Witam, wyobraźmy sobie, że Stalin ma zupełnie inny pomysł na granice Polski. Na przykład widząc, że Amerykanie i Brytyjczycy zajęli "silniejszą" część Niemiec, postanawia zostawić po stronie niemieckiej Dolny Śląsk, Pomorze i Nową Marchię, żeby mieć w miarę silne państwo. Jednak oczywiście nie może im zostawić granicy wersalskiej i musi dojść do jej zmiany na niekorzyść Niemców.
Polska traci Kresy Wschodnie. Jej rekompesatą są Gdańsk, Pogranicze i Górny Śląsk. Moim zdaniem w przypadku utraty Kresów Wschodnich i braku zdecydowanych nabytków na Zachodzie, Stalin raczej oddałby nam całe Prusy Wschodnie z Królewcem na czele, żebyśmy nie mieli pretensji do Kresów Wschodnich. Otrzymujemy obszary, do których mieliśmy historyczne i etniczne roszczenia po I wojnie światowej (mniej więcej polskie żądania z Wersalu), jednak takie ośrodki jak Wrocław czy Szczecin pozostają w Niemczech.
Państwo Polskie liczy sobie około 250-260 tys km^2 i około 20 milionów mieszkańców w 1945 roku. Interesują mnie takie kwestie:
1. Jak wyglądałoby to państwo od strony politycznej i ekonomicznej? Polska w porównaniu do II RP byłaby o 1/3 mniejszą i pewnie poczucie krzywdy narodowej byłoby większe, czyli prawica jest silniejsza (obszary "rdzennie polskie" są bardziej prawicowe od Ziem Odzyskanych). Czy brak Dolnego Śląska i Pomorza Zachodniego sprzyjałby polskiej gospodarce (największe bezrobocie w Polsce jest na Ziemiach Odzyskanych) czy wręczby jej szkodził (Prusy Wschodnie uchodziły za największą "dziurę" w Niemczech, a KGHM działa na Dolnym Śląsku)?
2. Migracje ludności. Jak wyglądałyby migracje ludności polskiej i niemieckiej? Czy Polacy zza Buga mieliby szansę zamieszkać w takiej Polsce, czy przyjechałaby ich większość czy wręcz garstka? Czy kolonizacja głównie dotyczyłaby nadgranicznych Polaków i mieszkańców przeludnionej Małopolski? Jaki byłby los Ukraińców z akcji Wisła (mało miejsca!)? Jak wyglądałoby wypędzenie Niemców i w jaki sposób odnosiliby się do polskich autochtonów?
3. Czy mogłoby dojść do tego, że Polacy stanowiliby większość mieszkańców okolic Grodna, Wilna i Lwowa (tylko Prusy Wschodnie zostałyby do skolonizowania) i jaki byłby stosunek władz polskich wobec nich po 1989 roku? Czy mogłoby dojść do irredenty Wileńszczyzny? Czy wręcz otrzymanie zaledwie połowy Ziem Odzyskanych spowodowałoby, że większość Polaków musiałaby zostać w ZSRR?
4. Status Królewca w razie ograniczonych nabytków dla Polski. Czy Stalin byłby gotów zrezygnować z Królewca, gdyby Polacy nie dostali Wrocławia i Szczecina?
5. Jak wygladałaby sytuacja międzynarodowa po 1989 roku? Czy w razie większych skupisk Polaków na Wschodzie Polska byłaby gotowa na aktywne działanie? Czy poczucie krzywdy mogłoby doprowadzić do tego, że w Polsce prawica byłaby bardziej radykalna. Jak wyglądałyby nasze stosunki z Niemcami i wschodnimi sąsiadami.
Zapraszam do dyskusji. (2050)
http://imageshack.us/f/215/mapanarodowosciowa1910.jpg/
Niemożliwe. Stalin by musiał na łeb upaść. Nie realizuje w ogóle swoich planów. Polska ma tylko minimalne nabytki kosztem Niemiec nie ma więc wiecznego skłócenia z zachodnim sąsiadem, ZSRR nie jest jedynym gwarantem naszych zachodnich granic. W ZSRR zostaje olbrzymia liczba polskich wichrzycieli brużdżących ile wlezie.
Gdańsk i Królewiec to były straty dla Niemców do zaakceptowania, w końcu wojnę przegrali i musieli za to zapłacić. Granica na Odrze nie i do dziś w sumie nie jest do końca. Mieszkańców by było co najwyżej minimalnie więcej niż w NRD bo kto mógł to zmykał do stref alianckich. Miałby więc jedną wielką pustkę w NRD i miliony wściekłych Polaków. Obawiam się, że nawet by nie miał kim tworzyć rządu PRL bo aż tak spolegliwi nasi komuniści nie byli. W efekcie przy takich granicach musiałby się zdecydować na Polską SRR co znowu grzebało jego plany i zachodu by się ugłaskać nie dało. Wojna partyzancka na całym były obszarze IIRP przy której UPA to pikuś trwała by do lat 60-tych. O Stalinie można mówić wszystko, ale nie to, że był głupi i nie potrafił kalkulować zysków i strat.
Jakoś w tym przypadku mam spore wątpliwości, czy rzeczywiście Stalin mógłby sobie pozwolić na zabranie nam CAŁYCH wschodnich kresów. Coś mi mówi, że Grodno i Lwów miały w takim układzie większe szanse na pozostanie w Polsce niż gdy otrzymaliśmy całość tych tzw. "Ziem Odzyskanych".
W zasadzie pozwolić to sobie mógł na wszystko, tyle, że to nie było w jego interesie. A ciężko by robił coś wbrew niemu.
Ciekawi mnie, jak wyglądałaby kwestia transfery ludności polskiej ze Wschodu do Polski. Władza ludowa raczej zwoziłaby wszystkich do Prus Wschodnich i ewentualnie Gdańska, bo nie byłoby sensu ich wysyłać do "pogranicza" czy na Górny Śląsk, gdzie zapewne byliby już Polacy zza dawnej granicy II RP. Chyba nie wyjechałoby tyle osób jak miało to miejsce. Ciekawe, jaki odsetek stanowilibyśmy w Wilnie, Grodnie i Lwowie w 1989 roku. I jaka byłaby polityka zagraniczna?
Wyjechało by bardzo niewiele, bez całości ziem odzyskanych Polska by była bardzo przeludnionym krajem niezdolnym do utrzymania tej liczby mieszkańców. Skromne nabytki terytorialne by zasiedlili osadnicy z centrum i małopolski.
Stalin nie mógł sobie na to pozwolić.
Nie ma się co oszukiwać w OTL dostaliśmy niemalże najgorszy możliwy wariant granicy zachodniej i niemalże najgorszy granicy wschodniej.
Czyli co dzieje się po 1989 roku na Kresach Wschodnich? Zastanawiam się, jaka cześć Polaków wyjechałaby do Polski. W sumie słyszałem opowieści, że władze sowieckie często utrudniały repatriację Polaków, zwłaszcza w późniejszym okresie. Zakładając, że Ziemie Odzyskane zostały skolonizowane w 30-40% przez Kresowiaków, to siłą rzeczy część z nich musiałaby zostać.
Ogólnie z ZSRR wyjechało do Polski koło 1,5 mln ludzi, z tego koło 1,1 mln osiadło na terenach, które tu nie były by przyznane. Trzeba więc liczyć, że w ZSRR zostaje koło 1 mln Polaków więcej (powiedzmy, że 100 tyś przyjmie województwo królewieckie).
Mamy w pasie polskim o jakieś 180 tyś rodaków więcej i koło 850 tyś we Wschodniej Galicji.
Pomnóż to przez przyrost naturalny do 1990 roku.
Nie tyle władze Sowieckie utrudniały ci władze Litewskiej SRR uważając ich za spolonizowanych Litwinów. Ich celem było wypędzenie resztek elit a reszta miała być brutalnie zlitwinizowana, tyle, że Moskwa postanowiła zastosować zasadę dziel i rządź i nic z tego nie wyszło i dopiero po odzyskaniu niepodległości mogli przystąpić do dzieła.
Niemalże
Przy takim układzie granicy na wschodzie co najwyżej byśmy nie dostali Szczecina. Na wschodzie zaś gorzej niż granica z R-M by nie było.
Nie mogliśmy. Od początku celowano (i Stalin i zachód) w granicę zachodnią na Odrze. Dopóki jeszcze się Stalin z WB liczył to miała być Nysa Kłodzka i Odra i Linia Curzona (ta prawdziwa z Lwowem Brześciem i Grodnem [po naszej stronie) oraz całe Prusy Wschodnie. Jak się przestał liczyć to była Nysa Łużycka i Linia R-M zwana Linią Curzona z odchyleniami na naszą korzyść z podzielonymi Prusami. Potem udało się nam dopaść jeszcze Szczecin. Tak więc co najwyżej groziło nam niedoproszenie się o Szczecin i brak owych odchyleń, czyli tylko po prawdzie nieznacznie gorzej. A więc po IIWŚ dostaliśmy niemalże najgorsze granice jakie były możliwe.
Postarałem się oszacować liczbę ludności polskiej na Kresach w 1945 roku. Wyszło mi, że skoro w 1939 było tam naszych 5 milionów, to zakładam, że licząc śmierć i zsyłki Polaków (milion zamordowanych bądź zesłanych), to zostało ich tam około 4 milionów. Można założyć, w dwóch falach repartiacji do Polski przyjechało około 2 milionów (1,8 mln w I fali, około 200 tys w II fali).
Czyli na terenie ZSRR pozostało 2 miliony Polaków. W 1989 roku Polaków według spisów było około miliona w trzech republikach radzieckich. Należy założyć jednak, że im więcej Polaków pozostaje, tym bardziej opierają się asymilacji.
Należy zastanowić się, ilu Polaków wyjeżdża do Polski po 1945 roku. Zakładając, że wyjeżdża niecały milion, a 3 miliony zostają (a uwaga - głównie Polacy przyjeżdżali z Ukrainy), to może być całkiem ciekawa sytuacja na terenie Grodzieńszczyzny i Wileńszczyzny. Bądź też władze radzieckie z powodu strat ludności w wojnie ojczyźnianej, wręcz pozwalają wyjechać nielicznym (Ziemie Zachodnie miały być rekompesatą za utracony Wschód, jednak co to jest za rekompesata 4 razy mniejsza od straty).
Mamy małą Jugosławię?
Liczbę Polaków szacuje więc na około 4,5 miliona (Białystok i okolice liczyły około 600 tysięcy Polaków, Grodno i Wołkowysk liczyły około 200 tysięcy Polaków), a z mordami i zsyłkami daje między 3,5 a 4 milionami. Należy pamiętać jednak, że po wymordowaniu Żydów odsetek Polaków wzrósł (na przykład Lwów przed wojną miał 50% ludności polskiej, zaś w 1944 miał już 66%).
Jednak wracając do głównego tematu - mamy 4 miliony Polaków w ZSRR, mamy o połowę mniej powierzchni do kolonizacji - ilu z nich zostaje, a ilu wyjeżdża?
Gdyby Stalin zrobił tak jak jest w temacie, to nie doszłoby do repartiacji Polaków ze Wschodu (jak już to elity, które straciły dobytek). I u progu lat 90. żylibyśmy w ciekawych czasach, bo od Grodna do Dźwiny Polacy stanowiliby większość, a przygraniczny Lwów miałby całkiem sporo Polaków.
Ciekawe co dzialoby się, gdyby Białystok był w Białorusi, a Chełm i Przemyśl na Ukrainie. Dopiero byłaby zadyma!
A taki scenariusz?:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=153491&view=findpost&p=1736870
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=153491&view=findpost&p=1732517
Przede wszystkim polscy repatrianci nie wyjeżdżali po 1945 czy 1956 z ZSRR dlatego, że Dolny ŚLąsk czy Pomorze Zachodnie leżały odłogiem i były tereny do skolonizowania. Wyjeżdżali głównie dlatego, że mając do wyboru życie w ZSRR a życie w okrojonej, komunistycznej, ale jednak formalnie niezależnej Polsce wybierali ten drugi wariant. Dlatego nie mogąc osiedlić się nad Odrą czy Bałtykiem, osiedlaliby się na Mazowszu, Kujawach, a i "odzyskane" Prusy Wschodnie też miałyby potencjał do zasiedlenia
Poza tym nawet w okrojonej PRL zapewne rozwijano by przemysł, tworzono nowe ośrodki przemysłowe, rozbudowywano miasta, a to też w jakimś stopniu pozwoliłoby rozwiązać problem przeludnienia
Samemu Stalinowi też zapewne nie zależałoby na pozostawieniu na dawnych terenach RP kilkumilionowej rzeszy Polaków, stąd różnymi sposobami próbowałby ją "rozładować", czy to sprzyjając repatriacji do Polski, czy to przesiedlając co bardziej opornych na Syberię czy do Kazastanu w większym stopniu niż OTL. Do tego doszłyby (w kolejnych dekadach) naturalne migracje związane z pracą (skierowania do pracy), studiami, służbą wojskową czy choćby małżeństwami mieszanymi, zatem pisanie o jakimś 4-5 - milionowym zwartym skupisku Polaków na tych terenach to mrzonki, myślę że szczególnie miasta (zwłaszcza duże i średnie) uległyby stopniowej rusyfikacji lub (w przypadku Lwowa, Tarnopola czy Łucka) ukrainizacji
Mniej na zachodzie, tyle samo na wschodzie? Nie widzę specjalnej tragedii.
Jedyna "strata" to brak zagłebia miedziowego. Jak tu gospodarzyć bez podatku kagiehemnego?
Podobny scenariusz był opisany przez Orłowskiego w jego książce "Inna Polska?". Zaczęło się od tego, że Beck sprzymierzył się z Adolfem, a potem Niemcy i tak przegrali, dlatego Polsza została ukarana. Na wschodzie granica paktru Ribentropp-Mołotow, a na zachodzie Polsza dostała jedynie Gdańsk, obszar plebiscytowy Mazur i obszar plebiscytowy Śląska.
Jeśli chodzi o to, że miejsca by zabrakło dla repatriantów ze wschodu w tym co wy piszecie, to nie jest problem. Najwyżej więcej ludności trafiłoby do miast, a mniej kolonistów z Polski centralnej. Zresztą Polska przy podobnej liczbie ludności, a mniejszej powierzchni byłaby krajem bardziej zurbanizowanym, a być może dlatego nawet ogólnie bardziej rozwiniętym gospodarczo, bo PRL na taką skalę by nie zakonserwował nieefektywnego małoskalowego rolnictwa.
O książce Orłowskiego wspomniałem, bo podobną sytuacją z granicami wymyślił i na tym skończmy ten wątek.
Jedynym sposobem na rozwiązanie problemu przeludnienia rolnego była i tak urbanizacja i uprzemysłowienie. PRL zaś zakonserwował niewydolną strukturę, a na dodatek replikował ją na Ziemiach Odzyskanych. Tutaj siłą rzeczy będzie podobnie, ale mniejszą skalę, bo mniej tych ziem. Być może większe parcie do miast, ale pytanie czy centralnie planowany przemysł będzie wstanie wcielić nieco większe nadwyżki ludności ze wsi. Co do ludności to pewnie będzie zbliżona do dzisiejszej. Przykład NRD nie ma nic do rzeczy, bo tam kto mógł do lat 60tych uciekał do RFN.
W przypadku sojuszu z Hitlerem Stalin postawiłby na pełną kolektywizację polskiego rolnictwa, jak we wszystkich pozostałych krajach bloku wschodniego poza Polską, a nie bawiłby się w półśrodki.
No też nie do końca, np. Pruska Iława dostała nazwę Bagrationowsk, od głównego dowódcy wojsk rosyjskich przeciw Napoleonowi.
Swoją drogą Stalin nieźle odwrócił kota ogonem, tam była za Napoleona bitwa, którą Rosjanie przegrali.
© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)