Czytam sobie "Północny Atlantyk 1914-1918" Tomasza Fijałkowskiego i trafiłem przed chwilą na taki fragment:
"Przerażający wzrost śmiertelności, zwłaszcza wśród dzieci, w latach 1916-1917 był rzucającym się w oczy, ale bynajmniej nie jedynym dowodem skuteczności blokady". Chodzi rzecz jasna o morską blokadę Niemiec.
Przyznam szczerze, że już dawno temu zastanawiałem się nad tą blokadą. Ale raczej postrzegałem to tak jak w przypadku rewolucyjnej/napoleońskiej Francji (czy nawet później III Rzeszy) - dopływ czego można zablokować, na kontynent - bawełny, ropy, kauczuku, jakichś rud metali. To może uderzyć w gospodarkę, ale w przemysł, w moce wytwórcze. To Wielka Brytania mogła zostać zagłodzona, ale chyba nie Rzesza??
Od razy przypomina mi się też "Na zachodzie bez zmian" - nie jest to może takie dokładne źródło historyczne, w jakimś historycznym, metodologicznym ujęciu, ale przecież to co tam jest opisane opiera się na przeżyciach autora. Chodzi mi o fragmenty, które mówią o nędznym wyżywieniu żołnierzy, którzy i tak podobno mieli lepiej niż cywile.
I teraz biorąc te dwie sprawy - wydawałoby się, że Cesarstwo jako kraj kontynentalny, dość rozległy, sąsiadujący i z państwami neutralnymi o wysokiej kulturze rolnej (Skandynawia) i z sojusznkami, kraj zajmujący olbrzymie obszary żyznej ziemi, także w wyniku okupacji, kraj nie zniszczony działaniami wojennymi -> taki nie powinien cierpieć z głodu. A już na pewno nie w wyniku blokady morskiej. Mogło ubyć (powołanie do wojska) rąk do pracy w rolnictwie, mogło ono stać się mniej wydajne z powodu konfiskaty koni, mogło jakoś tam ucierpieć z powodu zmian w priorytetach produkcji przemysłowej.
Skąd więc taka korelacja - blokada i wysoka śmiertelność dzieci. Skąd w ogóle głód? Zawsze mnie ten głód zastanawiał a teraz podczas czytania książki, to pytanie wróciło. I czy są w ogóle jakieś rzetelne informacje jak wyglądało zwykłe życie w związku z blokadą?