Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
7 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Jean Lannes, sylwetka
     
Gabrielle deMornay
 

Duchesse de Montebello
*****
Grupa: Moderatorzy
Postów: 742
Nr użytkownika: 4.112

Stopień akademicki: mgr
Zawód: tropicielka staroci
 
 
post 21/08/2008, 12:17 Quote Post

To ważne pytanie. Na razie znalazłam tylko fragment z Historii gospodarczej Polski, A. Jezierskiego i Cecylii Leszczyńskiej, wyd. w Warszawie, w 2003 r.: link.
Bardzo możliwe, że Senkowska-Gluck pisze na ten temat więcej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #31

     
keraunos
 

Protector Latinitatis
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 953
Nr użytkownika: 6.034

Stopień akademicki: jakiś jest ;)
 
 
post 21/08/2008, 13:27 Quote Post

Tak to byłoby bardzo ważne czy Księstwo Siewierskie należało do Księstwa Warszawskiego czy też stanowiło osobny teren.

Przeczytałem fragment z podanej książki i jest on nieco dziwny. Już wyjaśniam dlaczego.

Współcześnie do pewnego stopnia utożsamia sie Zagłębie Dąbrowskie z Księstwem Siewierskim jako pewien skrót myślowy. Ale z historycznego punktu widzenia jest to nie do końca prawdziwe.

Księstwo Siewierskie tradycyjne do końca XVIII wieku to Siewierz, Czeladź i Koziegłowy.
Natomiast typowo zagłębiowskie miasta takie jak - Sosnowiec, Będzin czy też Dąbrowa Górnicza nie należały do księstwa.
Przy czym granica zwłaszcza Czeladzi była wtedy nieco przesunięta to znaczy fragment współczesnego Sosnowca - dzielnica Milowice, i część Będzina - dzielnica Grodziec i Syberka należały wtedy do Czeladzi i tym samym do KS. Granica KS z Polską była tedy na Przemszy.

Ponieważ tematyka KS jest mało znana zamieszczam mapkę, aby osobom mniej zorientowanym łatwiej było sobie wyobrazić gdzie było KS i jak mniej więcej wyglądało.

user posted image

I w tym kontekście informacje o tym że nadano KS czyli teren zagłębia Dąbrowskiego jest dziwna. I widzę tu 2 możliwości:
- teren nadany Lannesowi był szerszy niż samo tradycyjne KS. I to by tłumaczyło te 7 miast. Bo w KS jak by nie liczył 7 mi w żaden sposób nie wyjdzie (tradycyjny teren KS jest znany dobrze gdyż są łacińskie dokumenty o sprzedaży KS Oleśnickiemu, wiec wiadomo o wszystkich miastach i wioskach).
- Jest to tylko pewien skrót myślowy autorów książki, mało zorientowanych w tematyce KS czego też bym nie wykluczał, ponieważ fakt istnienia KS jest ogólnie mało znany w Polsce nawet na jego terenie. Praktycznie jak by u mnie w mieście spytać o KS (mieszkam w Czeladzi) to by prawie nikt w ogóle nie wiedział o co chodzi.


Ogólnie problem z KS za czasów Napoleona jest taki że do wcześniejszego okresu jest spora monografia:
Kiryk Feliks Siewierz Czeladź Koziegłowy Studia z dziejów księstwa siewierskiego
wydana w latach 90-tych XX wieku.
Z tym że ona kończy sie na rozbiorach.

Autorzy (bo to praca zbiorowa) mieli napisac drugi tom ale neistety tom ten nigdy nie powstał.
 
User is offline  PMMini Profile Post #32

     
OverHaul
 

duc
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.361
Nr użytkownika: 15.760

 
 
post 21/08/2008, 14:07 Quote Post

QUOTE
Tak to byłoby bardzo ważne czy Księstwo Siewierskie należało do Księstwa Warszawskiego czy też stanowiło osobny teren.

Może nieco wyjaśnię poprzez moje przemyślenia. Lannes otrzymał godność księcia siewierskiego 30 czerwca 1807, a więc jeszcze przed utworzeniem Księstwa. Przy tym wydaje mi się, że był on jedynie właścicielem tych ziem, tak jak Zajączek posiadał te w Opatówku. Oczywiście różnicą jest tu nazwa - bądź co bądź "księstwo" wskazywałoby na coś odrębniejszego. Ale na żadnej spotkanej przeze mnie mapie Księstwa z lat 1807-1809 nie ma wydzielonego obszaru w postaci księstwa siewierskiego (podobnie jest z łowickim i resztą). Na mocy dekretu króla saskiego z 19 grudnia 1807, Siewierz włączono do departamentu kaliskiego. Potem, po pokoju w Schönbrunn (po śmierci Lannesa dobra siewierskie przejął rząd Księstwa), dekretem z 17 IV 1810, włączono obszary siewierskie do departamentu krakowskiego. Terytorium księstwa podlegało wtedy sądowi kryminalnemu i wydziałowi policji poprawczej w Krakowie.
Interesującą rzecz zauważa Andrzej Nowakowski w Dziejach ustroju i prawa księstwa siewierskiego:
CODE
Ponieważ na obszarze objętym donacją znajdowało się sporo kopalń, toteż francuski marszałek przekazał je w dzierżawę miejscowym przemysłowcom. Co więcej - tereny wokół Siewierza przez samych Francuzów były uważane za oddzielną jednostkę administracyjną. (…)Marszałek Lannes administrował ponadto autonimicznym okręgiem Imielina (tzw. Imielin Amt), należącym uprzednio do Prus, lecz oddzielonym od księstwa rzeką Przemszą i terytorium austriackiej Galicjizachodniej. Lecz francuska administracja wojskowa przyłączyła ten okręg o powierzchni blisko 60 km2 do posiadłości […]

Urok GoogleBooks - tu kończy mi się fragment sad.gif

Reasumując, na moje, księstwo siewierskie księstwem było tylko z nazwy, a z pewnością leżało administracyjnie w granicach Księstwa. To oczywiście tylko mój wniosek, ale tak mi się wydaje.

Znalazłem w międzyczasie bardzo ciekawą stronę - moim zdaniem wiele wyjaśnia w tej sprawie: http://imielin.host.sk/8.htm

Edit: czytam przeszłe posty i jeszcze w odpowiedzi do keraunosa:
QUOTE
Ciekaw jestem czy są jakieś dokumenty francuskie, które mówią jak doszło do mianowania Lannesa. Czy np. Napoleon sam to wymyślił, czy może miał kontakt z jakimiś byłymi obywatelami Księstwa, którzy wymyślili jego reaktywację i doradzili to Napoleonowi?
Niestety polski imperializm wink.gif powoduje, że wszystko rozpatruje sie z punktu widzenia interesu Polski, ale może była wtedy jakaś grupa "prosiewierska" optująca za ponownym powstaniem księstwa jako niezależnego bytu?

Bez przesady, zdecydowanie za dużo wymagasz smile.gif Prawda, tradycje niepodległościowe były silne, o czym świadczy powstanie Księstwa, ale... wielu Polaków nadal było nieprzekonanych do Napoleona, wielu widziało szanse na niepodległy byt jedynie w Rosji (Czartoryski przed 1812 koronnym przykładem). W tym wypadku nikt nie żądał niepodległości dla malutkiego (wybacz... smile.gif) księstwa - pronapoleońscy cieszyli się z Księstwa i starali się o jego jednolitość (a przecież wyodrębnienie ziem siewierskich to dzielenie terytorium - zaraz znaleźliby się Krakusi, Mazurzy, co by wszyscy chcieli swoje księstwa i mielibyśmy Rzeszę końca XVIII wieku smile.gif), antynapoleońscy na pewno też nie chcieliby osobnych ziem dla Francuzów. Ja też bym chciał, żeby Ciechocinek był w epoce jakąś metropolią, ale jedyny jego związek to saliny dla Soulta - dobrze, że chociaż to smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #33

     
keraunos
 

Protector Latinitatis
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 953
Nr użytkownika: 6.034

Stopień akademicki: jakiś jest ;)
 
 
post 21/08/2008, 15:03 Quote Post

QUOTE(OverHaul @ 21/08/2008, 15:07)
Bez przesady, zdecydowanie za dużo wymagasz smile.gif Prawda, tradycje niepodległościowe były silne, o czym świadczy powstanie Księstwa, ale... wielu Polaków nadal było nieprzekonanych do Napoleona, wielu widziało szanse na niepodległy byt jedynie w Rosji (Czartoryski przed 1812 koronnym przykładem). W tym wypadku nikt nie żądał niepodległości dla malutkiego (wybacz... smile.gif) księstwa - pronapoleońscy cieszyli się z Księstwa i starali się o jego jednolitość (a przecież wyodrębnienie ziem siewierskich to dzielenie terytorium - zaraz znaleźliby się Krakusi, Mazurzy, co by wszyscy chcieli swoje księstwa i mielibyśmy Rzeszę końca XVIII wieku smile.gif), antynapoleońscy na pewno też nie chcieliby osobnych ziem dla Francuzów. Ja też bym chciał, żeby Ciechocinek był w epoce jakąś metropolią, ale jedyny jego związek to saliny dla Soulta - dobrze, że chociaż to smile.gif


Oczywiście częściowo sie zgadzam. Niemniej trudno porównywać Mazurów, i inne obszary bo one nie miały w RON niepodległej państwowości. Księstwo choć bardzo małe miało tradycje niepodległej państwowości od XIV wieku do rozbiorów. W zasadzie tylko KS było niepodległe i jeszcze do pewnego stopnia Kurlandia w wiekach XIV-XVIII.

Zawsze ściśle współpracowało z Polska (np. to wojska KS stłumiły powstanie Kostki-Naperskiego) niemniej było przynajmniej nominalnie niepodległe.

Przy czym na ile było wcześniej niepodległe to też nie takie proste bo znaczenie tego pojęcia dziś i w średniowieczu to nie do końca to samo.

Zresztą ja nie twierdzę ze były tradycje niepodległościowe bo nie wiem. Nie widziałem o tym żadnych dokumentów ani na tak ani na nie. Bardziej jestem ciekawy jak było. W końcu Napoleon tego KS nie wymyślił. Dla niego to było jakieś małe "zadupie" wink.gif na końcu świata.
 
User is offline  PMMini Profile Post #34

     
Gabrielle deMornay
 

Duchesse de Montebello
*****
Grupa: Moderatorzy
Postów: 742
Nr użytkownika: 4.112

Stopień akademicki: mgr
Zawód: tropicielka staroci
 
 
post 21/08/2008, 15:37 Quote Post

Oto fragmenty, niestety też tylko fragmenty, ze wspomnianej pracy Senkowskiej- Gluck, łączące się poniekąd z cytatem Nowakowskiego wypisanym przez Overhaula, a także ze stronką o Imielinie: link.
Jeden z nich:
QUOTE
Spór o księstwo siewierskie miał też pewien aspekt międzynarodowy: w imieniu księcia Montebello zajęte zostały m. in. dobra Imielin, których zwrotu domagały się Prusy jako należących nie do Nowego Śląska, lecz do Księstwa Raciborskiego. Rząd Księstwa Warszawskiego nie uwazał za stosowne czynić starań o utrzymanie Imielina, troszczył…(urwany tekst).

Cała kwestia jest dość zagmatwana, chwilowo się nie wypowiadam, żeby nic nie pomieszać, spróbuję jeszcze poszukać innych informacji. smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 21/08/2008, 16:30 Quote Post

Kochana Gabrielle.
Mój "...tigre de poche..." ma już prawie trzy lata, jest wielki ale ma maniery kociaka - drapie i gryzie.
A tak a propos Śląska - w tym czasie to było jedno wielkie nieszczęście. Mój ród wywodzi się z Wrocławia, w księgarni Kornów drukowano w 1810 roku podręcznik chirurgii dla lekarzy wojsk Księstwa Warszawskiego {Fijałkowski] oczywiście po polsku, później "Materia Medica" tzw. Boyerowską [tą z akapitami z Dioskorydesa przetłumaczonymi przez Boyera po kampanii egipskiej - zawsze się śmieję czy bardziej był "...uczonym..." czy "...osłem..." w którymś czworoboku, bo służył pomocą rannym nie tylko wiedzą ale i własnym grzbietem.
No ale to małe dygresje od tematu.
Raz jeszcze dziękuję za życzliwe przyjęcie mojej galerii.
 
User is offline  PMMini Profile Post #36

     
Gabrielle deMornay
 

Duchesse de Montebello
*****
Grupa: Moderatorzy
Postów: 742
Nr użytkownika: 4.112

Stopień akademicki: mgr
Zawód: tropicielka staroci
 
 
post 21/08/2008, 20:11 Quote Post

Hoho, to spory kotek, nieźle się pomyliłam, na zdjęciu zdawał się małym, baraszkującym kociaczkiem. Proszę go pozdrowić ode mnie. happy.gif

Jeszcze odnośnie tematu i chirurgii, w biografii Damamme'a są dwa małe ciekawe rozdzialiki zatytułowane: Lannes et Larrey, et quelques anecdotes de chirurgie militaire en campagne oraz la Pharmacie de campagne du Marechal Lannes.
Z pewnością są to materiały doskonale Pani znane, lecz może mogłabym tutaj zamieścić, k'woli rozszerzenia tematu, zdjęcia z tych rozdziałów (nie wiem tylko, czy to nie narusza praw autorskich?), albo przepisany tekst? smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #37

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 22/08/2008, 15:56 Quote Post

...rada będę wielce, bo to Damamme pierwszy raz wspomina "...apetyczny rosołek..." na - pardon, ale takie były realia - z lekka woniejącym końskim ścierwie, z dodatkiem pokrzywy i młodego tataraku [dobre zioła] jaki wymyślił Larrey by coś tym biednym rannym dać. Jestem - w razie ? - członkiem towarzystwa naukowego przy Val - de - Grace [miałam tą książkę, ale niestety nie przeżyła zalania mieszkania gdy byłam za granicą] więc z góry dziękuję. ja ze swej strony poszukam fotografii domu - zachował się do dziś w Ebersdorff [jedzie się z centrum "...strassenbahn..."] - jest tablica na murze, zas tam gdzie Marszałek był operowany [zarośla gigantyczne i chwasty po ramiona] wznosi się niewielki obelisk, ale na szczęście byłam tam jesienią i tylko "...Krahen..." darły mi sie nad głową.
Ciekawy jest też - choć to nie najweselszy temat - wypadek jakiemu Marszałek uległ w Hiszpanii. Medycznie postępowanie świetne.
...no i wiadomo, nasz "...Bayard armii..." o mało co nie utopił sie w błocie pod Pułtuskiem.
Pozdrowienia.
 
User is offline  PMMini Profile Post #38

     
Gabrielle deMornay
 

Duchesse de Montebello
*****
Grupa: Moderatorzy
Postów: 742
Nr użytkownika: 4.112

Stopień akademicki: mgr
Zawód: tropicielka staroci
 
 
post 23/08/2008, 23:01 Quote Post

Cieszę się, że mogę się przysłużyć, niedługo postaram się przepisać i wstawić owe rozdziały.
Nadto w sieci dostępna jest ograniczona wersja, zdaje się, najnowszej biografii Lannesa: The Emperor's Friend - Jean Lannes Margaret Scott Chrisawn, z 2001 r.: link . Jeszcze nie czytałam całości, tylko fragmenty, ciekawa jestem, jak autorka wywiązała się z zadania. Wydaje mi się, że nieźle, operuje zgrabnym językiem, stosuje aparat bibliograficzny, z odwołaniami do źródeł z epoki i wcześniejszych biografii "rycerza bez strachu", w tym i do Damamme'a.
Jak wyglądało postępowanie medyczne w przypadku wypadku w Hiszpanii? Rzadko się opisuje dogłębnie tego typu sprawy w książkach biograficznych, a to interesująca kwestia.

Pozdrawiam serdecznie! smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #39

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 24/08/2008, 16:19 Quote Post

...na bardzo szybko. Marszałek wjechał konno [a Francuzi jakoś nie mieli zwyczaju podkuwać koni "...na ostro..." z hacelami] na zlodowaciały płat śniegu i niestety wierzchowiec przewrócił się, mało przygniótł leżącego. Z tego co pisze Larrey kiedy przywieziono Marszałka do Vittorii był zmarznięty [czy ma być z detalami jak puls, wygląd twarzy i etcetera] co jeszcze nie było problemem, ale doszło do silnego urazu klatki piersiowej gdyż przypuszczalnie koń przetoczył się po leżącym. A połamane żebra - to można sobie wyobrażać co to jest przy wychłodzeniu organizmu. Dość, że Larrey zamiast Marszałka poić różnymi kordiałami [bardzo mądrze, nieprzytomnemu nie wolno dawać nic do picia bo się zachłyśnie] kazał zabić barana, zedrzeć skórę i w jeszcze ciepłą włożyć dostojnego pacjenta. Skóra doskonale ogrzała, zaś schnąc unieruchomiła jeśli coś było złamanego.
No ale jak już Larrey rozebrał nieszczęśnika, to się okazało, że Marszałek ma krwiak w podbrzuszu - a to nie były żarty uraz jamy brzusznej to był wyrok śmierci w strasznych cierpieniach. Ale tu okazało się jak doskonałym diagnostą był Larrey - z czego krwiak, tak daleko od miejsca bezpośredniego urazu, otóż nie tyle był to krwiak ile otarcie skóry, które tak fatalnie [weźmy pod uwagę zimno] wyglądało [zmył wszystko roztworem kamfory - co też rozgrzewa - ale to jednak wymagało odwagi, gdyż do brzucha praktycznie się nie dotykano, Larrey owszem, nawet zeszywał z powodzeniem rany pęcherza, i narażał się wszystkim ówczesnym luminarzom chirurgii].
Dość, że rano Marszałek obolały ale przytomny wypił jakąś miksturę i po dziesięciu dniach już siadał na siodło, choć w skórze chodził dłużej, bo Larrey tego pilnował. No i pod Saragossę przyjechał zdrów. to tyle "...na szybko...". Czy coś więcej - czekam na zachętę
 
User is offline  PMMini Profile Post #40

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 24/08/2008, 16:55 Quote Post

Madame
A czy ma Pani ochotę na mojego "...gniota...". To tak mi się napisało po przeczytaniu "Bitwy"

Załączony/e plik/i
Dodany plik  Essling.doc ( 57.5k ) Liczba pobrań: 563
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
Gabrielle deMornay
 

Duchesse de Montebello
*****
Grupa: Moderatorzy
Postów: 742
Nr użytkownika: 4.112

Stopień akademicki: mgr
Zawód: tropicielka staroci
 
 
post 24/08/2008, 21:48 Quote Post

Dziękuję bardzo za tak dokładną opowieść o wypadku w Hiszpanii, o skórze baraniej cosik słyszałam, lecz bez tylu medycznych szczegółów. Oczywiście, chciałabym i poprosiłabym o więcej. smile.gif
Przeczytałam Pani referat, bardzo mi się spodobał, gniotem bym go z całą pewnością nie nazwała. smile.gif A w jego kontekście mam kilka pytań: - Jak Pani ocenia całość książki Rambauda? np. pod względem charakterologicznym i psychologicznym postaci, a także merytorycznym (taktyka, strategia wojenna, realia)? Chciałabym ją z ciekawości czystej przeczytać, jednak, skoro tam było sporo błędów merytorycznych, to się waham.
- Interesuje mnie też kwestia Lannesa, gdyż się kompletnie na chirurgii nie znam. Damamme poniżej pisze, że chirurdzy różnili się znacznie w ocenie samego wypadku jak i sposobu ratowania pacjenta. Który z nich miał w istocie rację? Czy lekarz, który sprzeciwiał się amputacji (Yvan, Lannefranqui(?)) czy sam Larrey, który przeprowadził amputację, choć miał świadomość, że tych rannych prędzej zabije brak wody i gorączka niż co innego. Mimo operacji Lannes zmarł. Czytałam gdzieś, że to amputacja przeprowadzona w takim upale, przyczyniła się do śmierci Lannesa. Wynikałoby z tego, że każdy z lekarzy częściowo miał rację? Czy Larrey, który postawił dobrą diagnozę i zoperował, tylko w grę wszedł tutaj czynnik 'wyższy', zakażenie, gorączka, upał, bardzo złe warunki sanitarne?
- martwi mnie to, że w korpusach Masseny i Lannesa nie dbano dostatecznie o dobrą opiekę medyczną. Zastanawiam się, czy ci marszałkowie nie zdawali sobie sprawy z wielkiej wagi dobrej organizacji medycznej albo ją spychali na dalszy plan? Dzięki swojej pozycji mogli sobie pozwolić na taki 'luksus' w swych korpusach. Rozumiem, ze kwestie wojenne były dla nich ważniejsze, jednak zdrowie i medycyna odgrywa orgomną rolę, zwłaszcza przy takich hekatombach jak wojny. Zwłaszcza Lannes czy Oudinot przeżyli na swej skórze dobrodziejstwa sprawnej opieki medycznej.
- zaintrygowały mnie też sposoby składania meldunków przed marszałkiem, czy mogłaby Pani polecić jakieś literaturę na ten temat?

Wklejam część wspomnianego wcześniej rozdziału. Przepraszam, że nie wstawiłam akcentów francuskich, ale niestety nie mam ich zainstalowanych w komputerze, postaram się je za jakiś czas uzupełnić.

LANNES ET LARREY
et quelques anecdotes de chirurgie militaire en campagne


" Dominique Jean Larrey avait eu l’occasion de soigner le futur marechal une premiere fois, lors de la campagne d’Egypte. Ce fut lui aussi qui l’opeta apres que Lannes eut blesse au cours de la bataille d’Essling. Il nous a donc semble interessant de dire quelques mots sur ce chirurgien qui tint entre ses mains, et la perdit, la vie de celui qui est le heros de ces pages.
Quelques reperes chronologiques tout d’abord :
Naissance a Baudean (Hautes-Pyrenees, a 25 kilometres au sud de Tarbes) le 8 juilet 1766 ; etudes de medecine a Touluse ; professeur en 1785 ; chirurgien-major a l’armee du Rhin en 1792 ; professeur d ‘anatomie et de chirurgie au Val-de-Grace ; appele a l’armee d’Italie pour y organiser les ambulances volantes ; retour au Val-de-Grace en 1797 pour...trois mois et depart pour l’Egypte comme chirurgien en chef ; chirurgien de la Garde des Consuls en 1800, inspecteur general du service de Sante avec Percy, Desgenettes, Coste et Parmentier. Larrey fit toutes les campagnes de l’Empire, d’abord comme chirurgien en chef de la Garde, puis de la grande Armee. Blesse, fait prisonnier a Waterloo, il allait etre fusille lorsqu’il fut reconnu par l’un de ses confreres, un Allemand, qui le fit conduire apres de Blucher.
Membre de l’Institut en 1825, chrurgien en chef des Invalides en 1838, Larrey, en compagnie de son fils Hyppolyte, medecin lui aussi, partit en mission en Algerie en 1842,. Ayant attrape une pneumonie sur le chemin du retour, il mourut le 25 juillet de la meme annee. Il a ecrit entre autres, des Memoires de chirurgie militaire et Campagnes qui furent publies en 1812.
Derniere precision qui noussemble importante ; pour satisfaire a la loi du 14 ventose an 9 (4 mars 1801), sur l’exercise de la medicine, les medecins devaient desormais soutenir une these.
Celle de Larrey avait pour sujet : Les amputations des membres a la suite de coups de feu.
A la bataille d’Aboukir, Lannes recut une balle qui lui traversa la jambe a sa moitie inferieure, dans l’intervalle entre les deux os. Transporte a Alexandrie, le blesse est confie aux soins de Larrey qui constate rapidement les premiers symptomes du tetanos : « Je le trouvai, dira le medecin, inquiet, agite et me temoignant les plus grandes craintes sur les suites de sa blessure. La jambe etait tumefiee, les plaies, seches et doloureuses ; il eprouvait des soubresauts, des tiraillements violents dans la totalite du membre, et le pied etait engourdi, la voix etait rauque, les machoires assez serres, les yeux hagards et la fievre s’etait allumee.»
Larrey administre au blesse «le nitrate de potasse purifie, l’ether sulfurique alcoolise, le sirop diacode» ; il a la chance de « voir les symptomes s’amender, les spasmes cesser, cependant que la suppuration devient belle et abondante».
On connait la suite. Lannes retabli pour retourner en France avec Bonaparte. Deja, il etait passe tout pres de l’amputation, puisque un autre officier, le lieutenant Bornichon, blesse au pied gauche par un coup de feu et atteint par le tetanos, ne garda la vie qu’en perdant sa jambe.
La deuxieme fois que Larrey se penchera serieusement sur Lannes, ce sera apres la blessure recue par ce dernier, le 22 mai 1809, au cours de la deuxieme campagne d’Autriche.
• Note du docteur Lannefranque pour Corvisart, medecin de l'Empererur, Schoenbrunn, quartier general imperial, le 11 juin 1809 : «... M. Le Marechal Lannes fut frappe sur les deux genoux par un boulet que M.M. les chirurgiens prirent pour un biscaien au premier aspect des plaies... » (Un biscaien est, succinctement defini, une grosse balle spherique).
• Rapport de Larrey : « Un boulet de gros calibre, apres avoir fait un premier ricochet dans le fort de sa course, rencontra le genou gauche du mrechal, le traversa dans son epaisseur... »
Une double question vient immediatement a l’esprit ; s’agissait- il d’un «biscaien», comme nous l’indique Lannefranque, reprenant l’avis des chirurgiens, ou d’un «boulet de gros calibre », comme le rapporte Larrey ? On imagin mal une balle, fut-elle de fort calibre, causant les memes degats qu’un gros boulet. D’ autre part, comment ce boulet de gros calibre a-t-il pu traverser le genou gauche du marechal «dans son epaisseur», sans lui emporter la jambe ?
Larrey, en vieil habitue des champs de bataille, n’etait pourtant pas homme a confondre les effets de projectiles aussi differents par leur taille et par les blessures qu’ils provoquaient.
Autre interrogation : dans ses Memoires, Marbot qui etait, rappelons-le, l’un des aides de camp du marechal, fait etat d’ une divergence d’opinions entre les chirurgiens presents sur la condiute a tenir. Larrey recommande l’amputation de la jambe dont la rotule est brisee ; Yvan, lui, s’y serait oppose arguant qu’une operation, «pratiquee par un temps aussi chaud conduirait infailliblement le blesse dans la jambe».
Ecoutons maintenant Larrey : « Je reclamais l’assistance de plusieurs chirurgiens-majors experimentes, tous mes camarades reconaissent la necessite de faire sur-le-champ l’amputation de de membre» (il s’agit de la jambe gauche, la plus gravement atteinte).
Autre point : apres que Lannes eut ete atteint par ce boulet de « gros calibre», Larrey constate que le blesse a le « visage decolore, les levres pales, les yeux tristes larmoyants, la voix faible, le pouls a peine perceptible» et surtout, que ses « facultes morales etaient derangees au point qu’il ne connaissait pas son danger ». et, de preciser, en outre, que le blesse etait dans un « etat de stupeur et de prostration extreme». Alors, comment ce malhereux Lannes, reduit a une condition aussi miserable, aurait-pu manifester ce «desir formel de subir l’amputation», comme Larrey l’ecrit quatre lignes plus loin ?
Autant d’interrogations qui ne peuvent manquer de nous laisser perplexes sur l’opportunite de l’operation enduree par le marechal – et peut-etre, par bien d’autres.
Pour ceux que ces questions interessent, voici decrit par Larrey, le deroulement d’une amputation sous l’Empire :
«On doit faire l’amputation circulairement et en plusieurs temps dans la continuite des membres. La section de la peau, du tissu cellulaire et des autres membranes sub-jacentes etant operee, on la fait relever par un aide, on favorise cette retraction en coupant les brides qui peuvent encore la retenir sur la peripherie des muscles. Il faut surtout eviter le procede qu’emploient plusieurs praticiens, par lequel ils saisissent la peau avec les doigts ou les pinces a dissequer, la tiraillent fortement et la detachent avec le bistouri par des dissections tres doloureuses. On incise ensuite, au niveau des teguments retractes, les chairs jusqu’a l’os, par une section, circulaire. On est meme oblige d’en faire une troisieme, quelquefois une quatrieme et davantage, pour diviser parfaitement et assez haut les muscles adherents aux os et pour en prevenir la saillie, on finit l’operation par la section de l’os et la ligature immediate des vaisseaux, en observant de couper les brins de fil au niveau des bords du moignon.»
Tout cela, bien sur, sans anesthesie ! Il est vrai que c’etait aussi l’epoque ou les cesariennes etaient effectuees, comme l’explique Larrey «sur la femme vivante».
La description que nous venons de dire s’apparente plutot a un «un amphi» fait par un professeur, Larrey, a des eleves attentifs. Sur le terrain, c’etait bien different. Citons, pour l’anecdote, le geste de ce fourrier qui, la jambe fracassee par un boulet, coupe lui-meme lep eu de chair qui retient le membre a son corps et, appuye sur deux fusils en guise de bequilles, part tout seul vers l’ambulance en lancant a ses camarades « J’ai trois paires de bottes a Courvevoie (sa caserne), j’en ai pour longtemps. »
Voici maintenant les impressions d’un rescape de la table (?) d’operation. Il s’appelle Pierre Lucas de Peslouan, il est officier (lieutenant) de chasseurs a pied; en 1809, il a 26 ans. Le 21 mai, il se baigne avec insouciance dans le Danube – rappelons-nous, il faisait tres chaud – et lendemain, il est au combat. Le lieu : Essling et, plus precisement, pres de l’eglise de Gross-Aspern. Peslouan est avec deux camarades, le lieutenant Beraud et le sous-lieutenant Pidoux. Ecoutons son recit, plus eloquent dans sa nettete factuelle que les effets les plus recherches : « L’un (de mes camarades) m’avait prete une lunettte avec laquelle nous pouvions apercevoir les Autrichiens manoeuvrer sur les hauteurs qui nous faisaient face. Au momeny ou je rendais la lunette, le boulet m’atteignit pres de l’aisselle. Beraud me dit : «Cochon, vous me crachez dans la bouche!» C’etait de ma chair et de mes os qui y etaient entres, il s’en apercut avant moi car il me dit : « Oh, mon cher (sic), vous avez le bras emporte...» Arrive pres du « bloc operatoire», Peslouan, qui a fait deux kilometres a pied, attend qu’un chirurgien veuille bien s’occuper de lui : « enfin, le baron heurteloup (1750-1812), chirurgien en chef de l’armee ayant entencu mes bruyantes reclamations fit venir deux chirurgiens qui m’assirent sur un cheval mort, et lui-meme m’opera en m’extirpant de l’epaule la tete de l’humerus qui se trouvait fendue. Quand on proceda a la ligature de l’artere, je me sentis mal, une sueur froide me couvrait la tete et tout corps...» Quatre jours plus tard, Peslouan, apprenant qu’il y avait un hopital ( !) a Ebersdorf, demanda a y etre conduit: «ce fut au milieu d’une cour que l’onme deposa prace qu’il n’y avait plus de place dans le grand batiment (la brasserie) ou etait porte aussi le duc de Montebello. » Ce jour-la, le petit lieutenant de chasseurs a pied eut plus de chance que le marechal, et il revint en France.
Terminons ces quelques anecdotes sur la chirurgie..."ciąg dalszy nastąpi.

Cytat z : J.-C. Damamme, Lannes, Marechal d’Empire, Paris 1987, s. 308-315.
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 25/08/2008, 10:31 Quote Post

Madame.
Gdy będę dysponowała większą ilością wolnego czasu to z przyjemnością nawet otworzę "...okienko..." o medykach w mojej ulubionej epoce.
Co do książki:
- jest dziwnie niespójna, dialogi momentami nie przystają do opisów dosłownie werset dalej [ci ludzie jednak inaczej postrzegali rzeczywistość niż my]
- błędy merytoryczne o których w "...gniocie..."
Moje subiektywne zdanie to - history-thriller bo krew sie leje i to obficie. Lektura ciekawa, ale gdy się wie iż są różne usterki to czyta się jak swego czasu mawiał nie kto inny tylko sam Prof Swieżawski "...jako Radion Sam pierze dla oczu..." [ kalambur, gdyz ta nazwa dotyczy pierwszego produkowanego na dużą przemysłowa skalę polskiego proszku do prania].
A teraz rzecz medyczna. Larrey postąpił słusznie zaś Jego słowa odnosiły sie do tego w jakich warunkach znaleźli sie ranni, nawet tak utytułowani jak Marszałek. Zostawienie ran w takim stanie - co sugerował Yvan (Lannefranqui przyszedł później) tylko przyspieszyłoby agonię [tu jest dla mnie jako dla medyka zawsze dylemat - nie robić nic, opatrunki i zabija po najdalej 24 godzinach utrata krwi, taki los spotkał Gen. d'Hautpoul po bitwie pod Iławą Pruską opatrywał Go Percy i przekonał, że mozna uratować nogę, opatrunki zmieniał Larrey późną nocą i już widział co się dzieje, ale uszanował wolę już półprzytomnego generała, który zmarł w kilka dni później (tu działało zimno) w Vornen, czy operować]. Larrey doskonale wykorzystał ten czas, kiedy nasz ustrój jeszcze radzi sobie z urazem [opis operacji jest w tzw. Statistique wydanej jeszcze za życia Larrey'a w 1840 roku i jak tylko to "...dopadnę..." bo gdzieś mam to literę "...l..." nie omieszkam skopiować] poza tym starał się operować delikatnie i dokładnie [Madame - to naprawdę nie jest "...pro publico..." proszę sobie wyobrazić amputację co najwyżej po kieliszku "...laudanum..." albo po porcji czegoś co w manierce mógł mieć któryś z adiutantów]. Gdyby mozna było Marszałka ewakuować chociażby do Raveneck albo gdziekolwiek na suchy, wysoki brzeg Dunaju to z pewnością by przeżył [tu porównanie: Larrey operował podobnie rannych żołnierzy po bitwie pod Wagram i w ogromnym lazarecie właśnie w Raveneck miał całkiem współczesną śmiertelność]. Na Lobau nie było nic - wody, drewna na opał, topolowe nie pali się łatwo, a rosły tam głównie topole - najprostszych produktów spożywczych, ranni leżeli na mokrej ziemi, na trawie, bez jakiejkolwiek ochrony przed deszczem i słońcem.
Chyba wystarczy. To, że wogóle ktokolwiek z opatrywanych przez Larrey'a i Jego asystentów przeżył to cud. W listach jakie pisał do żony [w zbiorach Val - de - Grace] wspomina, że jadł żywicę z topoli "...żeby coś jeść...".
I tak to było.
A medycy - no cóż to było "...piąte koło u wozu..." ciągłe wydatki na które komisarze wojenni zawsze mieli pustą kasę. Pierwszych sanitariuszy - zwanych brankardierami - w Hiszpanii utrzymywał Percy z własnej kieszeni. Larrey uparł się by zamiast bankietu finalizującego doktorat fundować "...adeptom..." podejmującym pracę w armii komplet instrumentów. W muzeum na Val - de - Grace zachował się niejeden taki komplet w tym najładniejszy "...Robin medicinae et chirurgiae doctor...". Lannefranqui, który w korpusie Marszałka Lannes zastąpił Pierre Gallee [a to bardzo ciekawa "...fizjopaszcza...", był w Polsce, pod Pułtuskiem opatrywał naszego potłuczonego "...Bayarda armii..." operował na mrozie w namiocie i co ciekawe po sześciu tygodniach pobytu mówił po polsku tak dobrze, że na Śląsku obywał się bez tłumacza czym zjednał sobie Ślązaków Polaków] żył z Marszałkiem "...jak pies z kotem..." z przyczyn czysto "...portfelowych...".
Korpus gdzie służba sanitarna była na poziomie to był korpus Marszałka Davout - bo Gwardia rządziła sie własnymi prawami, ale znów Larrey [choć fizycznie do gwardii przypisany] spieszył z pomocą wszystkim gdyz to jego autorstwa jest dewiza później chętnie przepisywana w traktatach Czerwonego Krzyża "...na pobojowisku nie ma rangi ani szarży są tylko ciężko ranni ludzie...".
A tak a propos Madame - jesteś Pani Kimś na tym forum, czy kącik o medycynie i medykach "...pasuje..." do całości.
Teraz co do tego raportu - to właśnie Gallee tak zakonczył swój obowiązkowy raport z ambulansu "...do Jego Ekscellencji nie pójdę bo nie mam białych spodni i munduru..." [to są "...smaczki..." grzebania w archiwach].
Jeszcze nie znudziłam. Pozdrowienia
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
OverHaul
 

duc
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.361
Nr użytkownika: 15.760

 
 
post 25/08/2008, 10:54 Quote Post

Ja jeszcze tylko odnośnie "gniotu" (będącego dla mnie ciekawą lekcją medycyny smile.gif) - zdanie o Aspern jako początku końca na pewno mocno na wyrost. Pod Essling bardziej niż z Austriakami Napoleon przegrał z pogodą, a genialne zwycięstwo pod Wagram całkowicie zmazało widmo klęski (ciekawe w związku z tym sceny w Wiedniu, gdy dowiedziawszy się o zwycięstwie sił arc. Karola wszyscy rzucili się do świętowania, a miesiąc później z przygnębieniem po Wagram). Ogółem kampania 1809 roku (jak na zdradę sojusznika i nieprzygotowanie - wprawdzie trochę zawinione - do niej) była przez Napoleona (i Davouta - Ratyzbona i Eckmühl!) rozegrana wręcz brawurowo, a Wagram to całkowity majstersztyk.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 25/08/2008, 11:19 Quote Post

Cóż za miły komplement spod tężni. O walorach solanki inowrocławskiej - pisał fonetycznie "...Inawraklaw..." - jako soli leczniczej wspomina i Larrey.
Ja mam chyba trochę inne "...point de vue..." i widzę raczej koniec szarży niż jej początek. Ale cieszę się z aprobaty.
A Wiedeń - no cóż jak za długo nie było "...wiener Caffee und Kuche..." i muzyki to już było "...nijako...".
Ale kampania - właśnie nie do końca była przygotowana logistycznie. Od strony medycznej ZERO!
 
User is offline  PMMini Profile Post #45

7 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej