|
|
Jean-Paul Belmondo, "Bebel"
|
|
|
|
Wczoraj (6. September 2021) w wieku 88 lat zmarł francuski aktor Jean-Paul Belmondo. Dzisiejszemu młodszemu pokoleniu polskich kinomanów być może to nazwisko niewiele już mówi. Lecz jeszcze trzydzieści kilka – czterdzieści lat temu niemal każdy w Polsce jakoś go kojarzył, na ogół bardzo sympatycznie. Zresztą, popularność filmów francuskich wśród widzów polskich niewiele wtedy ustępowała popularności filmów amerykańskich.
Belmondo zadebiutował jeszcze w latach 50. Stosunkowo wcześnie pojawił się w kilku głośnych, artystycznych, awangardowych filmach francuskiej Nowej Fali, na przykład w przełomowym "Do utraty tchu" ("À bout de souffle" Godarda, 1960) oraz w mniej przełomowym "Szalonym Piotrusiu" ("Pierre le fou" tegoż samego reżysera, 1965). Grał nie tylko w filmach francuskich, ale również włoskich: na przykład w "Matce i córce" ("La ciociara", 1962). Często były to po prostu współprodukcje tych dwóch kinematografii. Nie miał oporów przed tym, by odejść od produkcji artystycznych na rzecz popularnych, vide "Cartouche-zbójca" ("Cartouche"), 1962. Dość wcześnie objawiło się u niego szczere poczucie humoru i zmysł autoironii: vide szampańskie komedie w reżyserii Philippe’a de Broca: "Człowiek z Rio" ("L’homme de Rio", 1964) i "Człowiek z Hongkongu" ("Les tribulations d’un chinois en Chine", 1965). Albo brawurowa komedia kostiumowa z epoki Rewolucji Francuskiej "Małżonkowie roku drugiego" ("Les mariés de l'an II", 1971). Bywał to też humor przewrotny, pełen gryzącej satyry obyczajowej, np. w filmie "Doktor Popaul" ("Docteur Popaul", 1972).
Znakiem rozpoznawczym niezwykle sprawnego fizycznie aktora stało się to, iż w wielu scenach niebezpiecznych obywał się bez kaskadera. W filmie "Dubler" ("L’animal", 1977) nie miał wahań przed ironizowaniem na ten właśnie temat.
Bardzo lubił grać gangsterów lub mafiosów oraz drobnych złodziejaszków w tonacji niepoważnej i poważnej: "Człowiek w pięknym krawacie" ("Ho!", 1968), "Borsalino" (1970), "Mózg" ("Le cerveau", 1968), "Ceny łup" ("La casse", 1971), "Stavisky" (1974). Niekiedy zaś, dla odmiany, grywał postaci z drugiej strony barykady, czyli arcysprawnych i nieprzekupnych policjantów. Szczerze mówiąc, zdarzało mu się wtedy przeszarżowywać. Taki na przykład "Strach nad miastem" ("Peur sur la ville", 1975) był kryminałem raczej słabym i kaskaderskie popisy tego nie rekompensowały. To samo "Glina czy łajdak" ("Flic ou voyou", 1979).
Ciekawostka: mało kto pamięta, iż zdarzało się mu przemawiać z ekranu po polsku. Po prostu filmy "Życie złodzieja" i "Małżonkowie roku II" szły w polskich kinach zdubbingowane. Naprawdę - wtedy dubbingowano znacznie więcej niż współcześnie.
W zasadzie od lat Belmondo nic już nie zagrał. I już nie zagra. Szkoda. Zamknął się ważny rozdział francuskiego kina.
Ten post był edytowany przez ZespolyFilmoweSA: 7/09/2021, 5:43
|
|
|
|
|
|
|
|
1. O zmarłych zwykle piszemy Mównica-Kultura. 2. Albo nie napisałeś albo nie dostrzegłem czemu "Bebel" Pseudonim?
|
|
|
|
|
|
|
|
Wydaje mi się, że dział "kino i coś tam" jest równie stosowny. https://en.wikipedia.org/wiki/Jean-Paul_Belmondo 'Other names: Bébel' (with the French accent 'l'accent aigu' above the first 'e').
Ten post był edytowany przez ZespolyFilmoweSA: 7/09/2021, 7:41
|
|
|
|
|
|
|
|
"Zawodowiec". Mój ulubiony film z JPB. Taka miejscami komedyjka a na końcu opad szczęki.
|
|
|
|
|
|
|
|
W sumie to nie wiem, co to za jeden ten Belmondo, ale nie, nie z nadmienionych względów pokoleniowych, lecz z braku zainteresowania tymi sprawami (film, aktorzy itp.). Ale, przy okazji, przy dalekiej okazji, pozwolę sobie, jeśli oczywiście można, zarazem mając oczywiście świadomość odbiegania od tematu (w czym osobiście nie widzę nic zdrożnego). Ok. Do rzeczy. Otóż media (me-r-dia) kształtują. Co kształtują? Wszystko. Całą rzeczywistość. Po to zresztą one de facto istnieją. Z ramach zaś owego wszystkiego przez nie kształtowanego są również wzorce tzw. piękna. Mówię tu o (tzw.) pięknie zewnętrznym (Schönheitsideal). Także i jak najbardziej w odniesieniu do płci męskiej (o ile nawet nie przede wszystkim). Jednymi zaś z owych wzorów są aktorzy (filmowi, tv). Zauważcie różnicę, gigantyczną i kolosalną, między takimi wzorcami kiedyś a dziś. Kiedyś takim wzorcem był np. Paul McCartney. Chłopięcy. Młodzieńczy (w odcieniu znaczeniowym: youthfull, jugendlich). Z twarzy cute & sweet. Osobiście uwielbiam tę jego fryzurę z tą prościutką chłopięcą grzywką. Z budowy delikatny. A dziś? Powiedzmy to wprost. Zarośnięta małpa. Goryl. Na łbie pomada (te uniesione, sztywne kłaki). Na ryju zaś szczota do czyszczenia klozetu (tak, te lansowane dziś brody są wyjątkowo obrzydliwe i ohydne, aż do zwymiotowania). Istne zaprzeczenie młodzieńczości. Za to emanacja (tzw.) męskości, dorosłości, dojrzałości, powagi, ustatkowania się, stabilizacji itp. (krótko mówiąc starych "dobrych" wartości burżuazyjnych). Dziwne? Przypadek? Być może. Ale być może wcale nie. Nb. poza obrzydliwością tych bród czysto wizualną jest coś obrzydliwe jeszcze bardziej, bardziej zaś dlatego, iż dotyczy sfery duchowej, psychologicznej, otóż me-r-dia rzuciły hasełko, że brody są męskie i że (eo ipso) podobają się kobietom, i stąd każdy (no, niedosłownie każdy) mijany na ulicy to brodacz (he, he, he). Chęć przypodobania i podobania się. Chęć być taki jak wszyscy. Strach przed "wychyleniem się". Podświadomy albo i zupełnie świadomy. Kolektywizm. Stadność. Podążanie za tłumem. Boże. Co za ohyda. Nb. dla mnie wzorcem urody jest nasz Karol Strasburger (z czasów Polskich dróg). Dodatkowo grany przez niego w tym serialu Władek Niwiński to wzorzec męskości i człowieczeństwa. Delikatny. Wrażliwy. Pełen wahań i dylematów moralnych. Czyli (i znów) totalne zaprzeczenie lansowanych dziś pewnych siebie goryli ("pewnych siebie", bo często to zwykłe, za przeproszeniem, męskie p.py).
Ten post był edytowany przez Biernat: 7/09/2021, 11:47
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE [Biernat,7/09/2021, 11:31] Kiedyś takim wzorcem był np. Paul McCartney. Chłopięcy. Młodzieńczy (w odcieniu znaczeniowym: youthfull, jugendlich). Z twarzy cute & sweet. Osobiście uwielbiam tę jego fryzurę z tą prościutką chłopięcą grzywką. Z budowy delikatny.
Nie kiedyś, tylko styl New Romantic, lata 1980-te.
Wcześniej były lata 70-te z afro, szerokimi krawatami i szerokimi spodniami.
Wzorce zmieniają się co około dekadę.
|
|
|
|
|
|
|
|
Francja. Pogrzeb Jean-Paula Belmondo odbędzie się w piątek w Paryżu
Pogrzeb zmarłego w poniedziałek aktora i producenta filmowego Jean-Paula Belmondo odbędzie się w piątek o godzinie 11. w kościele Saint-Germain-des-Prés w Paryżu - poinformował we wtorek adwokat zmarłego aktora Michel Godest. Po ceremonii pogrzebowej nastąpi kremacja ciała – podała agencja AFP.
W czwartek Francja złoży narodowy hołd zmarłemu Jean-Paulowi Belmondo - przekazał we wtorek Pałac Elizejski. Ceremonia odbędzie się w Pałacu Inwalidów.
Belmondo zmarł w poniedziałek w wieku 88 lat. W sierpniu gwiazdor francuskiej Nowej Fali przeszedł udar mózgu, a na początku roku był hospitalizowany powodu ogólnego wyczerpania. Prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że wraz ze śmiercią artysty Francja straciła "narodowy skarb". "(Belmondo - PAP) pozostanie już na wieczność Wspaniałym" - powiedział w poniedziałek Macron, odnosząc się do filmu z 1973 roku o tym właśnie tytule, w którym zagrał Belmondo.
Hołd aktorowi – symbolowi francuskiego kina - złożyli we wtorek w mediach społecznościowych znani aktorzy m.in.: Brigitte Bardot, Mia Farrow, Quentin Tarantino, Sharon Stone, Mickey Rourke, Antonio Banderas. https://e-teatr.pl/francja-pogrzeb-jean-pau...-w-paryzu-15846
Ten post był edytowany przez ZespolyFilmoweSA: 8/09/2021, 11:37
|
|
|
|
|
|
|
|
Relacja z pogrzebu: https://www.facebook.com/100007804896143/vi...424651827761599
Nie dziwię się łzom ludzi. Żegnają legendę kina, jedną z tych, które swego czasu uczyniły kinematografię Francji światową potęgą. (Kiedyś np. film gansterski produkcji francuskiej lub francuska komedia to coś znaczyło)
Nic z tego nie zostało.
|
|
|
|
|
|
|
|
Kino francuskie nadal trochę znaczy, ale po prostu Hollywood "zeżarło" resztę świata "zachodniego". Tak od lat 80-tych.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Delwin @ 10/09/2021, 19:15) Kino francuskie nadal trochę znaczy, ale po prostu Hollywood "zeżarło" resztę świata "zachodniego". Tak od lat 80-tych. Nic nie znaczy w porównaniu z czasami Belmonda, Delona, Gabina czy Noireta, albo w komedii w porównaniu z czasami Fernandela, Bourvilla czy Richarda. Kobiety? Jakaś dzisiejsza aktorka może choćby się zbliżyć do wielkości gwiazd takich jak Bardotka, Signoret, Moreau, Darrieux czy Darc? Jaki film francuski zdobył publiczność i popularność na miarę komedii De Funesa czy Richarda czy filmów gangsterskich Delona czy Belmonda właśnie? Albo m. nar. amantów kina na miarę Phillippe'a czy Marais, Delona? (Podobnie zresztą się rozłożyło kino włoskie) I to wcale nie chodzi o Hollywood; za czasów wyżej wymienionych H. też prztłaczało wszystkich kasą a jednak kinematografie tych krajów produkowały i gwiazdy filmowe i przeboje. Jeszcze po tych wielkich próbowali gwiazdorzyć Reno czy Depardieu ale obaj są już po 70-tce a ten drugi od lat słynie raczej z głupoty niż ról filmowych. Z kobiet może Cotillard miała zdatki na gwiazdę, ale jej popularnośc nie wyszła poza Francję. Jedynie Marceau zbliżyła się do statusu swoich sławnych poprzedniczek, ale jej naprawdę wielki, międzynarodowy przebój jest sprzed ćwierćwiecza. Nawet w muzyce filmowej (Cosma) Francuzi byli w pierwszej lidze. Teraz tego po prostu nie ma.
Ten post był edytowany przez emigrant: 11/09/2021, 14:34
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(emigrant @ 11/09/2021, 14:13) Nic nie znaczy w porównaniu z czasami [ . . . ] 1 Kluczowy jest ten zwrot: “w porównaniu”. To znaczy, że od czasu do czasu jednak trafi się jakiś film znad Sekwany, który pozwala się obejrzeć z zainteresowaniem, bez znudzenia ani bez poczucia zażenowania. Z filmów powstałych już w obecnym stuleciu przypominam sobie na przykład tytuły: - "Amelia" ("Le fabuleux destin d’Amélie Poulin", 2001, reż. Jean-Pierre Jeunet) - "Smak życia" ("L’Auberge espagnole", 2002, reż. Cédric Klapisch ) - "Jeszcze dalej niż północ" ("Bienvenue chez les Ch'tis", 2008, reż. Dany Boon). Slogan reklamowy tego filmu: “Film, który we Francji zatopił “Titanica” – pewnie nazbyt tromtadracki, lecz sam film był dość sympatyczny. - "Nietykalni" ("Intouchables", 2011, reż. Olivier Nakache / Éric Toledano) - "Za jakie grzechy, dobry Boże?" ("Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?", 2014, reż. Philippe de Chauveron) - no, może jeszcze kilka aktorskich ekranizacji komiksów o Asteriksie i Obeliksie – choć artystycznie niewybitnych – ludziska oglądały. - "Bella i Sebastian" (2013) w kategorii filmów dla dzieci. Niektóre z powyższych doczekały się sequeli.
Naturalnie, jak na kraj, który w przeszłości tak przeogromnie wzbogacił kulturę uniwersalną – tych parę tytułów nie rzuca na kolana. Zatem co do generalnej konkluzji zgadzam się: nikt już dziś poza Francją nie pójdzie w ciemno na "francuski film policyjny" albo na "francuską komedię". Te hasła już nie działają jak dobra marka gwarantująca to i tamto.
Owszem, nad Wisłą uchowała się grupka nieuleczalnych frankofilów, którzy w najnudniejszym gniocie jakiejś Agnès Jaoui albo jakiegoś François Ozona potrafią się doszukać i "subtelnego uśmiechu" i "autentycznych wzruszeń" i "głębi" i w ogóle artyzmu oraz sztuki wysokiej, w odróżnieniu tej niewysokiej zza oceanu. OK, niech im ziemia lekką będzie. 2 Dochodzi kwestia lingwistyczna, czyli odwieczna (dawno przegrana przez Francuzów) wojna o globalną dominację językową. - Siedzący we Francji twórcy filmów komercyjnych często wolą kręcić od razu po angielsku (Luc Besson, Roman Polański). - W przeszłości najwyższym komplementem jaki Hollywood składało francuskiemu kinu było zlecanie "najdroższego dubbingu świata", czyli kręcenie amerykańskiej wersji filmu europejskiego (najczęściej właśnie francuskiego), który odniósł sukces u siebie https://en.wikipedia.org/wiki/Category:Amer...of_French_films Na ogół zresztą ten amerykański remake był słabszy od oryginału. Ale i tych remakes też ostatnio jakby mniej. - Polscy dystrybutorzy parę razy nadali filmowi francuskiemu tytuł angielski: "Les chevaliers du ciel" (2005, reż. Gérard Pires) był u nas rozpowszechniany pod tytułem 'Sky Fighters', "C’est tout pour moi" (2017, reż. Ludovic Calbeao-Justin, Nawell Madani) dostał "polski" tytuł 'Stand up Girl', zaś "Le daim" (2019, Quentin Dupleux) to u nas "Deerskin". Czyżby skojarzenie z francuskością działało dziś wręcz odstraszająco?
Ten post był edytowany przez ZespolyFilmoweSA: 12/09/2021, 6:44
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Nic nie znaczy w porównaniu z czasami Belmonda, Delona, Gabina czy Noireta, albo w komedii w porównaniu z czasami Fernandela, Bourvilla czy Richarda. Kobiety? Jakaś dzisiejsza aktorka może choćby się zbliżyć do wielkości gwiazd takich jak Bardotka, Signoret, Moreau, Darrieux czy Darc? Jaki film francuski zdobył publiczność i popularność na miarę komedii De Funesa czy Richarda czy filmów gangsterskich Delona czy Belmonda właśnie?
Tylko co do czego porównujemy? Niewątpliwe jest, że Polsce kino (i gwiazdy) francuskie zostało "wyparte" przez Hollywood, ale czy kino francuskie było aż tak topowe z perspektywy np. USA? Czy Belmondo miał kiedykolwiek status porównywalny z Gregory Peckiem na ten przykład?
|
|
|
|
|
|
|
|
Akurat ani Bardotka, ani Bourville czy de Funes jakimiś znakomitymi aktorami nie byli w porównaniu do aktualnie grających aktorów i nie chodzi o Depardieu. Jest i Cassel i Dujardin i i Perez i Reno i kilku innych, a co do aktorek i Huppert, Eva Green, Beart, Cotilliard etc. Natomiast konkurencji budżetowej i producenckiej nie są w stanie przebić. Hollywood zabrało im nawet gatunek płaszcza i szpady, który był narodowym produktem Francji, jak western Amerykanów.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(artie44 @ 11/09/2021, 23:05) Akurat ani Bardotka, ani Bourville czy de Funes jakimiś znakomitymi aktorami nie byli w porównaniu do aktualnie grających aktorów i nie chodzi o Depardieu. Jest i Cassel i Dujardin i i Perez i Reno i kilku innych, a co do aktorek i Huppert, Eva Green, Beart, Cotilliard etc. Nigdzie nie pisałem, że to byli wybitni aktorzy/aktorki. Pisałem, że to były legendy kina, gwiazdy o międzynarodowej, światowej nawet sławie. Wybitnych aktorów, to jest jak pcheł na kundlu, legend kina o międzynarodowej sławie dużo mniej. Nie wierzysz, to spytaj na ulicy kto słyszał o Dujardinie a kto o Belmondo.
QUOTE Natomiast konkurencji budżetowej i producenckiej nie są w stanie przebić. Hollywood zabrało im nawet gatunek płaszcza i szpady, który był narodowym produktem Francji, jak western Amerykanów.
To nie jest konkurencja jak w handlu na przykład, gdzie masz dwa produkty do wyboru, to wybierasz jeden (np. pralkę czy zegarek.) Jak masz film hollywoodzki i europejski nikt ci nie broni iść na oba. I ludzie tak robili- jak mieli ofertę ze strony kinematografii europejskich. A H. od dawna przytłaczało Europę finansową potęgą swoich produkcji i jakoś to dawniej nie przeszkadzało chodzić, a nawet snobować się na filmy europejskie. Np. budżet Kleopatry z 63 roku z Taylorką to ponad 30 mlnów $ (wtedy!) a budżet Wielkiej włóczęgi z 67 r. to 2,3 mlny $. I jakoś to nie przeszkadzało walić publice drzwiami i oknami na ten film w całej Europie, nawet w komunie. Jeszcze jeden przykład produkcji z jednego roku 93- Jurassic Park 65 mlnów $ a filmu francuskiego z tego samego roku "Goście, goście" 9,5 mlna. Hollywódzka producja JP nie przeszkodziła międzynarodowemu sukcesowi tego filmu. Nie ma co zwalać na "konkurencję z Holyłodzi.
QUOTE(Delwin) Tylko co do czego porównujemy? Ty- nie wiem. Ja napisałem wyraźnie: istnienie aktorskich europejskich gwiazd, wręcz międzynarodych legend kina z czasów Belmonda, Delona z istnieniem (czy raczej nie iestnieniem) w dzisiejszych czasach.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jeszcze jeden przykład produkcji z jednego roku 93- Jurassic Park 65 mlnów $ a filmu francuskiego z tego samego roku "Goście, goście" 9,5 mlna. Hollywódzka producja JP nie przeszkodziła międzynarodowemu sukcesowi tego filmu.
Kolega poda ile filmów francuskich skutecznie konkurowało a nie wybiera pojedyncze przykłady. Obstawiam, że jednak to konkurencja "wymnożona" przez anglicyzację kultury związaną z internetem.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|