QUOTE
Pewnie decydowały problemy techniczne. Dziś jak terrorysta zdetonuje bombę w centrum stolicy europejskiej to za 2 minuty wiem o tym cały świat. I może to zrobić całkiem nieliczna grupa. Wtedy i możliwości wyrządzenia czegoś spektakularnego były mniejsze i rozpowszechnianie wiadomości o samym akcie trudniejsze, nie wspominając, że zablokować przepływ wiadomości było łatwiej.
Dodam jeszcze jedną rzecz, która często pojawia się wśród analityków wojen światowych i wojny totalnej jako zjawiska: dopiero zdemokratyzowanie społeczeństw podłożyło fundamenty pod wojny totalne. Od kiedy suwerenem jest naród, a nie król i wierchuszka arystoktatów, działania zbrojne wymierzane są w naród jako całość. Dawniej wojny toczono między armiami władców. Dziś się toczy wojny z ludnością cywilną, z jej wykorzystaniem i przeciwko niej.
Podobnie ma się rzecz, moim zdaniem, ze zjawiskiem terroryzmu. Dopiero w sytuacji, kiedy suwerenem jest naród, akty terroru zaczynają mieć na celu zastraszenie całego narodu. Dlatego na ofiary aktów terroru wybiera się przypadkowe ofiary cywilne. Dawniej mordowano precyzyjnie wymierzone cele, jak władców i osoby wpływowe. Dzisiaj wpływowe są masy, dlatego u terrorystów istnieje potrzeba zastraszenia mas.