rady - i zawleczono z powrotem do sali kolegium. Tu wszystkim kazali się rozebrać i ułożyć ubranie ładnie w kostkę. A potem znowu bicie. O wyjściu do ubikacji nie było mowy, ludzie załatwiali wprost potrzeby na sali”.

Wspomnienie bicia powtarza się w wielu relacjach. Podobnie sprawdzanie rąk w czasie zatrzymywania na ulicach, czy nie ma śladu udziału w walkach, i brutalne strzyżenie włosów.

Bestialstwo milicji jeszcze przez wiele tygodni będzie tematem rozmów robotników. Tajny współpracownik SB o pseudonimie "Dąbrowski", zatrudniony w Stoczni Gdańskiej, w kilkanaście dni po zakończeniu grudniowych protestów donosił, że jego koledzy "rozmawiali o brutalnych metodach stosowanych przez MO podczas ostatnich zajść ( ). Stwarzają różne legendy na temat znęcania się nad rannymi przez funkcjonariuszy MO".

Atmosfery zastraszenia i przygnębiania dopełniały potajemne, nocne pogrzeby ofiar wymuszane na rodzinach, niszczenie nagrobków czy zacieranie napisów, które mówiły, w jaki sposób zginęli pochowani.

Operacja "Jesień '70"

31 grudnia 1970 r. Służba Bezpieczeństwa rozpoczęła jedną z największych w swojej historii operacji o kryptonimie "Jesień '70". Jej głównymi celami było z jednej strony ustalenie pełnej listy członków komitetów strajkowych oraz "elementów zdecydowanie wrogich, odgrywających rolę prowokatorów i inspiratorów wystąpień", których następnie poddawano całej gamie środków represyjnych bądź neutralizujących ich "wrogie" nastawienie.

Drugim celem SB było niedopuszczenie w przyszłości do wystąpienia robotniczych protestów w skali porównywalnej z grudniem 1970 r. Dla tego zadania kluczowe było pozyskiwanie dokładniejszych informacji o nastrojach w zakładach pracy i eliminowanie w zarodku wszystkich sytuacji konfliktowych m.in. poprzez podwyżki, spełnianie postulatów socjalnych wysuwanych przez załogi.

W ramach akcji "Jesień '70" w swojej ewidencji operacyjnej SB zarejestrowała 3300 osób, które uważano za aktywnych uczestników zajść. Ponad tysiąc z nich poddano systematycznemu rozpracowaniu operacyjnemu, czyli inwigilacji, różnym formom represji, próbom zastraszenia, izolowania ich w miejscu pracy, nakłonienia do porzucenia aktywności politycznej i związkowej czy wreszcie pozyskania do współpracy.

Za udział w grudniowych wydarzeniach w Trójmieście zwolniono z pracy ponad 300 osób, sto kilkadziesiąt wcielono do wojska, kilkuset osobom - na ogół młodym robotnikom, od niedawna pracującym w Trójmieście i mieszkającym w hotelach robotniczych - nie przedłużono zameldowania, zmuszając ich w ten sposób do opuszczenia Wybrzeża. Dane te nie są precyzyjne, nigdy nie udało się ustalić pełnej listy osób podlegającym represjom.

"Działania destrukcyjne i kompromitujące"

Jednym z głównych założeń "Jesieni '70" było prowadzenie "działań destrukcyjnych i kompromitujących inspiratorów zajść i demagogów". Te działania "dezintegracyjne", jak nazywano je w żargonie resortu, służyły poderwaniu autorytetu robotników, którzy odegrali największą rolę podczas strajków i byli aktywni w kolejnych miesiącach, skłóceniu ich z kolegami, a nawet pozbawieniu wsparcia rodzin. Nie cofano się przed wysyłaniem do żon anonimów na temat rzekomych kochanek, którym towarzyszyły zdjęcia pornograficzne. Innych starano się zneutralizować różnymi korzyściami materialnymi, podwyżkami, przenoszeniem na wyższe stanowiska.

W wielu przypadkach te działania były skuteczne. Zniechęcały do aktywności bądź podrywały zaufanie. "W Centrum Techniki Okrętowej - wspominała Joanna Duda-Gwiazda - udało mi się doprowadzić do wybrania całkowicie niezależnej Komisji Zakładowej (nie było w niej kierowników ani partyjnych). Weszli do władz bardzo porządni ludzie, a po pół roku wszyscy byli albo skorumpowani, albo zniszczeni".

Podobne, a prawdopodobnie nawet drastyczniejsze metody, stosowane były w Szczecinie. W sierpniu 1971 r. znaleziono martwego, otrutego gazem w jego mieszkaniu Bogdana Gołaszewskiego, jednego z przywódców strajku w Stoczni im. Warskiego. Jego koledzy uważali, że było to morderstwo dokonane przez SB.

Inny aktywista strajkowy Adam Ulfik najpierw padł ofiarą napadu, a następnie oskarżono go o sfingowany gwałt na nieletniej. Żadna z tych spraw nie została do dzisiaj i pewnie nigdy nie będzie wyjaśniona.

Do najważniejszych celów SB w ramach operacji "Jesień '70" należało werbowanie tajnych współpracowników. "Posiadane aktualnie na obiektach gospodarki narodowej źródła informacji mimo wzrostu w stosunku od roku 1969 prawie o 100 proc. nie zapewniają - oceniał szef gdańskiej bezpieki płk Władysław Pożoga - pełnej kontroli figurantów, a także nie gwarantują pełnego dopływu informacji z szeregu ważnych komórek kluczowych tych obiektów. Nie posiadamy też dostatecznej ilości źródeł informacji dla prowadzenia działalności destrukcyjnej oraz rozładowywania i łagodzenia występujących napięć".

Na celowniku Służby Bezpieczeństwa znalazły się przede wszystkim "jednostki, które cieszą się zaufaniem środowiska, posiadają cechy przywódcze ".

Ilustracją metod werbunkowych jest dokument SB, w którym wymienia się ustalone drogą operacyjną (czyli zapewne w wyniku doniesień agentów) nazwiska sześciu organizatorów strajku na Wydziale S-3 Stoczni Gdańskiej 16 stycznia 1971 r. Zaplanowano ich zatrzymanie: "Po dowiezieniu podejrzanych do Komendy zostaną z nimi przeprowadzone rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze, w czasie których zmierzać się będzie do uzyskania informacji o nieustalonych organizatorów strajku i ich zamierzeniach na przyszłość. Dążyć się będzie również do pozyskania zatrzymanych w charakterze tajnych współpracowników".
Jak wyglądały próby wciągania do współpracy z SB, mówią nieliczne relacje robotników. Trudno się dziwić, że niechętnie o tym opowiadali. Nie zawsze zaczynało się od otwartej propozycji współpracy.

Tadeusz Jaroszyński, członek Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdyni, po swoim aresztowaniu był przesłuchiwany przez esbeka, który wręczył mu kartkę papieru: "Chodzi o to, by pan napisał, dlaczego występowaliście przeciwko władzy, co było tego powodem, co według pana spowodowało to wystąpienie, co chcieliście osiągnąć ( ). Wziąłem od niego papier i długopis, na szczycie arkusza napisałem swoje nazwisko i datę ( ). Napisałem wszystko, co według mnie jest nieprawidłowe w naszym życiu społecznym, to co zapamiętałem z naszych postulatów, głównie pisałem o niesprawiedliwości, o tym, że dzieli się ludzi na lepszych i gorszych, o protekcjach, o braku szacunku do pracy, że jednostki bogacą się kosztem społeczeństwa. Dawałem przykłady, które znałem ( ). Pisałem około półtorej godziny i jeszcze dwa dni po godzinie ".

Były też i mniej subtelne próby pozyskiwania do współpracy. "Wezwano mnie i po kilku pouczeniach zaproponowano współpracę w zamian za mieszkanie i samochód. Odmówiłem" - wspominał Henryk Lenarciak, jeden z przywódców gdańskich stoczniowców. Nie dał się zwerbować, ale w wyniku nacisków SB, dyrekcji Stoczni, aktywu partyjnego, już pod koniec 1971 r. należał - obok Andrzeja Kuciary, Edwarda Nowickiego, Stanisława Kowalskiego - do tej grupy obdarzonych autorytetem działaczy robotniczych, którzy przed pierwszą rocznicą wydarzeń grudniowych "zaangażowali się aktywnie - jak oceniała SB - na rzecz rozładowywania sytuacji i niedopuszczenia do jakichkolwiek nieodpowiedzialnych wystąpień".

Obok silnego nacisku ze strony władz swego rodzaju "wyciszeniu" sprzyjała też ogólna sytuacja w kraju, nadzieje wiązane z nowym kierownictwem partyjnym, w przypadku Stoczni rozbudzone jeszcze przez osobistą wizytę Gierka w styczniu 1971 r. ze słynnym "Pomożemy". Nie przerwało to zresztą dalszego rozpracowywania robotniczych liderów przez bezpiekę, w wielu przypadkach ciągnącego się jeszcze przez długie lata po Grudniu.

Co podpisał Wałęsa

Jednym z wielu robotników, którzy znaleźli się pod presją Służby Bezpieczeństwa, był 27-letni wówczas Lech Wałęsa. Z punktu widzenia SB był wręcz modelowym przykładem tej kategorii osób, którymi należało się zainteresować. Należał do grupy "młodych wiekiem i stażem robotników", którzy według oceny bezpieki odegrali najaktywniejszą rolę w grudniu. Był też członkiem komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej, jednym z "prowodyrów" w demonstracjach ulicznych (m.in. pod komendą MO na ul. Świerczewskiego). Życiowe okoliczności - malutkie dziecko, brak własnego mieszkania i pieniędzy - sprawiały, że idealnie wręcz spełniał warunki, które bezpieka uważała za dogodne do wywierania nacisku.

17 grudnia Wałęsa został aresztowany, kilkakrotnie był przesłuchiwany. W "Drodze nadziei" napisał: "Prawdą jest, że rozmowy były ( ). I prawdą jest, że z tego spotkania nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek: podpis! I wtedy podpisałem".

Według ustaleń gdańskiego historyka Janusza Marszalca zaledwie w ciągu dwóch miesięcy po grudniu 1970 r. SB w Trójmieście pozyskała 145 nowych tajnych współpracowników. Same liczby nie są w pełni miarodajne. Nie sposób ocenić (m.in. ze względu na zniszczenie dokumentów SB, w Gdańsku wyjątkowo rozległe), jaka część tych przypadków była to współpraca krótkotrwała, a nawet pozorowana, wymuszona w dramatycznych okolicznościach, a następnie zerwana.

Trzeba przede wszystkim pamiętać, że poddani presji bezpieki robotnicy nie mogli liczyć na niczyje wsparcie. Ich własne środowiska w zakładach pracy były od pierwszych chwil grudniowego protestu rozpracowywane i "dezintegrowane" przez SB, w kraju nie istniała żadna zorganizowana opozycja, nikt z zewnątrz nie podjął akcji pomocy, jak to później miało miejsce w przypadku represjonowanych w Radomiu i Ursusie po czerwcu 1976 r.

Sam na sam z SB

Takiej roli nie spełniał też trójmiejski Kościół kierowany przez biskupa Lecha Kaczmarka nastawionego na kompromis z władzami. Do wyjątków należał ksiądz Hilary Jastak, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gdyni. Jego kościół w trakcie grudniowych wydarzeń był przez całą dobę otwarty dla rodzin represjonowanych, które znajdowały tam wsparcie.

"Idąc do domu, wiedziałem, że jestem sam na sam z SB. To była ta realna siła, nieznana, o niejasnym obliczu" - te słowa Lech Wałęsa napisze wiele lat później, ale dobrze oddają one ówczesną sytuację jego samego i wielu innych robotników Wybrzeża. Żaden z nich nie miał nawet najmniejszego pojęcia jak należy zachowywać się i jakie przysługują prawa w trakcie przesłuchań i innych kontaktów z SB. Przełomowy poradnik Polskiego Porozumienia Niepodległościowego "Obywatel a Służba Bezpieczeństwa" (autorstwa Jana Olszewskiego) ukaże się w drugim obiegu dopiero w 1976 r. Nawet po kilku latach działania zorganizowanej opozycji i po kilkunastu miesiącach legalnej "Solidarności" bez porównania lepsza wiedza o przysługujących prawach obywatelskich nie uchroniła w stanie wojennym tysięcy działaczy przed jakąś formą uwikłania przez SB.

Według danych MSW liczba tajnych współpracowników wzrosła między końcem 1981 r. a końcem 1984 r. z 35 tysięcy do niemal 70 tysięcy. Niezależnie od wiarygodności tej statystyki i tego, że w wielu przypadkach była to współpraca tylko "na papierze", za tymi suchymi liczbami kryją się dramaty ludzi "Solidarności", internowanych, aresztowanych za udział w strajkach i działalność podziemną. Ludzi, którzy znaleźli się pod podobną presją, jak robotnicy Wybrzeża kilkanaście lat wcześniej. Było im jednak łatwiej ze względu na znacznie szersze oparcie społeczne, istnienie zorganizowanych struktur podziemnych, wsparcie Kościoła i międzynarodowej opinii.

W grudniu 1970 r. trzeba było wielkiej odwagi i wewnętrznej siły, by oprzeć się bezpiece.

Jeszcze większej dzielności i determinacji wymagało wyrwanie się z uwikłania i powrót do działalności opozycyjnej.

savoy
QUOTE(fiaa @ 14/09/2005, 20:53)
QUOTE(satyr @ 23/02/2005, 14:50)
Oczywiście, że tragedia z grudnia 1970 roku była do uniknięcia. Główną, ale nie jedyną, winą władz było dopuszczenie do zorganizowania się kilku niezależnych od siebie ośrodków dowodzenia (wiem o co najmniej trzech: Kliszki, Kociołka i gen. Pietrzaka) z których każdy rzekomo reprezentował Gomułkę i całą partię. To stąd wziął się wieczorny, tragiczny w skutkach telewizyjny apel Kociołka (16.12) o zachowanie spokoju i powrót robotników do pracy. Nazajutrz do wysiadających na stacji kolejowej robotników otworzono ogień z karabinów maszynowych sądząc, że to próba przedarcia się tłumów do otoczonej wojskiem stoczni. Oczywiście inna sprawa, że do dziś pojawiają się hipotezy o spisku wewnątrz partyjnych koterii i o próbie (udanej) skompromitowania Gomułki i rozszerzenia konfliktu bez względu na ilośc ofiar.
*


Moim zdaniem teza o prowokacji jest dość prawdopodobna. Partyjna wierchuszka miała dość ascetycznego Gomułki, który dzielił papierosy na pół i uważał, że sok z kiszonej kapusty może zastąpić sok z cytryny. Bolszewia chciała się wreszcie legalnie nachapać, a pod okiem Gomułki było to dość utrudnione. Swego patrona znaleźli w Edwardzie Gierku - śląskim "dobrym gospodarzu" i technokracie. Do odsunięcia Gomułki wykorzystano protesty robotnicze, które wybuchły po wprowadzonej tuż przed świętami Bożego Narodzenia podwyżce cen mięsa. Gomułka stracił głowę i rozkazał stłumić "bunt" za wszelką cenę. Apel Kociołka był pewnie elementem prowokacji - miał przekonać wahających się w kierownictwie PZPR o "szaleństwie" Gomułki. Aktywny usdział w prowokacji wziął gen. Jaruzelski - z jednej strony wyprowadzil wojsko na ulice, z drugiej strony ostrzegał gomułkę o tym, że wojsko odmówi strzelania do protestujących. Wiadomo jednak, że w tym miejscu mijał się z prawdą, ponieważ sprawował całkowitą kontrolę nad LWP. Presja towarzyszy spowodowała u Gomułki atak nadciśnienia, który zawiódł go do szpitala. 20 grudnia Biuro Polityczne bez Gomułki powołało E. Gierkana stanowisko I sekretarza. Oburzony Gomułka wyrwał się ze szpitala, wpadł na posiedzenie BP i ochrzanił każdego z uczestników zebrania za "spiskowanie". Po chwili na salę wpadli lekarze i podstępem zawieźli Gomułkę do szpitala. Tam podpisał on wymuszoną rezygnację, a następnego dnia L. Breżniew namaścił jego następcę poprzez wysłanie listu gratulacyjnego.
Tak to kosztem kilkudziesięciu istnień ludzkich jeden czerwony kacyk zastąpił innego. Rodziny wielu ofiar ciągle nie wiedzą co się stało z ich bliskimi. A niektórzy wciąż starają się gloryfikować PRL
*


W tym wszystkim zapomniałeś o Moczarze i paru innych, którzy wraz z bezpieką nakręcili spiralę przemocy. Z jednej strony byli tacy którzy strzelali z tłumu do milicjantów albo z innych miejsc do tłumu, byli tacy co nawoływali do palenia komitetu i nikt nigdy w większości ich nie ustalił co to za jedni. Z drugiej strony kłamstwa przekazywane Gomułce i w ogóle Warszawie, że niby są mordowani milicjanci przez co Gomułka wypowiedział znamienne słowa o tym, że trzeba strzelać choć to nie było w formie rozkazu to jednak przekaz do MO i WP poszedł, że Wiesław kazał strzelać. Szlachcic niewiele później wspominał, iż był przekonany, że 90% dostarczanych informacji przez SB było fałszywych mających na celu dezinformację czynników decyzyjnych. Moczar odpowiadał za SB w KC i on także brał czynny udział w tej dezinformacji Gomułki i reszty KC był on również wraz ze spółką siłą sprawczą tych tragicznych wydarzeń. Wśród nich był Jaruzelski, Świtała, Chocha, Pietrzak, Cyrankiewicz i wielu innych. Oni zmienili front na Gierka dopiero po tym jak Kosygin przekazał zdanie Moskwy, że to Gierek powinien być pierwszym a nie Moczar. Gierek w przeciwieństwie do Moczara nie bawił się specjalnie w gierki na krajowym podwórku ale uderzył prosto do Breżniewa. Był przez niego zapraszany na wspólne wakacje na Krym zadbał aby Moskwa widziała w nim odpowiedniego następcę i to mu się opłaciło w chwili przesilenia. Zdanie Moskwy przeważyło i cała klika popierająca Moczara bardzo szybko zmieniła zdanie bo wiedzieli kto faktycznie rozdaje tu karty. Tak więc nie było dwóch grup walczących o władzę - Gierek i Gomułka ale była też trzecia najważniejsza bo odpowiedzialna za masakrę grupa Moczara.
Wypada nadmienić, że wielu z tej grupy doskonale wiedziało co robią i przynajmniej raz już przerabiali strzelanie do ludzi na ulicach. Gen Pietrzak był komendantem wojewódzkim MO w Poznaniu w czerwcu 56 roku, gen. Świtała był wtedy w P-niu prokuratorem, Cyrankiewicz i Gierek, którzy z ramienia Rządu i KC PZPR także przebywali w czerwcu 56 w Poznaniu (i to nie jako turyści).
i na marginesie akcja Jesień '70 nie zaczęła się 31 grudnia tylko na początku tego miesiąca. 10 XII 70 sztab MSW opracował plan przedsięwzięć związanych z tą operacją. 11 XII wprowadzono stan pełnej gotowości w MSW,od 12 XII miano prowadzić prewencyjne areszty dla tzw. elementu kryminalnego i chuligańskiego, w SB natomiast powołano Grupę Operacyjnego Rozpoznania, którą kierował płk. Kujawa mieli oni monitorować nastroje społeczne oraz starać się je pacyfikować metodami operacyjnymi. Weszli do wielu zakładów pracy także do stoczni skąd przez radiostacje podawali informacje co się w tej stoczni dzieje.Zbierali i przekazywali też informacje do Centralnego Stanowiska Kierowania i dalej do władz najwyższych. Rozpracowywali też środowiska zakładów pracy a następnie strajkujących. Rozpracowywanie to miało wspomagać późniejsze represje robotników. Dzięki temu w nocy można było zatrzymywać tych aktywnych strajkujących, którzy opuszczali zakłady aby spotkać się z rodzinami. Dzięki temu możliwe stało się aresztowanie komitetu strajkowego w Gdyni. To wszystko działo się jeszcze w zasie starć na ulicach. Później też to się działo tym bardziej, że strajki trwały jeszcze w styczniu 71 roku Operacja zakończyła się w 78 roku. Była jedną z najdłuższych w historii SB.
vieux_capitaine
Savov: Skąd posiadasz informację jakoby strzelano z tłumu. Jesteś w stanie powiedzieć gdzie i kiedy to miało miejsce? Tzn. nie chodzi mi tylko o to że Szczeczin czy Gdynia ale oto gdzie w owych miastach dokładnie miało to miejsce? Pytam z czystej historycznej ciekawości.
EuropejskieCentrumSolidarności
W linku znajduje się prezentacja ukazująca zbiór fotografii z archiwum Europejskiego Centrum Solidarności z wydarzeń z grudnia 1970 r. Zawarte są również zdjęcia z maja 1971 r., kiedy to ludzie domagali się rozliczenia osób odpowiedzialnych za tą tragedię. W prezentacji znajdują się także fotografie z budowy pomnika ofiar tamtych wydarzeń.


http://www.youtube.com/watch?v=7Zi3nVYmp9o&feature=related
marekantoniusz123
polecam: http://www.77400.pl/index.php/mapa-strony1...-zbrodnie-prl-u
Jesienią postaram się dotrzeć do innych osób, wszystko będzie na 77400.pl i You Tube, linki podam, pzdr
Kamaz73
Po 17 latach został wydany wyrok dotyczący tych wydarzeń. Uniewinniono premiera Kociołka co wydaje mi się bardzo kuriozalnym wyrokiem bo jak to możliwe iż osoba na takim stanowisku nie wiedziała o tym iż przygotowywana jest przez wojsko i milicję zasadzka na stoczniowców?
Zgadzam się tutaj z dr Dudkiem iż w tej materii wszystko wskazuje na to iż zaplanowano ta masakrę by pokazać siłę reżimu.
A jakie Wy macie odczucia?
konto usunięte 051218
Tragedia. Przez 17 lat nie potrafiono zgonić wszystkich podejrzanych na salę rozpraw, i postawić zarzuty. W tym czasie wiek robił już swoje - część oskarżonych wymarła, część ze względu na zły stan zdrowia została wyłączona z postępowania (jak gen. Jaruzelski), a jak przyszło co do czego, to tow. Kociołka ... uniewinniono (sic!). Skazano jedynie płotki, dwu oficerów (i to na kary w zawieszeniu). Tak ma wyglądać "państwo prawa" ? sad.gif
orkan
Przede wszystkim liczą się fakty. Kociołek nie był w grupie decyzyjnych. Ranga wicepremiera w PRL nie była wysoka. Wyższa rangę miał "prawa ręka" Gomułki, Zenon Kliszko. To on miał na lini genseka a sam kierował grupą operacyjna mającą stłumić bunt tu na miejscu w Trójmieście. Większe prawdopodobieństwo jest takie, że Kociołek nie znał planów Kliszki i wystąpił z apelem telewizyjnym i radiowym o spokojny powrót do pracy gdyż był wyłączony z GO Kliszki. Argument, że siedzieli w jednym budynku do mnie nie trafia gdyż Kociołek mógł być nie zapraszany do właściwych pokoi na właściwe narady. Dzisiejsze twierdzenia o spisku "komunistycznych zbrodniarzy" czyhających na życie niewinnych przedstawicieli klasy robotniczej można wsadzić w bajki.

Pan politolog Dudek jak to politolog uprawia publicystykę. Nie wie co się działo w gmachu, nie wspomniał nawet o Zenku ale wie że to Kociołek pociągał za sznurki. Jego zwykłe chciejstwo ukarania Kociołka bo był "komunistycznym" dygnitarzem wychodzi mu uszami. Sąd mając różne dowody w dziedzinie sprawstwa kierowniczego tych wydarzeń nie doszukał się winy Kociołka. Wolę tu opierać na zdaniu sądu - bliższego materiałowi dowodowemu sprawy - niż rozhisteryzowanemu spóźnionemu antykomuszkowi z którego niektóre redakcje (pewnie koledzy z politologii) zrobili nie wiedzieć czemu dyżurnego historyka.
konto usunięte 051218
QUOTE
Przedewszystkim liczą się fakty


No właśnie. A fakty są takie że zamordowano co najmniej 45 osób (w tym mojego sąsiada, wówczas 24-letniego Józefa Widerlika: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/51,...55401.html?i=1), a ponad 1160 odniosło rany. Jeżeli jednak fakty są nie po myśli usera orkana, to tym gorzej dla faktów !

QUOTE
Dzisiejsze twierdzenia o spisku "komunistycznych zbrodniarzy" czyhających na życie niewinnych przedstawicieli klasy robotniczej można wsadzić w bajki.


Wychodzi więc na to, że owi "niewinni przedstawiciele klasy robotniczej" sami powystrzeliwali się z AK 47 między sobą. Zapewnie też Kałasznikow był bronią bardzo popularną i powszechną wśród "niewinnych przedstawicieli klasy robotniczej".

QUOTE
Większe prawdopodobieństwo jest takie że Kociołek nie znał planów Kliszki i wystąpił z apelem telewizyjnym i radiowym o spokojny powrót do pracy gdyż był wyłączony z GO Kliszki. Argument że siedzieli w jednym budynku do mnie nie trafia gdyż Kociołek mógł być nie zapraszany do właściwych pokoi na właściwe narady.


Byłeś tam wtedy, w tym budynku ? Wiesz na pewno, że "Kat Wybrzeża" Kociołek jest niewinny ? Że szumowinie nie zlecono przeprowadzenia prowokacji, by robotników podążających do pracy mieć podanych jak na talerzu ?

QUOTE
Kociołek nie był w grupie decyzyjnych. Ranga wicepremiera w PRL nie była wysoka.


Ale znowu fakty są inne: Prok. Bogdan Szegda z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku zapowiedział apelację. - Nie zgadzam się z tym wyrokiem, w jego uzasadnieniu są sprzeczności - powiedział - Sąd nie odniósł się do wielu dowodów przedstawionych przez prokuraturę w sprawie udziału Stanisława Kociołka. To on podjął decyzję w sprawie skierowania wojska do Trójmiasta i nie zrobił nic, żeby zapobiec masakrze. Mógł zakazać użycia broni, nie zrobił tego.
farkas93
QUOTE
Byłeś tam wtedy, w tym budynku ? Wiesz na pewno, że "Kat Wybrzeża" Kociołek jest niewinny ? Że szumowinie nie zlecono przeprowadzenia prowokacji, by robotników podążających do pracy mieć podanych jak na talerzu ?


Kolega zaś wie, że na 100% jest winny. Nie nam decydować tylko sądowi na podstawie akt czy był winny czy nie.
konto usunięte 051218
QUOTE(farkas93 @ 20/04/2013, 21:34)
QUOTE
Byłeś tam wtedy, w tym budynku ? Wiesz na pewno, że "Kat Wybrzeża" Kociołek jest niewinny ? Że szumowinie nie zlecono przeprowadzenia prowokacji, by robotników podążających do pracy mieć podanych jak na talerzu ?


Kolega zaś wie, że na 100% jest winny. Nie nam decydować tylko sądowi na podstawie akt czy był winny czy nie.
*



Wbrew pozorom sąd w wolnym kraju nie decyduje, czy ktoś jest naprawdę winny, czy nie - sąd po prostu opiera się na procesie dowodowym, i na dostępnych mu (i znanych) faktach. Rozważa wszelkie za i przeciw. I tu się otwiera pole do popisu dla adwokatów (np. można coś bezproblemowo rozwalić z powodów ... proceduralnych). Dlatego nie zawsze wyroki sądu są sprawiedliwe, a jeszcze rzadziej spełniają oczekiwania społeczne. Przekleństwem demokracji jest to, że dawni komuniści i apartczycy żyją dziś w wolnym kraju, i przy odrobinie operatywności adwokatów można im naskoczyć.
orkan

Przedmiotem sprawy było udowodnienie winy Kociołkowi.
Znam relacje wielu uczestników tych wydarzeń po jednej i drugiej barykadzie. Burdel i chaos był niesamowity. Struktura władzy się tu sypała. Kociołek był za miękki do rozwiązania sprawy po linii Gomułki. Dlatego towarzysz Zenon wziął sprawy w swoje ręce nie bacząc na apel Kociołka. Kociołek wobec zaistniałego splotu okolicznosci był nikim. Dowodził Kliszko i on jest odpowiedzialni razem z Gomułką że doszło do użycia broni w sytuacji gdy ludzie na apel Kociołka szli do pracy. Ci dwaj chcieli zrobić jatkę aby reszta kraju się przestraszyła. I ją zrobili. Kociołek o tym nawet nie wiedział bo nie był członkiem GO Kliszki.

QUOTE
Ale znowu fakty są inne: Prok. Bogdan Szegda z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku zapowiedział apelację. - Nie zgadzam się z tym wyrokiem, w jego uzasadnieniu są sprzeczności - powiedział - Sąd nie odniósł się do wielu dowodów przedstawionych przez prokuraturę w sprawie udziału Stanisława Kociołka. To on podjął decyzję w sprawie skierowania wojska do Trójmiasta i nie zrobił nic, żeby zapobiec masakrze. Mógł zakazać użycia broni, nie zrobił tego.  


To są fakty? To prokurator który przegrał sprawę. Sąd może nieuwzględnić "dowodów" prokuratury jeśli są faktycznie słabe. Faktem będzie dopiero co na to apelacja.

CODE
Wbrew pozorom sąd w wolnym kraju nie decyduje, czy ktoś jest naprawdę winny, czy nie - sąd po prostu opiera się na procesie dowodowym, i na dostępnych mu (i znanych) faktach. Rozważa wszelkie za i przeciw. I tu się otwiera pole do popisu dla adwokatów (np. można coś bezproblemowo rozwalić z powodów ... proceduralnych). Dlatego nie zawsze wyroki sądu są sprawiedliwe, a jeszcze rzadziej spełniają oczekiwania społeczne.


Ciekawe jaki to dowód adwokat Kociołka rozwalił proceduralnie? Masz taki? To podziel się twoją wiedzą.

CODE
Pociski od kałachów zyskały teraz nową właściwość-biją.
Nie ma to jak być "niezawisłym" sędzią.


Jak by sąd nie użył triku ze zmianą kwalifikacji czynu zabronionego obaj oficerowie równiez zostali by uniewinnieni.

CODE
Sąd opierał się na materiale dowodowym zgromadzonym przez polskie bolszewickie służby, bo innych materiałów dowodowych nie ma, ale tego już przeróżni mądrale twojego pokroju nie biorą pod uwagę.


To dziwna opinia. Bo z tego co wiem oprócz dokumentów wytworzonych przez SB i MO dla potrzeb własnych i przełożonych (swoich raczej nie okłamywali) prokuratura przesłuchała kilka tysięcy osób. Do tego nagrania filmowe i liczne zdjęcia.
emigrant
QUOTE(Kamaz73 @ 20/04/2013, 9:33)

Zgadzam się tutaj z dr Dudkiem iż w tej materii wszystko wskazuje na to iż zaplanowano ta masakrę by pokazać siłę reżimu.
A jakie Wy macie odczucia?
*


Jedyne logiczne wytłumaczenie masakry (biorąc pod uwagę, że zaczęto strzelać w dzień po tym, jak ludzie zaprzestali protestu i na apel Kociołka jechali rano do pracy)to, że to prowokacja mająca na celu uwalenie Gomułki i zmianę ekipy. Ktoś doszedł do wniosku, że tow. Wiesław już się narządził...

konto usunięte 051218
QUOTE
Znam relacje wielu uczestników tych wydarzeń po jednej i drugiej barykadzie. Burdel i chaos był niesamowity. Struktura włądy się tu sypała. Kociołek był za miękki do rozwiązania sprawy po lini Gomułki. Dlatego towarzysz Zenon wziął sprawy w swoje ręce nie bacząc na apel Kociołka. Kociołek wobec zaistniałego splotu okolicznosci był nikim. Dowodził Kliszko i on jest odpowiedzialni razem z Gomułką że doszło do użycia broni w sytuacji gdy ludzie na apel Kociołka szli do pracy. Ci dwaj chcieli zrobić jatkę aby reszta kraju się przestraszyła. I ją zrobili. Kociołek o tym nawet nie wiedział bo nie był członkiem GO Kliszki.


Ów "towarzysz Zenon" nie żyje od września 1989 roku, więc teraz wszystko można zwalać na niego - trup w grobie wszystko przyjmie, ponieważ nie ma szansy na obronę („Bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym”, jak pisał Tadeusz Borowski).
Kociołek o tym nawet nie wiedział bo nie był członkiem GO Kliszki. To jest linia obrony towarzyszy, która od 24 lat zdaje egzamin, i zdaje się być skuteczną. Nikt nic nie wiedział, nikt o niczym nie słyszał, a wszystko zwalać na nieżyjących towarzyszy. Bo jakie są dowody w sprawie ? Dokumenty, które gromadziła przez lata SB (a które dotarły wiele lat później do IPN) są niekompletne, i starannie wyselekcjonowane. WUSW w Gdańsku (podobnie jak i w innych miastach wojewódzkich) w 1989r. zdążył sporą ich część zniszczyć, a sprawców nieustalono. Jedynym dowodem mogło być przyznanie się tow. Kociołka do wiedzy o planowanej masakrze, ale na taki bieg wydarzeń nie ma co liczyć.

QUOTE
To są fakty? To prokurator który przegrał sprawę. Sąd może nieuwzględnić "dowodów" prokuratury jeśli są faktycznie słabe. Faktem będzie dopiero co na to apelacja.

To są fakty które prokuratura zgromadziła. A sąd ich nie uwzględnił.
orkan
Problem w tym że winowajcy nie żyją. Na czym polegało to "bezprawne zamordowanie"? Sąd nie jest od wskazywania winnych tylko do oceny winy podsądnych. Sąd nie jest od zaspakajania społecznych zachcianek.
Tragiczny splot okoliczności polegał na tym że gdy jeden ośrodek władzy namawiał ludzi do spokojnego powrotu do pracy licząc że napięcie z czasem ustąpi drugi ośrodek władzy przygotowywał eskalacje. Nikt nie biegał z bronią i strzelał do ludzi po mieście. Broni użyto głównie na blokadach zakładów pracy. Użycie broni względem zrewoltowanego tłumu w Polsce czy zagranicą nie było niczym nadzwyczajnym. Kilka lat wcześniej Gwardia Narodowa USA przy użyciu broni palnej i pancernej likwidowały wielokrotnie bunty i zamieszki w wielu miastach USA. Miały one podobny do roku 1970 ekonomiczne podłoże. Broń palna zastosowała policja francuska w 1968. U nas władza zrozumiała że wyprowadzanie wojska na ulice i strzelanie do tłumu z broni palnej rodzi wysokie koszty w tym utratę wizerunku. Dlatego od 1972 rozpoczęto rozbudowę ZOMO, mającą dysponować bronią nie zabijająca do rozpraszania tłumów. Niestety dolnośląski i katowicki plutony specjalne (antyterrorystyczne) oraz stołeczny pluton specjalny zostały uzyte w latach 80-tych niezgodnie z ich przeznaczeniem i niezgodnie z własnymi regulaminami. Ich dowódcy ponieśli już karę.

CODE
Kociołek o tym nawet nie wiedział bo nie był członkiem GO Kliszki To jest linia obrony towarzyszy, która od 24 lat zdaje egzamin, i zdaje się być skuteczną. Nikt nic nie wiedział, nikt o niczym nie słyszał, a wszystko zwalać na nieżyjących towarzyszy. Bo jakie są dowody w sprawie ? Dokumenty, które gromadziła przez lata SB (a które dotarły wiele lat później do IPN) są niekompletne, i starannie wyselekcjonowane. WUSW w Gdańsku (podobnie jak i w innych miastach wojewódzkich) w 1989r. zdążył sporą ich część zniszczyć, a sprawców nieustalono. Jedynym dowodem mogło być przyznanie się tow. Kociołka do wiedzy o planowanej masakrze, ale na taki bieg wydarzeń nie ma co liczyć.


A na podstawie czego chcesz skazać Stasia? Bo ktoś w wierszu użył sformułowania Kat Trójmiasta? Faktyczne masz mocne dowody. Jak miał je pan prokurator podobne to faktycznie niech nam teraz zwróci z własnej kieszeni koszty procesu do Skarbu Państwa (a są nie małe) skoro nie miał innych i wysmarował akt oskarżenia na glinianych nogach.
zajączek
QUOTE
Problem w tym że winowajcy nie żyją.

Ci, którzy w grudniu 1970 roku naciskali na spusty broni mieli 20-30 lat. Wszyscy oni zmarli?
W procesie sprawców masakry w kopalni "Wujek" osadzono tych którzy naciskali na spusty broni. Więc można.
Kamaz73
Hmmm ... ale działania Kociołka były jednak oficjalne i powszechne więc wydaje się że mogło byc tak iż celowo podprowadził ludzi pod lufy. Pytanie jakie zadał dr Dudek nie jest pozbawione sensu a fakt przebywania w tym samym budynku co GO wskazuje iż decyzję o zachęceniu ludzi do powrotu do pracy nie podejmował samodzielnie. Takie sprawy napewno ustalano na odpowiednim poziomie. Zabrakło jednak dowodów by go skazać, jak w wielu innych sprawach gdzie padali zabici.
Pozdro
orkan
CODE
Hmmm ... ale działania Kociołka były jednak oficjalne i powszechne więc wydaje się że mogło byc tak iż celowo podprowadził ludzi pod lufy.


Na tej samej zasadzie popartej relacjami z tej strony barykady może mi się wydawać że mieli tam burdel i chaos. Kociołek w trakcie wystąpienia telewizyjnego mógł nie wiedzieć co Kliszko postanowił. Szyfrogramy do jednostek poszły w nocy. Admirał Janczyszyn chciał nawet zatrzymać kolejki SKM ale to mogło się nie spodobać obu stronom. Może liczył że tłum na widok blokad sam się rozejdzie.

CODE
Pytanie jakie zadał dr Dudek nie jest pozbawione sensu a fakt przebywania w tym samym budynku co GO wskazuje iż decyzję o zachęceniu ludzi do powrotu do pracy nie podejmował samodzielnie.  


Jako wicepremier podlegał Cyrankiewiczowi i to on przekazywał mu instrukcje. Kliszko otrzymywała od Gomułki. Kliszko nie miał wpływu na Kociołka a Kociołek nie miał wpływu na Kliszko. Kliszko odpowiadał w KC za siłówkę a Kociołek był tylko jednym z 5 wicepremierów. Kociołek nie uczestniczył w naradzie grupy Kliszki. Po masakrze na moście w Gdyni skontaktował się z wicemonem będacym na miejscu czyli gen Korczyńskim i zabronił mu używania broni. I tu pojawia się rozdźwięk gdyż Korczyński miał inne instrukcje od Kliszki. Czy można na podstawie tych faktów wysunąć tezę że Kliszko i Kociołek stanowili jeden tandem? Czy mieliśmy doczynienia z charakterystyczną w państwach autorytarnych rywalizacją pionów, w tym wypadku pionu rządowego i partyjnego bo Kliszko działał jako przedstawiciel genseka.

CODE
Takie sprawy napewno ustalano na odpowiednim poziomie.


Jesteś pewny? mamy w Polsce dziwną manierę. Tam gdzie rozwiązanie jest proste my sobie je komplikujemy vide Smoleńsk, tworząc wiarę w nowe mity. Kociołek ma pecha - żyje. Mam wrażenie, że prokuratura IPN chciała wplątać w to w zamian za nieżyjących winnych dygnitarzy PRL, podpiąć do sprawy osoby luźno z nią związanych a będących wtedy na szczytach władzy i wojska ludzi. Sąd jednoznacznie skompromitował tą metodę pana prokuratora. Mało tego ratując jego akt oskarżenia zastosował trik sądowy aby bezpośrednich sprawców - oficerów 32 pułku zmechanizowanego - aby w ogóle kogokolwiek skazać.

CODE
Zabrakło jednak dowodów by go skazać, jak w wielu innych sprawach gdzie padali zabici.


No własnie: jest winny ale nie mamy dowodów. Mamy spekulacje ale nie mamy konkretów. Pal licho prawo ale nawet historii się tak nie buduje. a jednak nie którzy chcą kształtować naszą historię metodami z lat PRL.

emigrant
A to, to co to za jaja? confused1.gif
http://www.rp.pl/artykul/10,1001707-Wyrok-...l-Kociolka.html
Chodzi o fragment:
Skazani zostali Bolesław F. (zastępca dowódcy jednostki ds. politycznych w Gdyni) i Mirosław W. (dowódca kompanii tłumiącej protesty 16 grudnia w Gdańsku), którzy wydawali rozkaz użycia broni wobec robotników. Sąd uznał, że nie są winni zabójstwa, lecz pobicia ze skutkiem śmiertelnym i skazał ich za to na kary po 4 lata więzienia, które na mocy amnestii z 1989 r. obniżył o połowę i zawiesił ich wykonanie.
ku140820
Jak zwykle durny dziennikarz nie zadał sobie trudu, żeby zapamiętać i podać w artykule kwalifikację prawną czynu...
wolf2
QUOTE
No właśnie. A fakty są takie że zamordowano co najmniej 45 osób

Znaczy 2 zlinczowanych przez tłum milicjantów i żołnierza, który popełnił samobojstwo zamordowano? Bo i oni są wśród tych 45 trupów grudnia 1970.
Tylko co w takim razie ze ściganiem sprawców linczu?
QUOTE
w dniach od 14 do 22 grudnia 1970 roku w strajkach na Pomorzu, które wybuchly po drastycznym podniesieniu cen żywnosci na tydzien przed swietami zginely od kul milicji i wojska 44 osoby
Po pierwsze-2 zlinczowanych przez tłum milicjantów też zginęło od kul milicji i wojska? Bo jest wśród tych 44(45 licząc z samobójcą-żołnierzem) ofiarach śmiertelnych ?
Po drugie-z poprzedniego postępowania z lat 90 wynika,że minimum jedna osobą zginęła po pijaku rozpędzając pojazd mechaniczny w kierunku funkcjonariuszy i nieszczęśliwie wyskakując.
MarekMRB
CODE
Znaczy 2 zlinczowanych przez tłum milicjantów i żołnierza, który popełnił samobojstwo zamordowano? Bo i oni są wśród tych 45 trupów.
Nie znam szczegółów , ale jeśli to był lincz to jak najbardziej. Sądzę jednak że to pochopna kwalifikacja...
A samobójstwo czemu popełnił? Myslisz że miał inne powody niż takie że kazano mu mordować współobywateli?

wolf2
Gomułka wydał rozkaz strzelania najpierw w górę a potem w nogi atakującego tłumu. Wydał ten rozkaz gdy poinformowano go,że zginęło już 2 milicjantów w tym 1 zlinczowany. Nawiasem mówiąc nie jest jasne czy ktoś w Warszawie świadomie nie deformował informacji przekazywanej centrum.
Szef MON skorygował polecenie Gomułki rozkazujac wojsku strzelać najpierw salwą w powietrze a potem w ziemię pod nogi atakującego tłumu.Powodowało to rykoszety a niektórzy żołnierze i oficerowie dywizji użytej w trójmieście poinformowani przez dywizyjny aparat pol-wych że chodzi tutaj o wystąpienia gdańskich Niemców strzelali na wprost.
Co do śmierci szeregowca WP :
Młody szeregowy b. pracownik stoczni szczecińskiej ,wcielony do wojska jesienią popełnił samobójstwo w Szczecinie parę dni po zamieszkach względnie nieostrożnie obchodził się z bronią. Mordować nikogo nikt mu nie kazał pełnił w Szczecinie służbę patrolową przy poczcie. Wlicza się go zwyczajowo w te 45 trupów tak jak wlicza się obu zabitych przez tłum milicjantów. Którzy to(według mediów) zginęli "od kul wojska i milicji". Analogicznie jak wlicza się B. Sypka(1,95 promila we krwi) który zginął nieszczęśliwie wyskakując z rozpędzonej ciężarówki-nieswojej (uderzył wyskakując w inny samochód),którą kierował w milicjantów i jak wlicza się K.Stojeskiego ,który zginął w momencie gdy grupa młodych ludzi usiłowała uruchomić/prowadzić zdobyty pod dworcem w Gdańsku transporter opancerzony-spadł ze zdobytego pojazdu wojskowego (2,79 promila alkoholu we krwi)i został przezeń rozjechany.
Co do użycia broni w grudniu 1970 to były różne sytuacje-było użycie broni w Gdyni , gdy nie było bezpośredniego zagrożenia dla życia żołnierzy. Pod stocznią szczecińską grozniejszą sytuację ,gdy butelkami z benzyną podpalono wojsku jeden transporter rozwiązał dowódca pułku strzelając z broni maszynowej ponad głowami tłumu. Starczyło tam stoczniowcom rozsądku by się cofnąć. Było użycie broni pod stocznią w trójmieście gdy bezpośredniego zagrożenia dla życia żołnierzy nie było.
Było jednak także użycie broni np. w podpalanych obiektach, gdy tłum atakował straż pożarną i nie dopuszczał do ewakuacji ludzi(jak KW w Gdańsku).Podpalono też Dworzec PKP. Zniszczono m.in. wóz straży pożarnej,poraniono strażaków.
Czytałem postanowienie prokuratury z lat 90(o umorzeniu postępowania) i w niektórych przypadkach nie mogłem się nadziwić że żołnierze i oficerowie WP nie używali broni palnej w stosunku do stwarzających bezpośrednie zagrożenie dla ich życia i zdrowia. Tłum w trójmieście zagarnął kilka sztuk milicyjnej broni palnej, kilku milicjantów zostalo ciężko rannych w niecałkiem jasnych okolicznościach w wyniku użycia broni krótkiej przez pojedyńcze osoby z tłumu.Wśród zatrzymanych w grudniu 1970 były także 4 osoby zatrzymane pod zarzutem nielegalnego posiadania broni palnej względnie zaboru broni. Część uczestników wydarzeń była pod wpływem alkoholu co wykazano we wszystkich kolejnych postępowaniach, o czym wspominali np. lekarze. Podpalano samochody prywatne i kioski , rozbijano setki sklepów,spłonęło kilkanaście budynków w tym spłonął w 75% budynek trójmiejskiej NOT(Naczelnej Organizacji Technicznej), który ktoś w pijanym widzie pomylił z partyjnym. "Do akcji" w trójmieście aktywnie włączyli się między innymi wychowankowie pobliskiego domu poprawczego. To przemilczana obecnie w mediach strona wydarzeń grudniowych i żywiołowego ulicznego protestu,który wymknąl się spod kontroli komitetów robotniczych. Sporo pisano o tym np. z okazji 30 rocznicy wydarzeń.
Delwin
QUOTE
Mam wrażenie, że prokuratura IPN chciała wplątać w to w zamian za nieżyjących winnych dygnitarzy PRL


A skąd przekonanie, że ci nieżyjący byli winni - sądził ich kto?

QUOTE
Wśród zatrzymanych w grudniu 1970 były także 4 osoby zatrzymane pod zarzutem nielegalnego posiadania broni palnej względnie zaboru broni.


Treść zarzutu nie świadczy automatycznie o prawdziwości jego przesłanek. Doświadczenia około-PRL są tu pouczające.
wolf2
Faktem jest że wojsku w trójmieście zabrano transporter opancerzony a milicji kilka pistoletów.

Co do paru milicjantów z ranami postrzałowymi w trójmieście w wyniku strzałow oddawanych przez osoby z tłumu z tłumu to możliwości są w zasadzie 3:
-zabór broni milicyjnej jaki w zamieszkach trójmiescie miał miejsce
-broń innego pochodzenia(np. poniemiecka)
-SB lub kto inny chciał dodatkowo zaognić sytuację
MarekMRB
QUOTE(wolf2 @ 22/04/2013, 12:11)
Gomułka wydał rozkaz strzelania najpierw w górę a potem w nogi atakującego tłumu. Wydał ten rozkaz gdy poinformowano go,że zginęło już 2 milicjantów w tym 1 zlinczowany. Nawiasem mówiąc nie jest jasne czy ktoś w Warszawie świadomie nie deformował informacji przekazywanej centrum.
Znowu "dobry car, źli janczarzy"?
Gomółka za ten rozkaz powinien wisieć. Podobnie jak Jaruzelski.
Inna rzecz że przecież mordy grudniowe to nie tylko strzelanina pod stocznią w Gdyni!

CODE
Szef MON skorygował polecenie Gomułki rozkazujac wojsku strzelać najpierw salwą w powietrze a potem w ziemię pod nogi atakującego tłumu.
Ciekawe co ta salwa miała dać skoro robotnicy (idący w Gdyni do pracy!) nie mieli gdzie się cofnąć, a kolejne kolejki wyrzucały ciągle nowych idących do pracy....
Nadto: musiałby być kompletnym idiotą nie zdając sobie sprawy z konsekwencji takiego rozkazu. Strzelanie "pod nogi" tłumu stojącego na brukowanej ulicy może się skończyć tylko jednym - straszliwymi ranami w wyniku rykoszetów.

CODE

Powodowało to rykoszety a niektórzy żołnierze dywizji użytej w trójmieście poinformowani przez dywizyjny aparat pol-wych że chodzi tutaj  o wystąpienia gdańskich Niemców strzelali na wprost.
Aparat czyli kogo ? I kto kierował "aparatem" ?

CODE
Co do śmierci szeregowca WP :
Młody szeregowy b. pracownik stoczni szczecińskiej ,wcielony do wojska jesienią popełnił samobójstwo parę dni po zamieszkach względnie nieostrożnie obchodził  się z bronią. Mordować nikogo nikt mu nie kazał pełnił w Szczecinie służbę patrolową przy poczcie. Wlicza się go zwyczajowo w te 45 trupów tak jak wlicza się obu zabitych przez tłum  milicjantów. Którzy to(według mediów) zginęli "od kul wojska i milicji". Analogicznie jak wlicza się B. Sypka(1,95 promila we krwi) który zginął nieszczęśliwie wyskakując z rozpędzonej ciężarówki-nieswojej (uderzył wyskakując w inny samochód),którą kierował w milicjantów i jak wlicza się K.Stojeskiego ,który zginął w momencie gdy grupa młodych ludzi usiłowała uruchomić/prowadzić   zdobyty pod dworcem w Gdańsku transporter opancerzony-spadł ze zdobytego pojazdu wojskowego (2,79 promila  alkoholu we krwi)i został przezeń rozjechany.

Primo: przy tylu ofiarach te kilka nie stanowi żadnego argumentu
Secundo: w tamtych czasach każdy na którego zwalano winę był "pijany".
Pamiętam że nawet wrabianą w zabójstwo Przemyka lekarkę tak usiłowano przedstawić.

CODE
Co do użycia broni w grudniu 1970 to były różne sytuacje-było użycie broni  pod budynkami stoczni gdańskiej , gdy nie było bezpośredniego zagrożenia dla życia żołnierzy. Pod stocznią szczecińską grozniejszą sytuację ,gdy butelkami z benzyną podpalono wojsku jeden transporter rozwiązał dowódca pułku strzelając z broni  maszynowej ponad głowami tłumu. Starczyło tam stoczniowcom rozsądku by się cofnąć. Było użycie broni pod stocznią w trójmieście gdy zagrożenia dla życia żołnierzy nie było.
Było jednak także użycie broni np. w  podpalanych obiektach, gdy tłum atakował straż pożarną i nie dopuszczał do ewakuacji ludzi(jak KW w Gdańsku).Podpalono też Dworzec PKP. Zniszczono m.in. wóz straży pożarnej,poraniono strażaków.
A co na mieście robiły czołgi i transportery przeciw ludności cywilnej, hę ?
CODE
Czytałem postanowienie prokuratury z lat 90(o umorzeniu postępowania) i w niektórych przypadkach nie mogłem się nadziwić że żołnierze i oficerowie WP nie używali broni palnej w stosunku do stwarzających bezpośrednie zagrożenie dla ich  życia i zdrowia.  Tłum w trójmieście zagarnął kilka sztuk milicyjnej broni palnej, kilku milicjantów zostalo ciężko rannych w niecałkiem jasnych okolicznościach w wyniku użycia broni krótkiej przez pojedyńcze osoby z tłumu.Wśród zatrzymanych w grudniu 1970 były także 4 osoby zatrzymane pod zarzutem nielegalnego posiadania broni palnej względnie zaboru broni. Część uczestników wydarzeń była pod wpływem alkoholu co wykazano we wszystkich  kolejnych postępowaniach, o czym wspominali np. lekarze.
Ciekawe. moja Matka wywoziła wtedy z pola walki karetką (jednych i drugich) i jakoś nic nie wspominała o pijanych.
Zdaje się że pokładasz zbyt dużą wiarę w komuszych sprawozdaniach.
CODE
Podpalano samochody prywatne i kioski , rozbijano setki sklepów,spłonęło kilkanaście budynków w tym spłonał w 75% budynek trójmiejskiej  NOT(Naczelnej Organizacji Technicznej), który ktoś w pijanym widzie pomylił z partyjnym. "Do akcji" w trójmieście aktywnie włączyli się między innymi wychowankowie pobliskiego domu poprawczego. To przemilczana obecnie w mediach  strona wydarzeń grudniowych i żywiołowego ulicznego protestu,który wymknąl się spod kontroli komitetów robotniczych. Sporo pisano o tym np. z okazji 30 rocznicy wydarzeń.
"Przemilczana" bo nieprawdziwa. Budynki (z wyjątkiem KW) podpalali przede wszystkim prowokatorzy, żeby było że sprawcami są "chuligani".
To mniej więcej taka sama prawda jak to co powiedziano wówczas wojsku - że Niemcy atakują Gdańsk!

CODE
Faktem jest że wojsku w trójmieście zabrano transporter opancerzony a milicji kilka pistoletów.
To oczywiste. Przecież to były starcia!
Jeden z czołgistów wylazł z włazu i zaczął strzelać ostrymi do ludzi - nie wiem co się z nim stało. Inny, w płonącym czołgu wołał o pomoc - i tego uratowali sami stoczniowcy.
wolf2
QUOTE
Znowu "dobry car, źli janczarzy"?

Rozkaz użycia przez wojsko i milicję broni palnej wobec atakującego funkcjonariuszy i budynki publiczne tłumu wydał W. Gomułka, gdy poinformowano go o śmierci 2 milicjantów w tym 1 zlinczowanym. Rozkaz ten wykonano na miejscach modyfikując go. Nb. MO używała już broni palnej przed otrzymaniem sankcji władz acz trupów jeszcze nie było. Gomułka w Warszawie mówił o strzelaniu w nogi atakującego tłumu. Bezpośrednio w trójmieście akcją próbowali kierować Kliszko i generał Korczyński,skrajną postawę zajął Kliszko.

QUOTE
Aparat czyli kogo ?

Niektórych oficerów pol-wych dywizji w trójmieście. W innych jednostkach nic nie było mówione o gdańskich/szecińskich czy elbląskich Niemcach/ich wystąpieniu.

QUOTE
A co na mieście robiły czołgi i transportery przeciw ludności cywilnej
,
Próbowały między innymi odblokować płonący gmach KW gdzie nie dopuszczano do ewakuacji znajdujących się tam ludzi i atakowano straż pożarną.

QUOTE
nic nie wspominała o pijanych
.
Ciekawe że wielokrotnie wspominano o nich np. na procesach a mówili o tym między innymi świadkowie-lekarze oraz niektórzy uczestnicy zajść.
"Do akcji" w trójmieście aktywnie włączyli się także pensjonariusze domu poprawczego w Malborku oraz osoby na stałe nigdzie nie pracujące.
Setki rozbitych sklepów,dziesiątki spalonych prywatnych samochodów i kiosków -to wszystko też zrobili prowokatorzy?
Gmach NOT lezał blisko KW-spalono go więc po drodze.
Komitety robotnicze nie kontrolowały sytuacji na ulicy.
W Warszawie pod wpływem krwawych zajść na wybrzeżu dojrzewała wymiana ekipy rządzącej.
Sytuacja dojrzała do tego przed zajściami, gdyż społeczeństwo nie było zadowolone z 1% rocznie wzrostu płacy realnej w ostatnich kilku latach.
MarekMRB
Wolfie,
wtedy NIC nie działo się na zasadzie "oficer polityczny w jednostce sobie wymyślił".
A masakra była dokładnie wg wskazać Machaviellego: stłum bunt ludu i daj mu to co chce.
W tym wypadku "to co chce" było też wykreowane - chodziło wszak o odsunięcie Gomółki.
Te trupy nie były przypadkowe.

CODE
A co na mieście robiły czołgi i transportery przeciw ludności cywilnej
CODE

Próbowały między innymi odblokować płonący gmach KW gdzie nie dopuszczano do ewakuacji znajdujących się tam ludzi i atakowano straż pożarną.

Zostały użyte do zaatakowania ludności cywilnej. To ze spalono KW to prawda - ale siły przemocy bynajmniej nie były tam "do obrony".

CODE
Ciekawe że wielokrotnie wspominano o nich na procesach a mówili o tym między innymi świadkowie-lekarze oraz niektórzy uczestnicy zajść.
Tia.... zeznający przeciw stoczniowcom lekarze i "uczestnicy zajść" tak mówili?
CODE
"Do akcji"w trójmiescie aktywnie włączyli się także pensjonariusze domu poprawczego w Malborku oraz osoby nigdzie nie pracujące.
Jaaasne. I elementy burżuazyjne, chuligańskie, odwetowcy i elementy antysocjalistyczne.
A tych z zakładu poprawczego to kto wypuścił ?
CODE
Setki rozbitych sklepów,dziesiątki spalonych prywatnych samochodów i kiosków -to wszystko też zrobili prowokatorzy?
Tak. Z tym ze z tymi "setkami" to propaganda.
CODE
Gmach NOT lezał blisko KW-spalono go więc po drodze.

Nic podobnego. Gmach NOT jest w sporej odległości os KW. Jego spalenie najlepiej świadczy o tym że to prowokacja - bo w logice zamieszek byłoby bez sensu.

Nie wiem czy bronisz zbrodniarzy z przekory, dlatego że "nie czujesz" tamtych czasów czy też jesteś po prostu naiwny i nie mieści Ci się w głowie ogrom i bezczelność kłamstwa którym zbrodnie grudniowe "opakowano". Stawiam na to trzecie.
wolf2
QUOTE
wtedy NIC nie działo się na zasadzie "oficer polityczny w jednostce sobie wymyślił

W innych jednostkach WP nie było mówione o niemieckich zamieszkach/wystąpieniu Niemców Gdańska.Nic też nie było o tym na szczeblu GZP.

QUOTE
zeznający przeciw stoczniowcom lekarze i "uczestnicy zajść" tak mówili?

Mówili tak niektórzy zeznający lekarze i uczestnicy zajść zeznający w latach 90 i potem.Wspominali niektórzy świadkowie.

QUOTE
Z tym ze z tymi "setkami" to propaganda

Według prokuratury w kilku miastach ogarniętych zamieszkami rozbito łącznie ponad 200 sklepów.


QUOTE
Jego spalenie najlepiej świadczy o tym że to prowokacja - bo w logice zamieszek byłoby bez sensu
.
A jaka jest logika żywiołowych zamieszek ulicznych z udziałem m.in. młodzieży oraz niektórych osób pod wpływem alkoholu? Łącznie w kilku miastach wybrzeża podpalono kilkanaście gmachów w tym Dworzec w Gdańsku. Nie licząc prywatnych samochodów i kiosków.

QUOTE
I elementy burżuazyjne

Akurat za elementy burżuazyjne,pasożytów i złodziei dorabiających się na trudzie robotnika i pracownika część uczestników zajść uważała posiadaczy samochodów osobowych PRL 1970 uważanych za luksus niszcząc je.W trójmieście jednym z oficjalnych robotniczych postulatów komitetu strajkowego było żądanie aby dyrektor przedsiębiorstwa nie zarabiał więcej niż 1000 złotych od pracownika z wykształceniem wyższym zatrudnionego tamże. Czyli-uraniłowka płac.Bardzo w duchu "Miedzynarodówki " i "Marsza Gwardii Ludowej" którą część maszerujących protestujących śpiewała razem z hymnem i Boże coś Polskę.
orkan
CODE
Zostały użyte do zaatakowania ludności cywilnej. To ze spalono KW to prawda - ale siły przemocy bynajmniej nie były tam "do obrony".


Kompania 7 Topasów wysłana do osłony obiektów jak MRN, KM MO. Ten spalony Topas to efekt błędu kierowcy który pomylił zjazdy na Błedniku i zamiast wjechac w 3 maja podjechał po dworzec. Tam zołnierze WP nie chcąc nikogo rozjechać ani strzelac do rozwydrzonego tłumu poddali się. Tłum ich rozbroił. Kompania obstawiła most na Hucisku. Nie wysłała plutonu w kierunku KW PZPR gdyż miała juz strate 1 TO i 2 drużyn piechoty.

CODE
Jaaasne. I elementy burżuazyjne, chuligańskie, odwetowcy i elementy antysocjalistyczne.
A tych z zakładu poprawczego to kto wypuścił ?


Tak klepie IPN że to ci z Malborka zrobili kryształowy wieczór na Rajskiej. Jest to próba wybielenia 'powstańców" i zrzucenia odpowiedzialności na prowokatorów SB/MO i trudnej młodziezy. Tak się składa ze mam relacje naocznego świadka wracającego ze Stoczni do domu który widział że ze sklepów wynosili różne towary (były to delikatesy a obok sklepy z artykułami RTV AGD i ciuchami) tłumy ludze w różnym wieku i płci. Nie wierzę że aż tylu prowokatorów SB i MO miało na ulicach Gdańska w tym czasie,
MarekMRB
To że JUŻ rozbite sklepy ludzie (ale raczej nie biorący udziału w rozruchach) rabowali to prawda.
Reszta to bzdura na resorach.
To nie była sprawa jednego czy dwu pojazdów (i bynajmniej nie tylko transpoterów piechoty).
CODE
Tak klepie IPN że to ci z Malborka zrobili kryształowy wieczór na Rajskiej.
Jaaasne, IPN nie jest wiarygodny. Wiarygodne są zeznania zbrodniarzy.
wolf2
Jeszcze raz-to,że część uczestników zajść rozbijała sklepy, że niektórzy w wielotysięcznym tłumie byli pod wpływem alkoholu to zeznawali świadkowie(w tym także niektórzy uczestnicy)także już po 1990 r.Nie negują tego i historycy może poza Dudkiem z IPN chociaż nie wszyscy otwarcie piszą o tym elemencie wydarzeń.
Kilkusettysięczne Trójmiasto wraz ze Szczecinem składające się wtedy w dziewiędziesięciu kilku procentach z napływowych niezakorzenionych tu jeszcze zbyt mocno ludzi,zamieszkałych(zwłaszcza nowi pracownicy stoczni bez dłuższego stażu pracy ) w pewnym odsetku w hotelach robotniczych w całości abstynentami i praworządnymi zostało? Nie było tam w tych portowych miastach drobnych przestępców i niebieskich ptaków czy ludzi, którzy w istniejącym zamieszaniu chcieli uszczknąć coś dla siebie ? Nie było w wielkich zakładach ludzi,w miastach portowych których przyjęto do pracy w roku 1969-1970 -po ogłoszonej latem 1969 w PRL dużej amnestii dla ludzi karanych bynajmniej nie za politykę? Milicyjne statystyki z okresu wczesniejszego tego nie potwierdzają. Nie pito na odwagie? Zachowane fotografie dokumentujące np. wynoszenie przez niektórych ludzi różnej płci i w różnym wieku np. futer i sprzętów z rozbitych sklepów to fotomantaże?
Relacje jak np ta stoczniowca ze Szczecina w 30 rocznicę wydarzeń jak to z 2 kolegami próbował zabezpieczyć witrynę sklepu monopolowego na trasie przed rozbiciem ale nec hercules contra plures -nacisk tłumu był zbyt duży -i szybko z rozbitej witryny tłum zabierał cały alkohol -to konfabulacje?
Komitety robotnicze nie panowały nad sytuacją po wyjściu na ulice poza murami zakładów pracy-był to niekontrolowany żywioł wielotysięcznego tłumu. Straży porządkowej ani kierownictwa nie było.
Żywioł którego część śpiewała Międzynarodówkę i Marsz GL na zmianę z hymnem i Boże Coś Polskę a prywatne samochody osobowe w roku 1970 uznawała za nieuzasadniony luksus bezzasadnie wyrosły na pocie robotnika i pracownika. A (głównie)wyrostki/ludzie młodzi przewracały kioski,podpalały samochody.

Katalizatorem protestów ulicznych była podwyżka cen. Błędna okazała się kalkulacja władz że podpisane właśnie porozumienie graniczne PRL-RFN ma tak dużą doniosłość polityczno-propagandową ,że społeczeństwo spokojniej przyjmie podwyżkę cen podstawowych wyrobów. Dodatkowo -w czasie zamieszek w ich efekcie w Warszawie odbywała się zmiana ekipy rządzącej PRL. Na wybrzeżu działało niezależnie od siebie kilka ośrodków dyspozycyjnych. Niejasną rolę odegrała SB.
orkan
CODE
Żywioł którego część śpiewała Międzynarodówkę i Marsz GL na zmianę z hymnem i Boże Coś Polskę a prywatne samochody osobowe w roku 1970 uznawała za nieuzasadniony luksus bezzasadnie wyrosły na pocie robotnika i pracownika. A (głównie)wyrostki/młodzi przewracały kioski,podpalały samochody.


Potwierdzam tą cześć o wyrostkach. Mój wój miał wtedy 17 lat i razem z kolegami z klasy poszedł pod KW. Takich jak on młodych "bojowników o wolną i niepodległą" było setki jak nie ponad tysiąc. Zabawa była przednia - rzucanie brukiem w MO. Podpalony gmach KW dostarczył również tym młodym chłopcom wielu niezapomnianych wrażeń. Niestety chłopcy uczestniczyli równiez w kryształowym wieczorze na Rajskiej. Prawdopodobnie wój został sfotografowany albo wydał go kolega. W domu znaleźli fanty.
Tak się rozpoczeła antykomunistyczna opozycyjność tego człowieka. Przeszedł "ścierzkę zdrowia". Niestety zgubił kwit potwierdzający jego "Kombatanctwo". Ale nawiedzał go regularnie dzielnicowy. Po wojsku dali mu spokój.

Wolf2 - wój nie był napływowcem. W połowie był autochtonem - rodzina babci mieszkała tu w Gdańsku od XIX wieku - Kaszubi.

Ten tytul magistra to chyba nie polonistyka ...
Moderator N_S

wolf2
Ludności stałej "przedwojennej" -Kaszubów,Polaków, nieco Niemców-było w 1970 w Gdańsku kilka % maks,w Szczecinie jeszcze mniej. Przygniatająca większość ludności Gdańska(jak np.Wałęsa),Szczecina(jak Jurczyk) czy Sopotu-była napływowa i nie całkiem jeszcze tutaj zakorzeniona. Część przyjezdnych pracowników z niedługim stażem pracy -mieszkała i żyła w hotelach robotniczych. Według zbieżnych danych KW MO w Szczecinie i Gdańsku z lat 60 tam(w okolicach hoteli robotniczych) nie było ani bezpiecznie ani spokojnie.
Dodatkowo -latem 1969 w PRL była duża amnestia z okazji XXV lecia . Z tej okazji wypuszczono z więzień dużo ludzi,a cześć z nich poszła/została przyjęta do pracy w wielkich zakładach. Miasta portowe miewają swój koloryt.
Komitety robotnicze w 1970 nie panowały nad sytuacją poza murami zakładów pracy.

Sprostowalem przeinaczenia czy kłamstwa o "45 zamordowanych" czy 45 poległych od kul. Przypomniałem też że wydarzenia na wybrzeżu/w kilku portowych miastach wybrzeża nie miały charakteru spokojnej demonstracji i nie same anioły w nich uczestniczyły. Wydarzenia tamże przybrały formę masowych zamieszek i starć ulicznych(zwłaszcza starcia w Gdańsku,Szczecinie i Elblągu) w czasie których podpalono między innymi 19 gmachów. W tym także gmachy Dworca w Gdańsku czy Naczelnej Organizacji Technicznej.W czasie najostrzejszej fazy zamieszek w Gdańsku miało miejsce kilka niewyjaśnionych do końca przypadków użycia broni palnej przez pojedyńcze osoby z tłumu jak np. ostrzelanie z pistoletu gmachu Komedy Wojewódzkiej MO w Gdańsku czy ostrzeliwanie z pistoletu milicjantów na ulicy(byli ranni).Wobec masowego wykupywania benzyny i saletry w portach wybrzeża i Elblągu władze zdecydowały czasowo wycofać te produkty ze sprzedaży.

Co do postulatów ekonomicznych zgłaszanych przez robotnicze załogi (tych postulatów się akurat zbytnio nie przypomina) to generalnie żądano cofnięcia podwyżki cen(obniżki cen) plus równocześnie podwyżki płac. Domagano się także pogłębienia uraniłowki płacowej-sytuacji gdzie dyrektor zakładu zarabiałby maks 1000 zł więcej od pracownika z wykształceniem wyższym. Bardzo w duchu wysuniętego 10 lat potem hasła o "równych żołądkach".

Coś o formalnych zasadach użycia broni palnej wedle dyrektyw szefa MSW z 15 XII 1970 roku :Zezwala się funkcjonariuszom MO na użycie broni w celu przywrócenia naruszonego bezpieczeństwa i porządku publicznego w przypadkach: 1. w obronie własnej oraz w celu odparcia bezpośredniego zamachu na życie innej osoby, 2. przeciwko napastnikowi, który nie usłuchał wezwania do porzucenia broni lub innego niebezpiecznego narzędzia, 3. dla zabezpieczenia lub odparcia zamachu na urządzenie i obiekt użyteczności publicznej i gospodarki narodowej oraz dla zabezpieczenia lub odparcia zamachu na mienie społeczne i mienie obywateli (podpalenie, rabunek, niszczenie)"Na wybrzeżu wpowadzony został stan wojenny a w trójmieście godzina milicyjna.
konto usunięte 051218
QUOTE(wolf2 @ 22/04/2013, 16:13)
Sprostowalem przeinaczenia czy kłamstwa o "45 zamordowanych" czy 45 poległych od kul.


Nic nie sprostowałeś. Oto lista zamordowanych 18 osób w Gdyni (zwraca uwagę charakterystyczny fakt: postrzał w klatkę piersiową lub głowę):

http://wzzw.wordpress.com/2009/12/16/lista...grudniu-1970-r/

QUOTE
Rozkaz użycia przez wojsko i milicję broni palnej wobec atakującego funkcjonariuszy i budynki publiczne tłumu wydał W. Gomułka, gdy poinformowano go o śmierci 2 milicjantów w tym 1 zlinczowanym.


Na oficjalnej liście ofiar brak funkcjonariusza milicji, który zmarł z powodu zatrucia gazem bojowym. Informację tę podano na VIII Plenum KC PZPR w lutym 1971 r.

http://www.grudzien70.ipn.gov.pl/portal/g7...udnia_03970.htl

A tu lista 43 ofiar według IPN: http://serwis21.blogspot.com/2012/12/wykaz...ipn-gdansk.html
wolf2
W czasie grudniowych żajść w trójmieście pod szturmowaną przez tłum komendą milicji na Świerczewskiego został zlinczowany przez tłum starszy sierżant MO Marian Zamroczyński,który zmarł w szpitalu,gdzie dostarczono go w agonii. Prawdopodobnie to on zastrzelił pierwszego z zabitych demonstrantów w grudniu 1970. Zamroczyński figurował w komunikacie prokuratury. IPN usunął go z listy grudnia 1970 żeby nie psuł im postawionej tezy. Nie wliczono też szeregowca WP-przypuszczalnego samobójcy ze Szczecina. I tak liczba ofiar grudnia 1970 stopniała z 45 do 43.

QUOTE
Ciekawe co ta salwa miała dać skoro robotnicy (idący w Gdyni do pracy!) nie mieli gdzie się cofnąć, a kolejne kolejki wyrzucały ciągle nowych idących do pracy....
Robotnicy w Gdyni mieli gdzie się cofnąć i częśc się wycofała. Świadomi byli zagrożenia przy podchodzeniu do kordonu wojska -zagrożenia o którym informowano przez rozstawione gigantofony wzywające do niepodchodzenia do wojska i sprzętu.
MarekMRB
QUOTE(wolf2 @ 22/04/2013, 20:07)
W czasie grudniowych żajść w trójmieście został zlinczowany przez tłum  starszy sierżant MO Marian  Zamroczyński,który zmarł w szpitalu,gdzie dostarczono go w agonii. Prawdopodobnie to on zastrzelił pierwszego z zabitych demonstrantów w grudniu 1970.
*


Facet strzelał do ludzi, więc oberwał. I czego to ma dowodzić?
A 17 grudnia w Gdyni ci zabici nawet nie demonstrowali. Na apel Kociołka szli do pracy.
Gadając o tym że jakieś męty wykorzystały okazję do zrabowania czegoś ze sklepu czy wypicia całkowicie wypaczasz sens tego czym masakra grudniowa była - jedną wielką zbrodnią komunistyczną.
Zbrodnią zbrodniarzy którzy wciąż żyją - i mają sie dobrze.

CODE
Zamroczyński  figurował w komunikacie prokuratury. IPN usunął go z listy grudnia 1970 żeby nie psuł im postawionej tezy. Nie wliczono też szeregowca WP-przypuszczalnego samobójcy ze Szczecina. I tak liczba ofiar grudnia 1970  stopniała z 45 do 43.

Bo IPN podawał liczby ludzi zamordowanych przez komunistycznych siepaczy - jakby dodał te 2 osoby to byś się czepiał że przecież "komuniści ich nie zabili więc dlaczego IPN wlicza".
wolf2
17 grudnia 1970 w Gdyni robotnicy zignorowali wielokrotne apele wojska, odepchnęli wystawione przed pozycjami wojska posterunki MO i próbowali wejść do stoczni.Wczesnym rankiem (17 grudnia 1970 roku) w rejon stacji Gdynia-Stocznia nadjeżdżały kolejne pociągi przywożące coraz to nowe grupy pracowników. Mimo że przez dworcowe megafony, a od godziny 5.15 również przez ustawiony przy rondzie na zbiegu ulic Polskiej, Czechosłowackiej i Marchlewskiego wojskowy gigantofon o bardzo dużej mocy informowano, iż stocznia jest zamknięta, robotnicy udawali się właśnie w tę stronę. Za pośrednictwem gigantofonu stojącego za żołnierzami przemawiał mjr Franciszek Ziemacki, który apelował o rozejście się i ostrzegał tłum przed zbliżaniem się do sprzętu wojskowego, gdyż wówczas żołnierze będą zmuszeni użyć broni. Była możliwość wycofania się w ulicę Czerwonych Kosynierów(dziś ulica Morska) z czego część tłumu nie skorzystała.

"Dowódca 32 pułku zmechanizowanego
Do dowódcy 8 Drezdeńskiej Dywizji Zmechanizowanej
Meldunek o użyciu broni.

Melduję, że 17 XII 1970 r. ok. godz. 5.50 oraz o godz. 9.00 żołnierze 7 kpz i środki ogniowe zamontowane na transporterach opancerzonych oraz 2 czołgi z batalionu czołgów zgodnie z uprzednio otrzymanym rozkazem ustnym od gen. bryg. Rzepkowskiego użyły broni w następujących okolicznościach:
Ok. godziny 5.00 z przejeżdżających pociągów wychodzący ludzie, pomimo powiadamiania przez głośniki dworcowe, że praca w stoczni oraz w porcie została przerwana aż do odwołania, zaczęli gromadzić się na wiadukcie oraz na przyległym terenie. Pod wiaduktem stały posterunki milicyjne, które ostrzegały, że przejścia na teren stoczni i portu obsadzone są przez wojsko. Informowali, że nie wolno zbliżać się do wojska. Z tłumu padły obelżywe hasła pod adresem dyrekcji, milicji i wojska. Pod naporem tłumu posterunki milicyjne wycofały się w kierunku na stanowisko ogniowe transporterów i czołgów. Po wycofaniu się posterunków milicyjnych na stanowiska ogniowe transporterów i czołgów przed stanowiska ogniowe wyszli dowódca pułku i dowódca 3 bpz wzywając napierający tłum do zatrzymania się. Dowódca pułku wraz z dowódcą 3 bpz wzywał słowami: „ludzie, zatrzymajcie się, co robicie, dalej iść nie wolno, bo w celu zatrzymania użyjemy broni”. Tłum wznosząc obelżywe okrzyki w dalszym ciągu napierał. Dowódca pułku wydał rozkaz oddania strzałów ostrzegawczych w górę. Oddano jeden strzał z armaty oraz kilka długich serii z karabinów maszynowych pociskami świetlnymi. Tłum w dalszym ciągu parł do przodu. Na rozkaz dowódcy pułku otwarto ze środków ogniowych oraz broni strzeleckiej (kilku żołnierzy 7 kompanii piechoty) ogień celując w bruk kilka metrów przed tłumem. Wówczas z tłumu wyskoczyło kilkunastu mężczyzn, którzy rzucili się w stronę stanowisk Skotów i czołgów. Ogień prowadzono w dalszym ciągu celując w bruk, trudno ustalić, czy któryś z żołnierzy lub środków ogniowych celował w tłum. W czasie prowadzenia ognia po bruku kilku mężczyzn padło. Tłum widząc padających zatrzymał się w odległości około 20-25 metrów. Spośród tych, którzy padli, jeden padł w odległości 16 metrów przed czołgiem, drugi około 18 metrów. Wycofujący się tłum zabrał rannych za wyjątkiem tego, który padł najbliżej środków ogniowych. Nadjechały karetki pogotowia, które zabrały rannych. Następnie tłum stojąc w miejscu w dalszym ciągu obelżywie skandował przeciwko wojsku i władzy ludowej. Z zeznań naocznych światków wynika, że rannych zostało około 5 osób, bo tylu widziano leżących na ziemi.
Tłum wycofał się na skarpę i perony. Zatrzymano pociąg elektryczny, który był pełen ludzi; tłum znajdujący się na wiadukcie dla pieszych nad torami w dalszym ciągu nie rozchodził się.
Po upływie godziny przybył odwód milicji w sile 3 kompanii piechoty, który przy użyciu gazów łzawiących rozpędził tłum. Większość rozeszła się. Jednak część pozostała obrzucając policję kamieniami. Z biegiem czasu do grupy walczącej z milicją dołączyli nowi. W wyniku przeważającej siły milicja wycofując się użyła broni osobistej. Kilka osób zostało rannych. Świadczyły o tym kursujące karetki pogotowia. Pod naporem przeważającej siły milicja wycofała się przez wiadukt na most. Po wycofaniu się milicji z wiaduktu kilku napastników usiłowało podpalić most. Po wygaśnięciu ognia pomost zaczął się zapełniać tłumem, który bezustannie wznosił wrogie okrzyki. Około godziny 9.00 z miasta nadciągnęła potężna kolumna ludzi licząca parę tysięcy osób, która była obrzucona ze śmigłowców gazami łzawiącymi. Po dojściu tej kolumny do tłumu znajdującego się na wiadukcie i na poboczach torów tłum ponownie ruszył w stronę stoczni. Pomimo nawoływań i próśb oraz ostrzeżeń przez głośniki do zaprzestania marszu w kierunku stoczni, tłum wznosząc wrogie okrzyki parł do przodu. Zastępca dowódcy do spraw politycznych nakazał dowódcy kompanii milicji zatrzymać tłum środkami łzawiącymi. Masowe użycie tych środków nie poskutkowało i milicja wycofała się za stanowiska ogniowe wojska. Po przejściu tłumu przez wiadukt oddano kilka serii ostrzegawczych w górę. Tłum pomimo rozkazów i próśb podawanych przez megafon parł do przodu. Wówczas oddano kilka serii celując w bruk, kilka metrów przed tłum. Z tłumu dało się słyszeć kilka pojedynczych strzałów w stronę żołnierzy. Po zbliżeniu się tłumu na odległość 18-20 metrów pomimo oddania serii w bruk kilkanaście osób demonstracyjnie ruszyło do przodu. Trudno jest ustalić, czy następne serie skierowano do ludzi, czy w dalszym ciągu w bruk. Faktem jest, że kilka osób upadło na ziemię; zostały one zabrane przez wycofujący się tłum. W tym czasie masy ludzi zebrane na torze kolejowym na prawo od stanowisk ogniowych ławą ruszyły po skarpie toru kolejowego w kierunku wojska, ale zostały powstrzymane ogniem z pistoletów maszynowych piechoty będącej na transporterze. Ogień był skuteczny i spowodował wycofanie się nacierającej ławy poza nasyp toru kolejowego, a jednocześnie umiejętność jego prowadzenia nie spowodowała strat wśród ludzi.

W trakcie zajść 17 XII 1970 roku zużyto następującą ilość amunicji:
- 7,62 mm nb poc. wz. 43 – 850 szt.
- 7,62 mm kbkb z poc. „c” oraz T-46 – 180 szt
- 85 mm nb poc. uzbr. – 2 szt.

___podpisał___
Zastępca dowódcy 32 pz ds. politycznych
Dowódca 32 pz."
konto usunięte 051218
Wolfie2 - nie wiem, czy rozumiesz gatunek oraz powagę tematu. To nie chodzi o to, że jedna osoba wypadła z ciężarówki, lub spadła z transportera. Chodzi tu o to, że z polecania władz komunistycznych został otworzony ogień do własnych obywateli, mieszkańców tego kraju. Chodzi o to, że dokonano rzeczy strasznej - zaczęto w Polsce mordować Polaków. I nikt nigdy za tą zbrodnię nie odpowiedział - w stosownym czasie nie przeprowadzono lustracji, z początkiem lat 90-tych nie ruszyły rzetelne i sumienne procesy karne, a sprawcy uniknęli odpowiedzialności, śmiejąc się rodzinom ofiar w twarz. Dziś sądzi się starych 80 i 90 - latków, łapiąc społeczeństwo na litość - ze względu na zły stan zdrowia co komu po tym, jak wsadzimy takiego dziadka do więzienia ? Co ciekawe: 24 - letnia obstrukcja wymiaru sprawiedliwości trwa nadal, dając szansę nieubłaganej biologii i naturze ...
MarekMRB
QUOTE
17 grudnia w Gdyni ci zabici nawet nie demonstrowali. Na apel Kociołka szli do pracy
17 grudnia 1970 w Gdyni robotnicy zignorowali wielokrotne apele wojska, odepchnęli wystawione pr
CODE
zed pozycjami wojska posterunki  MO i próbowali wejść do stoczni.Wczesnym rankiem (17 grudnia 1970 roku) w rejon stacji Gdynia-Stocznia nadjeżdżały kolejne pociągi przywożące coraz to nowe grupy pracowników. Mimo że przez dworcowe megafony, a od godziny 5.15 również przez ustawiony przy rondzie na zbiegu ulic Polskiej, Czechosłowackiej i Marchlewskiego wojskowy gigantofon o bardzo dużej mocy informowano, iż stocznia jest zamknięta, robotnicy  udawali się właśnie w tę stronę. Za pośrednictwem gigantofonu stojącego za żołnierzami przemawiał mjr Franciszek Ziemacki, który apelował o rozejście się i ostrzegał tłum przed zbliżaniem się do sprzętu wojskowego, gdyż wówczas żołnierze będą zmuszeni użyć broni. Była możliwość wycofania się w ulicę Czerwonych Kosynierów(dziś ulica Morska) z czego część tłumu nie skorzystała.
Co Ty pleciesz?
Idziesz dawną Czechosłowacką z kolejki Gdynia-Stocznia w kierunku Stoczni. Z tyłu kolejki wyrzucaja kolejne grupy stoczniowców, więc nie możesz się cofnąć.
Jak w ten sytuacji przejść na Morską, która znajduje się po drugiej stronie szerokiego (400 metrów) torowiska - czyli w przeciwnym kierunku od kolejki niż stocznia?!!

Gdyby faktycznie nie chciano by robotnicy wysiadali, po prostu nie zatrzymywano by kolejki na Gdyni-Stoczni.

Słyszałem już różne próby wybielenia oprawców komunistycznych za tę zbrodnię, ale żeby ktoś za gdyńską masakrę zrzucał winę na stoczniowców...
I jeszcze na dodatek jako "dowód" przytaczać tu meldunek tych zbrodniarzy...
wolf2
QUOTE
Idziesz dawną Czechosłowacką z kolejki Gdynia-Stocznia w kierunku Stoczni. Z tyłu kolejki wyrzucaja kolejne grupy stoczniowców, więc nie możesz się cofnąć.
Jak w ten sytuacji przejść na Morską, która znajduje się po drugiej stronie szerokiego (400 metrów) torowiska - czyli w przeciwnym kierunku od kolejki


To ciekawe,że część która po wysłuchaniu ostrzeżeń nie chciała iść na wojsko/kordon wojskowy się tam(w kierunku ówczesnej ulicy Czerwonych Kosynierów) wycofała.Część brygadzistów wyprowadziła swoich ludzi poza przystanek Gdynia stocznia.
orkan
CODE
mniej więcej jest tyle prawdy w dokumentach PRL-owskich, gdzie na każdej stronie aż roi się od "elementów wywrotowych i wichrzycieli", "zaplutych karłów reakcji", "wrogów socjalizmu", i innych, wymienionych wyżej w dyskusji. O czym tu więc dyskutoważ z towarzyszami orkanem i wolfem2, z takim zapałem broniących przestępców i morderstw z minionego ustroju ?


Chyba ci się okresy pomyliły: stalinowski z gomułkowskim i to późnym.

Jeszcze raz ci powtarzam nie jestem twoim towarzyszem!

Nie bronię przestępców i morderstw. Wskażmy chociaż jednego zamordowanego demonstranta w przeciwieństwie do tych dwóch zamordowanych przez rozjuszony tłum milicjantów? Reszta to zabici.

CODE
Co Ty pleciesz?
Idziesz dawną Czechosłowacką z kolejki Gdynia-Stocznia w kierunku Stoczni. Z tyłu kolejki wyrzucaja kolejne grupy stoczniowców, więc nie możesz się cofnąć.
Jak w ten sytuacji przejść na Morską, która znajduje się po drugiej stronie szerokiego (400 metrów) torowiska - czyli w przeciwnym kierunku od kolejki niż stocznia?!!

Gdyby faktycznie nie chciano by robotnicy wysiadali, po prostu nie zatrzymywano by kolejki na Gdyni-Stoczni.

Słyszałem już różne próby wybielenia oprawców komunistycznych za tę zbrodnię, ale żeby ktoś za gdyńską masakrę zrzucał winę na stoczniowców...
I jeszcze na dodatek jako "dowód" przytaczać tu meldunek tych zbrodniarzy...


Sam jest zbrodniarz - na historii. Nie znasz topografii tego terenu. Nikt tu nie chce nikogo wybielać. Walczymy tylko z mitami która wywołała sama komuna. Zamiast publicznego dochodzenia w 1971 mogącego pogrążyć starą ekipę Wiesława tak jak to zrobiono po 1956 z MBP to nowe władze tuszowały sprawę. Dzięki temu powstał kolejny mit a prawda była przez obie zaciemniana i jest nadal. Mit niepokalanych robotników kontra ziejących przemocą rządnych krwi komunistów. To nie dla mnie.

CODE
Wolfie2 - nie wiem, czy rozumiesz gatunek oraz powagę tematu. To nie chodzi o to, że jedna osoba wypadła z ciężarówki, lub spadła z transportera. Chodzi tu o to, że z polecania władz komunistycznych został otworzony ogień do własnych obywateli, mieszkańców tego kraju.  


No i co w tym nadzwyczajnego? Mało to było przykładów w Polsce demokratycznej a potem sanatorskiej czy nawet w demokracjach zachodnich że rodak strzelał do rodaka. Jak są zameszki i podpala się i niszczy mienie to juz nie ma żartów. Zaczynają się ofiary.

CODE
Chodzi o to, że dokonano rzeczy strasznej - zaczęto w Polsce mordować Polaków.


A to pierwszy raz? Problem z mitem roku 1970 polega na tym że jego zwolennicy dostają nagłej amnezji co było wcześniej. Mało to rokoszy i konfederacji mieliśmy? A strzelanie do cywili na San Domingo i rzeź Saragossy? Szarża w Krakowie roku 1923, Zamach Majowy, Strajki Chłopskie to mało? A co działo się w ówczesnym USA? Na ulicach tam hasały czołgi radzieckie, polskie czy z Gwardii Narodowej? Kto strzelał tam do buntowników?
Wojsko!

CODE
I nikt nigdy za tą zbrodnię nie odpowiedział - w stosownym czasie nie przeprowadzono lustracji, z początkiem lat 90-tych nie ruszyły rzetelne i sumienne procesy karne, a sprawcy uniknęli odpowiedzialności, śmiejąc się rodzinom ofiar w twarz.


Nie mieszaj do tego lustracji bo się rozpłaczę. Rozumiem że sumienne procesy karne to takie gdzie skazuje się podsądnych za wszelką cenę? Pokaż mi uśmiechniętego sprawcę Grudnia 70 który to tak robi względem rodzin ofiar.

CODE
Dziś sądzi się starych 80 i 90 - latków, łapiąc społeczeństwo na litość - ze względu na zły stan zdrowia co komu po tym, jak wsadzimy takiego dziadka do więzienia ? Co ciekawe: 24 - letnia obstrukcja wymiaru sprawiedliwości trwa nadal, dając szansę nieubłaganej biologii i naturze


No cóż sami sobie po 1989 wybralismy ten ustrój a wraz z nim państwo prawa. Mniej pretensje do Narodu. Co sie tyczy śledztwa i postępowania przygotowawczego to trzeba było ograniczyć się tylko do faktycznych sprawów a nie wszystkich żyjących członków KOKu i ograniczyć listę świadków.




MarekMRB
QUOTE(wolf2 @ 22/04/2013, 22:07)
QUOTE
Idziesz dawną Czechosłowacką z kolejki Gdynia-Stocznia w kierunku Stoczni. Z tyłu kolejki wyrzucaja kolejne grupy stoczniowców, więc nie możesz się cofnąć.
Jak w ten sytuacji przejść na Morską, która znajduje się po drugiej stronie szerokiego (400 metrów) torowiska - czyli w przeciwnym kierunku od kolejki


To ciekawe,że część która po wysłuchaniu ostrzeżeń nie chciała iść na wojsko/kordon wojskowy się tam(w kierunku ówczesnej ulicy Czerwonych Kosynierów) wycofała.
Mogli to zrobić jedynie Ci którzy natychmiast po wyjściu z peronu skręcili 90 stopni w lewo, Później już się nie dało, bo mieli następnych za plecami.


CODE
Część brygadzistów wyprowadziła swoich ludzi poza przystanek Gdynia Stocznia.
Od kiedy to stoczniowcy jeżdżą do pracy brygadami?
Co za absurd...


QUOTE
Część brygadzistów wyprowadziła swoich ludzi poza przystanek Gdynia Stocznia
.
Od kiedy to stoczniowcy jeżdżą do pracy brygadami?
Co za absurd...

Klasyczny przyklad nieporozumienia spowodowanego nieprecyzyjnoscia uzytych okreslen. Jesli ktos nie zrozumial o czym ja pisze, to nalezy wrocic do lawki szkolnej i przypomniec sobie podstawowe zasady skladni zdania i stylistyki j. polskiego.
Z ubolewaniem stwierdzam, ze w/w sytuacje sa notorycznie obecne na Forum.
Moderator N_S
Salceson
Wydarzenia w Grudniu były spiętrzeniem wszystkiego złego co podarowała gomułkowszczyzna Polsce.
Kompletnie nieprofesjonalne działanie polegające na rzuceniu wojska naprzeciw zamieszkom. Rozsierdziło to tylko tłum. Wszystkie służby działały chaotycznie bez właściwego przygotowania a Politbiuro i część dowództwa MO tylko dolewało oliwy do ognia. Gdyby zamieszkami zajęły się na zimno MO oraz negocjatorzy ze strony Partii i Związków, gdyby starano się negocjować i wyciszać nastrój to pewno dużej części tragedii dałoby się uniknąć. Piszę tutaj to z pozycji zupełnie neutralnej. Całość Grudnia obnażyła braki kadrowe i profesjonalne MO.Milicjanci dowiedli, że na szczeblu dowódców jak i szeregowców, że są zbieraniną a nie służbą porządkową, która odpowiednio potrafi się dostroić ze środkami do panującej sytuacji i która potrafi środkami negocjacyjnymi zapobiec wybuchowi przemoc. Dobrym przykładem takiej tragicznej sytuacji jest przykład Zamroczyńskiego Historia Zamroczyńskiego Kolejna warstwa, która mnie intryguje w związku z wydarzeniami w Gdyni to fakt, że absolutna większość osób które zginęły podczas "Czarnego Czwartku" to ofiary "strzałów na komorę" Ten pluton to musiał być albo pluton psychopatów przetrenowanych do tych zadań, albo ktoś musiał wydać specjalną dyspozycję. Przecież gdyby strzelano pod nogi i w bruk to większość ofiar jeśliby ginęła to od rykoszetów-chaotycznie penetrujących kul.Tymczasem oddawano strzały na wprost na klatkę piersiową, w plecy w głowę. Oznacza to, że żołnierze umyślnie celowali by zadać śmierć tym osobom. Jak to można sobie wyobrazić, że żołnierz świadomie strzela do cywili by ich zabić? Myślę, że większość z nich nie robiła tego z własnej woli i gdzieś musiał być rozkaz. No chyba, że żółnierze byli tak rozsierdzeni, że chcieli się pomścić za wcześniejsze wydarzenia w Gdańsku.Uważam, ze hipoteza o intrydze pewnych grup PZPR była całkiem słuszna. Zauważmy, że Gierek Grudzień 1970 rozliczył jedynie symbolicznie. Abstrahując od braków standardów demokratycznych, Gierek miał powinność wszystkich sprawców Grudnia osądzić i całość sytuacji wyjaśnić. Takie ostre wyjaśnienie spraw Grudnia dodałoby mu również jeszcze więcej amunicji politycznej do oczyszczania partii z wrogich sobie osób. Nie zrobił tego, bo pewno gierkowscy stronnicy i różni makiaweliczni oportuniści rozgrywali Grudniem swoją grę.
Fuser
Szczecin w obiektywie PKF na krótko przed Grudniem 1970 roku: http://www.youtube.com/watch?v=M3Hk7JKJWWw - w materiale pt. "Ambitne miasto" m.in. port, stocznia, centrum miasta (Aleja Wyzwolenia), Wały Chrobrego - od 4:50
To jest wersja bez grafik. Aby przejść do pełnej wersji forum kliknij tutaj.
Invision Power Board © 2001-2024 Invision Power Services, Inc.
Copyright © 2003 - 2005 Historycy.org
Kontakt: historycy@historycy.org