QUOTE(Net_Skater @ 12/05/2015, 23:42)
adas80::
QUOTE
Temat wymaga dłuższej dyskusji z odwołaniem się do nieuwzględnionych przez tych historyków materiałów
Przed rozpoczeciem "dluzszej dyskusji" ktos musi TUTAJ zaprezentowac te "nieuwzglednione przez historykow materialy". Wspomniales o nich - wiec zakladam, ze masz do nich dostep i mozesz je tutaj udostepnic.
Dopiero potem mozna zaczac dyskutowac.
N_S
Nic nowego. To już jest któraś z rzędu dyskusja na temat rzekomych nieuwzględnionych przez historyków materiałów. Poprzednim razem Kolega w podobny sposób mówił o współpracy pomiędzy polskim podziemiem a UPA. . We wspomnieniach mieszkańców Terki jako motyw przewodni pojawia się morderstwo na Hryciach, zemsta itd. Przecież w prezentacji o tym także piszę dając inny fragment wspomnień, uzupełniający. Fragment prezentacji.
W czasie II wojny św. działalność antypolską prowadzili wspomniany już ksiądz Lew Salwićkij i kleryk Hryć Drozd. Już na początku wojny w Terce pojawiły się ulotki wzywające ludność polską i żydowską do opuszczenia wsi i przeniesienie się na drug stronę granicy (na pobliskim Sanie była granica pomiędzy ZSRR, a Generalną Gubernią). Ostatni spis w 1938 r. stwierdził iż w Terce żyło 77 rodzin, 506 Rusinów, 159 Polaków, 45 Żydów. We wsi działało Stowarzyszenie Szlachty Zagrodowej w którym zrzeszone było 15 rodzin. Warto wiedzieć, że ten sam ksiądz co najmniej dwukrotnie uratował od śmierci Polaków m.in. Franciszka Jarzynę. Na terenie gminy Wołkowyja była przygotowana przez Wołodmara Burmycza lista Polaków do zamordowania, na szczęście nie doszło do zrealizowania zamierzeń. Po pierwsze sprzeciwili się miejscowi Ukraińcy, w tym ksiądz o nastawieniu antypolskim, działała też w okolicy polska partyzantka - samoobrona Pawłusiewicza i oddział Kunickiego Muchy - partyzanci komunistyczni sowieccy. Ksiądz prawdopodobnie już nie przybywał we wsi w dniu porwania Jana Gankiewicza i ojca i syna Łoszyciów.
Jak wyglądało życie we wsi prze wojną możemy przekonać się czytając wspomnienia.
Henryk Wądołowski w "...przecież pacierz był taki sam"
"Źle się żyło panie. Bieda była straszna. Były czasy, że jadło się ziemniaki z surową kapustą. Roboty żadnej. Co dała ziemia to było. Cukier kupowało się na święta. Jajka czy mleko wymieniało się na zapałki, naftę do lampy. Była w domu krowa to życie było lżejsze.Jak ktoś miał buty, to chodził w nich tylko do kościoła albo do Wołkowyi a i całą drogę szło się boso, a buty zakładało się przed kościołem. W zimie to dzieciaki z domu nie wychodziły. Siedziały przy piecu i robiły to co ojciec albo matka kazali. A w lecie na bosaka do pierwszych śniegów. Polmanowa zbudowała szkołę. Były cztery klasy i to wszystko. A i to przed wojną Żyd z sołtysem szkołę sprzedali. Powiedzieli, że do młócenia cepami szkoły nie potrzeba. I na tym zakończyła się moja nauka. "
Franciszek Gankiewicz: "Wieś od wieków zamieszkiwana przez Polaków i Rusinów, którzy żyli w najlepszej zgodzie między sobą. Żenili się - Polak z Rusinką, a Rusin z Polką. Na co dzień była używana tylko ruska mowa, a we dworze i w jednej rodzinie - gajowego Tomasza Czarneckiego - mówiono po polsku."
A jak po wojnie? Andrzej Potocki "Przystanek Bieszczady bez cenzury": "Los polskich rodzin był tragiczny. Wystarczy prześledzić sprawozdania Komendy Powiatowej Milicji w Lesku. Oto fragmenty dotyczące okresu od 24 lutego do 14 maja 1945 roku:
* 24 lutego w nocy banderowcy, w sile 6 ludzi uzbrojonych, napadli na dom wójta gminy Wołkowyja Gankiewicza, Polaka zamieszkałego w Terce i zrabowali mu 250 kg pszenicy, 150 kg mąki, 2 owce, 90 m płótna domowego wyrobu oraz inną żywność i ubrane. Tejże nocy w Terce obrabowali jeszcze dwóch gospodarzy Polaków przy czym zapowiedzieli, by żaden nie odważył się zawiadamiać władz, w przeciwnym razie go powieszą.
* Z 14 na 15 marca do wsi Terka przybyła banda UPA, w sile ponad 100 dobrze uzbrojonych ludzi na 30 furmankach i obrabowali doszczętnie wszystkich Polaków tejże gromady z inwentarza żywego i martwego, grożąc spaleniem domów w razie zameldowania władzom.
* 23 marca Polacy z wiosek Bukowiec, Terka, Polanki, Rajskie, Zawóz i Wola Matiaszowa zwrócili się z prośbą o ewakuację ich przed grożącymi banderowcami. UPA zmobilizowała Ukraińców wsi Łopienka, Wola Matiaszowa, Terka, Bukowiec i Rajskie, dając im broń i przeprowadzając w tych wioskach ćwiczenia.
* 14 maja w gromadzie Terka kwaterowało około 120 banderowców. Wysłany do Terki po kontynent bydła patrol nie zastał ani jednej sztuki, wszyscy gospodarze uciekli z bydłem do lasu."
Po II wojnie św. rozpoczęły się wysiedlenia ludności grekokatolickiej i rodzin mieszanych. Przeważnie w świadomości naszej kojarzą się one z akcja Wisła. To tylko część prawdy. Rozpatrując aspekt wysiedleń należy pamiętać o umowie podpisanej pomiędzy Ukraińską i Białoruską Republiką, a rządem PKWN o tzw. dobrowolnych wysiedleniach. W wyniku powojennych zmian w granicach naszego kraju mieszkało około 700 tys ludności wyznania grekokatolickiego i prawosławnego określanych jako Ukraińcy, a na obszarze ZSRR 700-800 tys. Polaków. Akcja przesiedleńcza ludności ukraińskiej do USSR rozpoczęła się 15 października 1944 r. Do sierpnia 1945 r. wysiedlono 229 tys Ukraińców. Należy wspomnieć o tym, że UPA broniła autochtonicznej ludności przez tzw. dobrowolną wywózką. Jednym z przeciwników w owym okresie ukraińskiej partyzantki był NKWD. Łącznie w ramach tej akcji trwającej do 15 października wysiedlono 478 486 (121 521 rodzin), w tym z województwa rzeszowskiego 267 795 tzw. Ukraińców. Polskich repatriantów było 788 000. W pierwszej fazie wysiedleń z Terki do ZSRR wyrzucono 13 właścicieli domów i gruntów, którzy pozostawili tu majątek o łącznej wartości 46 630 zł. Inne dane mówią, że w 1946 r. ludność określana jako ukraińska liczyła 72 rodziny - 37 osób. To był stan wyjściowy, w lipcu 1946 r. były już tylko 9 rodzin i 45 osób. Jeszcze inni historycy powołując się na źródła ukraińskie, w tym meldunki UPA, że w owym okresie nikogo nie wysiedlono do ZSRR. Ludzie wraz ze swoim dobytkiem uciekli do lasu. Była to masowa ucieczka, prawdopodobnie doszło do celowego przecieku, żołnierze polscy, a raczej ich część nie pochwalała wysiedleń i chroniła ludność cywilną.
Terka przeszła do historii dzięki dramatowi, który rozegrał się tu w latach 1939-1947, ze szczególnym uwzględnieniem tragedii, która odbyła się 8 lipca 1946 r. Jest bardzo wiele książek, artykułów poświęconych mordowi, część jest oparta na faktach wyssanych z palca. Polecam świetny artykuł Artura Brożeniaka i Małgorzaty Gliwy "Terka-Wołkowyja 1939-1947. Mikrohistoria krwawego konfliktu ukraińsko-polskiego" zamieszczonego w książce wydanej przez IPN Oddział Rzeszów "Bieszczady w Polsce Ludowej 1944-1989". "Pierwszy akt dramatu w Terce - morderstwo dokonane przez SB OUN na trzech mieszkańcach wsi - nakręcił spiralę przemocy. W jej wyniku zginęło ponad pięćdziesiąt osób - Ukraińców i Polaków. W świetle zgromadzonego materiału źródłowego nieprawdziwa jest teza, że zbrodnia w Terce miała na celu skłonienie Ukraińców w Polsce do szybszego przesiedlenia się do USRS, a przez to stworzenie jednolitego pod względem etnicznym państwa polskiego. Do zbrodni doszło w wyniku niekorzystnego splotu kilku czynników, a inspiracja wyszła od powodowanego żądzą zemsty na swoich ukraińskich pobratymcach Hrycia Łoszyci. Żołnierze 36. Komendy Odcinka z 8. Oddziału WOP wzięli udział w zbrodni, lecz główna odpowiedzialność spoczywa na ich dowódcy kpt. Lucjanie Zubercie. Bezpośrednio w mordzie brało udział kilku żołnierzy, pozostali byli statystami. Ze względu na upływ czasu nie udało się ustalić nazwisk żołnierzy, którzy zamordowali zakładników. Z materiału źródłowego wynika, że większość żołnierzy nie akceptowała rozkazów dowództwa, lecz wykonywała je ze względu na wojskową podległość. Sabotowanie poleceń przełożonych doprowadziło do uratowania życia kliku ukraińskim zakładnikom. Zakładników ratowali również miejscowi Polacy - Franciszek Bogacki i Wojciech Bogacki."
"Wędrowiec Podkarpacki" wydany Przez Oddział PTTK Rzeszów Henryk Wądołowski w "...przecież pacierz był taki sam" Pozwolę sobie zacytować jego fragmenty. Przede wszystkim dlatego, że te wywiady nie są znane historykom, a mogą być potraktowane jako materiał źródłowy.
"- Ilu ludzi z Terki było w UPA? Czytałem w jednej z książek, że co drugi mężczyzna.
- Nie prawda. Mówiłem panu o Mastylaku. Przychodzili do wsi i brali. Kto nie chciał ten umierał. Byli ochotnicy do niemieckiego wojska. Może i do banderowców sam szli, ale o tym się nie mówiło. I to była przyczyna tego co stało się w lipcu 46 roku. Tylko na grobie jest błąd. To było 8, a nie 9 lipca. Pamiętam dokładnie. Wcześniej do Terki przyszła sotnia Hrynia i wzięli do sotni 3 ludzi. Był to Gankiewicz, Michał Łoszycia i jego syn Jurek. Ktoś powiedział o tym żołnierzom w Wołkowyi. Wtedy wojsko napisało list do banderowców, że mają oddać tych ludzi, bo inaczej ucierpią Ukraińcy z Terki. Wzięli też do Wołkowyi 30 osób jako zakładników. W nocy banderowcy przyszli do wsi ale tylko z Gankiewiczem i Michałem Łoszycią. Jurka zamordowali w lesie. Powiesili ich na środku wsi na gruszach. Ja to widziałem. Mieli poobcinane języki i porozbijane głowy. Na szyjach mieli tabliczki z napisem "za samostijną Ukrainę". Banderwcy odeszli w kierunku na Polanki. Kiedy wojsko przyszło do wsi i żołnierze zobaczyli co stało się zaczęła się tragedia. Jednym z oficerów wojska był syn powieszonego Michała Łoszyci. Jemu wtedy wojsko powiedziało "rób co chcesz". Wtedy pogonili zakładników drogą na Studenne do ostatniej chałupy po lewej stronie drogi. Nie pamiętam już jak nazywał się właściciel. Zamknęli ich tam i obrzucili dom granatami. Zaczęło się palić. Wiem, że z tego domu uratował się jeden chłopak w moim wieku bo chodziliśmy razem do szkoły. Nazywał się Wasyl Soniak. Podobno schował się do jamy przy piecu, gdzie przechowywano ziemniaki i potem wyskoczył przez okno do strumienia i uciekł do Tworylnego. Potem razem z sotnią dostał się do Czech i osiadł w Kanadzie. Mówili ludzie z Terki, którzy byli w Kanadzie i wrócili, że go tam widzieli. Czy żyje? nie wiem. Ja wtedy uratowałem jedną znajoma Rusinkę. Kiedy prowadzili ich pod Berdycię wziąłem za rękę jedną z dziewczynek i prosiłem żołnierza, aby ją puścił, bo to moja dobra znajoma i dobra kobieta. Żołnierzy wypchnął ją z kolumny w moja stronę i razem z nią pobiegłem do domu. Ona żyje i mieszka w Stargardzie. Piszemy do siebie. "
Wojtek masz rację, Terka jest podawana jako przykład polskiej zbrodni na zasadzie a u was biją murzynów. Na dodatek ma być jednym z argumentów za tezą, zresztą prawdziwą, że władze polskie zmuszały ludność grekkkatolicką do wysiedleń. Robiły to, restrykcje były dotkliwe, dochodziło do zabójstw ale nie były to tego rodzaju zbrodnie.
I o tym mówił w swoich pracach Poliszczuk. Jako jeden z nielicznych ukraińskich historyków mówił o złożoności problemu.